Lęk wytycza nasze granice. Jednak wykazujemy skłonność do tego, by wyzbywać się ograniczeń. Eugen Drewermann, w swojej opartej na psychologii głębi interpretacji historii stworzenia, postrzega pierwotny sens kuszenia Adama i Ewy w pragnieniu bycia takim jak Bóg, bez akceptacji ograniczeń nakładanych na nas przez ciało i psychikę. Również psycholog Willi Butollo postrzega lęk w kontekście tematyki granicy i bezgraniczności: „Dotarcie do granic własnej siły wzbudza w myślącym «Ja» ogromny lęk o charakterze egzystencjalnym. Kiedy człowiekowi przypomni się o granicach jego siły, stanowi to dla tej jego cząstki, która chciałaby widzieć siebie jako bezgraniczną, podobną Bogu, zagrożenie egzystencjalne”2. Lęk pełni zatem również funkcję pozytywną, polegająca na przypominaniu mi stale o moich granicach oraz o moim człowieczeństwie. Bez lęku tracimy poczucie naszego człowieczeństwa. Tracimy umiar. Zatem lęk ma na celu zniszczenie wszelkich masek oraz uczynienie nas bardziej ludzkimi, a jednocześnie bardziej podatnymi na rozwój3.
Istnieją jednak takie lęki, które są przeszkodą w życiu. Może obudzić się we mnie lęk, mimo że nie stoję nad przepaścią. Coś się we mnie zacieśnia. Często nie jestem w stanie tego zrozumieć. Strach mnie paraliżuje. Nie mogę uczynić ani jednego kroku. On mi zagraża. Wszystko we mnie się kurczy. Już sam nie wiem, jak powinienem zareagować. Takie lęki mogą działać destrukcyjnie. Zamykają mnie jakby w więzieniu, z którego nie potrafię się wydostać. Moje życie zawęża się coraz bardziej. Lęk nie pozwala się cieszyć pełnią życia, tak jak obiecał nam to Jezus (por. J 10,10). Takiego lęku chciałbym się wyzbyć. Normalna metoda uwalniania się od lęku polega na tym, by mu się przyjrzeć i podjąć z nim dialog. Wtedy będę mógł się przekonać, co pragnie mi on przekazać: czy wskazuje mi moje granice, czy może wzorce neurotyczne, które się we mnie zakorzeniły i utrudniają mi życie. Jeżeli strach jest silniejszy niż realne zagrożenie, wtedy zawsze wskazuje na zaburzenia neurotyczne. W przypadku lęków neurotycznych konieczna jest terapia. Jednak w niniejszej książce nie chodzi o klasyczną terapię, lecz o wskazówki duchowe mówiące, jak radzić sobie z lękiem. W centrum powinno znaleźć się to, co można by nazwać mianem „terapii lęków Jezusa”. Kiedy przeszukiwałem Pismo Święte pod kątem zagadnienia lęku, doszedłem do ważnych wniosków, które są również charakterystyczne dla każdej terapii psychologicznej. Jednak jednocześnie zrozumiałem, że teksty biblijne posiadają własną moc przemieniania lęku. Nie pomijają go, lecz dopuszczają jego istnienie. Zachęcają nas do tego, by mu się przyjrzeć, przetrzymać go i przynieść na spotkanie z Bogiem. Sposób, w jaki Jezus traktuje ludzi ogarniętych lękiem, w jaki ich dotyka, w jaki się zwraca do nich i w jaki rozmawia z nimi o obawach i ich drodze przemiany, pokazuje nam mądrość Jezusa oraz Jego dążenie do tego, aby troskliwie i z uwagą traktować każdego człowieka z osobna.
Niekiedy również we mnie budzi się dziwny lęk. Podczas niedzielnego nabożeństwa nagle ogarnia mnie strach, czy ten z moich współbraci, który został wyznaczony do wygłoszenia kazania, jest obecny. Może zapomniał. Wtedy przy czytaniu Ewangelii bacznie nadstawiam ucha i zastanawiam się, na jaki temat mógłbym spontanicznie wygłosić kazanie, gdyby zakonnik, który miał to zrobić był nieobecny. Przepełniony takimi obawami w dwunastą niedzielę roku liturgicznego przysłuchiwałem się uważnie Ewangelii według św. Mateusza 10,26-33. Jezus trzykrotnie wzywa w niej swych uczniów: „Nie lękajcie się!”. Gdy to usłyszałem przyszło mi na myśl, że Jezus udziela tu odpowiedzi na trzy różne rodzaje strachu i proponuje konkretną terapię. To zachęciło mnie do dokładnego zbadania Pisma Świętego pod kątem tego, co mówi ono na temat lęku i jak radzi nam postępować, gdy nas on ogarnie. I rzeczywiście: w Piśmie Świętym odnalazłem również te lęki, które gnębią ludzi obecnie. Interesujące było dla mnie porównanie obaw ludzi, którzy przed dwoma tysiącami lat spotkali Jezusa, z obawami współczesnymi – zrozumiałem, że te ostatnie należy rozpatrywać przez pryzmat dawnych tekstów.
Jeżeli opieram się w niniejszej książce na Piśmie Świętym i proponowanym w nim sposobie postępowania z lękiem, to nie chodzi mi o pominięcie terapeutycznego podejścia do tego zagadnienia. Często strach jest tak silny, że terapia jest koniecznością. Jednak nie każdy lęk musi zostać poddany terapii. Pismo Święte wskazuje metody duchowe pomocne w radzeniu sobie z własnym lękiem. Pomagają one lepiej przezwyciężać codzienne obawy, które są stałym elementem naszego życia. Ale metody duchowe mogą okazać się skuteczne również wtedy, gdy dręczą nas lęki neurotyczne. Metody te nie zastępują terapii, lecz wspomagają ją.
W trakcie studiowania czterech Ewangelii zrozumiałem, że Jezus doskonale zna człowieka. Zafascynowało mnie to, w jaki sposób reaguje On na najróżnorodniejsze lęki, które dostrzega w ludziach. Oczywiście odczytuję Pismo Święte zawsze pod kątem moich własnych doświadczeń z ludźmi. Dlatego nie ograniczam się wyłącznie do interpretacji historycznych czy też teologicznych. Zawsze próbuję przyjrzeć się tekstom biblijnym również przez pryzmat psychologii. Jest to oczywiście tylko jeden ze sposobów obchodzenia się z Pismem Świętym. Nie chciałbym też w ten sposób ująć czegokolwiek pozostałym metodom interpretacji. Istnieje zawsze wiele dróg zbliżenia się do tajemnicy Biblii. W trakcie lektury czterech Ewangelii na nowo odkryłem nie tylko mądrość Jezusa, lecz także ewangelistów. Każdy z nich zapewne miał inne doświadczenia z lękiem i dlatego opisał Jezusa w osobisty sposób, podobnie jak uczyniłby to terapeuta.
Od kilku lat nieustannie zadawano mi pytanie, czy zajmę się kiedyś tematyką lęku. Do tej pory broniłem się przed tym. Ponieważ gdy sprawdzałem w katalogu bibliotecznym hasło „lęk”, moja spontaniczna reakcja była wciąż niezmienna: na ten temat powiedziano już właściwie wszystko. Nie będę w stanie wnieść nic nowego. Jednakże kiedy usłyszałem Ewangelię według św. Mateusza, zrodziła się we mnie myśl, by baczniej przyjrzeć się terapii lęków, tak jak czynił to Jezus, a to z kolei zainspirowało mnie do tego, by zająć się tematem strachu w jego aktualnym wymiarze. Jest to z pewnością ograniczone ujęcie tego obszernego zagadnienia, jednak ufam, że właśnie ta biblijna perspektywa pomoże wielu ludziom nauczyć się obchodzenia ze swoim lękiem w taki sposób, by nie był on paraliżujący, lecz pozwalał pokładać ufność w Bogu.
W niniejszym szkicu chciałbym przede wszystkim skoncentrować się na Ewangeliach według świętego Mateusza i świętego Łukasza. Dla obu tych ewangelistów temat strachu jest istotny. Ukazują oni Jezusa jako wybawiającego nas od naszych lęków. Temat ten oczywiście bez przerwy