– Siostro, byłyśmy dzisiaj umówione w sprawie Michała – zaczęłam bardzo spokojnie.
Odłożyła dokumenty i zamknęła oczy.
– Siostro, co się stało, że nastąpiła taka zmiana stanowiska w sprawie Michała?
– Ja nie wiedziałam o tych działaniach Aleksa. Dopiero się dowiedziałam! – wypaliła siostra podniesionym głosem, nie otwierając oczu. – Ale to już zostało wszystko przekazane Michałowi. No właśnie, dlaczego taki przepływ jest, dlaczego pani wszystko Michałowi przekazuje?! Bo on już zrobił awanturę! – Jeszcze mocniej zacisnęła powieki.
– Jeżeli coś dotyczy chłopców, to ich pytam, bo mają prawo do przekazania swojej wersji wydarzeń – odparłam spokojnie.
– Zachowanie Michała jest rozstrzygane u nas w ośrodku. Nie chcę, żeby pani to konfrontowała i rozstrzygała. Jak to wygląda! Nie życzę sobie tego! Nie życzę sobie, żeby ktoś tu przychodził i poniewierał krzyż i Pismo Święte! Jak sama nazwa wskazuje, my jesteśmy katolickiego wyznania. To wcale nie wyszło od wychowawców, a on już zrobił im awanturę. Przepływ informacji jest za szybki. Jeszcześmy nie wyjaśnili, nie uzgodnili, a Michał już wszystko wie. A po co?
Próbowałam przerwać ten słowotok, ale bez powodzenia.
– To nie jest pedagogiczne! – kontynuowała siostra.
– Jeśli jest jakiś zarzut w stosunku do mojego syna, to pedagogiczne jest skonfrontować to z nim – przerwałam.
– Ale nie z Michałem – skwitowała siostra.
– Jeżeli to dotyczy również Michała i byli wtedy z Aleksem we dwóch, to ja pytam też Michała.
– Ale po co od razu mówić, że to od wychowawców? To nie wychowawcy, to rówieśnicy.
– Nie powiedziałam, że to od wychowawców, bo skąd niby ja mam wiedzieć, kto siostrze donosi. Ale to chyba nieważne, kto siostrze powiedział. Ja chciałabym się dowiedzieć, co się wydarzyło, bo siostra nie chciała mi przez telefon powiedzieć.
– Pismo Święte poniewierał! Krzyże do góry nogami odwracał!
– Ale kto?
– Aleks! A Michał potem to papugował, twierdził, że Pana Boga nie ma. Aleks nie wierzy w Pana Boga, bluźni. Właśnie tego nie chciałam mówić. On takich słów używa, że ja nawet nie chcę tego mówić, co on na Pana Boga mówił! I to słyszą dzieci, słyszą też młodsze dzieci. Michał sam mi powiedział, że Aleks w Pana Boga nie wierzy, a o tym, że Pismo Święte było poniewierane, dowiedziałam się od rówieśników. Krzyż kładł na Pismo Święte, odwracał go do góry nogami. To są dla nas, proszę pani, rzeczy święte! Najświętsze w tej chwili!
– Ja to rozumiem i jak najbardziej szanuję, dlatego tu jestem – odparłam powoli.
– Ja się na to nie mogę zgodzić! Nie zgodzę się na żadną rodzinę zaprzyjaźnioną, bo Aleks nie wierzy! – Mówiąc to, nadal miała zaciśnięte oczy. Podnosząc głos, zaciskała je coraz bardziej.
– Aleks jako nastolatek ma prawo mieć kryzys wiary. Szczególnie biorąc pod uwagę różne wydarzenia w jego życiu.
– Niech u siebie w domu odwraca krzyże! – fuknęła i gwałtownie otworzyła powieki. Pierwszy raz mogłam jej odpowiedzieć, patrząc w oczy.
– Aleks u nas w domu takich rzeczy nie robi, siostro. A jeśli coś takiego miało miejsce tutaj, to chyba jako matka powinnam być o tym poinformowana. Myślę, że wystarczy z nim porozmawiać i uświadomić mu, jak bardzo obraźliwe jest to dla osób wierzących. Zresztą ja już z nim na ten temat rozmawiałam. Natomiast miłość, którą Michałowi dajemy, i nasze zainteresowanie mogą mu przynieść więcej dobrego niż złego.
– Proszę pani, tak długo, jak będą u was pieniądze, on będzie przychodził. Jego mama miała konkubenta, niejednego. I był jeden, który dawał mu ciągle pieniądze. Mama z nim zerwała. On od tej chwili matkę tak poniewiera, przepraszam za słowo, jak szmatę, dlatego, że zerwała z nim, a on mu dawał pieniądze. To jest u niego czysty interes. My już go znamy.
– Siostro, to, że Michał jest tutaj, w domu dziecka, nie wynika z tego, że matka zerwała z konkubentem, ale jest o wiele szerszy kontekst tej sytuacji. Sądzę, że jest bardzo dużo rzeczy, o które Michał ma żal do mamy, i z wiekiem jest coraz bardziej świadomy jej zaniedbań.
– Ale on z tym konkubentem widział tylko interes! – przerwała mi w pół słowa.
– Siostro, w naszym przypadku on nie ma interesu, bo ja mu żadnych pieniędzy nie daję.
– Ma! – krzyknęła.
– Ale jaki, bo ja bym bardzo chciała wiedzieć – mówiłam coraz wolniej. Im bardziej się denerwuję, tym wolniej mówię.
– To, że on idzie do państwa, a pani go traktuje… tak jak go traktuje.
– Jak syna. – Teraz ja jej przerwałam.
– On sam mówił, że pani daje im pięćdziesiąt złotych, żeby kupić chleb, i reszty pani nie chce.
– No tak, pozwoliłam im kupić sobie chipsy i colę. Resztę mi przynieśli.
– Niech mi pani uwierzy, to nie jest tylko moja opinia, ale i wychowawców. Michał jest interesny. Idzie tam, gdzie widzi zysk. Nie muszą to być nawet pieniądze.
– Siostro, ale to jest chyba normalne.
– Ale on jest podły! Charakter ma bardzo podły! Zobaczy pani! Nie chciałabym tego, żeby coś się stało, jak się odwróci, co będzie robił. Bo my już to przeszliśmy. I w tej chwili na pewno się nie zgodzę. – Odchyliła się na krześle i skrzyżowała ręce na biuście.
– Siostro, a czy jest cokolwiek w Michale takiego, co siostra byłaby skłonna pochwalić?
– Jestem skłonna, tak. Jest bardzo miły, potrafi być bardzo inteligentny i miły, grzeczny, potrafi pomóc, potrafi dostrzec różne rzeczy i zdolny jest, gdyby chciał się uczyć, natomiast jest bardzo podły. Jak pani mu nadepnie na odcisk, będzie bardzo podły. Jeżeli on takich słów używał, jak używał, co by pani przez usta nie przeszły nawet do koleżanki, a on do wychowawców, tylko przez ten krzyż i przez to, że zrobiłyśmy mu wymówkę, że tak nie wolno się zachowywać. Tłumaczyłyśmy, ale on się cały czas powołuje na Aleksa i cały czas jest Aleksem zafascynowany. I nawet powiedzieli w szkole, że odkąd Aleks poszedł do innej klasy, to Michał się zmienił na gorsze. No więc widzi pani. Wystarczy nadepnąć mu na odcisk. – Siostra strzelała jak z karabinu maszynowego.
– No pewnie, że zmienił się na gorsze, bo między nimi jest więź jak między braćmi. Oni się kochają jak…
– Niech oni się kochają dalej, ale ja zgody na to nie dam. – Zacisnęła usta i powieki.
– Ja traktuję Michała na równi z pozostałymi dziećmi. Nie daję mu żadnych pieniędzy. W niedzielę pojechaliśmy do mojego brata ciotecznego na grilla. Tam jest dwójka małych dzieci…
– To ja wiem, że on się opiekuje, i u nas się opiekuje. – Znowu weszła mi w słowo.
– No więc jaki on ma interes, żeby do nas przychodzić? Myślę, że udka z grilla nie są dla niego żadną atrakcją. On po prostu lubi z nami przebywać, bo czuje się dobrze.
– No właśnie, czuje się dobrze! – Otworzyła oczy i wbiła je we mnie jak sztylet. – Jak u nas ma konsekwencje za złe zachowanie, to pójdzie do pani i on ma wtedy wynagrodzone, bo ma dostęp do komputera, do przyjemności, do kina, jeżeli państwo idziecie, czy do jakichś innych przyjemności. U nas tego nie ma, bo ma karę. Konsekwencje za język, za to, jak zachowuje się. Ja nie mogę pozwolić, żeby on nas tu wszystkich poniewierał,