Copyright for text © 2020 Agata Komorowska
Wydawnictwo Edipresse Sp. z o.o.
ul. Wiejska 19
00-480 Warszawa
Dyrektor Zarządzająca Segmentem Książek: Iga Rembiszewska
Senior Project Manager: Natalia Gowin
Produkcja: Klaudia Lis
Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk
Digital i projekty specjalne: Tatiana Drózdż
Dystrybucja i sprzedaż: Izabela Łazicka (tel. 22 584 23 51)
Redakcja: Agnieszka Piotrowicz
Korekta: Jolanta Kucharska, Anna Parcheta
Projekt okładki: Alcambra Agata Komorowska
Zdjęcie na okładce: Agata Komorowska
Biuro Obsługi Klienta
e-mail: [email protected]
tel.: 22 278 15 55
(pon.–pt. w godz. 8:00–17:00)
facebook.com/edipresseksiazki
facebook.com/pg/edipresseksiazki/shop
instagram.com/edipresseksiazki
ISBN 978-83-8177-528-1
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.
Wersję elektroniczną wykonano w systemie Zecer firmy Elibri
Nie ma złych dzieci.
Są jednak takie, które doświadczyły niewyobrażalnego zła.
Dane niektórych osób zostały zmienione w trosce o ich anonimowość i bezpieczeństwo.
Książkę tę dedykuję mojemu adoptowanemu synowi Michałowi. Jestem mu wdzięczna za zaufanie, jakim mnie obdarzył. Podziwiam go za odwagę i siłę. Podczas wielogodzinnych rozmów nieraz pytałam: „Michał, jak ty to zrobiłeś, jak ci się udało przejść przez takie piekło i nie zostać diabłem?”.
Michał nie dość, że nie został diabłem, to jeszcze jest pięknym człowiekiem o wrażliwej duszy i sercu pełnym empatii i miłości. Jest bohaterem z tragiczną przeszłością i niewyobrażalną siłą, który wybrał mnie na swoją mamę.
Opowiadanie o przeszłości, o dzieciństwie na ulicach wśród narkomanów, a następnie w pogotowiu opiekuńczym i domach dziecka wymagało od Michała wielkiej odwagi. Otwieranie starych ran bolało, ale miało też efekt terapeutyczny. Michał po raz pierwszy w życiu mówił o swoim cierpieniu, marzeniach, rozczarowaniach i bezradności. Sądziłam, że najtrudniejszy był nasz wspólny wyjazd do Wrocławia, podczas którego otworzył się po raz pierwszy. Wśród tętniącego radością tłumu na wrocławskim Rynku dowiadywałam się o tej części życia Michała, której nie znałam. Podczas naszych wspólnych lat dostrzegałam przebłyski czegoś mrocznego i niepokojącego, ale nie znałam źródła tego mroku ani głęboko ukrywanej złości, która raz na jakiś czas wybuchała nieuzasadnioną agresją. Jednak nigdy nie była to agresja skierowana w stosunku do mnie ani do moich dzieci. Nasza rodzina była dla Michała święta i nietykalna. Przemierzając kolorowe uliczki Wrocławia, Michał otwierał przede mną drzwi do swojego mrocznego świata. Najpierw uchylał ostrożnie, jakby testując moją reakcję, aż w końcu otworzył je na oścież, a ja mogłam do niego wejść, zanurzyć się w nim, poczuć i zobaczyć… To, co ujrzałam, przekroczyło granice mojej wyobraźni.
Najbardziej zdumiało mnie w postawie Michała to, że mimo wszystkiego, co przeżył, nie chciał robić swojej biologicznej mamie przykrości tym, co mogłoby ukazać się w książce. Czytał zapisane przeze mnie strony, i jeśli coś wzbudzało jego sprzeciw, wykreślałam albo zmieniałam tak, by czuł się komfortowo. Nie było w nim chęci odwetu, nikogo nie próbował obwiniać. Nie pozwolił napisać złego słowa na temat nieżyjącego już taty, który jest dla Michała najważniejszą postacią, filarem, który pomógł mu przetrwać najtrudniejsze chwile. Jego empatia i wrażliwość po raz kolejny mnie ujęły. Uszanowałam wszystkie jego potrzeby i uwagi. Widząc, jak bolesne są dla Michała te wspomnienia, pytałam wielokrotnie, czy na pewno chce, żeby ta książka trafiła w twoje, drogi czytelniku, ręce. Za każdym razem odpowiadał, że tak, bo chce dać nadzieję innym dzieciakom takim jak on.
Pierwszej nocy we Wrocławiu obudziłam się o świcie i nie mogłam już spać. Łzy spływały mi na poduszkę. Patrzyłam na zmierzwioną czuprynę śpiącego w swoim łóżku Michała i przeżywałam jego cierpienie. Teraz już rozumiałam wiele sytuacji i jego nietypowych reakcji. Znałam ich źródło. Tak bardzo chciałam mu to jakoś wynagrodzić, naprawić. Wiedziałam jednak, że jedyną osobą, która może to zrobić, jest on sam. Moim zadaniem jest podarować mu wystarczająco dużo miłości, by miał odwagę odkryć, zaakceptować i pokochać siebie. Żeby umiał wybaczyć światu i sobie samemu. Dać mu poczucie bezpieczeństwa, by mógł zmierzyć się ze swoimi demonami ze świadomością, że jest i będzie kochany bez względu na okoliczności. Akceptacja takiej miłości zajęła mu sporo czasu. Do tej pory miewa z tym kłopot.
Pod koniec naszego pobytu Michał obudził się z bólem głowy. Widziałam, że coś jest nie tak. Nagle duszone przez lata emocje zaczęły się wylewać na moją różową sukienkę. Michałem wstrząsały spazmy, między którymi wyszeptał tylko jedno pytanie:
– Czy ty, mamuś, mnie nigdy nie zostawisz?
– Nigdy cię nie zostawię, Michał. NIGDY… – wyszeptałam.
Tego dnia padało. Zamiast na Rynek poszliśmy do kina na Króla Lwa. Ten film był ostatecznym przesłaniem dla Michała. Było w nim wszystko, co potrzebował usłyszeć. Seans wybraliśmy spontanicznie. Ja jednak wierzę, że to nie był przypadek. To już nie pierwszy raz, kiedy Bóg pomaga nam w niezwykły sposób, wysyła sygnał, za którym podążamy. Tego dnia była to potrzeba pójścia do kina. Michał wybrał film…
W nocy Michał spał spokojnie. Demony przeszłości odeszły. Wtedy miałam nadzieję, że na zawsze. Jednak ten wyjazd jedynie uchylił wieko puszki Pandory. Prawdziwe demony miały zacząć wypełzać dopiero, kiedy książkę kończyliśmy. Michał budził się w środku nocy z krzykiem, walcząc o powietrze podczas duszenia, którego kiedyś doświadczył. Kulił się z bólu od zadawanych niegdyś ciosów. Odczuwał paniczny lęk. Wszystko to przez lata leżało głęboko pogrzebane w podświadomości. Wtedy nie miał prawa, nie miał szans na przeżywanie terroru, którego doświadczał. Teraz, w otoczeniu kochającej go rodziny, w atmosferze zrozumienia i czułości, poprzez sny do pamięci wracały miejsca, zdarzenia i ludzie tak realni, że trudno było to wszystko oddzielić od rzeczywistości. To była jego rzeczywistość, do której wracał, by móc rozpocząć proces leczenia ran.
Książka, którą trzymasz w ręku, pokazuje nie tylko moje doświadczenia i emocje, ale też wspomnienia, nadzieje, lęki, rozczarowania i emocje Michała. Napisaliśmy ją z nadzieją, że przełamie stereotypy dotyczące adopcji, a w szczególności adopcji dzieci starszych. Chcemy, by zwróciła uwagę na obszary, które wymagają przemyślenia ze strony ustawodawców oraz osób bezpośrednio odpowiedzialnych za dobro dzieci niemających własnego głosu ani rodziców zdolnych, by o nie zawalczyć. Wierzymy, że pokaże prawdziwy obraz rodzin zastępczych i adopcyjnych oraz dzieci do nich trafiających. Nie ten wyidealizowany i nie ten pełen czarnych scenariuszy i uprzedzeń, ale prawdziwy, ze wszystkimi trudami i cudami.
Wstęp
Powoli moje życie zaczynało się układać. Słowo „powoli” ma tu wielkie znaczenie, biorąc pod uwagę to, że dopiero co wszystko straciłam. I to na własne życzenia. Dwa lata wcześniej trafiłam do szpitala. Zdiagnozowana z nadciśnieniem, depresją i nerwicą rozpoczęłam walkę o siebie. Rozwiodłam się, w ramach porozumienia oddałam firmę, którą budowałam przez całe swoje dorosłe życie. Zostałam sama. Bez pracy, za to z siedmioletnim Krystianem z zespołem