Pisma wybrane. Wiek XX. Jerzy Łojek. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Jerzy Łojek
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Документальная литература
Год издания: 0
isbn: 9788324225439
Скачать книгу
tym układzie rzeczy jedno było pewne: Naczelnemu Dowództwu i Rządowi RP w Krzemieńcu, Łucku i Dubnie zagony niemieckie w ogóle nie groziły. Rzeczywistą groźbą była Armia Czerwona, znajdująca się o kilkadziesiąt km na wschód, ale tej ewentualności z zastanawiającym uporem nadal do wiadomości nie przyjmowano.

      O godzinie 6.45, rankiem 14 września, min. Beck otrzymał wiadomość od premiera Składkowskiego, że Prezydent RP, Rząd i Naczelne Dowództwo mają przenieść się niezwłocznie do rejonu Kołomyja–Kosów–Kuty[156], na ostatni już skrawek Rzeczypospolitej mający jakiś kontakt z zagranicą, dzięki bliskości granicy rumuńskiej i węgierskiej. Jest bardzo charakterystyczne, że kilka godzin wcześniej (pół godziny po północy) przybyli do Becka: dyr. Tadeusz Kobylański i płk Biegański, donosząc, że Kwatera Główna jest już w pełnym odwrocie w rejon Pokucia i żądając podobnej ewakuacji agend MSZ. Ufamy, że relacja Becka jest zgodna z prawdą. Był to chyba w historii wojen pierwszy wypadek cofania się naczelnego dowództwa wojsk w rejon oddalony od frontu – wcześniej niż uczyniły to władze cywilne!

      Premier Składkowski pisze pod datą 14 września: „Dzisiaj, o godzinie 4 rano przybył do hotelu „Polonia” (w Łucku) gen. Malinowski, przywożąc rozkaz ewakuacyjny do rejonu Kołomyja, Kuty, Kosów”[157]. Premier przyjął ten rozkaz bez dyskusji; nie zastanawiając się, czy rozkazodawca ma prawo do podobnych samodzielnych dyspozycji w sytuacji dla państwa tak tragicznej. Władze cywilne przyjmowały w milczeniu brak informacji o sytuacji na froncie, które winna im była dostarczać Kwatera Główna; chętnie zrzekały się wszelkiej odpowiedzialności za losy kraju, przyjmując rozkazy Naczelnego Wodza w sprawach, które nie miały już większego znaczenia militarnego, za to ogromne polityczne. Po dziś dzień jest niejasne, kto w nocy z 13 na 14 września wydał rozkaz wepchnięcia wszystkich wojskowych i cywilnych władz RP w matnię na „przedmościu rumuńskim”, skąd wyjście było już tylko w stronę Rumunii, chociaż niekoniecznie w kilkanaście godzin po wkroczeniu wojsk ZSRR na ziemie polskie. Wszystko przemawia za tym, iż był to osobisty rozkaz marszałka Rydza-Śmigłego – i tę wersję przyjął słusznie Władysław Pobóg-Malinowski[158].

      Raz jeszcze trzeba stwierdzić, że człowiek, na którym spoczywała największa odpowiedzialność polityczna i historyczna za losy państwa, jedyny czynnik, który miał konstytucyjne prawo przywołania do porządku Naczelnego Wodza – Prezydent RP Ignacy Mościcki – nie uczynił w ogóle nic, aby ustalić jakąś rozsądną i zgodną z interesami państwa politykę najwyższych władz RP: jeżeli ewakuacja do Francji, to jedynie osoby Prezydenta RP i części rządu, z upewnieniem się z góry, że tranzyt przez Rumunię lub Węgry (ten ostatni wydaje się dzisiaj w ówczesnych warunkach bardziej realny) będzie rzeczywiście zagwarantowany. Że pozostanie w kraju Wódz Naczelny i Kwatera Główna – we Lwowie lub towarzysząc największemu zgrupowaniu bojowemu WP, a przebywający na emigracji Prezydent powoła nowego Naczelnego Wodza w momencie, gdy Rydz-Śmigły dostanie się do niewoli. Że pozostanie również w kraju i działać będzie w miarę możliwości najdłużej delegatura rządu RP.

      Mościcki nie podjął żadnych decyzji, zmierzających do ustalenia w tej ostatniej chwili egzystencji Niepodległej Rzeczypospolitej zasad działania władz RP zgodnych z interesami państwa. Po trosze tłumaczy go – ale nie usprawiedliwia – wiek i zły stan zdrowia. Mimo wszystko Prezydent RP miał jednak dość sił, sposobów i czasu, aby swój obowiązek wobec państwa chociaż w części wypełnić. Nie spełnił go wszelako. Historyk musi z przykrością skonstatować, że Prezydentowi RP zabrakło po prostu odwagi, aby w ostatnim momencie sprawowania swego urzędu, w ostatnim momencie, który dała mu Historia, spełnić obowiązki nałożone przez prezydencką przysięgę. Bał się przede wszystkim, że nie zdoła dotrzeć w miejsce wolne od zagrożenia popadnięciem w niewolę niemiecką. Nie pomyślał o przeniesieniu już wtedy swego tytułu i władzy, zgodnie z genialnie pomyślanym artykułem 13, punkt 2–b, Konstytucji RP z dnia 23 marca 1935, na osobę następcy rezydującego poza zasięgiem nieprzyjaciela. Był starym człowiekiem, ale tym bardziej winien był pomyśleć, z jakim rachunkiem dziejowym zejdzie ze sceny politycznej i jaką pozostawi po sobie pamięć w historii Rzeczypospolitej.

      14 września Kwatera Główna Naczelnego Wodza zainstalowała się w Kołomyi, Prezydent Mościcki zatrzymał się w majątku Załucze pod Śniatyniem, MSZ w Kutach, inne agendy Rządu RP przede wszystkim w Kosowie[159].

      Trzeba by w tym miejscu przedstawić mapę tego rejonu Rzeczypospolitej, aby uwidocznić, że mimo wszystko nie był to obszar zagrożony bezpośrednio „ogarnięciem” przez Armię Czerwoną, gdyby pomyślano o obsadzeniu linii Dniestru – rzeki trudnej do przebycia, a oddzielającej rejon Kołomyja–Kosów–Kuty od obszaru bezpośrednio graniczącego z ZSRR – jakimikolwiek oddziałami wojskowymi. Możliwości realnej obrony przed zagonami pancernymi Armii Czerwonej wynosiły zapewne od 3 do 5 dni, nawet przy tak nikłym stanie polskich jednostek wojskowych w tym rejonie, jaki nierozważnie spowodowano w dniu 16 i 17 września. Te 3 lub 5 dni pozostawienia Rządu RP na terytorium państwa polskiego już po agresji ZSRR, przy wytężonej akcji propagandowej w całym świecie, mogły wpłynąć w istotny sposób na losy sprawy polskiej. Dowodem, że nawet 14 i 15 września agresji radzieckiej Rząd RP w ogóle się nie spodziewał, jest m.in. ulokowanie Prezydenta RP w miejscowości oddalonej najbardziej od frontu zachodniego, najbliższej za to granicy radzieckiej – w pobliżu Śniatynia.

      Mimo to nawet Prezydent RP znajdował się w Śniatyniu w linii powietrznej o 76 km od granicy z ZSRR w Żwańcu. Kwatera Główna w Kołomyi, od granicy pod Borszczowem – o 90 km. Rząd w Kosowie od granicy w Żwańcu – o 103 km (pamiętać trzeba, iż „wybrzuszenie” granicy Rumunii z ZSRR zabezpieczało w tym rejonie znaczną część obszaru RP). Co więcej, oddziały pancerne Armii Czerwonej mogły dnia 17 września poruszać się tylko po drogach utwardzonych, jakże rzadkich w tym rejonie. Otóż odległości po drogach utwardzonych wynosiły: od Borszczowa, przez Tłuste Miasto i Horodenkę, do Kołomyi – 113 km; od Borszczowa, przez Tłuste Miasto, Horodenkę, Gwoździec, Zabłotów, Rożnów, do Kosowa – 130 km[160].

      Notabene, osławione Zaleszczyki, które przeszły do legendy jako rzekome miejsce ewakuacji władz RP do Rumunii, zostały zajęte dużo wcześniej, niż punkt graniczny w Kutach, jako położone w ogóle najbliżej granicy ZSRR.

      W każdym razie twierdzenie Pobóg-Malinowskiego, powtarzające jakieś paniczne pogłoski z 17 Września – jakoby o godzinie 20.00 dnia 17 września kawaleria radziecka (sic) przeszła już przez Zabłotów i zbliżała się do Kołomyi[161] wydają się pomyłką tego autora. Mogli dotrzeć do tych punktów najwyżej pojedynczy zwiadowcy radzieccy. Żadne większe masy kawalerii nie były w stanie przebyć w toku walki przez 12 godzin aż 120 km. Poza tym jakakolwiek obrona polska (a jak niżej przedstawimy, czynna obrona w tym rejonie jednak istniała, mimo zasadniczych zaniedbań Naczelnego Dowództwa) mogła była powstrzymać pochód Armii Czerwonej nawet przez kilka dni, aż do podciągnięcia przez wojska radzieckie w ten rejon broni ciężkiej w dostatecznej ilości.

      W każdym razie rejon trzech „K” był pułapką, w którą Rydz-Śmigły wpędził siebie i swoich współpracowników z zastanawiającą lekkomyślnością. W linii powietrznej z Kołomyi do Lwowa było około 160 km. Ale 160 km po ziemiach polskich, na obszarze jeszcze tak czy owak kontrolowanym przez policję i siły zbrojne RP. Bez trudu można było nawet wtedy przedrzeć się do Lwowa.

      Dnia 14 września cała Kwatera Główna razem z Naczelnym Wodzem mogła była natomiast przenieść się do Lwowa bez większego trudu ani ryzyka – poza jednym: wyrzeczeniem się szansy ewakuacji do Rumunii. Lwów gromadził wtedy coraz większe siły obronne i miał jeszcze stawiać opór ponad tydzień. Jest zresztą faktem, że w dniach 12–17 września wydostawano się ze Lwowa w rejon „przedmościa rumuńskiego”


<p>156</p>

Józef Beck, Komentarze do historii dyplomatycznej wojny 1939 roku, „Zeszyty Historyczne”, Paryż 1971, nr 20, s. 104.

<p>157</p>

Składkowski, op. cit., s. 115–116.

<p>158</p>

Pobóg-Malinowski, op. cit., s. 55.

<p>159</p>

Składkowski, op. cit., s. 117–118; Pobóg-Malinowski, op. cit., s. 55; Beck, Komentarze, s. 104.

<p>160</p>

Dla wymierzenia odległości korzystamy z map Polskiego Atlasu Turystyki Samochodowej, Warszawa 1938, nakładem Samochodowego Instytutu Wydawniczego, arkusz map nr 19.

<p>161</p>

Pobóg-Malinowski, op. cit., s. 60–61.