W pogoni za Harrym Winstonem. Лорен Вайсбергер. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Лорен Вайсбергер
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7885-196-7
Скачать книгу
kilku starannie przemyślanych metrów w butach od Christiana Louboutinsa.

      Zanim zajechały przed Waverley Inn, Emmy wysłała po kilka SMS-ów do każdej z nich.

      – Gdzieście były? – syknęła cicho, gdy dziewczyny przecisnęły się przez wąskie frontowe drzwi. Opierała się o biurko hostessy i machała w ich stronę. – Bez was nie pozwolą mi usiąść nawet przy barze.

      – Mario, ależ z ciebie paskuda! – zagruchała Adriana, całując przystojniaka o nieokreślonym pochodzeniu w oba policzki. – Emmy jest moją przyjaciółką i zaprosiłam ją dziś na kolację. Emmy, to właśnie jest Mario.

      Zanim dziewczyny zostały odprowadzone do sali z tyłu i posadzone przy stoliku dla trzech osób, wymieniono uprzejmości i pocałunki – powietrze, policzek, ręka. Restauracja nie była zatłoczona tak jak zwykle, ponieważ wielu stałych biesiadników spędzało weekend obejmujący Memorial Day w Hamptons, ale i tak nie brakowało okazji, żeby pogapić się na fantastycznych ludzi.

      – To właśnie jest Mario? – zapytała Emmy, przewracając oczami. – Żartujesz?

      – Mężczyznom trzeba schlebiać, querida. Nie zliczę, ile razy próbowałam was tego nauczyć. Czasami wymagają delikatności. Jeśli się wreszcie nauczysz, kiedy stosować twardy chwyt, a kiedy kryć dłoń w aksamitnej rękawiczce, będą twoi na zawsze.

      Leigh wrzuciła do ust nicorette.

      – Nie mam pojęcia, o czym mówisz. – Odwróciła się do Emmy. – Czy ona w ogóle mówi po angielsku?

      Emmy wzruszyła ramionami. Przywykła już do tego, że Adriana rok po roku zdradzała im podobne sekrety. Przypominały bajeczki: zabawne, ale najwyraźniej bezużyteczne w prawdziwym życiu.

      Adriana zamówiła dla nich wódkę z sokiem, łapiąc kelnera za rękę i mówiąc:

      – Weźmiemy trzy moje ulubione, Nicolasie. – Oparła się wygodnie, by zlustrować tłum. Zdaniem Adriany wciąż było trochę za wcześnie – prawdziwy ruch nie zacznie się przed północą czy coś koło tego, kiedy wszyscy nowicjusze i poszukiwacze gwiazd wyjdą, a stali bywalcy na serio rozpoczną nocne picie i życie towarzyskie – ale tłum trzydziestokilkuletnich typów z mediów i świata rozrywki wyglądał na szczęśliwy i atrakcyjny.

      – No dobra, dziewczyny, może załatwimy to od razu, żebyśmy mogły z przyjemnością zjeść kolację? – zapytała Emmy w chwili, gdy Nicholas przyniósł drinki.

      Adriana patrzyła uważnie na przyjaciółki.

      – Co chcesz mieć z głowy?

      Emmy uniosła kieliszek.

      – Toast, którego nie uniknę, gdy któraś z was zechce mi przypomnieć, o ile lepsze jest moje życie bez Duncana. Coś o tym, jak wspaniale jest być singlem. Albo jaka to jestem młoda i piękna i że faceci będą się dobijali do moich drzwi. No, dalej, załatwmy sprawę i miejmy to za sobą.

      – Nie widzę niczego wspaniałego w byciu singlem – oznajmiła Leigh.

      – I chociaż z pewnością jesteś piękna, querida, nie powiedziałabym, że trzydziestka to młodość. – Adriana się uśmiechnęła.

      – Na pewno w końcu spotkasz kogoś cudownego, ale w dzisiejszych czasach mężczyźni niespecjalnie dobijają się do czyichkolwiek drzwi – dodała Leigh.

      – A przynajmniej nie ci wolni – stwierdziła Adriana.

      – A zostali jacyś nieżonaci? – zapytała Leigh.

      – Geje.

      – Przynajmniej na razie, ale już niedługo. A potem wszyscy będą już żonaci.

      Emmy westchnęła.

      – Dzięki, dziewczyny. Zawsze wiecie, co powiedzieć. Wasze nieustające wsparcie wiele dla mnie znaczy.

      Leigh odłamała kawałek chleba i umoczyła go w oliwie.

      – A co Izzie na to wszystko?

      – Próbuje tego po sobie nie pokazać, ale wiem, że jest zachwycona. Ona i Duncan nigdy za sobą nie przepadali. A do tego jest opętana ideą, że „mam trudności w zdefiniowaniu samej siebie poza związkiem”. Innymi słowy, to co zwykle, psychologiczne bajdurzenie.

      Adriana i Leigh wymieniły znaczące spojrzenia.

      – Co? – zapytała Emmy.

      Leigh zagapiła się w talerz, a Adriana uniosła swoje idealne brwi, ale żadna się nie odezwała.

      – Dajcie spokój! Nie mówcie mi tylko, że zgadzacie się z Izzie. Ona nie ma pojęcia, o czym mówi.

      Leigh sięgnęła przez stół i poklepała Emmy po ręce.

      – Oczywiście, kochanie, oczywiście. Ma idealnego męża, uprawia sport na świeżym powietrzu i jest lekarzem. Czy o czymś zapomniałam? Ach tak, dostała rezydenturę w wymarzonym przez siebie szpitalu i teraz ubiega się o stanowisko szefowej rezydentów – cały rok wcześniej, niż można się było tego spodziewać. Masz rację… Jest zupełnie nieprzygotowana, żeby dawać siostrzane rady.

      – Zbaczamy z tematu – wtrąciła Adriana. – Wcale nie zamierzam być taktowna, ale Leigh chyba chciała powiedzieć, że Izzie może mieć trochę racji.

      – Racji?

      Adriana skinęła głową.

      – Naprawdę minęło sporo czasu, odkąd byłaś sama.

      – Na przykład nigdy? – dodała Leigh. – Co niekoniecznie jest złe, ale tak wygląda prawda.

      – Rany. Jest jeszcze coś, o czym zamierzacie mnie poinformować? – Emmy przytuliła menu do piersi. – Nie żałujcie sobie.

      – Cóż… – Adriana spojrzała na Leigh.

      – Po prostu to powiedz. – Leigh skinęła głową.

      – Nie mówiłam poważnie – zapewniła Emmy z szeroko otwartymi oczyma. – Jest coś jeszcze?

      – Emmy, querida, rzuca się to w oczy jak wielki biały nosorożec w pokoju.

      – Słoń.

      Adriana machnęła ręką.

      – Wszystko jedno. Wielki biały słoń. Masz prawie trzydzieści lat…

      – Dziękuję, że znów mi o tym przypomniałaś.

      – …a byłaś z zaledwie trzema facetami. Trzema! Trudno w to uwierzyć, a jednak to prawda.

      Dziewczyny zamilkły na czas, gdy Nicolas podawał przystawki, którymi miały zamiar się podzielić: tatar z tuńczyka z awokado i kopiasty talerz ostryg. Był gotów przyjąć ich zamówienie, ale Emmy położyła obie dłonie na menu i rzuciła mu gniewne spojrzenie. Pokonany oddalił się, szurając.

      – Jesteście niewiarygodne. Od dwudziestu minut mówicie mi, że nie potrafię być sama, a potem zmieniacie taktykę, i to bez ostrzeżenia, i stwierdzacie, że nie umawiałam się z wystarczającą liczbą facetów. Słyszycie same siebie?

      Leigh wycisnęła cząstkę cytryny na ostrygi i delikatnie wyjęła jedną z muszli.

      – Nie umawiała się, spała.

      – Daj spokój, co za różnica.

      Adriana głośno nabrała powietrza.

      – Tak, moja droga, na tym dokładnie polega problem. Co za różnica? Między chodzeniem a seksem bez zobowiązań? Mój Boże, przed nami masa pracy.

      Emmy spojrzała na Leigh, szukając pomocy, ale Leigh pokiwała głową.

      – Nie mogę