Luminariusz szarpnął się wściekle, ale stalowy uchwyt bezdusznego androida nie pozostawił mu złudzeń na szybką ucieczkę.
– To chyba należy do nas! – David sięgnął do kieszeni Luminariusza i wyciągnął dysk komandora Frejmana.
– Mam rozkaz zabrać was stąd, za mną! – android rzekł do Roberta, wskazując czekające na placu śmigłowce Departamentu i powykręcany stos dymiącego żelastwa, który pozostał po maszynie Luminariusza.
– Zaraz, musimy jeszcze uratować Ramonę, moją przyjaciółkę – Robert tłumaczył, wskazując drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna.
– Nie mam takiego rozkazu. – Android zdecydowanie pokręcił głową, a Luminariusz, widząc zrozpaczoną minę Roberta, uśmiechał się złośliwie.
– Ale musimy ją uratować, zrozum! – Robert starał się przemówić robotowi do jego elektronicznego rozsądku.
– Żadnej Ramony nie było w rozkazach. To może być szpieg! – android wykazał się daleko posuniętą ostrożnością.
– Och, ty kupo złomu! – Robert zdenerwował się. – To nie jest szpieg. Albo pomożesz mi ją uratować, albo sam po nią pójdę. – Szykulski, nie czekając, aż robot dokona analizy powyższego zdania, odwrócił się na pięcie i pognał korytarzem pełnym śladów walki, wprost do drzwi, za którymi zniknęła Ramona.
– Mam rozkaz uratować ciebie! – android zawołał za chłopcem.
– No to mnie ratuj! Moje życie jest zagrożone, musisz mnie złapać, żeby mnie uratować – Robert odkrzyknął i nie zatrzymując się, pognał przed siebie.
– My idziemy z nim – Harriet zaczepnie zawołała do androida i ruszyła w ślad za Robertem.
C-360 stał ze skonsternowaną miną. Android, chcąc wykonać powierzone mu rozkazy, oddał Luminariusza w ręce agentów Departamentu, a sam ruszył za uciekającymi mu dziećmi.
***
– Ramono, gdzie jesteś? Ramonooo!
Zewsząd wyprowadzano rozbrojonych agentów Koalicji. Robert biegał jak oszalały po opustoszałych korytarzach, nawołując przyjaciółkę. Poślizgnął się na kartkach papieru zaścielających podłogę, upadł, ale szybko wstał i biegł dalej.
Jego przyjaciele pozostali nieco w tyle. Android C-360 deptał im po piętach.
– Zawróćcie, mam was odstawić do śmigłowca! – wołał, lecz dzieci nie miały zamiaru go słuchać. – Ramona to szpieg! Nie została wprowadzona do mojej bazy danych.
– Głupek! – warknął Robert.
– Nie przejmuj się. – Harriet wreszcie dogoniła Szykulskiego. – Zobacz, tędy szli. – Pokazała kolejne drzwi. Schyliła się i podniosła leżący na podłodze breloczek.
– To na pewno Ramony. – Robert wziął od Harriet brelok z Bramą Brandenburską. – Rozwal te drzwi! – Robert rozkazał androidowi, który właśnie stanął obok nich.
Robot myślał przez dłuższą chwilę. Dokonał analizy priorytetów i uznał, że tym razem musi posłuchać chłopca. Został przecież zaprogramowany,
aby go wspierać, choć pozostawiono mu pewien procent niezależności. Jego sztuczna inteligencja
w jak największym stopniu miała przypominać ludzką. Skorygował bazę danych i dołączył do niej Ramonę jako osobę, którą również należało uratować. Czy jest szpiegiem, stwierdzi później.
– No rusz się! – Robert potrząsnął androidem, który zastygł w bezruchu skupiony na podejmowaniu właściwej decyzji.
– Odsuńcie się. – Robot ożył nagle. Wycelował
z broni i przestrzelił zamek w drzwiach.
Wewnątrz pustego pomieszczenia pozbawionego okien i jakichkolwiek sprzętów siedziała na podłodze Ramona.
– Nic ci nie jest? – Robert natychmiast do niej przypadł.
Uśmiech rozjaśnił twarz dziewczyny.
– Zamknęli mnie tu i uciekli. Bałam się, że nikt mnie nie znajdzie. – Ramona odetchnęła z radością.
– Miło znowu cię widzieć. – David wyciągnął rękę na powitanie.
Ramona uścisnęła jego dłoń i przywitała się
z Harriet. Robert przedstawił jej także Julię Paoli, która nadbiegła niebawem.
– A ten siłacz to kto? – Ramona przypatrywała się C-360.
– Android – odparł Robert.
Ramona otworzyła usta ze zdumienia.
– Super!
– Nie ciesz się tak, on uważa, że jesteś szpiegiem, nie chciał cię ratować – David pośpieszył poinformować Ramonę.
– Ja, szpiegiem? Chyba mu nie uwierzyliście? – Dziewczyna z niepokojem popatrzyła na przyjaciół.
– Coś ty, przestań. – Robert machnął ręką, ucinając temat szpiegostwa Ramony. – Skąd się tu wzięłaś?
Dlaczego nie odbierałaś ode mnie żadnych wiadomości? – zapytał z ledwo tłumionym wyrzutem.
– Zrozum, nie mogłam, chciałam chronić ciebie i moich rodziców, uwierzyłam Luminariuszowi – Ramona pośpiesznie tłumaczyła swoje długie milczenie. – Nic nie rozumiem. Aż do tej pory sądziłam, że on pracuje dla Departamentu. Dopiero gdy mnie porwał, domyśliłam się, że coś jest nie halo.
– I to mocno nie halo. – Robert znacząco uniósł brwi. – Nie wiesz o tylu rzeczach! Właśnie dlatego próbowałem się z tobą skontaktować i cię przed nim ostrzec. Bałem się, że zrobi ci krzywdę.
– Wybacz, obiecałam rodzicom, że nie będziemy się widywać ani rozmawiać, chciałam, żeby nie martwili się o mnie, naprawdę przysporzyłam im już dość trosk, a teraz jeszcze i to. – Bezradnie rozłożyła ręce, wskazując swoje marne położenie.
– Wszystko będzie dobrze, poproszę, aby Stanisław porozmawiał z twoimi rodzicami i…
Android przerwał im zniecierpliwionym tonem:
– Musimy się ewakuować!
– Co wy tu jeszcze robicie? Szukamy was od dobrego kwadransa! – Tobias Perry wraz ze Stanisławem wpadli zdyszani do pomieszczenia.
– Wy też tu jesteście? – Harriet ucieszyła się, widząc starych przyjaciół.
– A co, myśleliście, że zostawimy was w tym gnieździe os? – odburknął po swojemu Stanisław. – Jazda, ruszajcie do śmigłowców. Lada chwila uruchomią tę swoją armię dronów bojowych i nie będzie dla nas zmiłuj się.
– Ale co z modułami? – Robert pociągnął Stanisława za rękaw koszuli.
– W porządku, odzyskaliśmy je. – W oczach
starego agenta błysnęła radość. – Wyjaśnicie sobie wszystko w drodze do naszej bazy.
– Zaraz, nie wiem, gdzie zamierzacie nas teraz zawieźć, ale musimy najpierw lecieć do Pragi! – Robert zaoponował. – Tam jest brakujący moduł, profesor Novak jest w niebezpieczeństwie. Luminariusz na pewno posłał już tam Elpidię albo inne psy gończe. Profesor mi zaufał, nie mogę go tak zostawić. Odzyskaliśmy też dysk Frejmana, trzeba go odczytać.
Tobias Perry z uwagą słuchał chłopca. Nie wszystko było dla niego w tej nieskładnej wypowiedzi jasne, ale