Ballada ptaków i węży. Suzanne Collins. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Suzanne Collins
Издательство: PDW
Серия: Igrzyska śmierci
Жанр произведения: Учебная литература
Год издания: 0
isbn: 9788380088245
Скачать книгу
a od jej babci gotowaną kość z rosołu. Coriolanus poczuł, że ktoś go stuka w ramię, więc się odwrócił i ujrzał za sobą Pluribusa Bella z niewielką puszką mleka.

      – Przez wzgląd na stare dobre czasy – powiedział Pluribus z uśmiechem, po czym zrobił dwie dziurki w wieczku i podał puszkę Lucy Gray. – Podobała mi się twoja piosenka na dożynkach. Sama ją ułożyłaś?

      Niektórzy z bardziej ustępliwych – lub najgłodniejszych – trybutów podchodzili do ogrodzenia. Siadali na ziemi, wyciągali ręce i czekali z opuszczonymi głowami. Od czasu do czasu ktoś, zazwyczaj dziecko, podbiegał, kładł im coś na dłoniach i odskakiwał. Trybuci zaczęli walczyć o uwagę, a kamery skierowały się na środek klatki. Zwinna dziewczynka z Dziewiątki zrobiła przerzut w tył po tym, jak dostała bułkę. Chłopak z Siódmego Dystryktu sprawnie żonglował trzema włoskimi orzechami. Widzowie nagradzali występujących oklaskami i jedzeniem.

      Lucy Gray i Coriolanus zajęli swoje miejsca i przyglądali się widowisku.

      – Jesteśmy prawdziwą cyrkową trupą – powiedziała Lucy Gray, odrywając skrawki mięsa od kości.

      – Żadne z nich nie dorasta ci do pięt – zauważył Coriolanus.

      Trybuci podchodzili teraz do wcześniej ignorowanych mentorów, jeśli ci przynieśli jedzenie. Kiedy zjawił się Sejanus z jajkami na miękko i pajdami chleba, podbiegli wszyscy z wyjątkiem Marcusa, który demonstracyjnie nie zwracał na niego uwagi.

      Coriolanus wskazał ich głową.

      – Miałaś rację co do Sejanusa i Marcusa – oświadczył. – Chodzili do tej samej klasy w Drugim Dystrykcie.

      – Hm, to skomplikowane. My przynajmniej nie mamy takiego problemu – odparła.

      – To i tak dość pokręcone.

      To miało zabrzmieć jak żart, ale wypadło blado. Rzeczywiście, sytuacja była dość pokręcona, z każdą chwilą coraz bardziej.

      Lucy Gray uśmiechnęła się do niego ze smutkiem.

      – Na pewno miło byłoby cię spotkać w innych okolicznościach – powiedziała.

      – Jakich? – Rozmowa zmierzała w niebezpiecznym kierunku, ale nie zdołał się powstrzymać od tego pytania.

      – Na przykład gdybyś przyszedł na mój występ i usłyszał, jak śpiewam – oznajmiła. – A potem zjawiłbyś się za kulisami, żeby pogadać, i może wypilibyśmy drinka i zatańczylibyśmy.

      Wyobraził sobie, jak Lucy Gray śpiewa w nocnym klubie Pluribusa, jak zwraca na niego uwagę, jak przed pierwszym spotkaniem nawiązuje się między nimi nić sympatii.

      – I przyszedłbym następnego wieczoru.

      – I mielibyśmy mnóstwo czasu – westchnęła.

      Te rozmyślania przerwał nagle głośny okrzyk: „Hej, ho!”. Dzieciaki z Szóstego Dystryktu rozpoczęły śmieszny taniec, a bliźnięta Ring wraz z częścią widzów klaskały w rytm. Atmosfera stała się niemal świąteczna. Zgromadzeni zaczęli podchodzić bliżej małpiarni, a kilka osób podjęło rozmowę z trybutami.

      Coriolanus uznał, że w zasadzie sytuacja rozwija się we właściwym kierunku – trzeba było czegoś więcej niż występ Lucy Gray, żeby zapewnić najlepszy czas antenowy na wywiady. Doszedł do wniosku, że pozwoli trybutom na ich pięć minut i poprosi Lucy Gray, żeby na sam koniec zaśpiewała. Tymczasem opowiedział jej o dzisiejszym spotkaniu mentorów i wyjaśnił, co mogła zyskać dzięki popularności na arenie, skoro pojawiła się możliwość, że ludzie będą wysyłać trybutom prezenty.

      W duchu przejmował się niedostatkiem zapasów. Potrzebował zamożniejszych widzów, których stać było na kupowanie rzeczy dla Lucy Gray. Kiepsko by to wyglądało, gdyby trybutka Snowa niczego nie dostała na arenie. Może powinien wpisać do projektu punkt, że nie wolno przesyłać prezentów własnemu trybutowi? Bo jak miałby konkurować z innymi? Na przykład z Sejanusem? Właśnie w tej chwili Arachne urządzała przy ogrodzeniu mały piknik dla swojej trybutki. Bochenek świeżego chleba, kawał sera i, jeśli go wzrok nie mylił, winogrona? Jakim cudem było ją na nie stać? Może przemysł turystyczny ruszył z miejsca.

      Przyglądał się, jak Arachne kroi ser nożem z rączką z macicy perłowej. Jej trybutka, gadatliwa dziewczyna z Dziesiątego Dystryktu, kucała tuż przed nią, wychylona ku ogrodzeniu. Arachne zrobiła grubą kanapkę, ale nie podała jej trybutce. Wyglądało na to, że coś jej tłumaczy, i to długo. W pewnym momencie dziewczyna sięgnęła za ogrodzenie, ale Arachne odsunęła rękę z kanapką, na co widzowie zareagowali śmiechem. Arachne odwróciła się, szczerząc się radośnie, po czym pogroziła palcem trybutce. Wyciągnęła ku niej kanapkę i znowu ją zabrała, ku wielkiemu rozbawieniu widowni.

      – Igra z ogniem – zauważyła Lucy Gray.

      Arachne pomachała ludziom i sama ugryzła kanapkę.

      Coriolanus widział, jak twarz trybutki pochmurnieje, a mięśnie szyi się napinają. Dostrzegł również coś jeszcze. Jej palce osunęły się wzdłuż pręta, szybko wystrzeliły przed siebie i objęły rączkę noża. Coriolanus podniósł się i otworzył usta, żeby wykrzyknąć ostrzeżenie, ale było już za późno.

      Jednym szarpnięciem trybutka przyciągnęła do siebie Arachne i poderżnęła jej gardło.

Rozdział 7

      Widzowie, którzy znajdowali się najbliżej, zaczęli krzyczeć. Pobladła Arachne upuściła kanapkę i złapała się za szyję. Krew przeciekała przez jej palce, kiedy dziewczyna z Dziesiątego Dystryktu puściła ją i lekko popchnęła. Arachne zrobiła krok w tył, odwróciła się i wyciągnęła ociekającą krwią rękę, niemo błagając o pomoc. Ludzie jednak byli zbyt oszołomieni lub zbyt przerażeni, by zareagować. Wielu się odsunęło, gdy Arachne opadła na kolana i zaczęła się wykrwawiać.

      W pierwszym momencie Coriolanus odsunął się jak inni i chwycił za ogrodzenie, żeby nie stracić równowagi, ale Lucy Gray syknęła: „Pomóż jej!”. Przypomniał sobie, że kamery nadają na żywo przekaz z zoo. Nie miał pojęcia, co zrobić, ale nie chciał, żeby ktoś zobaczył, jak się krzywi i kurczowo trzyma prętów. Przerażenie było jego prywatną sprawą, nie publiczną.

      Zmusił nogi do ruchu i pierwszy dobiegł do Arachne. Uchodziło z niej życie, ale zdołała chwycić go za koszulę.

      – Pomocy! – krzyknął Coriolanus, kładąc ją na ziemi. – Czy jest tu lekarz? Niech ktoś nam pomoże!

      Przycisnął dłoń do rany, żeby zatamować krwawienie, jednak natychmiast ją zabrał, kiedy Arachne zacharczała, jakby ją dusił.

      – Szybciej! – wrzasnął do tłumu.

      Dwóch Strażników Pokoju zmierzało w ich kierunku, ale za wolno, o wiele za wolno.

      Coriolanus spojrzał na klatkę w chwili, gdy dziewczyna z Dziesiątego Dystryktu chwyciła kanapkę i z furią odgryzła kęs, tuż nim kule przeszyły jej ciało, rzucając ją na ogrodzenie. Osunęła się na ziemię, a jej krew zmieszała się z krwią Arachne. Z ust trybutki wypadły kawałki nieprzeżutej kanapki i popłynęły wraz ze szkarłatną strugą.

      Tłum się cofnął, gdy spanikowani ludzie usiłowali uciec spod małpiarni. Słabnące światło tylko potęgowało atmosferę grozy. Coriolanus zobaczył, jak mały chłopiec się przewrócił, a ludzie deptali mu po nodze, zanim matka zdążyła go podnieść. Inni nie mieli tyle szczęścia.

      Arachne mówiła bezgłośnie coś, czego nikt nie rozumiał. Kiedy nagle przestała oddychać, pomyślał, że nie ma sensu robić sztucznego