I wyszedł śpiesznie. Petroniusz zaś widząc, że istotnie nie może usiedzieć na miejscu, nie próbował go wstrzymywać. Biorąc jednak odmowę Winicjusza za chwilową niechęć do każdej kobiety, która nie była Ligią, i nie chcąc, by wspaniałomyślność jego poszła na marne, zwróciwszy się do niewolnicy rzekł:
— Eunice, wykąpiesz się, namaścisz i przybierzesz, a potem pójdziesz do domu Winicjusza.
Lecz ona padła przed nim na kolana i ze złożonymi rękoma poczęła go błagać, by jej nie oddalał z domu. Ona nie pójdzie do Winicjusza i woli tu nosić drwa do hypocaustum niż tam być pierwszą ze sług! Nie chce! nie może! I błaga go, by zlitował się nad nią. Niechaj ją każe chłostać codziennie, byle jej nie wysyłał z domu.
I trzęsąc się jak liść, zarazem z bojaźni i uniesienia, wyciągała ku niemu ręce, on zaś słuchał jej ze zdumieniem. Niewolnica, która śmie się wypraszać od spełnienia rozkazu, która mówi: „Nie chcę i nie mogę”, była czymś tak niesłychanym w Rzymie, że Petroniusz na razie nie chciał uszom uwierzyć. Wreszcie zmarszczył brwi. Był on zbyt wykwintnym, by być okrutnym. Niewolnikom jego, zwłaszcza w zakresie rozpusty, więcej było wolno niż innym, pod warunkiem, by wzorowo spełniali służbę i wolę pańską czcili na równi z bożą. W razie uchybienia tym dwom obowiązkom umiał jednak nie żałować kar, jakim wedle ogólnego obyczaju podlegali. A gdy prócz tego nie cierpiał i wszelkich przeciwności, i wszystkiego, co mu mieszało spokój, więc popatrzywszy chwilę na klęczącą rzekł:
— Przywołasz mi Tejrezjasza i powrócisz tu z nim razem.
Eunice wstała drżąca, ze łzami w oczach, i odeszła, po chwili zaś wróciła z przełożonym nad atrium Kreteńczykiem Tejrezjaszem.
— Weźmiesz Eunice — rzekł mu Petroniusz — i dasz jej dwadzieścia pięć plag, tak jednak, by nie popsuć skóry.
To rzekłszy przeszedł do biblioteki i zasiadłszy przy stole z różowego marmuru począł pracować nad swoją Ucztą Trymalchiona.
Ale ucieczka Ligii i choroba małej Augusty nadto rozrywały mu myśl, tak że nie mógł długo pracować. Zwłaszcza choroba owa była ważnym wypadkiem. Petroniuszowi przyszło do głowy, że jeśli cezar uwierzy, iż Ligia rzuciła czar na małą Augustę, to odpowiedzialność może spaść i na niego, albowiem na jego to prośbę sprowadzono dziewczynę do pałacu. Liczył jednak, że za pierwszym widzeniem się z cezarem potrafi w jakikolwiek sposób wytłumaczyć mu całą niedorzeczność podobnego przypuszczenia, a po trochu liczył i na pewną słabość, jaką czuła dla niego Poppea, ukrywając ją wprawdzie starannie, ale nie tak starannie, by nie miał jej odgadnąć. Po chwili też wzruszył ramionami na swe obawy i postanowił zejść do triclinium, by się posilić, a następnie kazać się zanieść jeszcze raz do pałacu, potem na Pole Marsowe, a potem do Chryzotemis.
Lecz po drodze do triclinium, przy wejściu do korytarza przeznaczonego dla służby, dojrzał nagle stojącą pod ścianą wśród innych niewolników wysmukłą postać Eunice i zapomniawszy, że nie wydał Tejrezjaszowi innego rozkazu, jak aby ją wychłostał, zmarszczył znów brwi i począł się za nim oglądać.
Nie dostrzegłszy go jednak między służbą zwrócił się do Eunice:
— Czy otrzymałaś chłostę?
A ona po raz drugi rzuciła się do jego nóg, przycisnęła na chwilę do ust brzeg jego togi, po czym odrzekła:
— O tak, panie! Otrzymałam! O tak, panie!...
W głosie jej brzmiała jakby radość i wdzięczność.
Widocznym było, iż sądziła, że chłosta miała zastąpić oddanie jej z domu i że teraz może już pozostać. Petroniusza, który to zrozumiał, zadziwił ten namiętny opór niewolnicy, ale nadto był biegłym znawcą natury ludzkiej, by nie odgadnąć, że jedna chyba miłość mogła być takiego oporu powodem.
— Masz-li kochanka w tym domu? — spytał.
A ona podniosła na niego swoje niebieskie, łzawe oczy i odrzekła tak cicho, że ledwo można ją było usłyszeć:
— Tak, panie!...
I z tymi oczyma, z odrzuconym w tył złotym włosem, z obawą i nadzieją w twarzy, była tak piękna, patrzyła na niego tak błagalnie, że Petroniusz, który, jako filozof, sam głosił potęgę miłości, a jako esteta, czcił wszelką piękność, uczuł dla niej pewien rodzaj politowania.
— Który z nich jest twoim kochankiem? — spytał wskazując głową na służbę.
Lecz na to nie było odpowiedzi, tylko Eunice schyliła twarz aż do jego stóp i pozostała nieruchoma.
Petroniusz spojrzał po niewolnikach, między którymi byli piękni i dorodni młodzieńcy, lecz z żadnego oblicza nie mógł nic wyczytać, a natomiast wszystkie miały jakieś dziwne uśmiechy; za czym popatrzył chwilę jeszcze na leżącą u jego nóg Eunice i odszedł w milczeniu do triclinium.
Po posiłku kazał się zanieść do pałacu, a potem do Chryzotemis, u której pozostał do późnej nocy. Lecz wróciwszy rozkazał wezwać do siebie Tejrezjasza.
— Czy Eunice dostała chłostę? — spytał go.
— Tak, panie. Nie pozwoliłeś jednak przecinać skóry.
— Czym nie wydał co do niej innego rozkazu?
— Nie, panie — odpowiedział z niepokojem atriensis.
— To dobrze. Kto z niewolników jest jej kochankiem?
— Nikt, panie.
— Co o niej wiesz?
Tejrezjasz począł mówić nieco niepewnym głosem:
— Eunice nigdy nie opuszcza nocą cubiculum, w którym sypia ze starą Akryzjoną i Ifidą; nigdy po twej kąpieli, panie, nie zostaje w łaźni... Inne niewolnice śmieją się z niej i nazywają ją Dianą.
— Dosyć — rzekł Petroniusz. — Mój krewny, Winicjusz, któremu darowałem dziś rano Eunice, nie przyjął jej, więc pozostanie w domu. Możesz odejść.
— Czy wolno mi jeszcze mówić o Eunice, panie?
— Kazałem ci mówić wszystko, co wiesz.
— Cała familia mówi, panie, o ucieczce dziewicy, która miała zamieszkać w domu szlachetnego Winicjusza. Po twoim odejściu Eunice przyszła do mnie i powiedziała mi, iż zna człowieka, który potrafi ją odnaleźć.
— A! — rzekł Petroniusz. — Co to za człowiek?
— Nie znam go, panie, myślałem jednak, że powinienem ci to oznajmić.
— Dobrze. Niech ten człowiek czeka jutro w moim domu na przybycie trybuna, którego jutro poprosisz w moim imieniu, by rano mnie odwiedził.
Atriensis skłonił się i wyszedł.
Petroniusz zaś począł mimo woli myśleć o Eunice. Z początku zdawało mu się rzeczą jasną, że młoda niewolnica pragnie, by Winicjusz odzyskał Ligię dlatego tylko, by nie być zmuszoną do zastąpienia jej w jego domu. Lecz następnie przyszło mu do głowy, że ów człowiek, którego Eunice nastręcza, może być jej kochankiem, i ta myśl wydała mu się nagle przykrą. Był wprawdzie prosty sposób dowiedzenia się prawdy, wystarczało bowiem kazać zawołać Eunice, lecz godzina była późna, Petroniusz zaś czuł się strudzony po długich odwiedzinach u Chryzotemis i pilno mu było do snu. Jednakże idąc do cubiculum przypomniał sobie, nie wiadomo dlaczego, że w kątach oczu Chryzotemis dostrzegł dziś zmarszczki. Pomyślał też, że jej piękność była