Lecz siÄ™ jedzeniem.. Haylie Pomroy. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Haylie Pomroy
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Здоровье
Год издания: 0
isbn: 9788377787359
Скачать книгу
prowadzimy z naszym organizmem. Gdy coś złego dzieje się z przemianą materii, to znaczy, że ciało metabolicznie przystosowuje się do środowiska, które nie jest dla niego dobre. Może szepcze, domaga się uwagi albo wręcz krzyczy. Podejmuje naprawdę heroiczne wysiłki, by jakoś się dostosować, i powinniśmy być mu za to wdzięczni. Gdy przestajemy myśleć o tych sygnałach jak o zrzędzeniu organizmu, a zaczynamy widzieć w nich zachętę do naprawy, możemy opracować plan dopasowany do naszych indywidualnych potrzeb. Moim celem jest dać wam narzędzia do tej naprawy. Coś, co pozwoli wam powiedzieć: „Słyszę cię, ciało, i jestem gotów zaspokoić twoje metaboliczne potrzeby”.

MIĘDZY SŁOWAMI, CZYLI GDY NIE SŁUCHASZ ALBO NIE ROZUMIESZ TEGO, CO SŁYSZYSZ

      Ciało mówi do nas, na długo zanim ujawni się jakaś choroba. Robi to przez lata. W zasadzie od urodzenia. Za każdym razem, gdy zmienia się coś w środowisku, ciało się do tego dopasowuje i daje nam znać. Adaptuje się do pożywienia, powietrza, którym oddychamy, toksyn, na które jesteśmy narażeni, zmienia się wraz z tym, co robimy i myślimy. Gdyby nie miało takich zdolności, bylibyśmy w opałach za każdym razem, gdy jemy pączka, wychodzimy na mróz, uciekamy przed niebezpieczeństwem albo wdychamy truciznę.

      Na przykład kiedy zjadamy cukier, ciało dostosowuje metabolizm do zmieniającego się środowiska wewnętrznego, uwalniając insulinę, by w ten sposób skierować cukier we właściwe miejsca – do mózgu, mięśni, wątroby albo tkanki tłuszczowej. Jeśli wyjdziemy na dwór w mroźny dzień, organizm wie, że musi obkurczyć naczynia krwionośne, by zachować jak najwięcej ciepła. Jeśli nagle znajdziemy się w niebezpieczeństwie, ciało rozszerza źrenice, byśmy mogli lepiej widzieć, i dostarcza energii mięśniom, byśmy mogli szybciej się poruszać. Gdy w powietrzu są toksyny, uaktywnia się naturalny system odtruwający, który wydala je z organizmu albo bezpiecznie składuje tam, gdzie najmniej mogą zaszkodzić.

      Jednym z najprostszych przykładów adaptacji metabolicznej jest to, co dzieje się, gdy jemy: ciało reaguje, wytwarzając zestaw określonych enzymów niezbędnych do strawienia posiłku, który wybraliśmy. Jeszcze zanim pierwszy kęs trafi do ust, gdy tylko w nos uderzy nas zapach potrawy, organizm zaczyna odbierać sygnały: „Cóż tam dzisiaj w menu? Czego potrzebuję, by przygotować się na tę potrawę?”. To rodzaj przystosowania. Jeśli organizm zapachem, smakiem, a nawet tylko myślą wyczuje cukier, mięso, chleb albo tłuszcz – zapoczątkowuje łańcuch reakcji chemicznych, których celem jest przyswojenie tego, co znajdzie się na talerzu, w sposób, który pozwoli na jak najlepsze wykorzystanie zawartych w jedzeniu substancji odżywczych. To wszystko celowe metaboliczne przystosowania o pozytywnych skutkach.

      NAUKA PRAWDĘ CI POWIE

      Wielu moich klientów mówi mi, że nie schudnie albo nie uniknie chorób przewlekłych, bo „to jest w ich genach”. Ograniczenie się do genetyki to podejście redukcjonistyczne. Wszyscy mamy jakieś genetyczne obciążenia, ale to nie przeznaczenie, którego nie można zmienić. Takie jednowymiarowe pojmowanie genetyki jest czymś w rodzaju wiary w to, że Ziemia jest płaska. Nie warto być bezkrytycznym. Nauka pokazuje, że ekspresja (czyli ujawnianie się) genów zależy od czynników pozagenetycznych. Z badań wynika, że wiele genów włącza się lub wyłącza w zależności od warunków środowiska – od takich czynników jak żywność, stres, narażenie na wirusy czy rozmaite toksyny. Przykład? Można mieć genetyczną skłonność do miażdżycy i choroby wieńcowej, ale jeśli zmienimy swoje środowisko tak, by te geny nie miały okazji się uaktywnić, możemy choroby uniknąć. (Naukowcy wykazali ostatnio, że nawet jeśli jakiś gen się uaktywni, można go wyłączyć.) Jeśli pochodzimy z rodziny, w której od zawsze panowała tendencja do nadwagi, wysokiego cholesterolu albo depresji, to nie znaczy, że mamy do czynienia z czymś nieodwracalnym, lecz raczej że osobom, które zapadły na te choroby czegoś brakowało. Jeśli dobrze przyjrzymy się badaniom naukowym, odkryjemy, że geny to nie wyrok, że mamy możliwość adaptacji, która również zakodowana jest w naszym DNA. Ściślej, szlak metaboliczny, którym w danym dniu podążymy, warunkują spożywane potrawy. Żywność może sprawić, że dany gen się uaktywni (włączy) albo go uśpić. Tym zjawiskiem zajmuje się nauka zwana epigenetyką. Teza, że naszym przeznaczeniem rządzą geny, jest szczególnie niebezpieczna w medycynie, bo odbiera klientom wolę walki i chęć do zmian. Do mojej kliniki przychodzą trzydziestopięciolatkowie na statynach i opowiadają mi o ojcach, którzy umarli na zawał przed pięćdziesiątką. Ich lekarze powiedzieli im, że mają genetyczne predyspozycje do wysokiego cholesterolu i miażdżycy, i że statyny to dla nich jedyne lekarstwo. Nie zliczę, ile razy dzięki odpowiedniemu żywieniu udało mi się przywrócić takim klientom zdrowie i sprawić, że mogli odstawić leki. Żywność ma zaiste wielką moc.

      Przystosowanie metaboliczne może mieć trudne do zaakceptowania skutki, ale to nie jest wina organizmu. Ciało po prostu próbuje utrzymać nas przy życiu. Jeśli wypadają nam włosy, mamy poszarzałą skórę, brakuje nam energii, rozrasta nam się oponka na brzuchu albo tłuszczowa poduszka na karku, wpadamy w depresję, w badaniach widać, że mamy wysokie ciśnienie, wysoki cholesterol albo stan przedcukrzycowy czy zaburzenia autoimmunologiczne, mamy prawo czuć, że organizm nas zdradził. Tymczasem właśnie te zmiany utrzymują nas przy życiu. Gdy ciału brakuje składników umożliwiających właściwe działanie i pełen zakres napraw, wie ono, co można poświęcić w pierwszej kolejności, bo nie jest aż tak istotne. Wie, że wygląd włosów czy skóry jest mniej ważny niż działanie serca albo wątroby, przerzuca więc ograniczone zasoby tam, gdzie są najpotrzebniejsze. Oto przykłady:

      • Gdy organizm cierpi na niedostatek głębokiego, odprężającego i naprawczego snu, wie, że musi oszczędzać energię, więc przeznacza jej mniej na takie działania jak aktywność fizyczna.

      • Jeśli nie zapewniamy ciału składników odżywczych niezbędnych do właściwego wchłaniania cukru lub równoważenia ilości soli we krwi albo jeżeli szlaki biochemiczne nie regulują metabolizmu cholesterolu, organizm przechodzi w tryb kryzysowy. Dostajemy cukrzycy, nadciśnienia albo miażdżycy, bo ciało działa w sposób optymalny w danej sytuacji, próbując zrównoważyć te zaburzenia, aby uniknąć natychmiastowej śmierci.

      • Gdy toksyn jest w organizmie zbyt dużo, by mógł sobie z nimi poradzić, chcąc nas chronić, przenosi je do komórek tłuszczowych; czasem może nawet wywołać burzliwą reakcję immunologiczną, by zwalczyć agresorów, co – niestety – nierzadko przeradza się w chorobę z autoagresji. Toksyny mogą się odkładać stopniowo przez długi czas albo okresowo – jak w przypadku ostrej choroby zakaźnej albo jednorazowego narażenia na dużą dawkę trucizny.

      Organizm nie ponosi winy za to, że nie dostaje tego, czego mu trzeba do utrzymania nas w kwitnącym zdrowiu. Czasem brak energii, gromadzenie tkanki tłuszczowej, a nawet przewlekła choroba to dla niego jedyne wyjście. Cukrzyca nie zabija. Nie od razu. Gwałtowne skoki poziomu glukozy we krwi mogą zabić bardzo szybko, organizm próbuje je więc wyrównać, adaptując się w sposób, który może nas zabić, ale dopiero kiedyś, w przyszłości; nie od razu. Dostajemy choroby wieńcowej, bo organizm nas chroni. Łata rozdarcia i uszkodzenia ścian tętnic blaszkami z cholesterolu i próbuje złagodzić stan zapalny. Z powodu choroby wieńcowej można w końcu umrzeć, ale nie tak szybko jak z powodu pęknięcia tętnicy albo zakażenia krwi. Choroba autoimmunologiczna może być najlepszym sposobem, jaki organizm wymyślił, by poradzić sobie z obcymi substancjami, które znalazły się tam, gdzie ich być nie powinno. Jasne, taka choroba może nas kiedyś zabić, ale nie tak szybko jak ciało obce, które doprowadziłoby do tego niemal natychmiast.

      Niektórzy mówią, że w takim przypadku organizm się gubi i bierze za obcych agresorów własne tkanki, ale moim zdaniem on się wcale nie myli. Choroby autoimmunologiczne, wieńcówka czy cukrzyca to wszystko wyraz przystosowań metabolicznych, które zaczynają się na długo, zanim do przetrwania potrzebujemy zastrzyków z insuliny albo potrójnego bajpasu, wcześniej niż organizm zaczyna atakować własną tarczycę, stawy albo nerwy. Te przystosowania