Lecz siÄ™ jedzeniem.. Haylie Pomroy. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Haylie Pomroy
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Здоровье
Год издания: 0
isbn: 9788377787359
Скачать книгу
jest poważnym czynnikiem ryzyka choroby wieńcowej i zawału serca. Nie chodzi jednak o to, że zjedliśmy za dużo cholesterolu, lecz raczej iż nasz organizm nie umie go właściwie zmetabolizować. Zamiast być przekształcanym w poprawiające nastrój, zwiększające energię do działania, zwiększające ochotę na seks, stabilizujące poziom cukru we krwi, regulujące odporność i ciśnienie krwi hormony, cholesterol po prostu krąży we krwi. Chodzi zwłaszcza o „zły” cholesterol LDL, najczęściej łączony z ryzykiem choroby wieńcowej. Stężenie „dobrego” cholesterolu (HDL), wiązanego z obniżaniem ryzyka tych zaburzeń – spada. To tworzy stan zapalny, który hamuje wychwyt hormonów płciowych i zwiększa odkładanie tłuszczu. Możemy też zauważyć, że pogarsza nam się pamięć i zdolności poznawcze. Zmniejsza się wytwarzanie soli żółciowych, co obniża zdolność organizmu do rozkładania tłuszczów i cholesterolu, a to z kolei prowadzi do niedoboru hormonów i witaminy D oraz ma niekorzystny wpływ na przekaźnictwo neurochemiczne w mózgu. Ciało dostaje sygnał, by jeszcze bardziej spowolnić metabolizm cholesterolu. W tej sytuacji musimy odżywić pęcherzyk żółciowy, by wytwarzał więcej soli żółciowych, i oczyścić szlaki metabolizmu cholesterolu tak, by organizm znów mógł zacząć w pełni korzystać z tego płynnego złota.

      • Zmiany nastroju i problemy poznawcze. Gdy dokuczają nam zmiany nastroju, wpadamy w depresję, ciągle jesteśmy rozdrażnieni, trudno nam jasno myśleć, nie potrafimy się skupić albo usiedzieć na miejscu – możemy być pewni, że stoi za tym uszkodzenie szlaków metabolicznych, którymi organizm przekształcał bioaktywne substancje i transportował hormony do właściwych receptorów w ośrodkowym układzie nerwowym. Jeśli przyczyna ma naturę biochemiczną, sedno problemu tkwi zapewne w układzie pokarmowym, gdzie powstaje większość serotoniny i gdzie znajduje się wyjątkowo dużo komórek nerwowych mających połączenie z mózgiem. Właściwe pożywienie odgrywa zatem wyjątkowo ważną rolę w przywracaniu równowagi. Niepokój i depresja często współistnieją ze sobą, a czasem się na siebie nakładają, bo gdy przestajemy wytwarzać, transportować, wchłaniać i przekształcać bioaktywne neuroprzekaźniki, takie jak serotonina i dopamina, ciało próbuje stworzyć nowy stan równowagi. Pamiętajmy, że podstawowym zadaniem organizmu jest przetrwanie w takim środowisku, jakie jest mu w danej chwili dane. Serotonina to być może superneuroprzekaźnik wpływający na proces czuwania, nastrój i koncentrację oraz zdolność logicznego rozumowania, a nawet na możliwość odczuwania radości. Ale jeśli jej brakuje – chociażby z powodu zaburzenia równowagi mikroflory jelitowej albo niedoboru składników odżywczych albo ze względu na genetyczne predyspozycje – by mózg mógł działać (choćby i w niewłaściwy sposób), organizm będzie wytwarzał zamiast niej hormony nadnerczy. Niedobór serotoniny ciało często kompensuje sobie, wydzielając adrenalinę, noradrenalinę i dopaminę, co bywa przyczyną zaburzeń nastroju i problemów poznawczych. Przypomnijmy sobie moment, gdy jesteśmy bardzo głodni, a w lodówce nie ma nic porządnego do zjedzenia. Czujemy, że musimy wrzucić coś na ruszt natychmiast, ale wszystko, co mamy do dyspozycji, to jakieś śmieciowe żarcie. Tak czuje się mózg zmuszony do przetrwania bez wystarczającej ilości serotoniny, z zablokowanymi receptorami tej substancji albo jakimś innym zaburzeniem neuroprzekaźnictwa. Działa dalej, zużywając to, co może znaleźć i wykorzystać. Życie nie pieści i trzeba sobie jakoś radzić. To prawda także w odniesieniu do naszego organizmu. Weźmy kortyzol – hormon stresu. Kortyzol może zdziałać cuda. Sprawia, że czujemy się bajecznie. Uszczęśliwia nas. Budzi co rano. Rozszerza naczynia krwionośne, zwiększając przepływ krwi w mózgu i sercu. Jego poziom jest najwyższy z samego rana, po przebudzeniu, a najniższy wieczorem, gdy kładziemy się spać. Bierze udział w kontroli rytmów okołodobowych, sprawiając, że czujemy się ze sobą dobrze. Gdy wszystko działa prawidłowo, wprawia nas w dobry nastrój i pozwala zachować dobre zdrowie.

      Jeśli jednak słońce już zaszło, a organizm nie skończył swojej pracy (naprawy, odbudowy, wydatkowania energii), może wyrzucić do krwi dodatkową, kryzysową dawkę hormonów, odpowiednik okrzyku: „Nie mogę jeszcze iść spać!”. To dlatego późnym popołudniem ludzie często doświadczają uczucia niepokoju, serce bije im jak młotem albo nie mogą zasnąć. Może ich ciało mówi: „O, nie! Zasypiam, podczas gdy wciąż mam w sobie toksyny, których nie będę mogło na czas zneutralizować! Nie wiem, co z nimi zrobić, więc chyba odłożę je w tłuszczu. W przeciwnym razie mogą mi zaszkodzić”. A następnego dnia budzimy się zmęczeni i niewyspani.

      Gdy zablokowane zostają receptory neuroprzekaźników, możemy czuć się spowolnieni, smutni, rozkojarzeni. Tymczasem ranek to nie czas, by być sennym i pozbawionym motywacji do działania. Tak można się czuć wieczorem. I odwrotnie, wieczór to nie czas na wyrzut energii czy dodatkową dawkę „hormonów zmartwienia”. Te powinniśmy zużyć w ciągu dnia, w czasie największej aktywności. Jeśli uda się nam wyrównać gospodarkę hormonami i naprawić szlaki ich metabolizmu oraz przywrócić właściwy rytm okołodobowy dzięki wytworzeniu właściwych nawyków i higienie snu – zauważymy, że nasz nastrój się stabilizuje, a zdolności poznawcze zwiększają.

      GDY CIAŁO KRZYCZY

      Przychodzi wreszcie czas, gdy organizm jest do głębi sfrustrowany. Wtedy zaczyna krzyczeć. Krzyk to choroba, którą rozpoznaje się, bo wcześniej nie słuchaliśmy. Mówię tu o chorobach autoimmunologicznych, takich jak stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zapalenie stawów czy toczeń, i o stanach prowadzących do cukrzycy, w tym o zespole metabolicznym, które w końcu prowadzą do pełnoobjawowej cukrzycy. Na tym etapie często trzeba leczyć się w szpitalu, a niekiedy konieczna jest operacja. U diabetyków pojawiają się owrzodzenia nóg, czasem trzeba amputować palce, a bywa, że i całe stopy. Choroby autoimmunologiczne dają wiele powikłań wymagających hospitalizacji. Trzeba stosować silne leki, takie jak zastrzyki insuliny czy preparaty immunosupresyjne, a ich działania niepożądane są o wiele groźniejsze niż tych zażywanych wcześniej. Im głośniej ciało krzyczy, tym silniejsze nasza służba zdrowia daje mu leki. Czy nie lepiej byłoby zamiast tego zastanowić się chwilę i pomyśleć: „Co jest nie tak? Dlaczego organizm do mnie krzyczy?”.

      Na tym etapie dołączamy do grupy ludzi chorych. Choroba, którą u nas rozpoznano, zaczyna nas określać. Staje się częścią naszej tożsamości. Etykietką, pod którą funkcjonujemy. Stajemy się diabetykiem, pacjentem chorym na SM, chorobę wieńcową albo toczeń. Bardzo trudno jest się uwolnić od takiej etykietki i nie chodzi tylko o to, jak jesteśmy postrzegani przez specjalistów od medycyny, ale i jak postrzegamy sami siebie, z czym się utożsamiamy, a także o towarzyszący tym myślom codzienny strach.

      A przecież nie jesteśmy „diabetykami” czy „pacjentami z SM”. Ja to ja, a ty to ty. Nie jesteś chorobą tylko sobą. O-sobą. Choroba jest tylko czymś, co ci się przytrafiło, akurat na tym etapie twojego życia, to nie wyrok. Ciało stale się zmienia. Można mu postawić tysiąc diagnoz, ale każda będzie tylko etykietką, a postawienie rozpoznania jeszcze nikogo nie wyleczyło. Ważne jest to, co kryje się za diagnozą. Organizm jest teraz – co prawda – w gorszym stanie, niż gdy tylko do ciebie szeptał, ale wciąż cię o coś prosi. Nadal próbuje ci powiedzieć, czego potrzebuje. Masz jeszcze czas, by go posłuchać. Nigdy nie jest za późno, żeby wczuć się w siebie. Gdy ciało krzyczy, zwykle dotyczy nas jeden z dwóch problemów:

      • Schorzenia autoimmunologiczne. Składa się na nie naprawdę szeroka paleta zaburzeń – od stwardnienia rozsianego, przez toczeń i celiakię, aż po wole Hashimoto i reumatoidalne zapalenie stawów – ale we wszystkich chodzi o to samo: układ odpornościowy reaguje zbyt ostro i zwraca się przeciwko własnym, zdrowym tkankom, traktując je jak wroga, podczas gdy jego właściwym celem była tylko jakaś łagodna, utajona infekcja albo chroniczne przeładowanie toksycznymi produktami przemiany materii. Dochodzi do zaburzeń szlaków metabolicznych zajmujących się regulacją stężenia hormonów i neuroprzekaźników. Ma to wpływ na skórę