Mój znamienity kolega, Norman Angell, nagrodzony Pokojową Nagrodą Nobla autor słynnej książki zatytułowanej Wojna to zły interes18, odbył tego lata podróż po Europie i popadł w zdumienie. Ten świat, który ciągle szykował się, by zginąć, żyje sobie tymczasem całkiem dobrze! – tak mniej więcej można wyrazić zdziwienie tego słynnego myśliciela. W trakcie objazdu zaskoczyło Normana Angella to, że Europa, która dopiero co przebolała spowodowane przez wojnę światową straszliwe moralne i materialne straty, jeszcze niedawno topiła się w bagnie depresji gospodarczej, a obecnie pomiędzy dwiema wojnami czeka na trzecią, na tę prawdziwą – ta oto Europa tego lata podróżuje w dobrym humorze i, w oczekiwaniu na całkowitą śmierć cywilizacji, zapełnia tanie i drogie miejscowości wypoczynkowe w górach i nad morzem, dzięki przejściowej koniunkturze zarabia dużo pieniędzy, czasowo zwalczyła groźbę bezrobocia i na całe gardło, ba, czasem i z pełnym brzuchem rozkoszuje się pokojowymi możliwościami nieszczęsnej cywilizacji.
Jeśli człowiek dobrze zajrzy do wnętrza Europy – mówi ów znakomity podróżnik – zdziwi się, jakie rzesze ludzi ruszają w podróż pod koniec tygodnia, by się wykąpać w morzu albo nawdychać do płuc tak głęboko i tak dużo, jak tylko się da, ozonu w górach; statystyki wielkich angielskich, francuskich, niemieckich, włoskich towarzystw kolei żelaznych dowodzą, że na wakacjach wypoczywają już nie tylko tłumy „burżujów”, ale również masy proletariatu przemysłowego i rolniczego. Pośród wszelkiego podniecenia, trosk i niebezpieczeństw ludzie żyją ogólnie dużo lepiej niż przed pięćdziesięcioma laty; proletariusze też żyją lepiej, generalnie poziom życia robotnika portowego w Bremie, który akurat nie ma roboty, jest wyższy, a możliwość udziału w dobru wspólnym jest w jego przypadku nieporównywalnie większa niż to, jak przed półwieczem przedstawiały się możliwości tkacza na Dolnym Śląsku lub w okolicach Lyonu. Świat i dzisiaj pełen jest nędzy i dysproporcji, ale ta nędza jest bardziej zorganizowana i nie aż tak ogołocona z nadziei, jak w czasach pokoju zagwarantowanego równie rzetelnie, jak gwarantuje się próbą złoto; Europa i dzisiaj pełna jest rzesz ludzi bez jakiegokolwiek źródła utrzymania, zabezpieczenia socjalnego czy zdrowotnego oraz jednostek pozbawionych nadziei, ale te rzesze i te jednostki w sposób dużo bardziej bezpośredni otrzymują pomoc socjalną ratującą przed śmiercią głodową lub możliwość porady i wyleczenia ze wstrętnej choroby, aniżeli działo się to kiedykolwiek wcześniej. O kształcenie mas, ich zdrowie, podstawowe potrzeby życiowe, więcej, także o rozrywki troszczą się dzisiaj bardziej powszechnie w każdym europejskim kraju, niż troszczono się w jakiejkolwiek epoce. Według zewnętrznych oznak europejskie masy niewiele się przejmują zagrażającym im śmiertelnym niebezpieczeństwem, które spowija cieniem pogodne letnie dnie tej cywilizacji. „Dzisiaj niemal każdy człowiek w Europie ma możliwość, by na koszt jakiejś socjalnej organizacji od czasu do czasu uporządkować sobie uzębienie – mówi nagle, bez żadnego przejścia, Norman Angell – a jeszcze trzydzieści lat wcześniej tylko co bardziej zamożni chodzili do dentysty”. I jeśli na to zaskakujące oświadczenie odpowiemy, że nie każdy człowiek ma możliwość, by takim uporządkowanym uzębieniem gryźć pokarm godny człowieka, to ów znakomity socjolog natychmiast udowodni, że bezrobotny kopacz w rejonie Cisy bądź też chory górnik w południowej Walii spożywa dzisiaj średnio więcej kalorii niż jego przodkowie w czasach Franciszka Józefa albo królowej Wiktorii. Wspomniany kopacz i przywołany górnik słuchają tego oświadczenia prawdopodobnie z zaskoczeniem i wątpliwościami; lecz ów penetrujący społeczeństwo i przenikający wielkie dystanse nurek nie może przymknąć oczu na porównywalne zjawiska, które nam się wciąż jeszcze wydają dość beznadziejne; a mimo to dla eksperta od badań historii społecznej są one w sposób decydujący przekonujące. Europie źle się wiedzie, a tymczasem żyje nieporównywalnie lepiej, niż żyła kiedykolwiek w historii – ten wniosek to ostateczna lekcja z letniej podróży Normana Angella.
Mimo wszystko dlaczego ta socjalnie i kulturalnie, pod względem zdrowotnym, ba, także w aspekcie rozrywki tak doskonale i znakomicie zaopatrzona Europa znosi zatem swój los z takim niezadowoleniem, z takim nerwowym niepokojem? Na to pytanie Norman Angell nie odpowiada; to prawda, nie przemilcza i własnych wątpliwości, że na dnie tego pozornego rozkwitu i powszechnego radzenia sobie, w świadomości jednostek i mas ludzi pracuje jakaś trudna do zdefiniowania, w swej prawdziwej treści niełatwa do wychwycenia i wyrażenia wątpliwość, która psuje nam radość i rzuca cień na plany, a przeciętnie życie jest dzisiaj tak w sumie, mimo posiadania tych wszystkich akcesoriów i ułatwień, mniej przyjemne, niż było w minionych epokach – socjalnie bardziej wówczas beznadziejne, pod względem higieny bardziej prymitywne, mniej przeniknięte społeczną odpowiedzialnością. Ta oto okoliczność, że tłumy dzisiaj już nawet chodzą do kina, mogą sobie od czasu do czasu uporządkować uzębienie, a jeśli zamiatacza ulic potrąci samochód, ów zamiatacz ma prawo do bezpłatnego leczenia w szpitalu, prawdopodobnie nie rekompensuje