I kto to mówi? Polak?! A czy między wami a Niemcami nie było wielkiej nienawiści? I ten wasz konflikt nie trwał sześćdziesiąt lat, lecz tysiąc! A teraz jakoś jesteście świetnymi sąsiadami i znaleźliście się w jednej federacji! Chociaż Polacy doznali od Niemców tylu krzywd. Ja akurat jestem jednym z tych Żydów, którzy nie zapomnieli, że w Polsce podczas wojny nie zginęły tylko trzy miliony polskich Żydów, ale również trzy miliony Polaków. Pamięta pan film Claude’a Lanzmanna Szoah? Dziewięciogodzinny dokument, większość nagrana w Polsce, i ani słowa o tym, że Polacy też ginęli w obozach.
To jaka przyszłość czeka Izrael?
Bardzo ponura. Obawiam się, że w dalekiej perspektywie nie ma żadnej szansy, żeby przetrwał na Bliskim Wschodzie jako państwo żydowskie. Należy zerwać z tym nonsensem i porozumieć się z Arabami. Przyjąć wreszcie do wiadomości rzecz oczywistą: że jesteśmy wielokulturowym, wieloetnicznym społeczeństwem, a nie żadnym plemiennym monolitem, który może się separować od Arabów. Proszę się przespacerować ulicami Tel Awiwu. Jaki pluralizm! Ileż ludzkich typów! Żydzi europejscy, Żydzi bliskowschodni, Polacy, Rosjanie, Etiopczycy! I ci wszyscy ludzie uparcie powtarzają, że w ich żyłach płynie jedna krew.
Rzeczywiście trudno uwierzyć, że etiopscy Żydzi są potomkami Żydów z Palestyny.
Trudno uwierzyć? Przecież to Murzyni! Najgorsze jest w tym to, że ci dorośli ludzie całkowicie poważnie, bez mrugnięcia okiem twierdzą, że są potomkami króla Salomona. Żydami, którzy zgubili się przed wiekami w Afryce, ale już na całe szczęście się odnaleźli i wrócili do domu. Są chwile, kiedy wydaje mi się, że świat zwariował. Jedna z największych tragedii ludzkości polega na tym, że ludzie patrzą, ale nie widzą. Żyjemy w oparach ideologii, które lansują najbardziej karkołomne teorie, a my bezrefleksyjnie je przyjmujemy i uważamy za prawdę objawioną.
Pańska teoria również wzbudza wiele kontrowersji. Jest pan nawet oskarżany o szerzenie antysemityzmu.
Polityka Państwa Izrael przyczyniła się do znacznie większego wzrostu antysemityzmu niż moja książka. Gdy ktoś mówi coś niewygodnego, najłatwiej jest go oskarżyć o antysemityzm. Ja nie dam sobie zamknąć ust i dalej będę się starał obalić niebezpieczny mit, że Izraelczycy są wspólnotą etniczną. Jak długo jeszcze można utrzymywać tę iluzję?
Gdy pańska książka ukazała się na rynku, spadły na pana gromy. Pańscy rodacy wyzywali pana od najgorszych, został pan uznany za zdrajcę. Po co panu to było?
Obiecałem sobie, że nie będę szedł na żadne kompromisy z ideologią, jak robi to wielu badaczy. Że nie będę mówić półgębkiem czy posługiwać się aluzjami. Jestem na to za stary. Mówię prawdę, bo niedługo może już być za późno. Ten sam mit, z którego narodził się Izrael, może się okazać mitem, który go zniszczy.
SZLOMO SAND (rocznik 1946) jest profesorem na Uniwersytecie Telawiwskim. Jego wydana w 2009 roku książka Wymyślenie narodu żydowskiego (w Polsce opublikowana pod tytułem Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski) wstrząsnęła Izraelem. Przez długie tygodnie nie schodziła ona z list bestsellerów, wywołując ostrą debatę. W kolejnych latach profesor Sand poszedł za ciosem i napisał Wymyślenie państwa Izrael i Jak przestałem być Żydem.
Źródło: „Rzeczpospolita”, 28 listopada 2009
2
Mówili na nich mydło…
Rozmowa z TOMEM SEGEWEM, autorem książki Siódmy milion. Izrael – piętno Zagłady
Co znaczy po hebrajsku słowo sabon?
Mydło. Tak po II wojnie światowej w Palestynie, a później w Izraelu, nazywano ocalałych z Holokaustu.
Kto ich tak nazywał? Arabowie?
Nie, inni Żydzi. Ci, którzy wojnę spędzili na Bliskim Wschodzie. Trudno dziś znaleźć słowa, którymi można by odpowiednio nazwać to, jak haniebnie byli traktowani w powojennym Izraelu ocalali z Holokaustu.
Co miał na myśli sabra – Żyd urodzony już w Palestynie – gdy mówił do byłego więźnia Auschwitz: mydło?
Chciał w ten sposób okazać mu pogardę. Swoją wyższość i wstyd, jaki odczuwał, patrząc na tego człowieka. Widział w nim cechy, które dostrzegał również w sobie, ale starał się je przezwyciężyć i ich nienawidził. Żydzi z europejskiej diaspory byli według niego Żydami słabymi. O mentalności ofiary. Dali się wymordować Niemcom, w drodze do komór gazowych byli potulni jak jagnięta prowadzone na rzeź. Dla syjonistów, którzy tworzyli w Palestynie nowego żydowskiego człowieka – odważnego Żyda wojownika – taka postawa była godna pożałowania. Była haniebna.
Chyba zatem wiedza o Holokauście nie była w Palestynie zbyt ścisła.
Rzeczywiście. Ocalali z Holokaustu musieli się codziennie tłumaczyć sabrom, dlaczego nie walczyli z Niemcami, tak jak sabrowie walczą z Arabami. Dlaczego nie toczyli z Wehrmachtem i SS walnych bitew. Dlaczego nie zachowywali się jak bohaterowie, tylko jak tchórze.
Łatwo to chyba było oceniać z bezpiecznego Bliskiego Wschodu. Niewiele jednak zabrakło, żeby sabrowie mogli „sprawdzić się” z Afrikakorps. Pewnie wtedy inaczej spojrzeliby na te sprawy.
To prawda – gdyby marszałek Erwin Rommel pokonał Anglików w Afryce Północnej i przebił się przez Egipt, Niemcy zajęliby Jerozolimę. A wtedy tych żydowskich wojowników spotkałby ten sam los co ich europejskich kuzynów. Wszyscy by zginęli. Jak wynika z dokumentów, zbliżanie się Rommla syjoniści obserwowali z przerażeniem. Wcale nie szykowali się do żadnych walnych bitew. Liczyli na to, że uratuje ich brytyjska armia. I tak też się stało.
Czemu więc tak czepiali się Żydów z Polski?
Tu chodziło o wykreowany przez sabrów własny wizerunek: gdybyśmy to my byli na waszym miejscu, do Holokaustu by nie doszło. My byśmy się nie dali. Powtarzanie podobnych niedorzeczności miało nie tylko upokorzyć ocalałych, ale przede wszystkim dowartościować sabrów. Często mieli oni wręcz żal do ocalałych, że przeżyli. Przecież niemal wszyscy bojownicy z getta warszawskiego zapłacili życiem za swój bezprecedensowy akt oporu. Oni zginęli, ale pozostawili nam legendę o żydowskim heroizmie. A wy? Chowaliście się gdzieś w brudnych kanałach jak szczury, a teraz wypełzliście na powierzchnię. Pogardzamy wami za to, że przetrwaliście w taki upokarzający sposób. Syjonistyczny przywódca, założyciel i pierwszy premier Państwa Izrael, Dawid Ben Gurion, powiedział kiedyś, że ci, którzy ocaleli, przeżyli kosztem innych. Z definicji są więc złymi ludźmi.
Szokujące.
Kiedy pisałem książkę Siódmy milion, też byłem zszokowany. Gdy po raz pierwszy o podobnym nastawieniu słyszałem od ocalałych – którzy dziś w Izraelu mają status świętych – myślałem, że był to zupełny margines. Im bardziej jednak zagłębiałem się w materiał źródłowy, przekonywałem się, że poglądy takie były niezwykle rozpowszechnione. Dawano im wyraz w artykułach prasowych, przemówieniach, książkach, listach, rozmowach prywatnych. Niemal każdego ocalałego, który przyjechał do Palestyny, spotkały takie upokorzenia. To była dla nich kolejna trauma.
Myślę, że jeżeli ktoś mógłby mieć jakieś pretensje, to raczej ocalali do sabrów.
Tak. Dlaczego nie zrobiliście więcej, aby nam pomóc, skoro jesteście takimi wielkimi bohaterami? Dlaczego nie obchodziło was nasze cierpienie? Pytania te pojawiały się jednak raczej w prywatnych rozmowach. Nie stawiano ich publicznie. Szymon Wiesenthal pisał, że był zszokowany, gdy już po wojnie przejrzał wydawane podczas niej w Palestynie żydowskie gazety. Holokaust nie był tematem z pierwszej strony. Nie był nawet tematem ze strony drugiej czy trzeciej. Był tematem ze strony ostatniej. I to na ogół opisywanym małym drukiem. Ważniejsze od zagłady europejskich Żydów były zawiłości polityki syjonistycznej, sprawy ekonomiczne