Koalicja Szpiegów Misja Hexi Pen. Agnieszka Stelmaszyk. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Agnieszka Stelmaszyk
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 978-83-7983-214-9
Скачать книгу
Luminariusza oblały się rumieńcem

      złości.

      – Otóż wiedz, mój drogi, że mam coś, co pomoże ci rozwiązać język. – Oczy mężczyzny błysnęły zło­wrogo.

      „O nie, znowu schwytał babcię?” – Robert zadrżał w myślach.

      – Powiedziałem prawdę – skłamał gładko. – Rozwiązywanie języka nic tu nie pomoże – dorzucił

      desperacko.

      – Zaraz się przekonamy. – Luminariusz uśmiechnął się, po czym wstał, stanął przy lustrze i dał ręką znak. Po chwili zamieniło się w zwykłą szybę.

      Robert podniósł się.

      Za szybą ujrzał niemal dokładnie takie samo pomieszczenie, jak to, w którym się znajdowali. Przy stole, ze związanymi rękami, siedziała jakaś dziewczyna. Robert w jednej chwili rozpoznał tę szczupłą sylwetkę i jasne, długie włosy.

      – Ramona… – wyszeptał.

      Dziewczyna w tym momencie odwróciła się

      i spojrzała w twarz Roberta.

      – Ramona! – wykrzyknął.

      – Ona ciebie nie widzi – zaśmiał się Luminariusz.

      – Ty draniu! – Chłopak rzucił się z pięściami na mężczyznę. Dwóch agentów, którzy wpadli do celi, natychmiast obezwładniło Szykulskiego.

      – Siadaj! – rozkazał mu Luminariusz.

      – Dlaczego to zrobiłeś? Ona nie jest zamieszana w sprawy Koalicji!

      David, Julia i Harriet ze smutkiem popatrzyli na siebie.

      – Ta dziewczyna to mój element perswazji. – Luminariusz znowu się zaśmiał. – To co, powiesz mi, gdzie znajduje się właściwy moduł? Czy twojej przyjaciółce ma stać się coś niedobrego?

      Robert ukrył twarz w dłoniach. Co miał teraz zrobić? Jeśli zdradzi kryjówkę prawdziwego profesora, Luminariusz i tak się ich pozbędzie, uruchomi całą antenę, wyniosą ją na orbitę i zainstalują przy kosmicznej elektrowni, a potem…

      Wszystko, co mogło wydarzyć się potem, było łatwe do przewidzenia. Ale jeśli nie powie…

      Ten człowiek był zdolny do wszystkiego i tym razem naprawdę mógł zrobić Ramonie krzywdę. Wcale mu na niej nie zależało. Zrobi to choćby po to, żeby ukarać Roberta za wszystkie niepowodzenia, jakich doznał za jego sprawą. No i pozostawała jeszcze kwestia diamentów, za to również będzie chciał się zemścić. Luminariusz był zdeterminowany, aby zdobyć właściwy moduł.

      – Chcę porozmawiać z Ramoną, muszę upewnić się, że dobrze się czuje. – Robert starał się ugrać trochę czasu, pragnął zyskać choć kilka cennych minut na to, żeby znaleźć jakiś sposób na ucieczkę.

      – Powie mu, gdzie jest moduł? – Julia z niepokojem szepnęła do Harriet, która nie odpowiedziała, nie mogła bowiem przewidzieć, jak teraz zareaguje Robert. Luminariusz natomiast uśmiechnął się kpiąco, rozwiewając nadzieję na spotkanie z Ramoną.

      – Jak widzisz, twoja przyjaciółka jest cała i zdrowa – zwrócił się do Roberta. – Porozmawiasz z nią, gdy powiesz najpierw, gdzie jest moduł Novaka.

      Szykulski z rozpaczą pomyślał, że wszystko potoczyło się nie tak, jak planował. Naraz opuściła go cała odwaga. W jaki niby sposób mógłby wygrać

      z Luminariuszem? Gorączkowo szukał metody na przechytrzenie tego człowieka, ale tym razem ich położenie było naprawdę beznadziejne. Czy to już koniec? Koalicja wygrała?

      Wtem niespodziewanie do Luminariusza podbiegł jeden z jego agentów. Ciężko dysząc, z rozczochranymi włosami, w wymiętym garniturze, gestykulując żywo, wrzeszczał:

      – Atak! Przypuścili atak!

      – Co? Kto? – Luminariusz zaniepokoił się.

      – Nie wiem, roznieśli nas w drobny pył, już tu nadchodzą, musi się pan ewakuować.

      – Co ty bredzisz!? Upiłeś się?

      – Nie, szefie, przysięgam.

      Naraz i do Luminariusza dobiegł okropny harmider i odgłosy zawziętej walki.

      – Opanowali nasze laboratorium… – wyszeptał agent.

      – A moduły?! – wrzasnął Luminariusz. Nie potrafił już powściągnąć gniewu.

      – Zabrali, to ich sprawka. – Agent oskarżycielsko wskazał Roberta i jego przyjaciół.

      Luminariusz obrzucił młodych ludzi nienawistnym spojrzeniem. W sercu Roberta nieśmiało zawitała otucha. Kto zaatakował bazę? Departament? Klub Ogrodnika?

      – Nie ujdzie wam to płazem, nie myślcie sobie! Do wyjścia ewakuacyjnego, zabrać ich! – Luminariusz wściekle rzucał swoim ludziom rozkazy.

      Agenci otoczyli więźniów, ale oni, czując nadchodzącą okazję do ucieczki, zaczęli stawiać zacięty opór.

      – Marsz! Ruszać się! – wrzasnął Luminariusz.

      – A Ramona? – Robert usiłował wyrwać się dwóm trzymającym go agentom. – Co z nią? – Widział, że wyciągają ją z celi, ale prowadzą w przeciwną stronę.

      – Już nie jest mi potrzebna. – Luminariusz posłał chłopakowi wściekłe spojrzenie.

      – Co chcesz z nią zrobić? – Robert za wszelką cenę próbował wyswobodzić dłonie i pobiec za Ramoną.

      Luminariusz nic nie odpowiedział. Szybkim krokiem zmierzał do wyjścia ewakuacyjnego, gdzie na niewielkim placu czekał już ukryty śmigłowiec, gotów wywieźć go w bezpieczniejsze miejsce. Mężczyzna w duchu pochwalił się za swoją przezorność – z każdej jego bazy prowadził labirynt dodatkowych korytarzy i wyjść ewakuacyjnych, jak z nory bobra. Kiedy tonął w jednym miejscu, natychmiast wypływał w innym. Nie zdążył jednak nacieszyć się swoim sprytem, gdy nagle metalowe drzwi strzegące sekretnego wyjścia wyleciały z przeraźliwym hukiem i, zgniecione potężną falą uderzeniową, upadły tuż przed zdumionym i śmiertelnie wystraszonym Luminariuszem. Siła uderzenia i pęd powietrza były tak silne, że przewróciły ludzi na ziemię.

      – Ehe, khe. – Po huku zaległa dzwoniąca w uszach cisza przerywana jedynie pokasływaniem.

      Robert pierwszy stanął na nogi i szybkim rzutem oka ocenił sytuację.

      Cofnął się o krok, gdy z oparów granatu dymnego wynurzył się potężny, muskularny mężczyzna o sylwetce kulturysty. Za nim wbiegli agenci w czarnych kombinezonach.

      – To android Hirokiego! – wykrzyknęła Harriet, z radością witając robota, który błyskawicznie odepchnął szykujących się do ataku ludzi Luminariusza, a jego samego pochwycił, trzymając go w stalowym uścisku. Nie spodziewała się, że widok robota tak ją uszczęśliwi. Nie wiedziała jeszcze, że odtąd ich losy splotą się na dłużej, ponieważ android został zaprogramowany tak, by służył Robertowi i jego przyjaciołom, wspierając ich w najtrudniejszych akcjach.

      – Witajcie – rzekł do Roberta. – Mam rozkaz was uratować.

      – To fajnie. – Chłopak uśmiechnął się szeroko.

      – Wypiękniałeś od naszego ostatniego spotkania. – Zachichotał. Tym razem robot był całkowicie ukończony – miał ręce i nogi, płynnie mówił i poruszał się zupełnie jak człowiek. Najwidoczniej Hiroki

      dopracował swoje dzieło.

      C-360 przez moment przeczesywał zasób procesora w mózgu, aby znaleźć właściwą