– Daniel, pomożesz mi?
Tata szarpał się z dziwaczną starą płytą, która „ozdabiała” ścianę przedpokoju. Podszedłem i połączywszy siły, w końcu zdołaliśmy ją oderwać. Lekki odór stęchlizny natychmiast dotarł do moich nozdrzy.
– Boże, co za ludzie tu mieszkali?! – stękał tata. – Wszędzie syf, tumany kurzu i pleśń.
– Spokojnie. – Położyłem dłoń na jego ramieniu. – Razem jakoś damy radę odświeżyć mieszkanie.
– Oby samo odświeżenie wystarczyło – westchnął. – Większy remont nie był przewidziany w naszym budżecie.
Rozejrzałem się dookoła, wstępnie oceniając, ile czasu i pieniędzy będzie potrzeba na doprowadzenie tego miejsca do porządku. Oczywiście chcieliśmy wprowadzić się jak najszybciej, ale wiedziałem, że ja i tata potrzebujemy co najmniej tygodnia. Dopiero wtedy będzie można przywieźć nasze meble i w końcu sprowadzić tu mamę i Cecilię.
Poszedłem do swojego pokoju, który w zasadzie był prawie pusty. Stał tam tylko stary taboret, a na ścianie wisiała korkowa tablica. Gdyby była w lepszym stanie, może bym ją zatrzymał, ale już sam zapach utwierdził mnie w przekonaniu, że jednak lepiej się jej pozbyć. Jednym ruchem zdjąłem ją ze ściany i odłożyłem niedbale na podłogę. W tym momencie usłyszałem brzęk. Spojrzałem w dół, ale z początku nic nie zauważyłem. Może upadł jakiś mały gwoździk albo pinezka. Kiedy jednak pochyliłem się chwilę później, aby wynieść tablicę na śmietnik, zauważyłem malutki kluczyk.
Obracałem go w palcach, jednocześnie rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu czegoś, do czego by pasował. Pokój był jednak pusty. Odłożyłem go na parapet i dołączyłem do taty, wybierającego się na kolejną wycieczkę do śmietników.
– Znalazłem w moim pokoju maleńki kluczyk. Nie wiem, od czego może być. – Pokazałem tacie znalezisko, gdy tylko wróciliśmy do mieszkania.
– Mama ma podobny do szkatułki na biżuterię. Kupiła ją, gdy Cecilia zaczęła jej podbierać kolczyki.
Uśmiechnąłem się. Moja młodsza siostra niedawno doszła do wniosku, że noszenie sukienek nie jest jednak obciachem, i to odkrycie obudziło w niej potrzebę eksperymentowania z makijażem oraz biżuterią. Z małej dziewczynki zmieniała się nieuchronnie w kobietę. Z jednej strony ubolewałem nad tym, z drugiej odczuwałem pewną ulgę. Nareszcie przestała mnie drażnić i robić głupie kawały. Wolała zostawać w swoim pokoju, robiąc tam rzeczy, o których nie chciałem wiedzieć. Wystarczyło, że do moich uszu dolatywała nieznośna muzyka i głośne piski jej koleżanek.
– Nie wiem, czy entuzjazm Cecilii nie opadnie po przeprowadzeniu się tutaj. Zmiana szkoły oznacza utratę koleżanek. Nie jestem pewien, czy nowe przypadną jej do gustu…
Tata spojrzał na mnie badawczo.
– Tobie koledzy ze studiów nie przypasowali?
Zawsze potrafił mnie rozgryźć. Uśmiechnąłem się i machnąłem niedbale ręką.
– Na studiach jest inaczej. Posiadanie wianuszka najlepszych psiapsiółek nie jest już priorytetem.
– No tak. – Przytaknął głową. – Twoja siostra jest w nieco głupszym wieku. Będziemy musieli jeszcze parę lat wytrzymać.
Zabrałem się do zwijania wykładziny, która była tak brudna, że nie opłacało się jej czyścić. Pewnie i tak większość plam by nie zeszła. Nagle poczułem pod butem pustą przestrzeń. Zrolowałem wykładzinę do końca i ze zdumieniem wbiłem wzrok w podłogę. Przy ścianie brakowało kawałka deski, a w pustej przestrzeni leżała jakaś książka. Podniosłem ją i natychmiast pojąłem, do czego służył znaleziony wcześniej kluczyk. To był pamiętnik. Bez wahania użyłem malutkiego kluczyka i otworzyłem pierwszą stronę.
Własność Jojo. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Przewróciłem kartkę dalej.
Jakiś dziwny rysunek, wykonany ołówkiem, przypominał mi gotyckie motywy. Dalej kolejny rysunek, tym razem bardzo wymowny. Zakrwawiony nóż i oczy, z których wypływały łzy. Niewątpliwie ktoś, kto to namalował, miał talent. Kolejna strona zawierała już tekst. Nie byłem pewien, czy mam prawo czytać czyjeś intymne myśli, ale pomyślałem, że może się dowiem, do kogo dokładnie należy pamiętnik. Wtedy mógłbym go oddać.
– Wychodzę na chwilę do sklepu za rogiem. Chcesz coś?
– Nie, dzięki! – odpowiedziałem. Drzwi trzasnęły z impetem. Zamknąłem okno powodujące przeciąg i wróciłem do czytania pamiętnika.
Okazało się, że właścicielką była nastoletnia dziewczyna. Pewnie zajmowała wcześniej ten pokój. Pierwszego wpisu dokonała, mając trzynaście lat, a ostatniego w wieku lat szesnastu. Nie pisała zbyt często. Szybkie przewertowanie zawartości i dat wpisów pokazało też brak regularności. Czasami pisała w odstępie dwóch tygodni, a niekiedy robiła półroczne pauzy.
Nienawidzę ich! Ona jest tak samo winna jak ojciec. Dlaczego nigdy nas nie broni?! Pozwala mu wrzeszczeć na nas, bić własne dzieci. Która matka tak się zachowuje? Nawet w przyrodzie samice bronią swoich młodych. Jest gorsza od zwierzęcia. A właściwie nie powinnam obrażać zwierząt. Są lepsze od wielu ludzi…
Skrzywiłem się. W tej dziewczynie było tyle złości… Ja też nie zawsze dogadywałem się z rodzicami, ale nigdy nie byłem bity ani nie myślałem w tak nienawistny sposób o tacie czy mamie. Przeskoczyłem do następnego wpisu, nie zagłębiając się w dalszą część pierwszego. Ostatecznie kolejny przypominał ten pierwszy. Jojo ziała nienawiścią chyba do całego świata. Może z wyjątkiem brata, z którym się solidaryzowała. Oboje mieli na pieńku z rodzicami. Pomiędzy wpisami znalazłem sporo rysunków. Zawsze czarno-białe, wykonane ołówkiem albo długopisem. Byłem pod wrażeniem. Naprawdę świetnie rysowała, a przecież była taka młoda… Jej obrazki z czasem stały się coraz bardziej mroczne. Mnóstwo symboli, krwi, cierpienia. Często była na nich też jakaś dziewczyna. Może ona? Albo jej wyobrażenie o sobie. Zawsze zagniewana lub smutna. Z pewnością pasowała do treści wpisów.
Odłożyłem pamiętnik i schowałem kluczyk do kieszeni spodni. Postanowiłem przeczytać go na spokojnie później. Teraz nie miałem na to czasu. Mieszkanie samo się nie odgraci i nie pomaluje.
Wszyscy szybko zadomowiliśmy się w nowym miejscu. Po miesiącu Cecilia zaczęła sprowadzać nowe koleżanki i wtedy ostatecznie poczułem się jak u siebie… Głośna muzyka i piski z sąsiedniego pokoju dobitnie to udowadniały. Niemniej cieszyłem się, że tak szybko zaadaptowała się w nowej szkole i środowisku. Musiałem przyznać, że radziła sobie w tej kwestii znacznie lepiej ode mnie.
Mama była przeszczęśliwa, bo jej mąż w końcu codziennie nocował w domu i jadaliśmy razem kolacje. Maluteńka przestrzeń kuchenna była niską ceną za taką pozytywną odmianę. Narzekała jedynie na brak spiżarni. W zasadzie nigdy się nie zastanawiałem, jak znajdowała czas na codzienne gotowanie. Przecież chodziła do pracy, czasem nawet w weekendy. Wiedziałem doskonale, że większość