Afekt. Remigiusz Mróz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Remigiusz Mróz
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Классические детективы
Год издания: 0
isbn: 9788366736245
Скачать книгу
na myśli ten klub przy placu Teatralnym.

      – Ach, czyli wixa.

      Kordian odchrząknął nerwowo. Gdy wracał myślami do tamtych czasów, zdawało mu się, że wspomina życie kogoś innego. Nie miał wtedy pojęcia, że jego przyszłość będzie tak bardzo różniła się od wyobrażeń przeciętnego młodego prawnika.

      – Popiliśmy, zaczęliśmy wspominać, wiesz, jak to jest.

      Chyłka na moment przestała przeżuwać, a potem kontynuowała ze zdwojoną mocą.

      – Oboje byliśmy już dość porządnie wstawieni, zrobiło się zbyt miło i posunęliśmy się o krok za daleko. Poszliśmy do niej, a resztę możesz sobie dopowiedzieć. Zwinąłem się z samego rana, ale zanim to zrobiłem, oboje zgodziliśmy się, że to jednorazowy wyskok i błąd, którego nie powinniśmy byli popełniać.

      Nabrał głęboko tchu, a potem głośno wypuścił powietrze.

      – I w jakim konkretnie celu zachowałeś to dla siebie?

      – Nie chciałem ci spoilerować.

      Chyłka podniosła wzrok znad talerza i wbijała go w oczy Kordiana tak długo, aż w końcu spasował.

      – Nie wiedziałem, jak wyskoczyć z tą informacją – dodał szybko. – Co miałem powiedzieć?

      – Że się upodliłeś i w stanie wyłączającym świadome podjęcie decyzji przeleciałeś swoją byłą – odparła lekkim tonem Joanna, krojąc kawałek mięsa. – Przy takich zdarzeniach wykazuję dużą solidarność, Zordon.

      Chyłka odłożyła sztućce, ewidentnie coś sobie uświadamiając.

      – Ale doskonale o tym wiesz – dodała. – Więc nie chodzi o to.

      – Możemy o tym nie gadać?

      – Nie.

      Czekała, aż doda coś więcej, a on uznał, że najwyraźniej nie ma wielkiego wyboru. Prędzej czy później Joanna i tak wyciągnęłaby z niego wszystko. Tak naprawdę zresztą nigdy nie liczył na to, że uda mu się utrzymać to w tajemnicy.

      Spuścił oczy i płytko nabrał tchu.

      – Aśka była wtedy może miesiąc przed ślubem – wydusił w końcu.

      – Co?

      – Zdaję sobie sprawę, że…

      – I wiedziałeś o tym wtedy?

      – Tak – odparł ciężko. – Powiedziała mi jeszcze w Operze.

      Niepewnie podniósł spojrzenie, obawiając się tego, co zobaczy na twarzy Chyłki. Przyglądała mu się wzrokiem normalnie zarezerwowanym dla klientów, którzy z jakiegoś powodu obudzili w niej ostrożność.

      – Sama widzisz, że nie było się czym chwalić.

      – Ano nie – przyznała, a potem przysunęła się do stołu. – Tyle dla ciebie znaczy narzeczeństwo, Zordon?

      – Wiesz przecież, że nie. Poza tym ty też nie należałaś do…

      – Ja kieruję się zasadą, że pacta sunt servanda. Nie tylko w robocie, ale także w życiu, gdybyś nie zauważył, parszywcze.

      Kordian z trudem przełknął ślinę, a Chyłka zmrużyła oczy, jakby właśnie brała na muszkę cel do zlikwidowania.

      – Ale to doskonała okazja, żeby powiedzieć ci, że jeśli kiedykolwiek wywiniesz mi taki numer, urwę ci jaja.

      – Przecież…

      – Zilustruj to sobie w wyobraźni i dobrze zapamiętaj. I miej świadomość, że prędzej wybaczę Ironsom przerzucenie się na techno niż tobie zdradę. Jasne?

      – Jasne, ale akurat w moim wypadku…

      Urwał, dostrzegając, że przy ich stoliku ni stąd, ni zowąd pojawił się jakiś mężczyzna w garniturze. Trzymał ręce za plecami i patrzył to na Joannę, to na Oryńskiego, przywodząc na myśl szefa kuchni, który przyszedł, by zapytać, jak goście oceniają przyrządzone przez niego posiłki.

      – Jakiś problem? – odezwała się Chyłka. – Jeśli chodzi o mięcho, jest w porządku. Jeśli chcecie w końcu nazwać moim imieniem któreś z dań, też nie mam nic przeciwko.

      Mężczyzna lekko się uśmiechnął.

      – Andrzej Alcer – oznajmił. – Kancelaria Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.

      Joanna natychmiast się spięła, a Oryński odłożył sztućce.

      – Domyślam się, że raczej się mnie państwo nie spodziewali.

      – A powinniśmy? – odezwał się Kordian.

      – W pewnym sensie tak. Ale może pozwolę to wyjaśnić samej pani prezydent.

      Dwoje prawników spojrzało po sobie, jakby właśnie nastąpił jakiś kataklizm.

      – Mają państwo zaproszenie do Belwederu.

      – Że co? – wypaliła Joanna.

      – I obawiam się, że wygaśnie w momencie, kiedy opuszczę to miejsce – dodał Alcer. – Jeśli więc chcą z niego państwo skorzystać, proponuję iść za mną.

      Mężczyzna znów lekko się uśmiechnął, a potem ruszył do wyjścia.

      7

      Pałac Belwederski, Ujazdów

      Chyłka i Oryński siedzieli przy stoliku pod baldachimem na tarasie Belwederu, nie do końca dowierzając, że się tutaj znaleźli. Tuż obok znajdowała się niewielka fontanna, a zza niewysokiego murka przed nimi można było podziwiać znajdujące się poniżej Łazienki. Nie bez powodu nazwa tego miejsca powstała z połączenia włoskich słów bello, ładny, oraz vedere, widzieć.

      Prawnicy nie zastanawiali się ani chwili, z Hard Rocka wyszli zaraz za Alcerem. Na zewnątrz czekało na nich czarne bmw serii siedem o numerach rejestracyjnych zaczynających się od „WU”, zapewne w wersji zaprojektowanej specjalnie do przewozu VIP-ów.

      W trakcie jazdy niemal się nie odzywali. Dopiero kiedy przeprowadzono ich przez Belweder i posadzono tutaj, zaczęli wymieniać się niepewnymi uwagami.

      – Co my tu robimy? – odezwał się Kordian.

      Chyłka wzruszyła ramionami.

      – Może chce mi przekazać władzę – odparła.

      – Na pewno.

      – Ewentualnie może udało jej się zdobyć trochę nowiczoka i chce nas otruć. Jak podadzą herbatę, nie korzystaj.

      Oryński wstał od stołu i powiódł wzrokiem w dół skarpy, w kierunku Stawu Belwederskiego. Ścieżką nad nim przechodziła matka z dzieckiem, zadzierając głowę. Zatrzymała się, dostrzegając Kordiana, i szybko wskazała go córce, jakby był jakimś okazem w zoo.

      – Chyba właśnie wzięto mnie za kogoś ważnego – odezwał się Oryński.

      – Tak czasem się tu dzieje – rozległ się męski głos od strony Belwederu.

      Andrzej Alcer podszedł do nich wolnym krokiem.

      – Przepraszam, że muszą państwo czekać. Prezydent zaraz powinna się zjawić.

      Prawnicy nie odpowiedzieli.

      – A tymczasem może się państwo czegoś napiją?

      – Nie trzeba – odparł szybko Kordian.

      – Do pełni szczęścia wystarczy nam wyjaśnienie, co tu robimy – dodała Chyłka.

      Alcer