Biblia dla moich parafian.Tom II. Dobra Nowina. ks. Marcel Debyser. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: ks. Marcel Debyser
Издательство: PDW
Серия: Biblia dla moich parafian
Жанр произведения: Религиозные тексты
Год издания: 0
isbn: 9788380653436
Скачать книгу
naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne. Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone w podobne do swego chwalebnego ciała, tą mocą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować (Flp 3,17–21).

      Nasza conversatio jest w niebie. Lepiej powiedzieć: nasz cel, nasza meta…

      Święty Paweł kończy list w przypływie czułości i wspomina o drobnych problemach wspólnoty, nie zapominając wszakże o tym, co najważniejsze:

      Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię – radości i chwało moja! – tak trwajcie mocno w Panu, umiłowani! Wzywam Ewodię i wzywam Syntychę, aby były jednej myśli w Panu. Także proszę i ciebie, prawdziwy Syzygu, pomagaj im, bo one razem ze mną trudziły się dla Ewangelii wraz z Klemensem i pozostałymi moimi współpracownikami, których imiona są w księdze życia (Flp 4,1–3).

      Tu następuje słynny ustęp czytany w trzecią niedzielę Adwentu, o którym wspominałem na początku rozdziału:

      Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. Na koniec, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to bierzcie pod rozwagę.

      Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami (Flp 4,4–9).

      Na koniec Paweł dziękuje Filipianom za okazaną mu hojność, za dary, przez które mają „swój udział w Ewangelii”. Piękna jest prostota, z jaką apostoł zgadza się być zależnym od braci w zaspokajaniu własnych potrzeb, aby cały swój czas i serce mógł poświęcić Ewangelii. Skądinąd, przyznaje Paweł, wasza hojność zwiększa wasz tytuł do wdzięczności u Pana. A zatem, przyjmując wasze dary, wam oddaję przysługę. Jakże braterska postawa!

      Bardzo się też rozradowałem w Panu, że wreszcie rozkwitło wasze staranie o mnie, bo istotnie staraliście się, lecz nie mieliście do tego sposobności. Nie mówię tego bynajmniej z powodu niedostatku: ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, korzystać z obfitości i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku. Wy, Filipianie, wiecie przecież, że na początku [głoszenia] Ewangelii, gdy opuściłem Macedonię, żaden z Kościołów poza wami jednymi nie prowadził ze mną otwartego rachunku przychodów i rozchodów, bo do Tesaloniki nawet raz i drugi przysłaliście na moje potrzeby. Mówię zaś to bynajmniej nie dlatego, że pragnę daru, lecz pragnę owocu, który wzrasta na wasze dobro. Stwierdzam, że wszystko mam, i to w obfitości: jestem zaopatrzony, otrzymawszy przez Epafrodyta od was wdzięczną woń, ofiarę przyjemną, miłą Bogu. A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków. Amen (Flp 4,10–20).

      W ostatnim przypływie czułości Paweł kończy list:

      Pozdrówcie każdego świętego w Chrystusie Jezusie! Pozdrawiając was bracia, którzy są ze mną. Pozdrawiają was bracia, którzy są ze mną. Pozdrawiają was wszyscy święci, zwłaszcza ci z domu cezara. Łaska Pana naszego, Jezusa Chrystusa [niech będzie] z duchem waszym! Amen (Flp 4,21–23).

      Przesłanie dla nas: promienne orędzie miłości z początków Kościoła

      Miała na imię Klaudia i liczyła trzydzieści lat. Była matką trojga dzieci, gdy powalił ją rak. Walczyliśmy razem przez trzy lata i w tym czasie wciąż powtarzałem jej przesłanie Listu do Filipian. Początkowo była zbuntowana i, jak wielu młodych z jej pokolenia, zarzuciła przystępowanie do sakramentów. Bardzo powoli odbyliśmy wspólnie drogę, nie ukrywając przed sobą rzeczywistości, lecz próbując odnaleźć w niej pokój i radość. Dwa miesiące przed śmiercią Klaudia poprosiła: „Za każdym razem, gdy ksiądz przychodzi, proszę przynosić mi Ciało Zmartwychwstałego”. Piętnaście dni przed jej śmiercią zostałem hospitalizowany w tej samej klinice co Klaudia. Swe ostatnie kroki skierowała do mego pokoju, wlokąc się uwieszona na ramieniu mamy. Z uśmiechem powiedziała mi tylko: „Ufności, proszę księdza, Chrystus zmartwychwstał”.

      Tobie, Klaudio, dedykuję te kilka słów, albowiem, jak moja matka, pokazałaś mi, do jakiego stopnia słowo Boże zdolne jest zbudzić słońce radości nawet pośród najokropniejszego cierpienia:

      Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność: Pan jest blisko! O nic się już nie martwcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem. A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie (Flp 4,4–7).

      Oto radość, do jakiej zaprasza apostoł Paweł. Na początku tego rozdziału przypomniałem, że lektura nasza nie jest teoretyczna. Życzę wszystkim, byście pamiętali o tych kilku wersetach i o Klaudii w dzień, gdy nawiedzi was cierpienie.

      Jezus przeszedł od człowieczego do boskiego stanu poprzez śmierć i zmartwychwstanie. Jezusowa droga radości jest przejściem, ma charakter paschalny. Co więcej, Jezus nie zatrzymał chciwie swej godności Boga dla siebie. W naszej epoce roszczeń – nie twierdzę, że zawsze nieuzasadnionych – należy ponownie odkryć prawdę, że kto traci, ten zyskuje. Szczęście zaczyna się od rezygnacji z dochodzenia naszego prawa, choćby najbardziej nienaruszalnego.

      Jezus ogołaca samego siebie, przyjmując postać sługi. Ogromnie kusi nas dzisiaj tak zwany awans, postęp. Istnieje wielka potrzeba dostrzeżenia orędzia Jezusa i zawierzenia; potrzeba aktu wiary, że orędzie Jego prowadzi do nagrody stokrotnej.

      Co więcej, Jezus uniżył samego siebie. On, wszechmocny, stał się posłuszny… posłuszny aż do śmierci… i to śmierci krzyżowej. Również i dziś niezmiernie istotne jest uznanie wagi posłuszeństwa. Czynić siebie posłusznym, poniżyć się przez miłość aż do powiedzenia drugiemu „tak”, jest tym, co prowadzi do radości i życia. Tymczasem dzisiaj, przyznajmy, kanonizowano nieposłuszeństwo, które nie jest źródłem radości. Zapominamy, że człowiekiem szczęśliwym jest ten, który nauczył się być posłusznym. Wychowywać młodego człowieka to dać mu siłę posłuszeństwa, dobrowolnego co prawda, lecz posłuszeństwa. Tego zaś uczymy się powoli.

      Właśnie w momencie całkowitego poniżenia Jezus uczyniony został Panem chwały; na tympanonie katedry w Vézelay widzimy: Jezus otrzymuje swą stokrotność posłusznego, staje się „Kyrios”, przed którym zgiąć się ma kolano wszelkiego stworzenia. A św. Paweł zachęca nas, byśmy mieli w sercu te same uczucia, jakie są w sercu Jezusa, jeśli pragniemy uczestniczyć w Jego radości. Posłuszeństwo Jezusa wyzwala nas od śmierci i grzechu, które są owocem nieposłuszeństwa Adama. I natychmiast wprowadza nas do raju… choć z pewnymi, o tak, jeszcze trudnościami czasu oczekiwania na czystą i triumfalną radość w dniu powrotu Pana.

      Jedną z cech Biblii jest konkretny charakter sytuacji ilustrujących określoną prawdę. Takie jest znaczenie propozycji Pawła, by chrześcijanie go naśladowali. Istotnie, Paweł żyje całkowicie prawdą, że kto traci, ten zyskuje. Podobnie do swego boskiego Mistrza, może powiedzieć: „Spójrzcie na mnie, w moim życiu otrzymałem hojną stokrotność”.

      Jego