Zanim zajechały przed Waverley Inn, Emmy wysłała po kilka SMS-ów do każdej z nich.
– Gdzieście były? – syknęła cicho, gdy dziewczyny przecisnęły się przez wąskie frontowe drzwi. Opierała się o biurko hostessy i machała w ich stronę. – Bez was nie pozwolą mi usiąść nawet przy barze.
– Mario, ależ z ciebie paskuda! – zagruchała Adriana, całując przystojniaka o nieokreślonym pochodzeniu w oba policzki. – Emmy jest moją przyjaciółką i zaprosiłam ją dziś na kolację. Emmy, to właśnie jest Mario.
Zanim dziewczyny zostały odprowadzone do sali z tyłu i posadzone przy stoliku dla trzech osób, wymieniono uprzejmości i pocałunki – powietrze, policzek, ręka. Restauracja nie była zatłoczona tak jak zwykle, ponieważ wielu stałych biesiadników spędzało weekend obejmujący Memorial Day w Hamptons, ale i tak nie brakowało okazji, żeby pogapić się na fantastycznych ludzi.
– To właśnie jest Mario? – zapytała Emmy, przewracając oczami. – Żartujesz?
– Mężczyznom trzeba schlebiać, querida. Nie zliczę, ile razy próbowałam was tego nauczyć. Czasami wymagają delikatności. Jeśli się wreszcie nauczysz, kiedy stosować twardy chwyt, a kiedy kryć dłoń w aksamitnej rękawiczce, będą twoi na zawsze.
Leigh wrzuciła do ust nicorette.
– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. – Odwróciła się do Emmy. – Czy ona w ogóle mówi po angielsku?
Emmy wzruszyła ramionami. Przywykła już do tego, że Adriana rok po roku zdradzała im podobne sekrety. Przypominały bajeczki: zabawne, ale najwyraźniej bezużyteczne w prawdziwym życiu.
Adriana zamówiła dla nich wódkę z sokiem, łapiąc kelnera za rękę i mówiąc:
– Weźmiemy trzy moje ulubione, Nicolasie. – Oparła się wygodnie, by zlustrować tłum. Zdaniem Adriany wciąż było trochę za wcześnie – prawdziwy ruch nie zacznie się przed północą czy coś koło tego, kiedy wszyscy nowicjusze i poszukiwacze gwiazd wyjdą, a stali bywalcy na serio rozpoczną nocne picie i życie towarzyskie – ale tłum trzydziestokilkuletnich typów z mediów i świata rozrywki wyglądał na szczęśliwy i atrakcyjny.
– No dobra, dziewczyny, może załatwimy to od razu, żebyśmy mogły z przyjemnością zjeść kolację? – zapytała Emmy w chwili, gdy Nicholas przyniósł drinki.
Adriana patrzyła uważnie na przyjaciółki.
– Co chcesz mieć z głowy?
Emmy uniosła kieliszek.
– Toast, którego nie uniknę, gdy któraś z was zechce mi przypomnieć, o ile lepsze jest moje życie bez Duncana. Coś o tym, jak wspaniale jest być singlem. Albo jaka to jestem młoda i piękna i że faceci będą się dobijali do moich drzwi. No, dalej, załatwmy sprawę i miejmy to za sobą.
– Nie widzę niczego wspaniałego w byciu singlem – oznajmiła Leigh.
– I chociaż z pewnością jesteś piękna, querida, nie powiedziałabym, że trzydziestka to młodość. – Adriana się uśmiechnęła.
– Na pewno w końcu spotkasz kogoś cudownego, ale w dzisiejszych czasach mężczyźni niespecjalnie dobijają się do czyichkolwiek drzwi – dodała Leigh.
– A przynajmniej nie ci wolni – stwierdziła Adriana.
– A zostali jacyś nieżonaci? – zapytała Leigh.
– Geje.
– Przynajmniej na razie, ale już niedługo. A potem wszyscy będą już żonaci.
Emmy westchnęła.
– Dzięki, dziewczyny. Zawsze wiecie, co powiedzieć. Wasze nieustające wsparcie wiele dla mnie znaczy.
Leigh odłamała kawałek chleba i umoczyła go w oliwie.
– A co Izzie na to wszystko?
– Próbuje tego po sobie nie pokazać, ale wiem, że jest zachwycona. Ona i Duncan nigdy za sobą nie przepadali. A do tego jest opętana ideą, że „mam trudności w zdefiniowaniu samej siebie poza związkiem”. Innymi słowy, to co zwykle, psychologiczne bajdurzenie.
Adriana i Leigh wymieniły znaczące spojrzenia.
– Co? – zapytała Emmy.
Leigh zagapiła się w talerz, a Adriana uniosła swoje idealne brwi, ale żadna się nie odezwała.
– Dajcie spokój! Nie mówcie mi tylko, że zgadzacie się z Izzie. Ona nie ma pojęcia, o czym mówi.
Leigh sięgnęła przez stół i poklepała Emmy po ręce.
– Oczywiście, kochanie, oczywiście. Ma idealnego męża, uprawia sport na świeżym powietrzu i jest lekarzem. Czy o czymś zapomniałam? Ach tak, dostała rezydenturę w wymarzonym przez siebie szpitalu i teraz ubiega się o stanowisko szefowej rezydentów – cały rok wcześniej, niż można się było tego spodziewać. Masz rację… Jest zupełnie nieprzygotowana, żeby dawać siostrzane rady.
– Zbaczamy z tematu – wtrąciła Adriana. – Wcale nie zamierzam być taktowna, ale Leigh chyba chciała powiedzieć, że Izzie może mieć trochę racji.
– Racji?
Adriana skinęła głową.
– Naprawdę minęło sporo czasu, odkąd byłaś sama.
– Na przykład nigdy? – dodała Leigh. – Co niekoniecznie jest złe, ale tak wygląda prawda.
– Rany. Jest jeszcze coś, o czym zamierzacie mnie poinformować? – Emmy przytuliła menu do piersi. – Nie żałujcie sobie.
– Cóż… – Adriana spojrzała na Leigh.
– Po prostu to powiedz. – Leigh skinęła głową.
– Nie mówiłam poważnie – zapewniła Emmy z szeroko otwartymi oczyma. – Jest coś jeszcze?
– Emmy, querida, rzuca się to w oczy jak wielki biały nosorożec w pokoju.
– Słoń.
Adriana machnęła ręką.
– Wszystko jedno. Wielki biały słoń. Masz prawie trzydzieści lat…
– Dziękuję, że znów mi o tym przypomniałaś.
– …a byłaś z zaledwie trzema facetami. Trzema! Trudno w to uwierzyć, a jednak to prawda.
Dziewczyny zamilkły na czas, gdy Nicolas podawał przystawki, którymi miały zamiar się podzielić: tatar z tuńczyka z awokado i kopiasty talerz ostryg. Był gotów przyjąć ich zamówienie, ale Emmy położyła obie dłonie na menu i rzuciła mu gniewne spojrzenie. Pokonany oddalił się, szurając.
– Jesteście niewiarygodne. Od dwudziestu minut mówicie mi, że nie potrafię być sama, a potem zmieniacie taktykę, i to bez ostrzeżenia, i stwierdzacie, że nie umawiałam się z wystarczającą liczbą facetów. Słyszycie same siebie?
Leigh wycisnęła cząstkę cytryny na ostrygi i delikatnie wyjęła jedną z muszli.
– Nie umawiała się, spała.
– Daj spokój, co za różnica.
Adriana głośno nabrała powietrza.
– Tak, moja droga, na tym dokładnie polega problem. Co za różnica? Między chodzeniem a seksem bez zobowiązań? Mój Boże, przed nami masa pracy.
Emmy spojrzała na Leigh, szukając pomocy, ale Leigh pokiwała głową.
– Nie mogę