W tym momencie zatrzymajmy się, aby przedstawić tego funkcjonariusza. Otóż Hans Merz był „dobrym gestapowcem”. Tak, choć brzmi to szokująco, byli i tacy. Od początku swojej służby w Generalnym Gubernatorstwie uważał, że horrendalne niemieckie metody stosowane wobec Polaków są nie do przyjęcia. Uważał, że wschodniego sąsiada należy traktować po ludzku i starać się z nim porozumieć.
Merz, jak podaje jego biograf Michael Foedrowitz, miał polską towarzyszkę życia, piękną brunetkę Renatę B. Ku irytacji swoich przełożonych i kolegów z firmy utrzymywał szerokie kontakty towarzyskie z Polakami. Gdy w czerwcu 1941 roku wybuchła wojna między Niemcami a Sowietami – Merz przystąpił do akcji.
Był jednym z kilku oficerów niemieckich służb, którzy w obliczu odrzucenia przez Hitlera koncepcji ugody z Polakami zaczęli na szczeblu lokalnym montować porozumienia z Polakami. Oficerowie ci zorientowali się szybko, że pakt zawarty przez Sikorskiego ze Stalinem wywołał niezadowolenie wśród wielu Polaków. Szczególnie wśród piłsudczyków wiernych idei Marszałka, według której Rosja – niezależnie od tego, czy biała, czy czerwona – jest wrogiem Polski numer jeden.
Po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej – pisano w jednym z raportów Gestapo – a szczególnie po zawarciu paktu polsko-sowieckiego, dawało się zauważyć wewnątrz podziemia poważne napięcie, zresztą także u zwolenników Stronnictwa Narodowego i ONR. Uważano za rzecz nie do przyjęcia wchodzenie w sojusz polityczny, a tym bardziej wojskowy z wrogiem, który na terenach wschodnich byłej Polski jeszcze okrutniej i bardziej krwawo prześladował i niszczył naród polski, niż rzekomo robili to Niemcy. Przede wszystkim idzie tutaj o piłsudczyków.
Gestapowcy, o których mowa, uznali więc, że skoro niemożliwe jest polityczne porozumienie między Niemcami a Polską, to może chociaż uda się skłonić polskie podziemie – którego wielu oficerów wywodziło się z Legionów – do tajnego zawieszenia broni. Merz w pierwszej kolejności, za pośrednictwem wspomnianego konfidenta V-3, próbował do tej koncepcji pozyskać komendanta Okręgu Krakowskiego ZWZ, pułkownika Juliana Filipowicza „Roga”.
Jednak dopiero aresztowanie Albrechta otworzyło przed nim poważne perspektywy. Szczególnie że według informacji Gestapo podczas jednej z narad Komendy Głównej ZWZ „Wojciech” miał wystąpić ze zdecydowaną krytyką układu Sikorski–Stalin i sugerował wręcz wypowiedzenie posłuszeństwa probolszewickiemu rządowi w Londynie.
Niestety polski pułkownik po aresztowaniu został przejęty przez osobistego wroga Merza w kieleckim Gestapo, zwolennika twardego kursu, SS-Obersturmführera Ernsta Thomasa. Sadysta ten poddał Albrechta brutalnym torturom.
Przywiązano mnie za nogi i ręce do ławy – opowiadał później Albrecht. – Leżałem na brzuchu. Bito systematycznie po plecach od pięt do głowy. Spływałem krwią. Na noc stawiano ławę opierając o ścianę tak, bym zwisał głową w dół. Krew napływała do głowy, oczy zapuchły, traciłem przytomność. Plecy, nogi, pięty stały się jedną krwawą, później ropiejącą raną. Koszula tworzyła na ranie ostrą, dokuczliwą skorupę.
Mimo podobnych zabiegów Niemcom nie udało się wycisnąć z bohaterskiego oficera żadnych wartościowych informacji. „Wojciech” trzymał się w śledztwie dzielnie. Dopiero w obliczu całkowitej bezradności Thomasa sprawę przejął Merz. Natychmiast zakończyło się bicie i ostre przesłuchania. Rozpoczęły się za to długie rozmowy polityczne prowadzone między Niemcem a Polakiem. Co zaskakujące, okazało się, że panowie mają zbliżone poglądy i podobnie oceniają sytuację.
Albrechtowi dano do zrozumienia – pisał Foedrowitz – że kiedy Niemcy przegrają wojnę, nie będzie to równoznaczne ze zwycięstwem i odzyskaniem niepodległości przez Polskę. Zwycięzcami będą Sowieci, skutkiem czego dojdzie do zniewolenia narodu polskiego przez komunizm. Dlatego interesy Polski i Niemiec są chwilowo zbieżne. W tej ciężkiej sytuacji chodzi o to, by nie snując dalekosiężnych planów, zredukować do minimum walkę między Niemcami a Polakami, tak by Niemcom dać wytchnienie, a Polacy zachowali siły, które przydadzą im się w przyszłości.
Albrecht jako piłsudczyk – służył w Legionach, był członkiem Polskiej Organizacji Wojskowej, a od 1937 roku dowódcą 1. pułku szwoleżerów im. Józefa Piłsudskiego – nie mógł uznać wagi tych argumentów. Szczególnie że już wcześniej uważał, iż sprawy polskie podążają w złym kierunku. Podczas rozmów z Merzem tylko ugruntował swoje poglądy. Wierny idei Marszałka uważał, że „obaj wrogowie Polski powinni zlikwidować się własnymi rękami”.
Koncepcję dwóch wrogów wyznawał pułkownik Albrecht od dawna – pisała łączniczka i sekretarka „Wojciecha”, Halina Zakrzewska – nie przyniósł jej jako wybiegu taktycznego dla ratowania życia z gestapowskiego więzienia. Wychowany na legionowej tradycji uznawał Rosję za wroga numer jeden. III Rzeszę jako wroga doceniał. Rosji natomiast autentycznie nie trawił, nie akceptował, nie godził się wewnętrznie na alianckie przymierze z niedawnym agresorem polskich ziem wschodnich.
W więzieniu stanęła przed nim w całej rozciągłości koncepcja dwóch wrogich sił, dwóch odwiecznych wrogów, rodząc powoli w jego umyśle plan wymanewrowania sprawy polskiej z rąk obu sąsiadów: pozorne zawieszenie broni z Niemcami, pozorne zawieszenie wszystkich akcji sabotażowych na terenie kraju, pozorne rozkonspirowanie i ujawnienie części ZWZ przy zachowaniu większej części walczącego podziemia, tylko głębiej i lepiej zakonspirowanego. Taką taktykę nazwał „Wojciech” „piłsudczykowską” i widział w niej analogię do koncepcji podjętej przez marszałka Piłsudskiego podczas I wojny światowej.
W efekcie rozmów z Merzem i innymi Niemcami – na spotkanie z nim miała przybyć delegacja z Berlina – Albrecht zgodził się przedstawić tę koncepcję generałowi Stefanowi Roweckiemu. Niemiecka propozycja była prosta. O żadnym wielkim pojednaniu polsko-niemieckim nie ma mowy. Polska, przynajmniej na razie, nie zostanie przez III Rzeszę odtworzona. Obie strony, ZWZ i niemieckie władze bezpieczeństwa, zawierają jednak taktyczny układ, oparty nie na miłości, ale na wspólnocie interesów.
Polacy wstrzymują akcje sabotażowe i wszelką inną aktywność wymierzoną w Niemców. Niemcy zaś wstrzymują wszelkie działania wymierzone w polskie podziemie niepodległościowe i eksterminację polskiej ludności cywilnej. Innymi słowy, brutalna okupacja Polski zamienia się w okupację łagodną, przypominającą niemieckie rządy we Francji. Na układzie korzystają obie strony. Niemcy zyskują gwarancję spokoju na zapleczu frontu wschodniego, a Polacy przestają ponosić straszliwe ofiary.
Oferta ta była bardzo rozsądna i warto było na nią przystać. Korzyści, jakie niosła, bez wątpienia przewyższały ewentualne propagandowe straty, jakie mogłyby się pojawić, gdyby sprawa wyszła na jaw. Obowiązkiem Polskiego Państwa Podziemnego było chronić naród polski przed hekatombą. Na to, by zmusić Niemców zbrojnie, żeby przestali mordować Polaków, ZWZ, a później AK nie miały dość sił. Trzeba więc było iść na układy.
Rozdział 16
Honor polskiego oficera
Pułkownik Janusz Albrecht został wypuszczony z Gestapo 27 sierpnia 1941 roku. Przetransportowano go do Warszawy, gdzie miał nawiązać kontakt ze Związkiem Walki Zbrojnej i spotkać się z Grotem-Roweckim w celu przedstawienia mu niemieckiej propozycji. Gestapo obiecało mu, że w tym czasie