Dio zastanowił się chwilę, po czym potrząsnął przecząco głową.
– Przyznaję, że zawartość tych wszystkich szafek pozostaje dla mnie tajemnicą, choć wiem, że w lodówce jest butelka doskonałego białego wina…
– Czy ty mnie prosisz, żebym coś dla ciebie ugotowała?
– Skoro nalegasz, kim jestem, żeby odmówić? – Usiadł na krześle naprzeciw niej. – Mam nadzieję, że nie stanie się żaden dramat, jeśli dla mnie coś przygotujesz? Bo jeśli tak, to będę zmuszony zabrać się do tego sam, ale rezultat może być opłakany.
– Nie umiesz gotować. – Przypomniała sobie, jak w przeszłości zrobił na ten temat jakiś komentarz, który ją wówczas rozśmieszył.
– Masz rację, nie umiem.
Nie tak wyobrażała sobie ten wieczór. Spodziewała się raczej wybuchu złości z jego strony. Wiedziała, że nawet gdyby chciał się jej pozbyć, nie spodobałoby mu się to, że zaskoczyła go swoją propozycją. Potem poszłaby do łóżka, pozostawiając go samego z całym tym bigosem.
Zamiast tego znalazła się w samym centrum huraganu…
W przeciwieństwie do niego była dobrą kucharką i wiedziała, gdzie się co znajduje. Często gotowała dla własnej przyjemności. Zdecydowała przyrządzić pastę. Gdyby nie jego natarczywy wzrok, zapewne by się zrelaksowała i czerpała z tego radość.
– Potrzebujesz pomocy?
Lucy zmarszczyła brwi i rzuciła mu posępne spojrzenie.
– Co umiesz robić?
– Na pewno potrafiłbym coś pokroić. – Stanął obok niej, wprawiając ją w jeszcze większe zakłopotanie.
Wiedziała, że to głupie, ale kiedy stał tak blisko, odczuwała seksualne napięcie. Wcale tego nie chciała, ale nic nie mogła na to poradzić. Spędziła całe miesiące, wmawiając sobie, że go nienawidzi. Dzięki temu mogła go ignorować. Mogła ignorować to, jak się czuła w jego obecności. Ignorować delikatne drżenie, jakie odczuwała, gdy stał obok.
Ona jednak nigdy go nie pociągała. Była jedynie częścią umowy.
Ale teraz… Chciał jej. Poczuła to w jego pocałunku.
Bez słowa podała mu pomidora i cebulę i wskazała głową szufladę, w której znajdowały się noże.
– Wiele kobiet byłoby szczęśliwych, mogąc prowadzić takie życie jak ty.
– Masz na myśli przenoszenie się z jednego ogromnego domu do drugiego tylko po to, by się upewnić, że wszystko jest okej i bardzo ważny klient nie dostrzeże smugi kurzu na biurku?
– Po co ten sarkazm?
– Nie jestem sarkastyczna.
– Nie przestawaj. Podoba mi się to.
– Ty mi mówisz, że większość kobiet by mi zazdrościła, a ja ci mówię, że się mylisz.
– Byłabyś zdziwiona, ile niektóre kobiety są w stanie znieść, jeśli tylko nagroda będzie odpowiednio wysoka.
– Ja nie jestem jedną z nich.
Odsunęła się i zaczęła smażyć warzywa na patelni.
Dio pomyślał, że być może powinien spróbować się dowiedzieć, jakiego rodzaju kobietą jest Lucy. Choć tak naprawdę to doskonale wiedział. Kobietą, która wmanewrowała go w ten układ po to, aby osiągnąć konkretną korzyść.
Jeśli chciała się z nim bawić w kotka i myszkę – proszę bardzo. Dlaczego nie? Ta cała maskarada zaczęła go nawet bawić. Najbardziej jednak liczyło się to, że pragnął jej ciała. Chciał się nią nasycić, a potem będzie mógł pozwolić jej odejść. I osiągnie swój cel, niezależnie od tego, jakich metod przyjdzie mu użyć.
– Całkiem nieźle to pachnie – powiedział, wskazując głową na patelnię.
– Lubię gotować, kiedy jestem sama.
– Gotujesz pomimo tego, że możesz mieć wszystko dostarczone pod same drzwi? – Dio nie krył zdumienia. Lucy roześmiała się.
Przypomniał sobie ten śmiech z przeszłości. Niezbyt głośny, delikatny, jakby się trochę wstydziła tego, że się śmieje. Wtedy ten śmiech wydawał mu się niezwykle kuszący.
Po chwili Lucy postawiła przed nim talerz gorącego makaronu.
– A więc wzniesiemy z tej okazji jakiś toast? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek jadł z tobą w tej kuchni jakiś posiłek.
Lucy upiła łyk wina. Sytuacja zupełnie ją zaskoczyła. Z iloma kobietami Dio pił wino, odkąd się pobrali? Nie spała z nim, ale nie oznaczało to, że nie zorientowała się, jak duże libido ma jej mąż. Wystarczyło na niego spojrzeć, aby nabrać co do tego pewności.
Nigdy nie pytała go o to, co robi podczas swoich rozlicznych zagranicznych podróży, chociaż miała na to ogromną ochotę. Denerwowało ją to, podobnie jak denerwował ją fakt, że nie potrafi pozostać obojętną wobec tych krótkich chwil, kiedy poświęcał jej swoją uwagę. Nie chciała, nie mogła sobie pozwolić na takie uczucia. Widziała, jaki urok potrafił na nią rzucić, podobnie jak wiedziała, jak niewielkie to miało znaczenie.
– To dlatego, że tak naprawdę nie jesteśmy normalnym małżeństwem. Dlaczego mielibyśmy siedzieć w kuchni i jeść razem kolację? Tak robią normalne pary.
– Oczywiście ty wiesz na ten temat wszystko. W takim razie bardzo mnie interesuje, dlaczego nie zachowujesz się jak normalna żona.
– Mam wrażenie, że ta rozmowa prowadzi donikąd. Rozpamiętywanie tego, co było, niczego nie zmieni. Lepiej skoncentrować się na przyszłości.
– Przyszłość oznacza rozwód.
– Dio, nie mam zamiaru iść z tobą do łóżka dla twoich pieniędzy – powiedziała twardo Lucy. Nie chciała z nikim uprawiać seksu, tylko się kochać, a w jego przypadku nie wchodziło to w grę.
– A więc wolisz żyć za grosze, tak? – Odsunął od siebie talerz i oparł się wygodnie na krześle, wyciągając przed siebie nogi.
– Jeśli będę musiała, to tak. Mam…
– Co takiego masz?
– Mam swoje plany – oznajmiła z przekonaniem. Nie zamierzała mu ich zdradzać, ponieważ nie chciała, żeby ją oceniał.
– Jakie plany?
– Och, nic wielkiego. Muszę wszystko dokładnie przemyśleć. – Wstała i zaczęła energicznie sprzątać ze stołu. Przez cały czas unikała jego wzroku.
Dio przyglądał jej się spod zmrużonych powiek.
A więc stanowczo postanowiła go zostawić i miała swoje plany.
W jego przekonaniu mogło to oznaczać tylko jedno: miała kogoś za jego plecami. Mężczyznę, który tylko czekał, by zobaczyć ją w swoim łóżku, jeśli jeszcze tego nie zrobił. Niewykluczone, że spotykała się z kimś od samego początku. Może nawet jeszcze przed tym, zanim się pobrali. Za niego wyszła jedynie po to, by ocalić skórę ojcu. Najwyraźniej tak było, skoro zdecydowała się odejść od niego nawet kosztem tego, że miałaby zostać bez grosza. Przeczyło to zdrowemu rozsądkowi, ale tak właśnie było.
Dio zrozumiał, że musi się dowiedzieć, jakie są plany Lucy.
To proste.
– Muszę wyjechać na kilka dni do Nowego Jorku – oznajmił nagle, wstając i ruszając w stronę drzwi. Zatrzymał się w nich