Cross się zaśmiał.
– Ale chyba nie… chyba nie spaliliby szopy Jordana, co?
Wymieniliśmy spojrzenie i jęknęliśmy.
Na pewno by to zrobili.
Pokręciłam głową.
– Nie możemy zostać u Jordana.
– Ja pieprzę.
No właśnie. To był jednak problem na później, bo w tej chwili samochód Alexa wjechał na parking. Nadszedł czas, by zacząć zabawę.
Cross i ja wysiedliśmy. Oboje od początku wiedzieliśmy, jak to rozegramy, słowa nie były potrzebne. Obiegłam parking, by zajść chłopaka od tyłu, a Cross ruszył do Alexa, gdy ten wysiadał z pick-upa z torbą sportową w ręce.
Zatrzasnął drzwi, zrobił krok, zatrzymał się. Cross stał tuż przed nim, ramiona miał skrzyżowane na piersi.
– Ryerson.
Alex westchnął i upuścił torbę.
– Jesteś sam? – Mimo pytania się rozejrzał i zauważył mnie za sobą.
Nie skrzyżowałam rąk na piersi, wisiały luźno po bokach mojego ciała.
Alex pokręcił głową.
– Mogłem się domyślić… – Westchnął i skulił ramiona. – Czego chcecie?
Pobyt w szpitalu najwyraźniej nie odbił się na sylwetce Alexa – wciąż był tęgi i niemal tak samo muskularny jak wcześniej. Rysy jego twarzy wydawały się natomiast nieco ostrzejsze, choć może tylko według mnie. Oczy miał zmęczone, zapadnięte, ale na jego twarzy nie dostrzegłam cienia zarostu.
– To ty kazałeś wczoraj spalić szkołę? – zapytałam.
Alex gwałtownie uniósł głowę, wytrzeszczył oczy.
– Co? Nie! Jak to?
– Nie rżnij głupa, proszę. Wiem, że nadal masz lojalnych kumpli, którzy przekazali ci, co się wczoraj wydarzyło – powiedziałam cicho, żeby nie przyciągać uwagi, a także po to, by uspokoić Crossa, który zmienił się w lodowy posąg.
Zemściliśmy się, ale jemu to nigdy nie wystarczy – nie za to, co Alex zrobił Taz.
– Jeden z chłopaków zaczął sypać i powiedział, że to ty kazałeś mu to zrobić. – Uniosłam brew. – Od kiedy tak bardzo zakumplowałeś się z chłopakami z Akademii?
Alex zamilkł. Oparł się o swój samochód i założył ręce na piersi.
– Nie wiem, o co ci chodzi. Pytasz o to, czy kazałem komuś podpalić szkołę, czy szukasz wskazówek, jak znaleźć lepszych przyjaciół?
Cross zbliżył się do niego, wbijając w chłopaka niemal martwe spojrzenie.
– Możemy ci teraz spuścić wpierdol i nikt nawet nie kiwnie palcem. Pamiętaj o tym.
Alex przełknął ślinę, jego jabłko Adama podskoczyło, na twarzy pojawił się niepokój.
– Tylko się nabijam. Nie jestem aż tak głupi, żeby podpalać naszą szkołę. Po co miałbym to robić?
To akurat proste.
– A więc wcale nie jesteś zmuszany do chodzenia do szkoły, w której wszyscy cię nienawidzą, gardzą tobą, czują wobec ciebie odrazę? – Uśmiechnęłam się z napięciem, mrużąc oczy. – W przypadku Frisco to podziałało. Wszyscy uczniowie zostali przeniesieni tutaj lub do Fallen Crest. Jeśli ta szkoła by spłonęła, twoją rodzinę byłoby stać na to, żebyś uczył się w domu, o ile nie zdecydowaliby się wysłać cię gdzie indziej.
Cross zbliżył się do niego.
– Życie w Roussou jest ciężkie, gdy wszyscy cię nienawidzą, ale ty masz pieniądze rodziców. Jesteś jednym z niewielu wyjątków w tym mieście. Tobie łatwo pójść do innej szkoły, może nawet prywatnej. Prywatne placówki szczycą się, że są bezpieczniejsze i zapewniają lepszą edukację niż inne. Jako przykład takiej szkoły na myśl od razu przychodzi Akademia w Fallen Crest.
Cross mówił nieco drwiącym tonem, natomiast mój był zwyczajnie oziębły.
Alex spojrzał na nas i uniósł ręce.
– Nie będę kłamać, niespecjalnie podoba mi się w tej chwili w Roussou. Wszystko się pozmieniało. Nie mam przyjaciół, no, może poza jednym lub dwoma, którzy za bardzo się boją, by przed kimkolwiek przyznać, że się ze mną przyjaźnią, ale nikt czegoś takiego by nie odpierdolił. Nawet ja bym tak nie ryzykował. Powiedzmy, że to zrobiłem, że kogoś nakłoniłem – szybko by się rozniosło, kto za tym stoi, i co potem? Jeszcze bardziej by mnie znienawidzili? Wszystkie ekipy, a w dodatku Normalni? Litości. Jestem głupi, ale nie aż tak.
Pochylił się, by podnieść swoją torbę.
– Chcę po prostu przetrwać do końca tego roku. Będę musiał zaliczyć parę przedmiotów w wakacje, bo sporo mnie ominęło, ale potem stąd spadam. Już i tak nie należę do ekipy.
Czekał, upewniał się, że go nie zatrzymamy, żadne z nas jednak się nie ruszyło.
Obszedł nas i zatrzymał się na chodniku.
– Posłuchajcie. Miejcie mojego brata na oku, okej? Nieważne, co mówi, nie przeprowadził się tutaj po to, by przewodzić ekipie. Nie wiem, co tu robi, ale na pewno nie chodzi o grupę.
Cross zerknął na mnie pytająco.
Ja również zastanawiałam się nad tym samym co on.
Alex zauważył naszą wymianę spojrzeń.
– I nie sądzę, że wrócił po Bren. Wcześniej jarał się tym, że może namieszać w waszym związku, w końcu przysłał tu Race’a, by was rozdzielił. Mieszkam z nim i gdyby zależało mu na którejkolwiek z tych rzeczy, wypytywałby mnie o waszą ekipę i Channinga, ale jego prawie nie ma w domu.
– Czy przebywa wtedy z ekipą?
– Nie. Co chwilę do mnie wydzwaniają z pytaniami, gdzie on jest.
Nagle jakiś pick-up zatrzymał się przed siłownią i nastąpił koniec wylewności Alexa.
– Więcej nie mogę wam powiedzieć. Ale mam do was prośbę. Jeśli znowu będziecie chcieli mnie przesłuchać, nie róbcie tego w szkole. Już i tak jestem tam napiętnowany.
Mocniej zacisnął rękę na torbie, założył pasek na ramię i ruszył w stronę siłowni.
Minęła nas dwójka mięśniaków, ale nie odezwali się słowem.
Cross stanął przy mnie, twarzą do siłowni.
– Co myślisz?
Pokręciłam głową, czując, jak skręca mi się żołądek.
– Nie wiem. Czy kiedykolwiek byliśmy w stanie zaufać Alexowi Ryersonowi?
– W sumie racja. – Jego ręka musnęła moją. – Nie chcę tego mówić, ale musimy wyciągnąć od twojego brata więcej informacji, dowiedzieć się, co dokładnie mu powiedziano. I jeśli zajdzie taka potrzeba, znowu przesłuchamy Alexa, tylko tym razem całą ekipą.
To oznaczało przemoc.
Pokiwałam głową. Czułam się jak czterdziestolatka.
– Jeszcze nie. Chodźmy się kimnąć do Jordana, a gdy on i Zellman się obudzą, powiemy im, co się dzieje.
– Okej.
Uprzedzono nas.
Gdy po kilku godzinach obudziliśmy się u Jordana, wieści już zdążyły się