Mały Oświęcim. Błażej Torański. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Błażej Torański
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 9788382345155
Скачать книгу
0

      Projekt okładki

      Paweł Panczakiewicz

      Na okładce:

      Jurek Grenda, starszy brat Urszuli, jednej z bohaterek tej książki, oraz Eugeniusza i Domiceli. Wszystkich czworo aresztowano w Mosinie 10 września 1943 roku i uwięziono w obozie na Przemysłowej. Podczas jednego z nocnych pogromów, jakie urządzali dzieciom niemieccy oprawcy, Jurek został zmasakrowany i z powodu otwartej rany w brzuchu był operowany w polskim szpitalu po aryjskiej stronie Litzmannstadt. Był wówczas czternastoletnim chłopcem. Ich ojciec zginął w Mauthausen-Gusen, siostra Irena w KL Auschwitz-Birkenau, a ślad po dwóch najstarszych braciach, Marianie i Henryku, urywa się w kaźni poznańskiego Fortu VII.

      Redaktor prowadzący

      Michał Nalewski

      Redakcja

      Joanna Habiera

      Korekta

      Grażyna Nawrocka

      Autorzy zdjęć współczesnych: Jolanta Sowińska-Gogacz, Zdzisław Sowiński, Jakub Gogacz, Zbysław Kaczmarek, Jacek Gogacz. Zdjęcia archiwalne pochodzą ze zbiorów Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi, Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi. Fotografie rodziny Rutkowskich pochodzą ze zbiorów Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta Płońska; fotografie rodziny Jeżewiczów pochodzą ze zbiorów prywatnych Aleksandry Kasińskiej; fotografie archiwalne z Dzierżąznej i portret Eugenii Pol pochodzą ze zbiorów Magdaleny Hauke i Izby Pamięci Szkoły Podstawowej im. Jana Kasińskiego w Białej; portret Marii Osses – ze zbiorów prywatnych Ocalałej.

      Wydawnictwo pragnie podziękować wszystkim wyżej wymienionym osobom oraz instytucjom.

      ISBN 978-83-8234-515-5

      Warszawa 2020

      Wydawca

      Prószyński Media Sp. z o.o.

      02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

      www.proszynski.pl

      (…)

      nie przemawiają do wyobraźni

      jest ich za dużo

      cyfra zero na końcu

      przemienia ich w abstrakcję

      temat do rozmyślania:

      arytmetyka współczucia

      Zbigniew Herbert

      Pan Cogito czyta gazetę

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      20% rabatu na kolejne zakupy na litres.pl z kodem RABAT20

      WSTĘP

      26 grudnia 1942

      Moja dobra Mamusiu!

      Wczoraj i dziś przeprowadzałem się i mam naprawdę piękną kwaterę w nowym, bardzo przytulnym baraku, duży pokój do pracy, łazienkę, sypialnię, pokój śniadaniowy.

      Pracy jest bardzo dużo, ale nie przeszkadza mi to; rok będzie bardzo ciężki i ze wszystkich lat będzie wymagać od nas najwięcej.

      W załączeniu spóźniona paczka bożonarodzeniowa, kawa od Führera, zdjęcie tutejszego schroniska Hegewald w Prusach Wschodnich, paczuszka od Zipperów dla Laleczki, książka i list od gauleitera Hofera, marcepan, mąka i cukier od gauleitera Kocha. (…)

      Kurier już odjeżdża. Wypoczywajcie dobrze, Ty i nasza kochana córunia.

      Moc czułych pozdrowień i całusów.

      Heinrich Himmler

      W tym samym czasie, gdy Reichsführer SS Heinrich Himmler urządzał sobie wygodną kwaterę w malowniczym mazurskim lesie i słał stamtąd czułe listy oraz delicje swojej rodzinie, w sercu nieistniejącej Polski na jego rozkaz zaczynał funkcjonować schowany w granicach Litzmannstadt Ghetto hitlerowski obóz dla polskich dzieci. Nazywa się go obozem na Przemysłowej. Dwadzieścia pięć miesięcy gehenny zgotowanej najmłodszym Polakom. Hekla łódzkich wzniesień ukryta przed światem za podwójnym murem.

      O której prawie nikt nie wie.

      ***

      Mały Oświęcim jest kompilacją dwóch narracji, spotkaniem dwojga autorów, których połączył temat i zamysł, by łódzki obóz na Przemysłowej, biała plama na mapie drugiej wojny światowej, trafił do świadomości tysięcy czytelników, do całego świata.

      Warto bowiem wiedzieć, że od grudnia 1942 roku aż do wyzwolenia miasta w styczniu 1945 funkcjonował w Łodzi obóz koncentracyjny dla polskich dzieci. Najmłodsze były niemowlętami, najstarsze miały szesnaście lat. Dwadzieścia pięć miesięcy głodu, bólu, upokorzeń, pracy ponad siły. Mützen ab! Augen links! Steh auf! Sofort! Polnische Schweine! Marschieren! Schneller! Polnische Läuse! Wegtreten! Raus! Los! Krzyk. Praca. Płacz. Bicie. Kopniak. Wrzask. Krew. Trąbka. Apel. Pejcz. Mamuniu! Karcer. Cuchnąca breja zamiast zupy. Gorączka. Bezsenność. Alle Achtung! Piekło bez wyjścia, bez końca.

      Obóz z rozmysłem ukryto na obszarze łódzkiego getta, by ucieczka stamtąd była niemożliwa. W ciągu ponad dwóch lat jego funkcjonowania przeszła przezeń niepoliczona liczba polskich dzieci – historycy i byli więźniowie mają w tej sprawie odmienne rachuby, a większość dokumentacji obozu przepadła. Nie o liczby tu jednak chodzi, lecz o uprzytomnienie ludziom istoty tego miejsca, o umiejscowienie go na mapie wojny, o głęboką refleksję. Obóz na Przemysłowej jest faktem, a blizny ciała i duszy, jakie po sobie zostawił, na zawsze naznaczyły jego więźniów.

      Dysponując obszernym materiałem archiwalnym i unikatowymi wywiadami z ostatnimi żyjącymi więźniami z Przemysłowej, podjęliśmy wspólną próbę uwiecznienia dziejów łódzkiego obozu, uznając to za konieczność, za wyjątkowo ważny obowiązek, przestrzeń do zgłębienia i zaprezentowania jej czytelnikom.

      W latach 2015–2019 przeprowadziłam ponad dwadzieścia rozmów z ocalałymi, utrwaliłam je w manuskryptach i na filmach, tworząc równolegle obozowe archiwum fotograficzne.

      Przeanalizowałem w Oddziale Instytutu Pamięci Narodowej w Łodzi kilka tysięcy stron w dwudziestu ośmiu tomach akt procesu wachmanki Genowefy Pohl vel Eugenii Pol.

      Oto nasz dwugłos na jeden temat, mroczny i fascynujący.

      Jolanta Sowińska-Gogacz

      Błażej Torański

      CZĘŚĆ PIERWSZA

      Historia łódzkiego obozu

      na Przemysłowej

      Rozdział pierwszy

      Obóz na Przemysłowej

      Jolanta Sowińska-Gogacz

      Córeńko, ja bym cię wolała zobaczyć w trumnie niż w tym obozie! – tak do sześcioletniej Grażynki mówiła jej mama, gdy z okien domu przy Przemysłowej 13 patrzyły na chybotliwe, warczące ciężarówki, które co rano woziły do pracy w mieście wychudzone, zziębnięte postacie. „Te biedne spojrzenia, te szare, brudne drelichy nie dawały mi spokoju przez całe życie. Jak myśmy się bali, że Niemcy i mnie złapią i tam wsadzą! Mieliśmy w domu obraz Świętej Rodziny i moja mama, gdy widziała te dzieci, zawsze klękała i się modliła”, wspomina pani Grażyna Morek-Romanowska.

      Zanim rozgrabili i poustawiali Europę w szachownicę wojny, Niemcy zaczęli od siebie, od własnych dzieci i młodzieży. Żeby mieć kim tworzyć imperium, trzeba tego kogoś najpierw sobie wychować. Naziści obiecali swoim rodakom Germanię jako krainę mlekiem i miodem płynącą, wielką, piękną i dostatnią. W latach trzydziestych XX wieku w Niemczech wspierano wielodzietne rodziny i samotne matki, mnożono sportowe i kulturalne imprezy. Die NSDAP sichert die Volksgemeinschaft, obwieszczały propagandowe plakaty, głosząc opiekę nazistowskiej partii nad nadludzkim narodem. Z czasem ta troskliwość przepoczwarzyła