złości.
– Otóż wiedz, mój drogi, że mam coś, co pomoże ci rozwiązać język. – Oczy mężczyzny błysnęły złowrogo.
„O nie, znowu schwytał babcię?” – Robert zadrżał w myślach.
– Powiedziałem prawdę – skłamał gładko. – Rozwiązywanie języka nic tu nie pomoże – dorzucił
desperacko.
– Zaraz się przekonamy. – Luminariusz uśmiechnął się, po czym wstał, stanął przy lustrze i dał ręką znak. Po chwili zamieniło się w zwykłą szybę.
Robert podniósł się.
Za szybą ujrzał niemal dokładnie takie samo pomieszczenie, jak to, w którym się znajdowali. Przy stole, ze związanymi rękami, siedziała jakaś dziewczyna. Robert w jednej chwili rozpoznał tę szczupłą sylwetkę i jasne, długie włosy.
– Ramona… – wyszeptał.
Dziewczyna w tym momencie odwróciła się
i spojrzała w twarz Roberta.
– Ramona! – wykrzyknął.
– Ona ciebie nie widzi – zaśmiał się Luminariusz.
– Ty draniu! – Chłopak rzucił się z pięściami na mężczyznę. Dwóch agentów, którzy wpadli do celi, natychmiast obezwładniło Szykulskiego.
– Siadaj! – rozkazał mu Luminariusz.
– Dlaczego to zrobiłeś? Ona nie jest zamieszana w sprawy Koalicji!
David, Julia i Harriet ze smutkiem popatrzyli na siebie.
– Ta dziewczyna to mój element perswazji. – Luminariusz znowu się zaśmiał. – To co, powiesz mi, gdzie znajduje się właściwy moduł? Czy twojej przyjaciółce ma stać się coś niedobrego?
Robert ukrył twarz w dłoniach. Co miał teraz zrobić? Jeśli zdradzi kryjówkę prawdziwego profesora, Luminariusz i tak się ich pozbędzie, uruchomi całą antenę, wyniosą ją na orbitę i zainstalują przy kosmicznej elektrowni, a potem…
Wszystko, co mogło wydarzyć się potem, było łatwe do przewidzenia. Ale jeśli nie powie…
Ten człowiek był zdolny do wszystkiego i tym razem naprawdę mógł zrobić Ramonie krzywdę. Wcale mu na niej nie zależało. Zrobi to choćby po to, żeby ukarać Roberta za wszystkie niepowodzenia, jakich doznał za jego sprawą. No i pozostawała jeszcze kwestia diamentów, za to również będzie chciał się zemścić. Luminariusz był zdeterminowany, aby zdobyć właściwy moduł.
– Chcę porozmawiać z Ramoną, muszę upewnić się, że dobrze się czuje. – Robert starał się ugrać trochę czasu, pragnął zyskać choć kilka cennych minut na to, żeby znaleźć jakiś sposób na ucieczkę.
– Powie mu, gdzie jest moduł? – Julia z niepokojem szepnęła do Harriet, która nie odpowiedziała, nie mogła bowiem przewidzieć, jak teraz zareaguje Robert. Luminariusz natomiast uśmiechnął się kpiąco, rozwiewając nadzieję na spotkanie z Ramoną.
– Jak widzisz, twoja przyjaciółka jest cała i zdrowa – zwrócił się do Roberta. – Porozmawiasz z nią, gdy powiesz najpierw, gdzie jest moduł Novaka.
Szykulski z rozpaczą pomyślał, że wszystko potoczyło się nie tak, jak planował. Naraz opuściła go cała odwaga. W jaki niby sposób mógłby wygrać
z Luminariuszem? Gorączkowo szukał metody na przechytrzenie tego człowieka, ale tym razem ich położenie było naprawdę beznadziejne. Czy to już koniec? Koalicja wygrała?
Wtem niespodziewanie do Luminariusza podbiegł jeden z jego agentów. Ciężko dysząc, z rozczochranymi włosami, w wymiętym garniturze, gestykulując żywo, wrzeszczał:
– Atak! Przypuścili atak!
– Co? Kto? – Luminariusz zaniepokoił się.
– Nie wiem, roznieśli nas w drobny pył, już tu nadchodzą, musi się pan ewakuować.
– Co ty bredzisz!? Upiłeś się?
– Nie, szefie, przysięgam.
Naraz i do Luminariusza dobiegł okropny harmider i odgłosy zawziętej walki.
– Opanowali nasze laboratorium… – wyszeptał agent.
– A moduły?! – wrzasnął Luminariusz. Nie potrafił już powściągnąć gniewu.
– Zabrali, to ich sprawka. – Agent oskarżycielsko wskazał Roberta i jego przyjaciół.
Luminariusz obrzucił młodych ludzi nienawistnym spojrzeniem. W sercu Roberta nieśmiało zawitała otucha. Kto zaatakował bazę? Departament? Klub Ogrodnika?
– Nie ujdzie wam to płazem, nie myślcie sobie! Do wyjścia ewakuacyjnego, zabrać ich! – Luminariusz wściekle rzucał swoim ludziom rozkazy.
Agenci otoczyli więźniów, ale oni, czując nadchodzącą okazję do ucieczki, zaczęli stawiać zacięty opór.
– Marsz! Ruszać się! – wrzasnął Luminariusz.
– A Ramona? – Robert usiłował wyrwać się dwóm trzymającym go agentom. – Co z nią? – Widział, że wyciągają ją z celi, ale prowadzą w przeciwną stronę.
– Już nie jest mi potrzebna. – Luminariusz posłał chłopakowi wściekłe spojrzenie.
– Co chcesz z nią zrobić? – Robert za wszelką cenę próbował wyswobodzić dłonie i pobiec za Ramoną.
Luminariusz nic nie odpowiedział. Szybkim krokiem zmierzał do wyjścia ewakuacyjnego, gdzie na niewielkim placu czekał już ukryty śmigłowiec, gotów wywieźć go w bezpieczniejsze miejsce. Mężczyzna w duchu pochwalił się za swoją przezorność – z każdej jego bazy prowadził labirynt dodatkowych korytarzy i wyjść ewakuacyjnych, jak z nory bobra. Kiedy tonął w jednym miejscu, natychmiast wypływał w innym. Nie zdążył jednak nacieszyć się swoim sprytem, gdy nagle metalowe drzwi strzegące sekretnego wyjścia wyleciały z przeraźliwym hukiem i, zgniecione potężną falą uderzeniową, upadły tuż przed zdumionym i śmiertelnie wystraszonym Luminariuszem. Siła uderzenia i pęd powietrza były tak silne, że przewróciły ludzi na ziemię.
– Ehe, khe. – Po huku zaległa dzwoniąca w uszach cisza przerywana jedynie pokasływaniem.
Robert pierwszy stanął na nogi i szybkim rzutem oka ocenił sytuację.
Cofnął się o krok, gdy z oparów granatu dymnego wynurzył się potężny, muskularny mężczyzna o sylwetce kulturysty. Za nim wbiegli agenci w czarnych kombinezonach.
– To android Hirokiego! – wykrzyknęła Harriet, z radością witając robota, który błyskawicznie odepchnął szykujących się do ataku ludzi Luminariusza, a jego samego pochwycił, trzymając go w stalowym uścisku. Nie spodziewała się, że widok robota tak ją uszczęśliwi. Nie wiedziała jeszcze, że odtąd ich losy splotą się na dłużej, ponieważ android został zaprogramowany tak, by służył Robertowi i jego przyjaciołom, wspierając ich w najtrudniejszych akcjach.
– Witajcie – rzekł do Roberta. – Mam rozkaz was uratować.
– To fajnie. – Chłopak uśmiechnął się szeroko.
– Wypiękniałeś od naszego ostatniego spotkania. – Zachichotał. Tym razem robot był całkowicie ukończony – miał ręce i nogi, płynnie mówił i poruszał się zupełnie jak człowiek. Najwidoczniej Hiroki
dopracował swoje dzieło.
C-360 przez moment przeczesywał zasób procesora w mózgu, aby znaleźć właściwą