Poczuła rękę Dio wsuwającą się pod jedwabny top i po chwili na osłoniętej jedynie cienką koronką stanika piersi. Miała ochotę zerwać z niego koszulę, żeby móc pieścić szeroką, umięśnioną pierś.
Nagle Dio odsunął się gwałtownie. Minęło kilka sekund, zanim zrozumiała, co się dzieje. Jego zachowanie podziałało na nią jak kubeł zimnej wody.
– Co ty wyprawiasz?
Dio uśmiechnął się.
– Chcę ci tylko udowodnić, że przez te kilka tygodni moglibyśmy całkiem nieźle się bawić…
Nie sposób było nie zauważyć rumieńca na jej policzkach. Lucy skrzyżowała ręce na piersi, ale i tak było widać, jak żywo zareagowała na jego bliskość.
– Nie mam zamiaru spać z tobą dla twoich pieniędzy!
Dio zacisnął usta.
– Dlaczego nie? W końcu wyszłaś za mnie właśnie dla pieniędzy. Śpiąc ze mną, przynajmniej będziesz dobrze się bawić.
– Wcale nie wyszłam za ciebie dla pieniędzy!
– Nie mam zamiaru teraz o tym dyskutować. Powiedziałem ci, jakie są moje warunki. Wybór należy do ciebie. – Odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi.
– Dio!
Zatrzymał się, po czym wolno obrócił się w jej stronę.
– Dlaczego?
– Dlaczego co?
– Dlaczego to ma znaczenie, czy się ze mną prześpisz, czy nie? Przecież możesz mieć każdą kobietę, jaką zechcesz. Dlaczego więc tak bardzo zależy ci właśnie na mnie?
Nie odpowiedział natychmiast. Doskonale wiedział, o co jej chodzi. Uważała, że cały czas spotyka się z innymi kobietami, a on nie widział powodu, żeby wyprowadzać ją z błędu.
Prawda była taka, że odkąd został jej mężem, nie tylko nie sypiał z innymi kobietami, ale w ogóle nie miał na to ochoty. Jak każda ludzka istota pragnął tego, co było poza jego zasięgiem. Swojej żony. Był odporny na wdzięki innych kobiet, które zdawały się nie zauważać, że ma na ręku obrączkę.
– Po prostu nie mogę tego zrobić – szepnęła. – Odejdę i jakoś sobie poradzę.
– Niby jak?
– Mam kilka pomysłów…
Oczy Dio pociemniały. Znów się zaczął zastanawiać, co się dzieje za jego plecami. Czy myszy grasowały, kiedy kota nie było w domu?
– A konkretnie?
– Och, nic specjalnego. Pomyślałam, że lepiej by było dla nas obojga, gdybyśmy zakończyli to małżeństwo. Mogłabym pożyczyć od ciebie trochę pieniędzy…
– Lucy, żeby zacząć życie na własny rachunek w Londynie, potrzebowałabyś znacznie więcej niż trochę.
– Co się tak boisz? Przecież bym ci je zwróciła.
– Musiałabyś podjąć pracę w jakiejś korporacji albo mieć bogatego sponsora, żeby spłacić zaciągniętą pożyczkę.
– Jak by to wyglądało, gdyby twoja żona zajęła się żebraniem?
– I kto tu jest melodramatyczny?
Kiedy ją poznał, była nieśmiała i łatwo się rumieniła. Czuł jednak, że ta nieśmiałość skrywa dużą inteligencję i poczucie humoru. Przez półtora roku życia z nim i odgrywania roli perfekcyjnej pani domu Lucy nabrała pewności siebie i nie była już tą nieśmiałą dziewczyną, co kiedyś.
Wiedział, że nie onieśmiela jej też tak jak na początku. Zresztą, jak mógłby, skoro wcale nie zależało jej na tym, żeby sprawić mu przyjemność?
– Oczywiście, nie zostawiłbym cię całkowicie bez środków do życia, ale z całą pewnością nie mogłabyś prowadzić życia, do jakiego przywykłaś. No, chyba że masz jakiegoś bogatego sponsora, o którym nie wiem.
Zadanie tego pytania było oznaką słabości, ale Dio nie mógł się powstrzymać.
Lucy wzruszyła ramionami.
– Nie interesują mnie bogaci mężczyźni. Wyjście za ciebie za mąż jedynie potwierdziło moje zdanie na ich temat.
– Jak to możliwe?
– Sam powiedziałeś, że nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch. Znam twoje zdanie na ten temat.
– Nie przypominam sobie niczego podobnego.
– W każdym razie zabrzmiało to jakoś tak. Wiem też, że twoim zdaniem nie jestem w stanie się sama utrzymać, ale…
– Ale postanowiłaś mi udowodnić, jak bardzo się mylę. – Spojrzał na jej usta. Było w jej wyglądzie coś, co silnie na niego oddziaływało. Nie była wyzywająco seksowna, podobnie jak nie była wielką pięknością. Mimo to jego wzrok nieustannie wędrował ku jej twarzy.
To coś tak bardzo go oczarowało, że z trudem radził sobie z zapanowaniem nad uczuciem niepokoju i podniecenia, jakie w nim wzbudzała. Była jak swędząca rana, której nie mógł podrapać. Doskonale wiedział, że nigdy nie dopuści do tego, aby znalazła się na ulicy bez jakichkolwiek środków do życia. Nie zamierzał jednak pozwolić jej odejść tak po prostu. Jeśli naprawdę chce go zostawić, musi zapłacić okup. Zwłaszcza teraz, kiedy nabrał pewności, że pociąga ją tak samo mocno, jak ona jego.
– Chcę ci tylko powiedzieć, że twoje podejrzenia są bezpodstawne. Nie mam nikogo. – Czy rzeczywiście wyobrażał sobie, że mogłaby go tak oszukiwać? – Nigdy więcej nie zwiążę się z bogatym mężczyzną.
– Doprawdy wzruszające. Naprawdę myślisz, że tak drastyczna zmiana stylu życia da ci zadowolenie? Jeśli tak, to chyba powinnaś otrzeźwieć. Przypomnieć sobie, że żyjesz na planecie ziemia, a nie bujać w obłokach. – Porzucił już postanowienie, żeby jeszcze popracować. I tak nie byłby w stanie się teraz na niczym skoncentrować. – Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodny. Jeśli mamy kontynuować tę rozmowę, muszę coś zjeść.
– Miałeś gdzieś wychodzić – przypomniała mu Lucy.
– To było, zanim zaintrygowało mnie twoje nowatorskie spojrzenie na życie.
Dio ruszył do kuchni i, chcąc nie chcąc, poszła za nim.
Lucy doskonale znała jej rozkład. Kiedy urządzali tu przyjęcia, musiała zaznajamiać ludzi z cateringu z zawartością szafek i pokazywać, gdzie co jest. Kiedy była w domu sama, tutaj właśnie jadała posiłki, mając za towarzysza jedynie radio.
Obecność Dio wszystko zmieniała.
Przez chwilę stał zdezorientowany, rozglądając bezradnie wokół siebie.
– Jakieś sugestie? – zwrócił się w końcu w jej stronę.
– Dotyczące czego?
– Tego, co ewentualnie mógłbym zjeść.
– Ciekawe, co byś zjadł, gdybyś mnie tu nie zastał – spytała złośliwie, podchodząc do stołu i siadając na jednym z krzeseł. Dio nie spuszczał z niej wzroku. Jego spojrzenie przypominało jej namiętny pocałunek, jakim ją obdarzył. Wciąż miała od niego nabrzmiałe usta.
– Zadzwoniłbym po kucharza. Mam ich dwóch i obaj doskonale potrafią rozwiązać dylemat z cyklu „co mam zjeść”. Chociaż przyznaję, że nie zdarza mi się to często. Kiedy jestem sam, zazwyczaj jadam na mieście. Tak jest prościej.
– W takim