Ojciec pije coraz więcej. Kiedyś trochę się pilnował i dopiero w piątek pozwalał sobie na totalne odcięcie. Ostatnio przegina nawet w środku tygodnia. Nie rozumiem, dlaczego mama mu na to pozwala! Przecież on jest kierowcą, musi być trzeźwy, gdy wychodzi rano do pracy. Jak by nie patrzeć, jest jedynym żywicielem rodziny, nie powinien więc ryzykować utraty posady. Czasami mam wrażenie, że w tym domu tylko ja myślę logicznie. Żyjemy w totalnym chaosie… Dlaczego nie może być tak jak w normalnych rodzinach?! Chodzimy wokół ojca na paluszkach, starając się nie dać mu powodu do wszczęcia awantury. Mam jednak wrażenie, że to bez sensu, bo on i tak zawsze znajdzie coś… Dzisiaj szarpnął mnie tak mocno za kitkę, że skóra na głowie wciąż mnie boli. A co ja takiego niby zrobiłam?! Zostawiłam w zlewie jeden talerzyk… Nie umyłam od razu, nie wstawiłam do zmywarki. Wyzwał mnie – jestem szmatą, syfiarą i oczywiście głupią gówniarą. Rzecz jasna, wyczułam od niego alkohol, chociaż dopiero co wrócił z pracy. Pewnie w drodze do domu zahaczył o pobliskie delikatesy i wyżłopał parę puszek, zanim wszedł do mieszkania. Przepija tyle pieniędzy, że dawno by sobie kupił ten cholerny nowy telewizor, o którym wiecznie gada!
Wpis został przerwany kolejnymi rysunkami. Były fascynujące… Nie tylko piękne pod względem talentu artystycznego, ale przede wszystkim takie tajemnicze. Nie znałem się wielce na sztuce, ale mógłbym przysiąc, że Jojo malowała bardzo dojrzale. Zdecydowanie nieadekwatnie do swojego młodego wieku. Kobiecy profil, półotwarte usta i wydobywające się z nich kłęby papierosowego dymu… Trzynastolatki raczej rysują swoich idoli lub symbole związane z muzyką czy modą. Ewentualnie kwiaty, zwierzęta. Ale papierosy, noże? Kolejny wpis umieściła miesiąc później, oczywiście kończąc go rysunkiem. Tym razem była to gilotyna…
Dzisiaj pierwszy raz malowałam mojego brata. Sam chciał. Przyszedł do mnie i poprosił, żebym jakoś przykryła siniaka na jego twarzy. Na szczęście mi się udało i Paul mógł spokojnie iść do szkoły. Najbardziej bał się ośmieszenia. Nie chciał wyjść na mięczaka, który dał sobie podbić oko. Co prawda wszyscy wiedzieli, że mamy z ojcem przerąbane, ale Paul miał szesnaście lat i uważał, że to wiek, kiedy powinien już zachowywać się jak mężczyzna. Czyli nie dać spuścić sobie łomotu. Nawet przez ojca. Było mi go żal. Mnie ojciec dotąd nigdy nie uderzył. Nie tak naprawdę. Pewnie dlatego, że jestem dziewczyną. Szarpał mnie, popychał, ale nie bił. Paul od czasu do czasu obrywał, ale wczoraj ojciec przegiął na maksa. Tak wrzeszczał na matkę, że w końcu brat zwrócił mu uwagę. W każdej chwili sąsiedzi mogli wezwać policję. A tego nikt z nas nie chciał. Ojciec oczywiście huknął na niego i dalej wydzierał się wniebogłosy. Matka stała jak zwykle ze spuszczoną głową, starając się nie odzywać. To była jej taktyka – nie prowokować męża, to szybciej się uspokoi. Jednak tym razem jej bierność tylko mocniej go wkurzyła, aż w końcu podszedł do niej i ją szarpnął, krzycząc, że ma na niego patrzeć, a nie ignorować. Paul siedział przy stole, próbując skupić się na jedzeniu zupy, ale wtedy nie wytrzymał i kazał ojcu się opamiętać i dać matce spokój. Dostał tak mocno, że aż spadł z krzesła. Wtedy i ja wyleciałam z pokoju, bo hałas był naprawdę przerażający. Bałam się, że Paul za mocno uderzył się w głowę i coś mu się stało poważnego… To było straszne! Przez moment czułam, jak staje mi serce. Dosłownie. Ojciec chyba się trochę wystraszył, bo wyszedł z mieszkania. Mama stała jak wryta. Chyba tylko ja nie straciłam zimnej krwi. Zajęłam się Paulem. Na szczęście szybko się ocknął i chyba nic mu się jednak poważnego nie stało. Teraz ma tylko fatalnie wyglądającego siniaka. Choć nie wiem, czy gorsza nie jest jego urażona duma. Mówił potem takie rzeczy… Boję się, że zrobi coś głupiego. Atmosfera jest gęsta, wolę nie wychylać się z pokoju.
Patrzyłem na narysowaną gilotynę jak zahipnotyzowany. Co miała oznaczać? Może była odzwierciedleniem gróźb wypowiedzianych w gniewie przez Paula? Może powiedział, że zabije ojca albo utnie mu to i owo? Spojrzałem na datę kolejnego wpisu. Prawie pół roku później… Zamknąłem pamiętnik. Nie miałam już siły czytać nic więcej. To było przerażające. Nie potrafiłem wyobrazić sobie takich sytuacji w moim domu. Ale przecież to właśnie ten dom był świadkiem tych wszystkich zdarzeń. Te ściany pamiętały tyle cierpienia! Nie pojmowałem, jak można tak traktować swoich najbliższych. No dobrze, nie byłem taki znowu naiwny. Oglądałem telewizję, wiedziałem też, że takie rzeczy się dzieją naprawdę. Ale to zawsze było jakieś takie odległe, nierealne… Tymczasem ta rodzina mieszkała tutaj. Jojo zajmowała mój pokój. Tu chowała się przed złością ojca, tu zapisywała pamiętnik. Rozejrzałem się dookoła. Wszystko się zmieniło, zniknęły stare meble, przemalowałem ściany. Zastanawiałem się, czy wisiały tutaj jakieś plakaty lub rysunki Jojo. Jeśli tak, to zniknęły, zanim przejęliśmy mieszkanie. Może ona je zabrała, a może właściciel mieszkania zdarł je w obawie, że nas wystraszą. Ciekawe, czy wspomniał rodzicom cokolwiek o poprzednich lokatorach? Dlaczego się wyprowadzili? Może zerwał z nimi umowę ze względu na liczne awantury. To byłoby całkiem prawdopodobne. Kto wie, czy ojciec Jojo wyciągnąłby w takim wypadku jakiekolwiek wnioski. Oby. To by oznaczało, że gdziekolwiek teraz mieszkają, Jojo, jej brat i mama, mają choć trochę spokoju. A przynajmniej ciszy…
– Daniel? – Cecilia ostrożnie wcisnęła głowę do mojego pokoju.
– Tak?
– Co robisz?
– Nic. Chcesz czegoś ode mnie?
– Ja nie… – Za głową wsunęła się cała reszta mojej siostry. – Ale Mary pewnie by chciała.
Zachichotała i po chwili z impetem usiadła na moim łóżku.
– Jaka Mary?
– No ta blondynka. Była tutaj dzisiaj.
– Aha…
Kompletnie nie kojarzyłem jej nowych koleżanek. Ledwo rozpoznawałem poprzednie.
– Chyba się w tobie zakochała.
Parsknąłem.
– Daj spokój!
– No co? Mówiłam jej, że jesteś za stary dla niej.
– Dzięki. – Udałem obrażonego przytykiem do mojego wieku.
– A ona na to, że lubi starszych…
– To powiedz jej, że ja nie lubię młodszych – uciąłem temat.
Jeszcze by mi tego brakowało! Popiskująca smarkula, mdlejąca za każdym razem, jak wyjdę ze swojego pokoju i przejdę korytarzem.
Cecilia uśmiechnęła się złowieszczo. Nie miałem ochoty dowiedzieć się, co też jej chodziło po głowie. Niestety, sama mnie uświadomiła.
– Coś czuję, że teraz Mary będzie częstym gościem u nas w domu.
Przewróciłem oczami.
– Trzymaj ją ode mnie z daleka.
– To będzie trudne. Wie, że nie masz dziewczyny.
– To jej powiedz, że mam.
– Ale nie masz…
Czułem, że sytuacja może przybrać niezbyt przyjemny obrót. Zmarszczyłem brwi i starając się zachować poważną minę, z premedytacją okłamałem moją młodszą siostrę.
– Tak się składa, że mam. Nie musisz o wszystkim wiedzieć.
Cecilia zrobiła wielkie oczy.
– Od kiedy?!
– Nieważne, nie twoja sprawa.
– Jak ma na imię?
– Nie powiem.
– Bo ona nie istnieje! – roześmiała się. – Albo jest strasznie brzydka i wstydzisz się przyprowadzić ją do domu.
Tego było już za wiele!
– Cecilia,