Zinę nie bardzo interesowała radiotechnika i skomplikowane schematy budowy urządzeń. Zdecydowanie preferowała przerwy w studiowaniu, ferie i wakacje, podczas których mogła podróżować. Ze znajomymi z sekcji turystycznej wyprawiała się na Sajany, Ałtaj i Ural Północny. Zazwyczaj w towarzystwie Igora, którego uważała za doskonałego przewodnika. Jako jedna z nielicznych potrafiła porozumieć się z Diatłowem, niezależnie od jego zmiennych nastrojów i nieprzewidywalnych wybuchów. Nie dogadali się tylko w jednej sprawie. Miłosnej.
W sekcji turystycznej Politechniki Uralskiej Zina poznała Jurija Doroszenkę. Znajomość, na początku czysto koleżeńska, zacieśniła się. Para zaczęła się spotykać. Wspólnie jeździła na wyprawy, również te pod kierownictwem Igora. Jurij odwiedził Czeremchowo, poznał rodziców i siostry dziewczyny. Zina nie poznała nikogo z jego rodziny, jednak miała wobec chłopaka coraz poważniejsze plany. Myślała o małżeństwie, dzieciach i wspólnym życiu. Studia planowała ukończyć jak najszybciej i jak najmniejszym wysiłkiem, a po uzyskaniu upragnionej wolności od edukacji chciała zająć się sprawami przyjemniejszymi. W swoich entuzjastycznych marzeniach nie wzięła jednak pod uwagę, że do ich realizacji potrzebna jest zgodna wola obu stron.
Na początku 1959 roku, po ponad dwóch latach związku, relacja Ziny i Jurija gwałtownie się popsuła. Chłopak porzucił ją i zaczął spotykać się z inną dziewczyną, także studiującą na politechnice. Przechadzał się z nią długimi korytarzami uczelni. Trzymali się za ręce, co doprowadzało Zinaidę do rozpaczy. Bardzo przeżyła rozstanie. Płakała, nie spała, w sesji zimowej nie podeszła do żadnego egzaminu. Podczas ferii chciała wyjechać na wyprawę. Zazwyczaj brała udział w ekspedycjach kierowanych przez Diatłowa, lecz tym razem nie wiedziała, co począć, bo na Otorten wybierał się także Jurij Doroszenko. To wprawdzie dawało możliwość spędzenia z nim czasu i porozmawiania bez uciążliwego towarzystwa jego nowej sympatii, lecz gdyby sprawy nie ułożyły się po myśli Ziny, sytuacja stałaby się nieznośnie krępująca.
Po długim wahaniu dziewczyna postanowiła dołączyć do grupy Siergieja Sogrina, która wybierała się na Ural Subpolarny. Podobała się szefowi wyprawy, nie miała już chłopaka, więc z przyjęciem do ekipy nie było kłopotów. Igor Diatłow, który z tych samych powodów pragnął, by Zina wzięła udział w ekspedycji na Otorten, zdenerwował się potwornie – zamiast towarzystwa dziewczyny, na której zależało mu od lat, został skazany na towarzystwo jej byłego ukochanego, którego szczerze nie znosił z licznych powodów. Namawiał Zinę do zmiany zdania tak długo, aż ta uległa. Przeprosiła Siergieja za zamieszanie, wymówiła się brakiem czasu na naukę w trakcie ferii, ponieważ wyprawa Sogrina miała trwać dziesięć dni dłużej. Siergiej nie uwierzył. Domyślił się, że prawdziwą przyczyną był Diatłow. Później bardzo przeżył śmierć Ziny i przez długie lata obwiniał się o nią. Czasami obwiniał Igora. Mówił, że z jego ekspedycji dziewczyna wróciłaby żywa.
Jurij Doroszenko
Świeżo upieczony członek zarządu sekcji turystycznej mógł przebierać w propozycjach wypraw. Żaden kierownik ekspedycji nie odmówiłby współdecydującemu o przyznaniu dotacji. Jurij wybrał Otorten z dwóch powodów: prestiżu i Diatłowa, którego cenił jako doskonałego przewodnika. On sam, praktyczny, spokojny i potrafiący zachować zimną krew nawet w najbardziej stresującej sytuacji, nie wdawał się w sprzeczki, nie słuchał plotek, nie pozwalał się prowokować. Nie przejmował się ani humorami Igora, ani potencjalnie krępującą relacją z Ziną. Trapiły go znacznie poważniejsze sprawy.
W 1954 roku zmarł jego ojciec. Rodzice Jurija pochodzili z rodzin chłopskich, nie należeli do partii, nie mieli wyuczonych zawodów, wykształcenia ani znajomości. Po podjęciu studiów Jurij rzadko widywał młodszego brata i czternastoletnią siostrę, ponieważ wraz z matką mieszkali oni na terenach dzisiejszego Kazachstanu, ponad dziewięćset kilometrów od Swierdłowska. Odwiedziny w domu wiązały się z patrzeniem na straszliwą nędzę i rozpaczliwe próby ratowania się z beznadziejnej sytuacji, ponieważ śmierć ojca wpędziła rodzinę w potężne kłopoty finansowe. Jurij bardzo kochał swoich bliskich, pragnął jak najszybciej skończyć studia i pomóc rodzinie w stanięciu na nogi. W miarę możliwości wspierał ich z niewielkiego stypendium. Matka z kolei starała się wspomóc pierworodnego – chwytała się doraźnych prac, odkładała drobne kwoty. Wzajemnie wciskali sobie do rąk niedorzecznie małe pieniądze, odmawiając ich przyjęcia od drugiego, bo „tobie bardziej się przyda”.
W ZSRR ubóstwo było tematem tabu, ponieważ każdy żyjący w biedzie obywatel stawiałby w złym świetle politykę wewnętrzną rządzącej partii. Przyjęto zatem niepisaną zasadę, że pewnych rzeczy po prostu się nie widzi i nie słyszy, nawet kiedy wrzeszczą na całe gardło w świetle jupiterów. Żaden ze znajomych Jurija nie zauważył, że mimo mrozów kolega chodzi w cienkiej kurteczce. Zinie nie przyszło do głowy, że chłopak nie zaprasza jej do rodzinnego domu ze wstydu, aby nie oglądała panujących w nim warunków. Nikt z ekipy Diatłowa podczas wyprawy na Otorten nie rozumiał, dlaczego Jurij nie poszedł, jak inni, do kina. W hotelu pozostał z nim tylko Aleksander Kolewatow.
Jurij Doroszenko
Doroszenko posiadał zaledwie jeden cenny przedmiot – zegarek po zmarłym ojcu. Przywykł, że otoczenie nie rozumie jego sytuacji. Przestał wymagać czegokolwiek od kogokolwiek. Osiągnął mistrzostwo w trzymaniu nerwów na wodzy, która to umiejętność przypadkiem przydała mu się przy uprawianiu turystyki. Korzystając z mechanizmu dofinansowania, wielokrotnie bywał na górskich wyprawach. Z czasem uzyskał uprawnienia kierownicze. Znajomym z sekcji turystycznej imponował opanowaniem. Zgodnie uznawano, że Jurij jest niezastąpiony w sytuacjach kryzysowych. Analizował wszystko chłodno, nie ulegał panice. W trakcie jednej z letnich wypraw, gdy do obozowiska podszedł niedźwiedź, wpadł na pomysł odstraszenia zwierzęcia krzykiem i hałasem. Poinstruował towarzyszy i w kilka sekund niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
Jurij miał tylko jednego prawdziwego przyjaciela. Nikogo więcej nie potrzebował. Najsilniejsza więź emocjonalna od lat łączyła go z młodszym bratem Wołodią. W dzieciństwie spędzali razem mnóstwo czasu. Następnie pisali do siebie listy pełne hermetycznych aluzji, żartów i wyznań w tylko im znanym języku, kompletnie niezrozumiałe dla osób postronnych. Tylko Wołodia znał rozterki Jurija, jego kłopoty na studiach, troskę o matkę, historię relacji z Ziną i przyczyny, dla których brat porzucił dziewczynę.
Wiedział wszystko, poza jednym. Nigdy nie poznał okoliczności, w jakich zginął Jurij.
Tragedia na przełęczy była dla Wołodii jak pocisk, który rozerwał jego życie na strzępy. Nigdy się z niej nie otrząsnął i nie porzucił żałoby. Postanowił, tak jak zmarły brat, studiować na Politechnice Uralskiej. Przeprowadził się do Swierdłowska. Poznał rodzeństwo innych ofiar. Wspólnie słali listy do lokalnych władz partyjnych oraz odwiedzali najróżniejsze instytucje, bezskutecznie dopytując o przyczynę tragedii i okoliczności śmierci. Wołodia, wzorem Jurija, wstąpił do sekcji turystycznej i brał udział w wyprawach.
Aż wreszcie, jak brat, zginął w górach podczas wspinaczki na Elbrus.
Ludmiła