Ballada ptaków i węży. Suzanne Collins. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Suzanne Collins
Издательство: PDW
Серия: Igrzyska śmierci
Жанр произведения: Учебная литература
Год издания: 0
isbn: 9788380088245
Скачать книгу
wdzięku pod presją, jednak ponure miny żołnierzy sugerowały, że nie podzielali jego entuzjazmu.

      – W co ty pogrywasz? – spytała strażniczka. – Nie masz tu wstępu.

      – Też tak myślałem, zanim wasi kamraci bezceremonialnie spuścili mnie ze zjeżdżalni – odparł Coriolanus. Uznał, że słowa kamraci i bezceremonialnie podkreślają jego wyższość. – Pisałem się tylko na jazdę do zoo. Chętnie wyjaśnię całe zajście waszemu przełożonemu i zidentyfikuję Strażników Pokoju, którzy to zrobili. Wam jednak chciałbym szczerze podziękować.

      – Uhm – odparła bez emocji. – Mamy rozkaz odstawić cię do Akademii.

      – To nawet lepiej – oświadczył Coriolanus, starając się mówić pewnie, choć wcale tak się nie czuł.

      Szybka reakcja szkoły go zaniepokoiła.

      Chociaż telewizor na tylnym siedzeniu ciężarówki Strażników Pokoju był zepsuty, Coriolanus zdołał zauważyć po drodze urywki wiadomości na wielkich publicznych ekranach rozstawionych na ulicach Kapitolu. Poczuł przypływ nerwowej energii, gdy najpierw zobaczył Lucy Gray, a potem samego siebie w całym mieście. Nigdy nie zdołałby zaplanować czegoś równie bezczelnego, ale skoro już się stało, równie dobrze mógł się tym napawać. Doszedł do wniosku, że naprawdę nieźle wypadł. Zachował spokój. Nie spanikował. Przedstawił dziewczynę, a ona okazała się urodzoną aktorką. Wszystko, co robił, robił z godnością i szczyptą ironicznego humoru.

      Gdy dojechali do Akademii, zdążył się już uspokoić i pewnym krokiem wszedł na schody. Pomagało to, że wszystkie głowy odwracały się w jego kierunku, i gdyby nie Strażnicy Pokoju, którzy go pilnowali, zapewne wokół niego zaroiłoby się od uczniów. Myślał, że trafi do gabinetu dyrektora, ale – ku jego zaskoczeniu – strażnik zostawił go na ławce przed drzwiami do laboratorium zaawansowanej biologii, do którego wstęp mieli tylko najlepsi z przedmiotów ścisłych uczniowie z ostatniego rocznika. Choć to nie był jego ulubiony przedmiot – od zapachu formaliny robiło mu się niedobrze, a do tego nie znosił pracy w parach – na tyle sobie radził z genetycznymi manipulacjami, że zdołał dostać się na zajęcia. Nie był takim geniuszem jak Io Jasper, która najprawdopodobniej urodziła się z mikroskopem przytwierdzonym do oka. Był zawsze uprzejmy dla Io i w rezultacie zaczęła go uwielbiać. Taka odrobina wysiłku w stosunku do niezbyt popularnych osób mogła się naprawdę opłacić.

      Ale kim niby był, żeby czuć wyższość? Po drugiej stronie ławki, na tablicy ogłoszeniowej dla studentów pojawiła się lista, na której napisano:

      DZIESIĄTE GŁODOWE IGRZYSKA

      PRZYDZIAŁ MENTORÓW

      PIERWSZY DYSTRYKT

Chłopiec Livia Cardew
Dziewczyna Palmyra Monty

      DRUGI DYSTRYKT

Chłopiec Sejanus Plinth
Dziewczyna Florus Friend

      TRZECI DYSTRYKT

Chłopiec Io Jasper
Dziewczyna Urban Canville

      CZWARTY DYSTRYKT

Chłopiec Persephone Price
Dziewczyna Festus Creed

      PIĄTY DYSTRYKT

Chłopiec Dennis Fling
Dziewczyna Iphigenia Moss

      SZÓSTY DYSTRYKT

Chłopiec Apollo Ring
Dziewczyna Diana Ring

      SIÓDMY DYSTRYKT

Chłopiec Vipsania Sickle
Dziewczyna Pliny Harrington

      ÓSMY DYSTRYKT

Chłopiec Juno Phipps
Dziewczyna Hilarius Heavensbee

      DZIEWIĄTY DYSTRYKT

Chłopiec Gaius Breen
Dziewczyna Androcles Anderson

      DZIESIĄTY DYSTRYKT

Chłopiec Domitia Whimsiwick
Dziewczyna Arachne Crane

      JEDENASTY DYSTRYKT

Chłopiec Clemensia Dovecote
Dziewczyna Felix Ravinstill

      DWUNASTY DYSTRYKT

Chłopiec Lysistrata Vickers
Dziewczyna Coriolanus Snow

      Czy cokolwiek mogłoby bardziej boleśnie – i publicznie – przypomnieć mu o jego niepewnej pozycji niż ostatnie miejsce na liście, do której dołączył jakby rzutem na taśmę?

      Przez kilka następnych minut Coriolanus zastanawiał się, po co go tu przyprowadzono, aż w końcu usłyszał od strażnika, że może wejść do laboratorium. Zapukał z wahaniem i usłyszał głos dziekana Highbottoma, który kazał mu wejść. Coriolanus spodziewał