– Podpisuję się pod tym. A teraz przestań się zachowywać się jak cholerna idiotka i podaj mi więcej szczegółów. Ustaliliście już datę? Jak myślisz, kiedy się do niego przeprowadzisz?
Na linii zapadła cisza, więc Emmy uznała, że zostały rozłączone.
– Leigh? Słyszysz mnie?
– Tak, przepraszam. Nawet nie zaczęliśmy jeszcze myśleć o wyborze daty, następne lato, może? Albo jeszcze następne?
– Leigh! Masz trzydzieści lat i nie młodniejesz. Myślisz, że pozwolimy ci być zaręczoną przez dwa lata? Na twoim miejscu postawiłabym tego chłopaka przed ołtarzem w pięć miesięcy. Na co czekasz?
– Na nic nie czekam. – Leigh wydawała się poirytowana.
– Po prostu nie rozumiem, po co ten pośpiech. Dopiero co się poznaliśmy, na litość boską.
– Poznaliście się rok temu, Leigh, i jak sama przyznawałaś przy licznych okazjach, Russell spełnia wszystkie wymagania, jakie kiedykolwiek miałaś wobec facetów. Z naddatkiem. Musiałabyś być nienormalna, żeby nie przypieczętować tego przy pierwszej możliwej okazji. Musisz co najmniej zająć strategiczną pozycję w jego mieszkaniu. Zaanektować terytorium.
– Emmy, jesteś śmieszna, „zaanektować terytorium”?
Żartujesz? Wiesz, co sądzę o mieszkaniu przed ślubem.
Emmy pisnęła, a potem, przypominając sobie, gdzie jest, zakryła usta dłonią.
– Nie mów mi, że naprawdę chcesz się trzymać tego absurdalnego pomysłu, gadasz jak jakiś fanatyk religijny!
– Och, Emmy, daruj sobie. Wiesz, że to nie ma nic wspólnego z religią czy moralnością. Po prostu tak chcę to zrobić. Trochę staroświecko, i co z tego?
– Russell wie?
– W ogólnych zarysach.
– Ale czy wie, że teraz, mimo że jesteście zaręczeni i macie się pobrać, nie zamierzasz się do niego wprowadzić?
– Jeszcze do tego nie doszliśmy. Na pewno będzie wyrozumiały.
– Dobry Boże, Leigh. Wiesz, że w którymś momencie będziesz musiała z nim zamieszkać, prawda? Nawet jeśli to facet i robi bałagan w łazience albo zechce obejrzeć telewizję, kiedy nie masz na to ochoty? Myślałaś o tym, prawda?
Leigh westchnęła i powiedziała:
– Wiem. W teorii wszystko to brzmi nieźle, ale w rzeczywistości… Po prostu przywykłam do tego, że mieszkam sama. Lubię mieszkać sama. Ten hałas, rzeczy rozrzucone po całym mieszkaniu i konieczność rozmawiania, nawet kiedy chcesz tylko usiąść i trochę się wyłączyć… przerażające.
Czując pewną ulgę, że Leigh przynajmniej przyznała się do lęku przed wspólnym mieszkaniem, Emmy przestała naciskać.
– Wiem, kochanie. Wszyscy się tego boją. Cholera, spotykałam się z Duncanem przez pięć lat i nigdy nie doszliśmy do etapu ogłoszenia tego oficjalnie. Ale ty go kochasz, on kocha ciebie i jakoś to rozwiążecie. Jeżeli chcesz zaczekać, dopóki tego nie zalegalizujecie, to kim jestem, żeby…
– Nie jestem w nim zakochana, Emmy. – Głos Leigh był wyraźny, a połączenie doskonałe, jednak Emmy uznała, że źle usłyszała.
– Co powiedziałaś? Zupełnie nic tu nie słychać.
Leigh milczała.
– Jesteś tam? Co przed chwilą powiedziałaś?
– Nie zmuszaj mnie, żebym to powtórzyła – wyszeptała Leigh, a głos jej się załamał na ostatnim słowie.
– Ale co masz na myśli, kochanie? Wydajecie się razem tacy szczęśliwi! Nigdy nie powiedziałaś o Russellu złego słowa, powtarzałaś tylko, jaki jest słodki i miły, i uważający – perswadowała Emmy.
– Wszystko to nie zmienia faktu, że czasami jestem nim znudzona do łez. Wiem, nie powinnam, ale to niczego nie zmienia. Nie mamy ze sobą nic wspólnego! On uwielbia sport, ja czytanie. On chce wyjść, spotykać się z ludźmi, a ja zaszyć się w domu. Nie jest w najmniejszym stopniu zainteresowany bieżącymi wydarzeniami czy sztuką, tylko futbolem, podnoszeniem ciężarów, odżywianiem, wynikami. Urazem z college’u. Nie zaprzeczam, że to fantastyczny facet, Em, ale nie jestem pewna, czy akurat dla mnie.
Emmy lubiła myśleć o sobie, że ma intuicję, ale akurat tego w ogóle nie wyczuła. Nerwy, pomyślała. Nic innego, jak tylko niemożność zaakceptowania, że Leigh zasługuje na świetnego faceta i naprawdę takiego znalazła. Wszyscy wiedzą, że wielka namiętność czy szalona miłość wychładzają się po pierwszych kilku miesiącach, może roku. Chodzi o znalezienie kogoś, kto będzie dobrym partnerem na dłuższą metę. Kto by wspierał, był dobrym mężem, dobrym ojcem.
1 jeżeli nie Russell, nie wiedziała, kto jeszcze może spełnić takie warunki. Zaczęła wyjaśniać to Leigh, ale przerwał jej pracownik hotelu z gniewną miną, który mocno poklepał ją po ramieniu.
– Madam? Uprzejmie proszę zdjąć buty z mebla.
– Kto to? – zapytała Leigh.
– Przepraszam? – Emmy spojrzała na mężczyznę. Speszyła się w pierwszej chwili, ale szybko przeszła do irytacji.
– Poprosiłem, aby była pani uprzejma zabrać buty z krzesła. Tu w ten sposób nie siadamy. – Mężczyzna wciąż stał w tym samym miejscu i wpatrywał się w Emmy.
– Emmy, co się dzieje? Kto to jest?
Emmy, zwykle unikająca jakiejkolwiek konfrontacji, poczuła falę gniewu. Zupełnie zapomniała o Leigh i obrzuciła mężczyznę gniewnym spojrzeniem.
– „W ten sposób tutaj nie siadamy”? Naprawdę pan to do mnie powiedział?
Leigh się roześmiała.
– Nagadaj mu.
Emmy powiedziała do telefonu szczególnie głośno:
– Siedzę w holu, bo w moim pokoju jest zbyt ciemno, żeby czytać, tylko siedzę, uważasz, i podwinęłam pod siebie nogę. A chcesz wiedzieć, jakiego to rodzaju buty rozkładam na meblach? Baletki. Nie buty na płaskim obcasie w stylu baletek, ale prawdziwe baletki bez podeszwy. Jestem w tym hotelu gościem, a on ma czelność upominać mnie, jakbym była dzieckiem! – Strzeliła oczami, żeby napotkać spojrzenie mężczyzny. Pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć „Amerykańska ignorantka”, i odwrócił się – w gruncie rzeczy wykonał piruet – po czym odszedł.
– Ta fantastyczna francuska gościnność – odezwała się Leigh. – Czy mam prawo przypuszczać, że nie załatwiłaś sobie jeszcze kochanka?
– Sprytne, ale nie sądź, że tak łatwo zmienisz temat.
– Em, naprawdę doceniam, że mnie wysłuchałaś, ale nie chcę już o tym mówić. Na pewno wszystko będzie dobrze.
I tak trzymać! – pomyślała Emmy. Leigh po prostu potrzebuje trochę czasu, żeby wszystko przemyśleć, zrozumieć, co jest ważne. Zwykły przypadek przesadnej drobiazgowości. Leigh zrozumie, że była po prostu niemądra.
– No dobrze. Wróćmy do pierścionka. Powiedz coś jeszcze.
– Jest naprawdę piękny – łagodnie stwierdziła Leigh.
– Taki klasyczny. Nie mam pojęcia, skąd wiedział, że taki mi się spodoba, właściwie chyba sama nie wiedziałam, że by mi się spodobał. Nie wybieraliśmy się na żadne zakupy ani poszukiwania, w ogóle