Nie mogła złapać tchu.
I wtedy wszystko nagle się skończyło. Zachwiała się lekko, z trudem odzyskując równowagę. Poczuła narastającą wściekłość. On myśli, że ma prawo tak sięgać po nią, kiedy tylko ma ochotę? Bez pytania? Jeszcze jeden facet, który uważa, że jej można użyć, a potem wyrzucić.
Była rozczarowana, ale wiedziała, że musi odzyskać przewagę, zapomnieć, że została znieważona. Uśmiechnęła się.
– Testowanie towaru? – spytała cierpko.
W odpowiedzi Rocco milcząco się uśmiechnął. Niemały wyczyn, zważywszy, że w reakcji na ten pocałunek znaczna ilość jego będącej w obiegu krwi trafiła do dolnych partii ciała. Zaczynał rozumieć, dlaczego ta kurtyzana cieszy się takim wzięciem. Łatwo się od niej uzależnić.
On już po pierwszym pocałunku zapragnął czegoś więcej. Już tak dawno nie robił nic dla własnej przyjemności. Dobro kraju zawsze było na pierwszym miejscu. Ale przecież państwo chyba nie dozna uszczerbku, jeśli skorzysta z okazji i zaspokoi pożądanie? Może nawet dobry, satysfakcjonujący seks bez zobowiązań rozjaśni mu umysł?
– Powiedziałaś, że podnosisz stawkę – zaczął. – Uważasz, że początkowo wyceniłaś się zbyt nisko?
Jego słowa chyba ją zaskoczyły, bo ich nie skomentowała. Rocco postanowił iść za ciosem.
– Skorzystam z twoich usług i zapłacę ten nic niewart rachunek, który mi wystawiłaś. I coś dorzucę. – Zawahał się i przechylił głowę. Patrzył na nią, jakby szacował cenne dzieło sztuki, po czym dokończył: – Określ ostateczną cenę.
Wymieniła kwotę, która w porównaniu z tą na fakturze była astronomiczna.
– Wysoko pani ceni swoje usługi – powiedział trochę zirytowany, a trochę rozbawiony.
Czy ona sobie wyobraża, że wystraszy go swoimi żądaniami? Jej jednak przyszła do głowy inna odpowiedź.
– Wręcz przeciwnie. Wysoko cenię siebie samą – odparła.
Wyczuł w jej głosie lekkie drżenie. Musiała zdać sobie sprawę, że przesadziła. Ta kwota jest śmieszna.
– Zapłacę – powiedział.
Patrzył, jak Ottavia owija wokół palca kosmyk włosów. Dziecinny gest, uroczo kontrastujący z wysmakowaną elegancją tej kobiety. Nagle opuściła rękę, jakby nagle zdała sobie sprawę z niestosowności swego zachowania, i wyprostowała się, usztywniając ramiona.
Wróciła do swojego biznesowego wizerunku. Ale w tym krótkim momencie beztroskiej zabawy jemu wydało się, że za maską kurtyzany dostrzegł oblicze prawdziwej kobiety. I to go wzruszyło.
– A więc umowa stoi? – zapytał.
– Nie omówiliśmy jeszcze czasu trwania.
– Za taką kwotę mogę chyba oczekiwać bezterminowego kontraktu – odparł, wyraźnie zły.
– Chyba zdaje pan sobie sprawę, że to nie leży w moim interesie? – odparła z lekkim uśmieszkiem.
Jego irytacja znów zaczęła zmieniać się w rozradowanie. Nie dość, że piękna niczym bogini rozkoszy, to jeszcze umysł jak żyleta, godny najzręczniejszego polityka. Nigdy dotąd nie spotkał takiej kobiety. Zachowywała się, jakby nie zależało jej, by mu się spodobać. I to było dla niego zniewalającym wyzwaniem.
Lubił wyzwania.
– A więc miesiąc – powiedział.
Od razu zdał sobie sprawę, że to propozycja tyleż dla niego pociągająca, co nierealistyczna.
Nie może wycofać się do tej samotni na cały miesiąc. Czekają go przecież liczne obowiązki. Na przykład… znalezienie sobie żony. Chociaż… Skoro niedawno szczęśliwie wydał siostrę za głównego przeciwnika politycznego swej ojczyzny, to z pewnością mógłby sobie pozwolić na krótkie wakacje. A ze stolicą utrzymywałby kontakt telefoniczny i mejlowy.
– Miesiąc – powtórzyła. – Świetnie. Proszę mi udostępnić moją komórkę i komputer, a szybko sporządzę odpowiedni dokument i podam pańskim ludziom numer mojego konta. Po raz drugi zresztą – zakończyła, patrząc znacząco na poniewierające się na podłodze resztki poprzedniej faktury.
– Bardzo proszę. I widzimy się na późnej kolacji w moich prywatnych apartamentach. Dziś o wpół do dziesiątej.
Skierował się ku drzwiom, ale przed wyjściem zatrzymał się na moment.
– Aha, pani Romolo?
– Tak, Najjaśniejszy Panie?
– Strój wieczorowy nie jest wymagany.
Zadowolony, że w starciu z tym irytującym stworzeniem ostatnie słowo należało do niego, Rocco wyszedł z sali przyjęć i podążył do gabinetu.
U jego boku natychmiast pojawiła się Sonja Novak.
– Mam zorganizować wyjazd tej kobiety? – spytała.
– Nie.
– Nie?
– Ona tu zostaje. Ze mną. Na miesiąc albo dopóki mi się nie sprzykrzy.
– Aaa… Ale… – chciała zaprotestować Sonja.
Rocco przystanął i z trudnością powstrzymał głębokie westchnienie. Najpierw siostra, potem ta kurtyzana, a teraz najbardziej zaufana doradczyni. Czy jakaś kobieta w Erminii w ogóle go słucha?
– Chyba nadal ja jestem królem, czyż nie tak?
– Oczywiście, że tak.
– Czyli mam prawo decydowania, kto jest moim gościem. Wiem, jesteś moją prawą ręką, podobnie jak byłaś nią dla ojca. Ale proszę się nie zapominać.
– Oczywiście, przepraszam. – Sonja schyliła głowę.
– A jednak wyczuwam, że twoim zdaniem popełniam błąd.
– Branie sobie nałożnicy nie jest najlepszym pomysłem, kiedy trzeba się wkrótce ożenić.
– Zdaję sobie z tego sprawę. – Tym razem Rocco westchnął.
Kiedy już jego przyszła oblubienica zostanie wybrana, poświęci się jej bez reszty. Nie będzie skoków w bok. Ale przyszłość w ramach małżeństwa z rozsądku, a nie z miłości, nie rysuje się w najjaśniejszych barwach.
Czy naprawdę nie wolno mu skorzystać z ostatnich chwil wolności?
– Czy jest jeszcze coś, co wymagałoby mojej uwagi?
– Nic, co nie może poczekać do jutra – przyznała Sonja.
– A tak przy okazji. Pani Romolo nie jest już moim więźniem. Proszę jej zwrócić sprzęt elektroniczny i zapewnić dostęp do internetu.
– Czy to aby rozsądne?
Spiorunował ją wzrokiem, a Sonja w odpowiedzi jedynie skłoniła stalowosiwą głowę i wymamrotała kolejne przeprosiny.
– Dzięki – rzucił Rocco przez zęby i udał się na górę do swoich apartamentów.
Poszedł do sypialni. Oficjalny garnitur, który miał na sobie w drodze powrotnej z królestwa Sylvanii, uciskał go niczym kaftan bezpieczeństwa.
Zdarł z szyi czerwony jedwabny krawat, na którym wyszyto godło państwowe Erminii – stającego