Cofnął się o krok i przyglądał, jak bardzo jest wstrząśnięta. Szybko jednak opanowała się.
– Czyżby Jego Wysokość chciał nadrobić stracony czas? – zapytała.
Gdyby to pytanie padło pięć minut wcześniej, odpowiedź brzmiałaby zdecydowanie: nie. Boże, ile ta kobieta sprawiła mu kłopotów!
Wszystko zaczęło się od tego, że zatrudniła się jako tymczasowa nałożnica króla Thierry’ego, władcy Sylvanii. Kilka lat wcześniej zostały zaaranżowane kontraktowe zaręczyny Thierry’ego i siostry Rocca, Mili. Odkrywszy, że narzeczony zafundował sobie kurtyzanę, zazdrosna Mila podjęła ryzykowną grę. Wcieliła się w panią Romolo, by przyszłemu mężowi wybić z głowy posiadanie kochanek.
Thierry rzecz jasna szybko odkrył mistyfikację, zrobił się medialny szum i ośmieszony kochanek odwołał zaręczyny. Podjęto wysiłki w celu pogodzenia zwaśnionych rodów i koniec końców Mila oraz Thierry pojednali się, pobrali i teraz wyglądali na szczęśliwe małżeństwo. Problem jakoś się rozwiązał.
Ale nic dziwnego, że Rocco nie przepadał za Ottavią Romolo. W końcu gdyby nie ona, całe to zamieszanie nie miałoby miejsca. Tak więc nie, on nigdy nie podda się jej niewątpliwemu urokowi. Zrobi wszystko, by wyniosła się do innego państwa, a oni tu sobie spokojnie po niej posprzątają.
Teraz jednak, gdy jego zmysły zostały rozbudzone, zaintrygowany zdał sobie sprawę, że jest skłonny rozważyć bardziej polubowną opcję.
– Jeszcze nie zdecydowałem – powiedział.
– A ja jeszcze nie przedstawiłam oferty – odparowała.
Oj tak, niezła jest! Dzielnie broni własnej godności, nawet jeśli sytuacja zdaje się wymykać jej spod kontroli. Zrobiło mu się gorąco. Ona go wyzywa. Czyżby zaczął jej pożądać? Tak czy inaczej własna reakcja zirytowała go znacznie mocniej niż ta kobieta.
– Jeśli wydaje się pani, że to pani dyktuje warunki, to się pani myli.
Dumnie uniosła głowę.
– Ja zawsze dyktuję warunki. I dobrze się stało, że pan podarł mój pierwszy rachunek – dokończyła z uśmiechem.
Rocco był zaskoczony. Tego się nie spodziewał.
– Miło mi to słyszeć – odparł. – Ale dlaczego pani tak sądzi?
– Ponieważ teraz, mój panie, moja cena wzrosła.
Zapadło milczenie. Ottavia śmiało patrzyła królowi w oczy. Miała nadzieję, że nie widać, jak bardzo się niepokoi, że pod wytwornym jedwabiem jej nogi bardziej przypominają galaretę niż ludzkie ciało.
Ściągnął brwi, jego oczy zalśniły niczym dwa bursztyny. Ich blask był dla niej symbolem jego złożonej osobowości i nieograniczonej władzy. Tak, bo przecież zamiast trzymać ją w tym pięknym zameczku na środku jeziora, mógłby ją równie dobrze wtrącić do pozbawionego okien lochu.
I pozostawić tam do końca jej dni.
Wstrzymała oddech, przed oczami zaczęły jej tańczyć czarne punkciki. Zmusiła się do zaczerpnięcia powietrza. Rocco hipnotyzował ją wzrokiem. Mroczki przed oczami ustąpiły, ale to nie przyczyniło się do odzyskania normalnego rytmu serca, które ze strachu waliło jak oszalałe. Czyżby posunęła się za daleko?
W każdej relacji walczyła o to, by mieć ostatnie słowo i nie cofnęła się przed niczym, żeby to sobie zapewnić. Teraz poczuła jednak, że w przypadku króla jej dotychczasowe metody mogą okazać się niewystarczające. Facet ma opinię twardziela, który nie zawsze gra fair.
Postanowiła trochę złagodzić swoją postawę. Rozchyliła usta i koniuszkiem języka zwilżyła wargi. Zauważył to, pomyślała nie bez satysfakcji. Spojrzał na jej usta, a jego nozdrza delikatnie się poruszyły.
Połknął przynętę, ale czy na pewno razem z haczykiem?
– Obyś okazała się jej warta – mruknął.
Miał głęboki, lekko schrypnięty głos. Zupełnie jakby toczył sam z sobą jakąś walkę.
Ottavia pozwoliła sobie na uśmiech, przymykając powieki.
– To co? Dogadamy się, mój królu?
Dołożyła wszelkich starań, aby dwa ostatnie słowa pobrzmiewały pieszczotą i obietnicą. Ale on natychmiast – z pomocą głośnego serdecznego śmiechu, dzięki któremu jego twarz nabrała wdzięku – dał jej do zrozumienia, że poniosła fiasko. Nigdy dotąd nie poczuła tego, co teraz. Rocco w końcu umilkł.
– Ciągle ci się wydaje, że panujesz nad rozwojem sytuacji, prawda? – powiedział, figlarnie unosząc brwi. – Zawsze jesteś taką optymistką?
– Jestem władczynią moich życiowych wyborów – wypaliła.
Wiedziała, że te słowa nie zawsze były prawdziwe. A już na pewno nie wtedy, kiedy miała lat czternaście i najnowszy kochanek matki zaczął okazywać niezdrowe zainteresowanie jej rozwijającym się ciałem. A jeszcze mniej, gdy matka owo zainteresowanie dostrzegła i Ottavia podsłuchała jej rozmowę z kochankiem. Targowała się, za ile może mu ją odstąpić.
Ale to było dawno. Wtedy postanowiła, że nikomu nie odda kontroli nad swoim życiem. Nigdy nie zda się na czyjąś łaskę.
Powróciła myślami do teraźniejszości i postanowiła przeformułować strategię. Może króla należy raczej nęcić, kusić? Cofnęła się o krok i podeszła do okna, z którego rozpościerał się widok na ogrody i na jezioro.
Gdyby była odrobinę mniej przejęta, z pewnością nie usłyszałaby lekkiego westchnienia, jakie królowi, któremu właśnie w głębokim wycięciu sukni pokazała nagie plecy, wyrwało się na ich widok. Prawie poczuła na sobie jego gorące spojrzenie.
Bardziej też poczuła, niż usłyszała, że się do niej zbliżył.
– Prawdziwa z ciebie szczęściara – powiedział jej prosto do ucha.
W tym szepcie były tysiące niewypowiedzianych słów. Ottavia przymknęła oczy i starała się nie poruszyć.
– Szczęściara? – spytała chropawym tonem.
– Król bardzo rzadko może wybierać – odparł ku jej zdziwieniu.
– A mnie się wydaje, że wszystko od niego zależy, Najjaśniejszy Panie.
Wyczuła, że się oddalił. Może zorientował się, że powiedział o kilka słów za dużo?
Powoli się odwróciła. Rocco stał w końcu pokoju z rękami założonym do tyłu i wpatrywał się w wiszący na ścianie portret zmarłego ojca.
– Mam dla ciebie propozycję – odezwał się, nie patrząc na nią. – Wypadałoby się na nią zgodzić.
– Ot tak sobie? Bez znajomości warunków? – zapytała. – Bez negocjacji? Nie sądzę.
– Czy dla ciebie wszystko jest przedmiotem negocjacji?
– Jestem kobietą interesu.
Zwrócił twarz w jej kierunku.
– Aha, więc tak określasz swoją… pracę? Jako biznes?
– A jak miałabym ją nazywać? – Najeżyła się.
Kącik jego ust delikatnie się uniósł. A więc bada ją, to oczywiste. I jeśli chce otrzymać od niego wszystko, co według niej jej się należy, musi do końca zachować samokontrolę.
– Proszę tu podejść, pani Romolo. – Kiwnął na nią palcem.
Nawet