ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rozwód. Coś, co zdarza się innym. Ludziom, którzy nie dbają o swoje małżeństwa i którzy nie rozumieją, że o związek trzeba zabiegać i nieustannie go pielęgnować.
Tak przynajmniej sądziła Lucy. Dlatego tym bardziej była zdziwiona tym, że doszło do sytuacji, w jakiej się znalazła. Czekała w ogromnym domu na męża, żeby porozmawiać z nim o rozwodzie.
Spojrzała na wysadzany diamentami zegarek i poczuła, jak coś ściska ją w żołądku. Dio wróci za pół godziny. Nie pamiętała już, gdzie spędził ostatni tydzień. W Paryżu? W Nowym Jorku? A może pojechał z jakąś kobietą do ich willi Mustique? Kto to wie? Na pewno nie ona.
Zrobiło jej się żal samej siebie.
Była mężatką od półtora roku i te miesiące w zupełności wystarczyły, żeby jej młodzieńcze marzenia legły w gruzach.
Podniosła wzrok i dostrzegła swoje odbicie w ogromnym, ręcznie robionym lustrze, które było dominującym meblem w tym ultranowoczesnym salonie. Z lustra patrzyła na nią smukła, długowłosa blondynka o ładnej twarzy. Kiedy miała szesnaście lat, ojciec chciał z niej zrobić modelkę, ale mu się sprzeciwiła. Skończyła studia, co nie na wiele się jednak zdało. Wylądowała w ogromnym, pustym mieszkaniu, w którym musiała grać rolę perfekcyjnej pani domu. Jakby takie zajęcie było odpowiednie dla kogoś, kto ma tytuł magistra matematyki.
Z trudem rozpoznawała kobietę, jaką się stała. Był czerwiec. Miała na sobie jedwabny kostium, buty na wysokich obcasach i biżuterię. Stała się przykładną żoną, tyle tylko, że nie miała męża, który by ją uwielbiał i adorował.
Na szczęście ostatnie dwa miesiące przyniosły pewną zmianę, ale jak dotąd z nikim nie podzieliła się tą tajemnicą.
To była jej nagroda za wszystkie te razy, kiedy ubrana jak ozdobna lalka musiała się grzecznie uśmiechać, prowadzić nic nieznaczące rozmowy i zabawiać podczas przyjęć rozlicznych gości. Zazwyczaj bardzo bogatych.
A teraz… Rozwód da jej wolność.
Miała nadzieję, że Dio nie będzie stawiał przeszkód. Choć wciąż powtarzała sobie, że nie powinien mieć ku temu żadnych powodów, perspektywa rozmowy z nim bardzo ją stresowała.
Dio Ruiz był typem samca alfa. Rządził się własnymi zasadami i potrafił być bardzo zaborczy. Był najseksowniejszym mężczyzną, jakiego znała, ale przy tym bardzo ją onieśmielał.
Przez ostatnie dni wmawiała sobie, że nie pozwoli mu się zdominować. Musiała być bardzo stanowcza, by uzyskać to, czego pragnęła, czyli rozwód.
Cały problem polegał na tym, że Dio niczego się nie spodziewał. A ona doskonale wiedziała, jak bardzo nie lubił niespodzianek.
Usłyszała trzask frontowych drzwi i serce jej zamarło. Jeszcze zanim go ujrzała, wiedziała, że jest w pokoju. Nawet teraz, kiedy nienawidziła go tak bardzo, nie mogła pozostać obojętną na jego męską urodę.
Kiedy go poznała, miała dwadzieścia dwa lata. Nigdy wcześniej nie widziała tak przystojnego mężczyzny i nigdy więcej takiego nie poznała. Dio miał jasnoszare oczy w ciemnej oprawie i czarne jak smoła włosy. Silnie zarysowane usta były niezwykle zmysłowe. Każdym najmniejszym fragmentem ciała wysyłał wiadomość, że nie jest mężczyzną, z którego można sobie zakpić.
– Co tu robisz? Sądziłem, że jesteś w Paryżu… – Dio rozluźnił krawat i wszedł do pokoju.
Niespodzianka. Nieczęsto zdarzało im się być gdzieś razem, jeśli nie było to wcześniej zaplanowane. Ich spotkania były bardzo formalne, ustalone, nigdy spontaniczne. Kiedy zdarzyło się, że byli w tym samym czasie w Londynie, ich życie wypełnione było towarzyskimi spotkaniami. Przygotowywali się do nich w swoich pokojach i spotykali w przestronnym holu, udając doskonałe małżeństwo, którym w rzeczywistości nie byli.
Lucy okazjonalnie towarzyszyła mu w podróżach po świecie, zawsze grając rolę perfekcyjnej żony.
Błyskotliwa, dowcipna i uderzająco piękna.
Dio opadł na jeden ze skórzanych foteli dokładnie naprzeciw niej. Rozpiął dwa górne guziki koszuli.
– A więc czemu zawdzięczam tę niezwykłą niespodziankę?
Lucy mimowolnie wciągnęła w nozdrza jego niepowtarzalny zapach: czysty, kojarzący się z zapachem drewna i niezwykle męski.
– Mam nadzieję, że moja obecność w niczym ci nie przeszkodziła?
– Miałem w planie przestudiować dokumenty finansowe firmy, którą zamierzam przejąć. A co innego miałbym robić?
– Nie mam pojęcia. – Wzruszyła lekko ramionami. – Skąd mam wiedzieć, co porabiasz, kiedy cię ze mną nie ma?
– Mam ci zdać relację?
– Szczerze mówiąc, niewiele mnie to obchodzi, choć przyznaję, że byłoby to nieco kłopotliwe, gdybym zastała cię tu z kobietą w ramionach. – Zaśmiała się krótko, nienawidząc się za to, jak to zabrzmiało. Zimno i bezdusznie.
Na początku znajomości popełniła błąd, zakładając, że Dio jest nią zainteresowany. Byli razem na kilku randkach. Potrafiła go rozśmieszyć, umiała też słuchać jego opowieści o miejscach, które zwiedzał. Fakt, że zaakceptował go jej ojciec, był nie bez znaczenia, gdyż jak dotąd odrzucał wszystkich ewentualnych kandydatów na męża. Mówiąc szczerze, krytykował wszystko, co Lucy robiła w życiu. Tym bardziej się ucieszyła, kiedy zaakceptował Dio.
Zaabsorbowana swoim zakochaniem nie zadała sobie trudu, żeby się zastanowić, skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu.
Kiedy Dio się jej oświadczył, była w siódmym niebie. Bardzo nalegał na to, aby ich narzeczeństwo było krótkie i żeby pobrali się jak najszybciej. Dzięki temu czuła się kochana i pożądana.
Do czasu, aż podsłuchała rozmowę w ich noc poślubną. W noc, w którą miała stracić dziewictwo, gdyż, jak dotąd, Dio zachowywał się jak dżentelmen.
Zmęczona przyjęciem i tłumem wstawionych gości poszła go szukać. Przechodząc obok biura ojca, natychmiast rozpoznała jego głęboki głos.
Małżeństwo w interesach… Przejęcie firmy… Czysty biznes…
Dio przejął firmę ojca, która była w złej kondycji finansowej. Ona stanowiła jedynie dodatek. A może to jej ojciec nalegał na to małżeństwo, ponieważ w ten sposób jego firma pozostałaby w rodzinie? Tym razem to nie on stawiał warunki, musiał się więc godzić na to, co mu proponowano.
Miała być dla niego zabezpieczeniem. Jak się później dowiedziała od ojca, Dio obiecał zainwestować ogromne sumy pieniędzy w restrukturyzację firmy.
W ciągu kilku godzin Lucy przeszła przyspieszony kurs dojrzewania. Była mężatką, przy czym jej małżeństwo skończyło się, jeszcze zanim się na dobre zaczęło.
Ojciec uświadomił jej, że nie bardzo może się z niego uwolnić. Na pewno nie chciałaby być świadkiem upadku rodzinnej firmy. Poza tym dał jej do zrozumienia, że on sam prowadził ten interes nie do końca zgodnie z prawem i gdyby wszystko wyszło na jaw, mógłby trafić za kratki. A przecież tego by nie chciała, prawda? To by dopiero była sensacja! Wszyscy wytykaliby ich sobie palcami i podśmiewali się z nich.
Owszem, ojciec uniknął więzienia, ale ją samą skazał na domowy areszt.
Udało jej się wywalczyć jedynie to, że ich małżeństwo pozostało nieskonsumowane. Żadnego seksu, żadnych wspólnych kolacyjek i intymnych wieczorów. Jeśli Dio myślał, że kupił jej ciało i duszę, mylił się i zamierzała mu tego dowieść. Na samą myśl o tym, że początkowo sądziła, że zainteresował się jej osobą, płonęła ze wstydu.
– Jakiś problem z mieszkaniem w Paryżu? – spytał grzecznie Dio. – Może się czegoś napijesz? Czegoś, czym uczcimy fakt, że po raz pierwszy jesteśmy sam na sam bez wcześniejszego umawiania się. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz miało to miejsce. – Gdyby się dobrze zastanowił, to na pewno by sobie