***
Po filmie, gdy Freya już leży w łóżku, Will sugeruje, żebyśmy wypili po kieliszku wina. Chociaż pomysł jest kuszący – wino pomogłoby mi się odprężyć – rozpaczliwie pragnę wznowić poszukiwania.
– Naprawdę nie sądzę, że powinnam pić alkohol po tym, co się dziś wydarzyło. Nie chcę ryzykować – tłumaczę.
Przyznaje mi rację.
– Faktycznie, nie pomyślałem o tym. Nie masz nic przeciwko, że ja się napiję? Może przygotuję ci coś innego?
Mówię mu, jak bardzo jestem zmęczona, że to był długi dzień i muszę się przespać. Wciąż nie potrafię wymyślić pretekstu, pod którym mogłabym skorzystać z jego konta na Facebooku. Mógłby pomyśleć, że mu nie ufam, a poświęciłam całe dwa lata naszego związku na próby udowodnienia mu, że mimo doświadczeń z Zachem nie wpadam w paranoję na myśl o tym, co robi Will, gdy nie jest ze mną.
– A może dołączę do ciebie na trochę? – Na jego twarzy pojawia się uśmiech, przez co jeszcze trudniej jest mi go rozczarować.
Zazwyczaj, gdy Freya już śpi, mamy czas dla siebie i chociaż Will nocuje w pokoju gościnnym, pierwszą część wieczoru zawsze spędza w moim łóżku.
– Will, tak mi przykro, ale dziś po prostu potrzebuję snu. Rozumiesz? Obiecuję, że ci to wynagrodzę.
– Okej – mówi z udawanym optymizmem, ale wiem, że jest zawiedziony. – Skoczę tylko do sklepu po wino. Zauważyłem, że nie masz żadnego. Potrzebujesz czegoś?
Zaprzeczam, a on wstaje i całuje mnie w czoło. Robi to często i podoba mi się, że w taki sposób zapewnia mnie, że wszystko jest w porządku.
– Moje klucze leżą na stoliku przy telefonie – mówię, a gdy rusza do drzwi, powtarzam, że mi przykro.
Po wyjściu Willa wstaję, żeby nalać sobie szklankę wody, i zauważam jego iPhone’a wetkniętego między poduszki sofy. Nie powinnam tego robić. To naruszanie jego prywatności, a Will jest ostatnią osobą, która by na to zasługiwała, ale czuję, że muszę sięgnąć po aparat. Znam hasło – tak bardzo mi ufa, że powiedział mi kiedyś, że to rocznica naszego poznania – i ani się obejrzę, a telefon ląduje w moich dłoniach. Wstukuję 0-8-1-0 i wita mnie ekran główny.
Robię to dla ciebie, Zach, bo potrzebuję odpowiedzi. Myślałam, że się z tym pogodziłam, że zaakceptowałam to, co zrobiłeś, ale teraz ta kobieta pojawia się i zrzuca na mnie bombę. Zegar tyka… i nie mam za wiele czasu.
W myślach obiecuję Willowi, że nie będę węszyć, że poszukam tylko Alison Cummings i Dominica Bradforda i nie sprawdzę niczego więcej.
Sklep znajduje się zaledwie pięć minut od domu, więc zakupy nie zajmą Willowi dużo czasu; muszę się pospieszyć. Ale moje poszukiwania po raz kolejny okazują się jałowe. Chociaż widzę mnóstwo ludzi o takich nazwiskach, nie są to ci, których szukam. Na niektórych profilach nie ma zdjęć, ale żadna z tych osób nawet nie mieszka w Londynie.
Nie zamierzam się poddać. Mam przecież adres – choć pewnie fałszywy – który mogę wykorzystać jako punkt wyjścia: Hawthorn Gardens. Chociaż ulica znajduje się tutaj, w Ealing, nie znam jej, ale nawigacja w telefonie pomoże mi ją odszukać. Dotrzymując cichej obietnicy złożonej Willowi, zacieram za sobą ślady i odkładam telefon tam, gdzie go znalazłam, ale i tak ogarnia mnie poczucie winy.
Kilka sekund później Will staje w drzwiach, ściskając w dłoni butelkę wina, z głową odrobinę przechyloną na bok.
– Och, nie słyszałam, jak wszedłeś.
Jak długo tam stoi? Wystarczająco długo, żeby zobaczyć, jak grzebię w jego telefonie? Panikuję i przygotowuję się, by wyjaśnić, co robiłam. By powiedzieć mu o Alison Cummings i zaryzykować, że zwątpi w moje zdrowe zmysły, bo to lepsze niż podejrzenia o brak zaufania.
– Starałem się zachowywać cicho, żeby nie obudzić Frei – wyjaśnia.
Żadnej wzmianki o telefonie ani o tym, co z nim robiłam.
– Zostawiłeś tu swoją komórkę – mówię i pochylam się, żeby po nią sięgnąć.
Bierze ją ode mnie i wsuwa do kieszeni.
– Dzięki. Nawet nie zauważyłem.
Przyglądam się badawczo jego twarzy, szukając oznak tego, że mnie widział, że poddaje mnie jakiemuś testowi i czeka, aż się przyznam, ale jego twarz pozostaje nieprzenikniona.
Will idzie do kuchni, nalewa sobie kieliszek wina, a potem całuje mnie na dobranoc. Pocałunek jest krótszy niż zazwyczaj, ale mam nadzieję, że to tylko z powodu rozczarowania, że nie będziemy się dziś kochać.
Szykuję się do snu i zamykam za sobą drzwi do sypialni, mimo że zazwyczaj zostawiam je szeroko otwarte, na wypadek gdyby Freya mnie potrzebowała, po czym wracam do poszukiwań. Tym razem poluję na Dominica Bradforda i chociaż zaczynam od strony University of West London, gdzie pracował z Zachem, nie ma o nim wzmianki na liście wykładowców. To, że już tam nie uczy, nie jest dla mnie zaskoczeniem, ostatecznie ludzie często zmieniają pracę. Wklepuję jego nazwisko w Google, ale żaden z wyników wyszukiwania nie wskazuje na osobę, o którą mi chodzi.
Jak przez mgłę pamiętam jego twarz, ciemne włosy, zbyt gładkie i starannie zaczesane. Tak naprawdę niemal go nie znałam. Nie był bliskim przyjacielem Zacha. Pracowali razem, ale nie wykładali nawet na tym samym wydziale. Po raz pierwszy spotkałam go na pogrzebie. Pamiętam, że ujął moją dłoń, powiedział, jak bardzo mu przykro, i zapewnił, że Zach był wspaniałym człowiekiem mimo tego, co ludzie o nim mówią. Byłam wdzięczna, że się pojawił, podczas gdy tylu innych kolegów z pracy Zacha – a nawet jego przyjaciół – postanowiło trzymać się od całej tej sprawy z daleka. Był gładko ogolony, a jego wygląd świadczył o tym, że ma o sobie wysokie mniemanie. Dokładnie tak, jak opisała to Alison Cummings.
Przechodzę na następną stronę z wynikami i zauważam na samej górze link prowadzący do strony uniwersyteckiej, pod której adresem widnieje jego nazwisko: Dominic Bradford. Czuję gulę w gardle, gdy klikam w link i zostaję przeniesiona na stronę University of Westminster. Kilka chwil później odkrywam, że jest kierownikiem wydziału prawa i pracuje w pobliżu stacji metra Euston.
W końcu poczyniłam jakieś postępy. To jest człowiek, który doprowadzi mnie do Alison Cummings.
A potem dowiem się, co ona wie o śmierci mojego męża.
Josie
W ciągu ostatnich kilku tygodni naprawdę wzięłam się w garść. Częściej można mnie znaleźć w domu, zaszytą w sypialni z książkami, niż w barze i ku mojemu zaskoczeniu jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej.
Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem święta – nie przypominam Miss Pruderii, Alison – i zeszłego wieczoru wylądowałam na tylnym siedzeniu samochodu Anthony’ego, ale uciekłam, zanim sprawy zaszły za daleko. Myśl o rozebraniu go mnie odrzuciła, więc obdarowałam go tylko kilkoma pijackimi pocałunkami, w które nie włożyłam żadnego wysiłku. Wykasowałam jego numer, gdy tylko dotarłam do domu.
Trwają ferie świąteczne, ale tego ranka postanawiam wybrać się na uniwerek i pouczyć w spokoju. Rodzice Alison przyjechali z wizytą i myśl o tym, że będą odgrywać szczęśliwą rodzinę