Cross otoczył mnie ramieniem i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Wcisnął mi w dłoń zimne piwo, po czym pocałował mnie w kącik ust.
– Wszystko w porządku?
Siedzieliśmy z dala od imprezy, na skraju lasu.
Oparłam się o drzewo. Ze swojego miejsca miałam widok na Manny’s poniżej. Wcześniej Heather wyszła z lokalu, krzyknęła na swojego brata i wróciła do środka. Chwilę później drzwi się za nią zatrzasnęły, a dźwięk odbił się echem w dolinie.
To było takie normalne.
I dzięki temu znajomemu uczuciu część napięcia opuściła moje ciało. Wiedziałam, że resztą zajmie się Cross.
Oparłam się o niego, a on zaczął masować moje ramię. Uniósł piwo, upił łyk, czekał.
Wiedział, że w końcu się odezwę.
Czasami trwało to chwilę.
– Co zamierzasz robić po szkole?
W końcu to powiedziałam.
– Co masz na myśli? – zapytał cicho, sztywniejąc.
– Przecież wiesz.
Atmosfera zrobiła się napięta, jego klatka piersiowa się uniosła.
– Nie wiem.
– Bzdura. – Odsunęłam się i obróciłam, by przeszyć go wzrokiem.
Cross nigdy mnie nie okłamywał.
Wytrzymał moje spojrzenie.
Wybrałam to miejsce nie bez powodu – ceniłam sobie prywatność i większość ludzi to szanowała, trzymała się z dala. Tylko parę osób z ekipy Ryersona zajęło miejsca niedaleko nas. Kawałek dalej siedziała garstka jakichś chłopaków. Podejrzewałam, że byli z Fallen Crest, bo zachowywali się nieznośnie. Poza tym mieli na sobie koszulki polo. Nie znałam nikogo z Frisco, kto by się tak ubierał. Wcześniej, dopóki nie przyszedł Cross, część z nich się na mnie gapiła, z każdą minutą coraz bardziej natarczywie.
Prędzej czy później będę musiała się nimi zająć, ale byłam tak zamyślona, że odkładałam to w czasie.
Wydawali się mroczni – choć mnie też można było tak opisać.
Cross zerknął na nich. Głowę miał opartą o pień drzewa.
– Pogadamy o tym później.
– Okej.
Miał rację.
Prawda?
To nie była odpowiednia chwila.
Ale…
– Mówię poważnie. – Dotknęłam jego koszulki, złapałam ją w garść. – Za miesiąc kończymy liceum, a nikt nie chce rozmawiać o tym, co będzie dalej.
Położył rękę na moim biodrze, wsunął mi ją pod koszulkę i przyciągnął mnie do siebie. Moja noga musnęła jego i odchyliłam głowę, by na niego spojrzeć.
Oparł swoje czoło o moje i wyszeptał:
– A jakie to ma znaczenie? Nasza ekipa będzie się trzymać razem, bez względu na wszystko.
– Ja zostaję – odparłam cicho.
Przyciągnął mnie do siebie i musnął nosem moje czoło.
– Wiem. Wszyscy to wiemy.
– A co z wami?
Cross wzruszył ramionami.
– Chcesz o tym rozmawiać teraz? Tutaj?
W normalnych okolicznościach wolałabym tego uniknąć. Ale spotkanie z Malindą coś we mnie rozbudziło, poczułam jakąś potrzebę, którą ignorowałam już zbyt długo.
– Chyba tak.
– W porządku. – Odetchnął głęboko i przyjrzał mi się. Wsunął mi rękę pod koszulkę i zaczął odkrywać moje ciało.
Zrobiłam to samo. Jeśli Cross mnie dotykał, ja mu się odwdzięczałam. Tak już mieliśmy.
– Złożyłem papiery na kilka uczelni.
Zaskoczona uniosłam głowę.
Patrzył na mnie wyczekująco.
– Niektóre z nich znajdują się na tyle blisko, że mógłbym tam jeździć samochodem. Inne są znacznie dalej.
Cholera. Czułam, że język ciąży mi w ustach.
– I dokąd postanowiłeś pójść?
– Jeszcze nie zdecydowałem.
– Moja psycholog wbiła mi do głowy, że muszę iść na studia, bo inaczej czeka mnie śmierć.
Zaśmiał się i przesunął rękę wyżej. Pociągnęłam za koszulkę, żeby nieznajomi niczego nie zobaczyli, ale czułam, że Cross śledzi mój stanik palcem, a potem wsuwa dłoń pod spód. Złapał moją pierś, kciukiem przesunął po sutku.
– Od tego właśnie są szkolni psychologowie, ale mamy jeszcze czas.
Mieliśmy czas, prawda?
Cross się nachylił, a jego usta odnalazły moje czoło.
– Mamy bardzo dużo czasu.
– Patrzcie, patrzcie, cóż to za szczęśliwa para. Hmmm?
Cross zdusił jęk, odchylił głowę, ale ja nie musiałam sprawdzać, kto to był. Zarozumiały głos mojego byłego rozpoznałabym wszędzie, nawet gdybym ogłuchła. Uniosłam głowę, obróciłam się i odsunęłam od Crossa.
Przed nami wraz z dwoma członkami swojej ekipy stał Drake Ryerson i uśmiechał się drwiąco. Po chwili dołączyło do nich paru kolejnych, a chłopacy z Fallen Crest wyglądali teraz na spiętych. Powinni byli zachować ostrożność, ale to przecież aroganccy ignoranci. Przywykliśmy. Ludzie z Roussou stanowili w tej chwili liczniejszą grupę, więc powinni uciekać. Ale tego nie zrobili.
Zobaczymy, jak to się rozwinie. Jeśli dojdzie do konfrontacji, zbiegnie się tu więcej osób – albo żeby dołączyć do walki, albo żeby nas nagrywać.
– Czego chcesz, Drake? – zapytałam.
Odkąd Drake wrócił, by przejąć dowodzenie ekipy Ryerson, musieliśmy się z nim użerać już nie raz. Nazwa ekipy pochodziła od ich nazwiska, ale o dziwo jedynym Ryersonem w całej ekipie był ich lider. Alex, ostatni przywódca i brat Drake’a, który był od niego o rok młodszy, został wyrzucony z ekipy, a potem podano go nam jak na tacy, żebyśmy mogli skopać mu dupę.
Skrzywdził jedną z naszych, w końcu się doigrał. Od tamtego czasu między ekipami panował kruchy i niewygodny rozejm. Konflikt między nami został zażegnany.
Ale nadal nie darzyliśmy się sympatią. I nie kryliśmy się z tym.
Drake przesunął wzrokiem między mną a Crossem. Na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
– Niemal mam wyrzuty sumienia, że przerwałem wam chwilę sam na sam.
Miał rację. Rzadko okazywaliśmy sobie czułość przy ludziach. A teraz ta intymność się ulotniła.
Podeszłam do niego, a Cross stanął obok, gotowy się z nim zmierzyć.
Uniosłam podbródek, ręce opuściłam wzdłuż ciała.
– Nie będę się powtarzać.
Jego oczy niczego nie wyrażały, a usta zacisnął w cienką linię.
– Zrobiłaś się