Republika Smoka. Rebecca Kuang. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Rebecca Kuang
Издательство: PDW
Серия: Wojna makowa
Жанр произведения: Боевая фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788379646234
Скачать книгу
Speerytko? – pomyślała. Kurwa, co za tupet!

      Sarana uważała to słowo za obelgę, lecz przecież Rin naprawdę była Speerytką. I to Speerytką, która własnoręcznie doprowadziła do zwycięstwa w trzeciej wojnie makowej. Zatopiła cały, kurwa, kraj. Nie zaszła tak daleko po to, by trwonić czas na pogawędki z jakąś głupią dziwką.

      Dłonie Rin wystrzeliły raptownie naprzód, chwyciły Saranę za kołnierz. Lilia uniosła rękę do niewątpliwie zaprawionej trucizną spinki do włosów, lecz Rin grzmotnęła jej plecami o ścianę, wcisnęła łokieć pod gardło, a drugą dłonią unieruchomiła Saranie prawe ramię. Nachyliła się i niemal musnęła wargami ucho rywalki.

      – Być może myślisz, że jesteś w tej chwili bezpieczna. I może rzeczywiście za moment po prostu odwrócę się i odejdę. Będziesz mogła pysznić się przed innymi kurewkami, jak to napędziłaś strachu Speerytce! Szczęściara! Ale potem, pewnej nocy, kiedy zgasisz już latarnie i podciągniesz trap, poczujesz woń dymu. Wybiegniesz na pokład, lecz wtedy płomienie będą już tak wysokie, że nie zobaczysz prawie niczego poza nimi. Zrozumiesz, że to ja, ale nie zdołasz już o tym powiedzieć Moag, ponieważ ściana ognia spali twoją gładziutką skórę, a ostatnią rzeczą, jaką zobaczysz, zanim zeskoczysz z łodzi do wrzącego morza, będzie moja roześmiana twarz. – Rin jeszcze mocniej naparła łokciem na bladą krtań Sarany. – Nie zadzieraj ze mną.

      Sarana panicznie poklepała nadgarstki Rin.

      – Co? Chcesz coś powiedzieć? – Rin spojrzała z ukosa.

      – Moag… – wystękała Sarana – być… może… zrobi wyjątek.

      Rin ją puściła. Lilia oparła się ciężko o ścianę i nerwowymi ruchami dłoni powachlowała swą twarz.

      Wściekłość Rin zaczęła powoli gasnąć, rozpraszać się. Czerwona mgiełka ustąpiła z oczu. Dziewczyna zacisnęła pięść i otworzyła ją, wstrzymała oddech i wypuściła powietrze, a potem otarła dłoń o bluzę.

      – No, i tak rozmawiać możemy.

      – Jesteśmy na miejscu – obwieścił głos Sarany.

      Rin zsunęła przesłaniającą oczy opaskę. Sarana zmusiła ją, by przyszła w pojedynkę – pozostali z niemałym zadowoleniem zostali na rekreacyjnej barce – i wywołujące fale potu poczucie bezbronności przez cały rejs kanałami przyprawiało dziewczynę o nerwowe drgawki.

      Początkowo widziała tylko ciemność. Po chwili wzrok przystosował się do półmroku i okazało się, że jedynym źródłem światła w pomieszczeniu są maleńkie, migocące latarenki. Nie zobaczyła ani jednego okna, do wnętrza nie sięgał najsłabszy promień słońca. Nie miała pojęcia, czy znalazła się na statku, czy w budynku na suchym lądzie; nie potrafiła stwierdzić, czy zapadł już zmrok, czy po prostu pokój jest odcięty od świata tak szczelnie, że nie rozjaśnia go nic poza kilkoma płomykami. Powietrze było tu znacznie chłodniejsze niż na zewnątrz. Odniosła wrażenie, że wyczuwa pod stopami nieznaczne kołysanie, lecz i w tej kwestii nie była pewna. Wyobraźnia mogła płatać jej figle.

      Pewne było natomiast, że wnętrze jest przestronne. Uziemiony okręt wojenny? Może jakiś magazyn?

      Powiodła spojrzeniem po ciężkich, zwalistych meblach, zwróciła uwagę na ich zakrzywione nóżki. Musiały zostać sprowadzone z zagranicy; tak niezgrabnych w cesarstwie nie wytwarzał nikt. Ściany obwieszone były portretami, które nie mogły przedstawiać Nikaryjczyków; widniejący na nich mężczyźni mieli bladą skórę, srogie miny i wszyscy co do jednego nosili niedorzecznie wysokie, białe peruki. Środek pomieszczenia zajmował masywny stół, przy którym swobodnie zmieściłoby się przynajmniej dwadzieścia osób. Po przeciwnej stronie, w otoczeniu uzbrojonych w łuki Lilii, zasiadała we własnej osobie królowa piratów.

      – Runin. – Głos Moag był naznaczony chrypką, niski i dziwnie hipnotyczny. – Nasze spotkania niezmiennie sprawiają mi wielką przyjemność.

      Moag była kobietą wysoką, barczystą, przystojną raczej niż ładną. Powiadano, że w przeszłości pracowała w porcie jako prostytutka i w ten sposób poznała jednego z tłumnie odwiedzających Anhkiluun pirackich kapitanów. Jegomość ów zmarł w nigdy do końca niewyjaśnionych okolicznościach, a owdowiała Moag pokonała stopniowo kolejne szczeble pirackiej hierarchii miasta i ostatecznie stworzyła flotę o bezprecedensowej sile. To ona jako pierwsza w dziejach zjednoczyła pod wspólną banderą wszystkie odłamy pirackiej braci Ankhiluun. Do momentu, w którym objęła rządy, morscy bandyci regionu pozostawali w stanie permanentnej wojny, na podobnej zasadzie, na jakiej po śmierci Czerwonego Cesarza wojowały ze sobą prowincje Nikan. W pewnym sensie Moag dokonała tego, co nie udało się Daji. Przekonała zwaśnione frakcje zbrojne do służby jednej sprawie – sobie samej.

      – Nie wydaje mi się, byś kiedykolwiek odwiedziła mój prywatny gabinet. – Moag objęła gestem całą salę. – Przyjemnie tu, nieprawdaż? Hesperianie byli okropnie irytujący, ale na wystroju wnętrz znali się niezgorzej.

      – Co się stało z pierwotnymi właścicielami? – zapytała Rin.

      – Zależy. Zakładam, że oficerowie hesperyjskiej floty uczą swoich żeglarzy pływać. – Królowa wskazała krzesło naprzeciwko swojego. – Siadaj.

      – Nie, dziękuję. – Rin od pewnego czasu nie czuła się na krzesłach komfortowo. Nie podobało się jej, że stół ogranicza swobodę jej nóg. Gdyby musiała nagle podskoczyć, gdyby próbowała uciec, uderzyłaby kolanami w blat i straciła cenne sekundy.

      – Jak wolisz. – Moag pochyliła głowę. – Chodzą słuchy, że w Adladze doszło do pewnych perturbacji.

      – Coś mnie rozproszyło – przyznała Rin. – Traf chciał, że spotkałam tam Daji.

      – Och, wiem o tym – odparła królowa. – Ja oraz całe nasze wybrzeże. Słyszałaś już wersję wypadków, którą rozpowszechnia Sinegard, prawda? Jesteś zbuntowaną Speerytką, zdrajczynią korony. Mugeńscy oprawcy doprowadzili cię do obłędu, wskutek czego stanowisz teraz bezpośrednie zagrożenie dla wszystkich, których spotkasz na swojej drodze. Nagroda za twoją głowę urosła do sześciu tysięcy cesarskich srebrników. Za żywą proponują dwakroć tyle.

      – Bardzo ładnie z ich strony – rzuciła Rin.

      – Nie sprawiasz wrażenia przejętej.

      – Może dlatego, że Sinegard nie we wszystkim się myli. – Rin nieznacznie się nachyliła. – Posłuchaj, Moag, Yang Yuanfu nie żyje. Nie byliśmy w stanie zabrać głowy, ale twoi zwiadowcy potwierdzą wszystko, jak tylko dotrą do Adlagi. Czas, żebyś zapłaciła.

      Królowa piratów puściła wystąpienie dziewczyny mimo uszu, oparła podbródek na złożonych w piramidkę palcach.

      – Jednego nie rozumiem. Po co zadajesz sobie tyle kłopotu?

      – Moag, przestań, proszę…

      Królowa uciszyła ją gestem.

      – Wytłumacz mi łaskawie. Posiadasz moc, o jakiej większość może jedynie pomarzyć. Możesz zdobyć wszystko, czego zapragniesz. Gdybyś zechciała, mogłabyś przejąć władzę w którejś z dwunastu prowincji. Mogłabyś zostać piratką. Do kata, nawet kapitanem jednego z moich okrętów. Wystarczyłoby powiedzieć. Po co ci ta walka?

      – To Daji rozpętała tę wojnę – odpowiedziała Rin. – Zabiła moich przyjaciół. Zasiada na tronie, który się jej nie należy. Po prostu. Ktoś musi ją zabić i mam nadzieję, że zrobię to ja.

      – Ale dlaczego? – Moag nie rezygnowała. – Nie ma na świecie osoby, która nienawidziłaby naszej cesarzowej bardziej gorąco niż ja. Ale zrozum jedno, mała: nie znajdziesz sprzymierzeńców. Rewolucja to rewelacyjny pomysł, ale