Prosto z Salwatora przeszła pod Wawel. Obeszła zamek z lewej strony i dotarła na Grodzką. Odwiedziła sklepik z tradycyjnymi wyrobami czekoladowymi z Krakowa i kupiła kilka paczek krówek i torcików wedlowskich. Zamierzała obdarować nimi przyjaciół, gdy wróci do Barcelony.
Dziwnie czuła się w tym mieście, choć znała je od urodzenia. Teraz odnosiła wrażenie, że jest turystką. Rynek tętnił życiem. Jak zwykle w lecie wszystkie kawiarnie wystawiały ogródki. Trzeba było mieć szczęście, by znaleźć wolny stolik. Kwiaciarki oferowały kolorowe bukiety, a całe tabuny gołębi krążyły wokół staruszki sprzedającej ziarno. Anna ogarnęła wzrokiem plac. Nic się nie zmieniło przez pół roku. Nadal między Sławkowską a Floriańską stały dorożki z konnymi zaprzęgami, a pomnik Adama Mickiewicza oblegany był przez wycieczki organizujące tam punkt spotkań.
Z Rynku do mieszkania po Robercie miała pięć minut drogi. Przewidziała, że będzie w pobliżu, i zabrała klucze. Mieszkaniem opiekowała się Teresa. Ciotka wyjmowała pocztę i od czasu do czasu wietrzyła pomieszczenia. Przewiozła do siebie wszystkie kwiaty, nie było więc potrzeby, by regularnie tam bywać.
Anna do tej pory nie chciała wynajmować mieszkania. Wspomnienia z nim związane były zbyt żywe, poza tym do wynajmu przydałoby się je przygotować. Kiedy jednak się tam znalazła, doszła do wniosku, że przydałby mu się remont. Przy okazji można by pomyśleć o wystawieniu oferty. Od września do Krakowa zjeżdżali studenci, a wielopokojowe mieszkanie w centrum miasta i blisko różnych uczelni było atrakcyjne. Pomyślała, że można zamknąć część przeznaczoną na dawne biuro Roberta na klucz, a pozostałe pokoje wynająć. Postanowiła porozmawiać o tym z Marcinem, bo tylko jemu mogłaby powierzyć takie zadanie. Teresa ani nie miała już siły na obsługę wynajmu, ani czasu, by często dojeżdżać do miasta. Marcin bywał w centrum codziennie, może zgodziłby się zająć administrowaniem, a wcześniej organizacją remontu. Anna zdawała sobie sprawę, że obarczyłaby przyjaciela odpowiedzialnym zadaniem, ale zakładała, że jeśli nie będzie mu to na rękę, to odmówi, a wtedy ona poszuka innych rozwiązań.
– Cześć, Aniu, chciałem cię przeprosić za Agatę. Głupio się wczoraj zachowała. – Marcin zadzwonił drugiego dnia z rana.
– Ale nie ma sprawy. Nic się nie stało.
– Nie powinna tak na ciebie naskakiwać.
– Daj spokój. Rozumiem ją. Lepiej powiedz, jak się wam układa.
– Całkiem nieźle, o ile nie wraca temat jej brata. Właśnie wczoraj się trochę posprzeczaliśmy po powrocie z cmentarza.
– Nie chcę być powodem waszych kłótni. Wiesz, że muszę stawić się w prokuraturze? Wzywali mnie kilkakrotnie. Myślałam, że jak mnie nie ma w Polsce, to dadzą spokój, ale nie. Zadzwoniłam tam dziś i powiedzieli, że moje zeznania są kluczowe. Muszę przyjść. Nie mam na to ochoty.
– Wyobrażam sobie. Kiedy powinnaś się zgłosić?
– Umówiłam się na dwunastą. Wolę to mieć już za sobą. Zresztą cóż ja mam im do powiedzenia? Niewiele.
– Mnie też przesłuchiwali, ale ja to zupełnie nic nie byłem w stanie powiedzieć. Za to Agata…
Zaskoczył Annę tym wyznaniem.
– Tak? Nie mówiłeś, że byłeś zeznawać.
– No jakoś mi umknęło. To było zaraz po przyjeździe od ciebie.
– Mniejsza o to. – Postanowiła odpuścić temat. – Powiem, co wiem, i tyle. O przeszłości Michała mam nikłe pojęcie.
– Mnie pytali, czy jest wybuchowy, czy byłem świadkiem jego napadu złości. Takie tam.
– Już mam dość tego tematu. Ledwo tu przyjechałam, a nie ma chwili, żeby ktoś ze mną nie rozmawiał na jego temat. Jezu, czy to się kiedyś skończy? Chcę normalnie żyć, a to się ciągnie za mną jak smród po gaciach. W każdym razie nie mam ochoty go widzieć ani nawet czasu na to, by jechać do Branic.
– Mam nadzieję, że nie będą cię męczyć za długo.
– Marcin? Chciałam cię o coś zapytać…
– Tak?
– Byłam dziś na Tarłowskiej. Pomyślałam, że może warto byłoby wynająć to mieszkanie.
– Świetny pomysł!
– Tylko nie bardzo mam jak się tym zająć, bo wyjeżdżam za trzy dni, a tam trzeba by odświeżyć.
– Zapytam tę ekipę, która niedawno nam robiła remont, kiedy by mogli.
– O, byłoby fajnie. A czy mogłabym cię prosić o ogarnięcie tematu? Znajdziesz czas?
– Teraz i przez wakacje mam trochę luzu, potem może być gorzej, no ale gdyby mogli szybko wejść z remontem, to czemu nie. Słuchaj, a dasz radę uprzątnąć wasze rzeczy jeszcze przed wyjazdem?
– Jeśli tylko ciocia zgodzi się zająć chłopakami, to mogę jutro wszystko spakować. Pewnie i tak sporo będzie do wyrzucenia. Rzeczy chłopców w większości już przewiozłam do Teresy. Zostały moje i Roberta drobiazgi… – zawahała się. Wprawdzie po śmierci męża dużo uporządkowała, ale nie chciała od razu pozbywać się wszelkich jego śladów. Teraz jednak nie było sensu trzymać czegokolwiek w mieszkaniu, do którego nie zamierzała wracać.
Pożegnali się po tym, gdy wstępnie uzgodnili działania. Anna miała przed wyjazdem zostawić Marcinowi klucze i zdać się całkowicie na niego zarówno co do remontu, jak i warunków wynajmu. Miała pełne zaufanie do przyjaciela. Zaznaczyła, że za włożoną pracę otrzyma wynagrodzenie, ale ten wykręcał się, mówiąc, że póki nie zaczną wpływać pieniądze z wynajmu, wyświadczy jej przysługę.
Odłożyła telefon na stolik i poszła do łazienki, by zrobić makijaż. Nie będę wyglądać jak sierota, tylko jak atrakcyjna kobieta, która sobie ze wszystkim radzi, postanowiła.
– Mamo! – Usłyszała po chwili zza drzwi głos syna.
– Słucham?
– Bo Maciek nie chce się ze mną bawić! – Kuba był zdenerwowany.
– Dlaczego?
– Właśnie nie wiem. Leży i mówi, że się źle czuje.
Anna odłożyła tusz do rzęs na półeczkę i szybko opuściła łazienkę. Musiała sprawdzić, co dzieje się z dzieckiem.
Maciek leżał na kanapie zwinięty w kłębek. Dotknęła jego czoła, ale nie było rozpalone. Pomyślała, że może mieć stan podgorączkowy.
– Co się dzieje, syneczku?
– Nie wiem. Jestem słaby.
– Boli cię coś?
– Głowa.
– Hm.