Królowa Margot. Aleksander Dumas. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Aleksander Dumas
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Историческая литература
Год издания: 0
isbn: 978-83-270-1874-8
Скачать книгу
do okna wychodzącego na rzekę i otworzył je. Małgorzata udała się za nim.

      — Cicho! cicho! Najjaśniejszy Panie, zlituj się!... — powiedziała słabym głosem.

      — Dlaczegóż? — zapytał Bearneńczyk uśmiechnąwszy się — przecież mówiłaś mi, pani, że jesteśmy sami.

      — Tak, lecz czy Wasza Królewska Mość nie wiesz, że za pomocą tuby przeprowadzonej przez sufit lub przez mur można wszystko słyszeć?

      — Prawda, prawda — żywo i jak najciszej odpowiedział Bearneńczyk. — Nie kochasz mnie wprawdzie, lecz jesteś kobietą uczciwą.

      — Co chcesz przez to powiedzieć, panie?

      — To, że gdybyś chciała mnie zdradzić, nie byłabyś mi przerywała, gdyż sam zdradziłbym się. Wstrzymałaś mnie. Wiem teraz, że się tu ktoś ukrywa, że jesteś niewierną żoną, lecz wiernym sprzymierzeńcem. Zresztą mogę cię zapewnić — dodał uśmiechając się — że wierność polityczna potrzebniejsza mi jest niż małżeńska.

      — Najjaśniejszy Panie... — wyjąkała zmieszana Małgorzata.

      — Dobrze, dobrze, pomówimy o tym później, skoro się lepiej poznamy — powiedział z cicha Henryk.

      Potem, podnosząc głos, zapytał:

      — Czy już pani lepiej?

      — Lepiej, Najjaśniejszy Panie — odpowiedziała królowa.

      — W takim razie nie będę pani dłużej nudził. Powinienem jej tylko oświadczyć swój szacunek i przyjaźń. Racz więc przyjąć te uczucia, gdyż ofiarni? je z dobrego serca. Teraz zaś życzę spokojnej nocy.

      Małgorzata rzuciła na męża wejrzenie pełne wdzięczności i podając mu rękę, powiedziała:

      — Zgadzam się.

      — Czy na szczery i uczciwy związek polityczny? — zapytał Henryk.

      — Tak jest.

      Bearneńczyk podszedł do drzwi, Małgorzata zaś postępowała za nim, jakby oczarowana jego spojrzeniem.

      A gdy portiera opadła już pomiędzy nimi i sypialnią, rzekł szybko cichym głosem:

      — Dziękuję ci, Małgorzato! Jesteś godną córką Francji. Odchodzę zupełnie spokojny. Szczera przyjaźń zastąpi mi brak miłości. Liczę na ciebie, a ty ze swej strony na mnie liczyć możesz. Żegnam panią.

      I pocałował żonę w rękę, z lekka ją uścisnąwszy; potem powolnym krokiem wracał do siebie, rozmawiając w korytarzu z sabnym sobą:

      — Kto tu, u diabła, może być u niej? Król czy książę Andegaweński? Książę d'Alencon czy książę Gwizjusz? Brat czy kochanek? A może też jedno i drugie? W istocie, jestem prawie zły, że oznaczyłem schadzkę baronowej; lecz dałem słowo, a Dariola czeka... trzeba więc iść. Obawiam się tylko, czy nie będzie jej przykro, że idąc do niej, wstąpiłem pierwej do sypialni mojej żony, lecz do kata! Margot, jak ją nazywa Karol IX, .jest stworzeniem godnym kochania.

      Zajęty tymi myślami król Nawarry niepewnym krokiem wszedł na schody wiodące do pokojów pani de Sauve.

      Małgorzata nie spuszczała z niego oczu, dopóki nie zniknął; potem weszła do swego pokoju.

      Wchodząc spostrzegła stojącego w drzwiach gabinetu księcia. Na jego widok uczuła odzywające się wyrzuty sumienia.

      Książę był posępny; na twarzy jego malowało się głębokie zamyślenie.

      — Małgorzata jest dzisiaj neutralna — powiedział — za tydzień będzie nieprzyjacielem.

      — A! podsłuchiwałeś więc? — zapytała Małgorzata.

      — Cóż miałem robić?

      — I uważasz, że nie postąpiłam tak, jak przystoi królowej Nawarry? — Nie, lecz nie tak, jak powinna postąpić kochanka księcia Gwizjusza.

      — Mogę nie kochać swego męża — odpowiedziała królowa — lecz nikt nie może wymagać ode mnie, ażebym go zdradzała. Powiedz, czy wydałbyś tajemnicę księżnej de Porcian, twojej żony?

      — Przestańmy lepiej — rzekł książę potrząsając głową. — Widzę, że już mnie nie kochasz tak, jak wtedy, kiedyś mi opowiadała o spisku uknutym przez króla przeciwko mnie i moim sprzymierzeńcom.

      — Król był wtenczas silny, a ty słaby. Teraz Henryk jest słaby, a tyś znowu silny. Widzisz więc, że nie zmieniłam swojej roli.

      — Nie, przeszłaś tylko do przeciwnego obozu.

      — Sądzę, że nabyłam do tego prawa ocalając ci życie.

      — Dobrze, pani. Gdy kochankowie rozłączają się, zwracają sobie ofiarowane podarki, nawzajem więc ocalę ci życie, a wtedy... skwitujemy się.

      Mówiąc te słowa książę skłonił się i wyszedł.

      Tym razem nie zatrzymała go.

      W przedpokoju książę zastał Gillonnę, która go odprowadziła do zakratowanego okna.

      Zszedłszy do fosy znalazł w niej pazia, z którym powrócił do pałacu Gwizjuszów.

      Tymczasem zadumana Małgorzata usiadła przy oknie.

      — Cóż to za noc okropna!... pierwsza po ślubie!... — mówiła do siebie w zamyśleniu. — Mąż ucieka ode mnie, a kochanek mnie opuszcza!

      W tej chwili z drugiej strony fosy jakiś żak przechodził z Tour de Bois ku młynowi de la Monnaie i podparłszy się pod boki, śpiewał:

      Gdy chcę całować twe włosy, Gdy nasze łączą się losy, Gdy kocham nie dla pozoru, Milczysz jak mniszka z klasztoru.

      O, nie bądź dla mnie tak srogą, Bo pomnij, moja niebogo, Że pójdziesz i ty w kraj cieni, A wtedy twój wdzięk się zmieni:

      Różowe usteczka zbledną, Czar będzie martwotą jedną, I wyprę się w piekle czy w niebie, Żem kiedyś ukochał tu ciebie.

      Więc serce mi swoje daj, A poznasz raj!...

      Małgorzata przysłuchiwała się piosence ze smutnym uśmiechem. Potem, gdy już głos ucichł w oddali, zamknęła okno i przywołała Gillonnę, ażeby jej pomogła się rozbierać.

      Rozdział III Król poeta

      Rozdział III

      Król poeta

      Następne dni upłynęły na uroczystościach, balach i turniejach.

      Nieustanne zabawy zawróciły głowy nawet najzacieklejszym hugonotom.

      Widziano ojca Cotton obiadującego i hulającego z baronem de Courtaumer, księcia Gwizjusza płynącego po Sekwanie łódką z księciem Kondeuszem. Król, pogrążony w melancholii, która go często napadała, nie mógł się obejść bez swego szwagra Henryka. Wreszcie królowa-matka tak była wesoła, zajęta haftowaniem i różnymi zabawkami, że nawet nie pomyślała o potrzebie udania się na spoczynek.

      Hugonoci, zniewieściawszy cokolwiek w tej nowej Kapui, zaczęli nosić jedwabne kaftany, pokazywać publicznie swoje herby i wyśpiewywać pod balkonami sławnych piękności serenady, naśladując w tym katolików.

      Wszędzie widać było przewagę religii reformowanej, mniemano nawet, że. cały dwór przejdzie na wiarę protestancką.

      Sam admirał, chociaż mający tyle doświadczenia, był również tego mniemania i tak dalece nabił sobie głowę tą myślą,. że pewnego razu, podczas dwugodzinnej przechadzki, zapomniał piórka od zębów,