Handlarz z Omska. Camilla Grebe. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Camilla Grebe
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7999-303-1
Скачать книгу
i ruch drogowy stanowi oczywiście zagrożenie, ale poza tym…

      Gdy stali na brzegu i obserwowali Ksenię, Skurow opowiedział Tomowi o swojej wizycie w Maratechu.

      – No i teraz są w kropce i próbują jak najszybciej znaleźć kogoś na miejsce Oscara, nowego szefa odpowiadającego za handel z Europą Północną. To wygląda na ważne stanowisko u ciekawego pracodawcy. Pomyślałem sobie, że może chciałbyś podjąć się nowego wyzwania. Chybaby ci się przydało.

      Ministerstwo Spraw Zagranicznych, plac Gustawa Adolfa, Sztokholm

      Sekretarz stanu Kjellberg wysiadł z taksówki przed Pałacem Dziedzicznego Księcia na placu Gustawa Adolfa w tym samym momencie, gdy na zakurzony trotuar spadły pierwsze krople deszczu. Taksówkarz, który uparcie wlókł się całą drogę ze Stocksundu – chociaż Kjellberg nie omieszkał mu wyjaśnić, kim jest, i podkreślić, że się spieszy – miał jeszcze czelność kręcić nosem, kiedy nie dostał żadnego napiwku.

      Poprawiwszy sobie źle zawiązaną muchę, pospieszył ku schodom. Kilkuset gości w galowych strojach czekało w niebieskim salonie, aż on i minister spraw zagranicznych powitają wszystkich na dorocznym letnim przyjęciu wydawanym przez MSZ. Właśnie zadzwoniła jego komórka. Odebrał i poinformował ministra, że będzie na miejscu za dwie minuty.

      Gwar zebranych dobiegł do niego już w holu. Delikatny zapach perfum unosił się w powietrzu, kompozycje kwiatów zdobiły konsole w korytarzu. Wyjął niewielką ściągawkę, na której zapisał sobie kilka krótkich punktów. Normalnie miał ambicję wygłaszać mowy bez żadnych pomocy, lecz przy dużych oficjalnych okazjach ważne było, aby nie pominąć niczego ważnego. Musiał pamiętać, aby podziękować byłej minister rolnictwa Maj-Britt Aronsson, która odchodziła na emeryturę po wielu latach pełnienia funkcji ambasadora w kilku państwach afrykańskich, a także o minucie ciszy poświęconej pierwszemu sekretarzowi ambasady w Waszyngtonie, który tydzień wcześniej zginął w wypadku samochodowym w drodze na pole golfowe.

      No i jeszcze Rieder. Sekretarz stanu długo się zastanawiał, jak podejść do tej kwestii, i w końcu zdecydował, że tu minuta ciszy nie wchodzi w rachubę, ponieważ Oscar Rieder nie był pracownikiem ministerstwa, choć jednocześnie pominięcie incydentu milczeniem też byłoby ryzykowne. Spowodowałoby tylko jeszcze większe zainteresowanie całą sprawą.

      Dlatego więc przyjmie najbardziej współczujący wyraz twarzy, na jaki go w ogóle stać, i w imieniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych złoży kondolencje ambasadorowi Riederowi i jego rodzinie w tej tak trudnej dla nich chwili.

      Ale z całą pewnością nie poprosi o minutę ciszy dla rodziny Riederów.

      Tak naprawdę miał jej już serdecznie dość. Riederowie stanowili odpowiednik rodu Ewingów ze starego serialu telewizyjnego Dallas: dekadencka zgraja niepoprawnych, zblazowanych snobów z wyższych sfer, przewijających się przez strony plotkarskich pism i sprawiających ciągłe problemy. Problemy, które później on musiał rozwiązywać. Mówiąc szczerze, dziwił się, że minister nie zdecydował się odwołać Georga Riedera po jego namiętnym romansie z młodą attaché wojskową w RPA. Zamiast tego otrzymał nową misję i został odznaczony orderem za swój wkład we „wspieranie szwedzkiego eksportu”. Wkład, który polegał głównie na tym, że Rieder pomógł zapewnić wywóz samolotów bojowych do RPA. Brakowało tylko, aby został jeszcze uznany za Szweda Roku na świecie.

      Wspieranie eksportu, dobre sobie. Czy Rieder to robił? Może i tak. Jednak najważniejszą pracę wykonywał w ciszy Kjellberg i jego koledzy z ministerstwa we współpracy ze Swedish Aerospace. A nie dostał w podziękowaniu za nią żadnego odznaczenia.

      Salon Błękitny, w którym aż do drugiej wojny światowej mieściło się archiwum, w istocie był pomalowany na biało i złoto. Nazwa pochodziła od zdobiących go tkanin w kolorze niebieskim. Ta starannie odrestaurowana sala była teraz pełna elegancko ubranych ludzi.

      Kelnerzy krążyli dyskretnie z tacami z szampanem i małymi kanapkami. Kwartet smyczkowy grał na zaimprowizowanej scenie pod oknem. A w samym rogu stał minister spraw zagranicznych, łatwy do zauważenia dzięki swojemu wzrostowi.

      Kiwnął głową, sygnalizując, że zauważył Kjellberga, po czym uniósł do góry pięć palców, dając mu do zrozumienia, że potrzebuje jeszcze kilku minut, zanim rozpoczną część oficjalną.

      Znowu odezwała się komórka. Kjellberg poczuł nagle ogromną ochotę, aby zignorować, że ktoś dzwoni, i na przykład porozmawiać ze swoimi kolegami. Trochę wyluzować i może wypić o kilka kieliszków wina za dużo. Ale na jego stanowisku nie było wyboru. Musiał być dostępny przez okrągłą dobę, zawsze czujny.

      W przeciwieństwie do wielu innych.

      – Kjellberg.

      – Dzień dobry, nazywam się Sonia Sharar. Jestem dziennikarką i piszę cykl artykułów o szwedzkim eksporcie broni. Chciałabym wiedzieć, jakie jest stanowisko Ministerstwa Spraw Zagranicznych w kwestii takiej, że szwedzka broń przeznaczona na rynek rosyjski jest potajemnie sprzedawana dalej, dyktaturom i państwom pozostającym w stanie wojny.

      Sekretarz stanu na sekundę zamilkł i wyszedł na korytarz. Czy nie ta sama dziennikarka opublikowała niedawno artykuł o tym, że szwedzka broń sprzedawana Rosji została znaleziona w Somalii? Tekst nie wzbudził szczególnego zainteresowania, być może dlatego, że akurat wtedy wszyscy zachodzili w głowę, dlaczego mimo lata w ogóle nie jest ciepło. Nie miał pojęcia, skąd wzięła jego numer telefonu, zamierzał jednak ustalić to natychmiast, jak tylko się rozłączy. Dziennikarze dzwonili do niego w ogóle bardzo rzadko, a ci, którzy rzeczywiście znali jego numer, nigdy by się nie ośmielili wydzwaniać podczas dorocznego letniego przyjęcia.

      – Wie pani równie dobrze jak ja, że nie mogę wypowiadać się w poruszonej przez panią kwestii – odparł. – Proszę skontaktować się z naszym rzecznikiem prasowym. Jej…

      – A pan wie równie dobrze jak ja, że ja wiem, że pan wie – przerwała mu kobieta.

      Nastąpiła pauza.

      W salonie kwartet właśnie przestał grać i sekretarz stanu domyślał się, że minister krąży teraz zirytowany, szukając go.

      – Nie wiem, o czym pani mówi – powiedział głosem, który nagle niemal odmówił mu posłuszeństwa.

      Sonia Sharar roześmiała się cicho.

      – Jasne. Przecież doskonale się pan orientuje, że w eksport szwedzkiej broni do Rosji od początku było wkalkulowane takie ryzyko. Ta broń później zniknęła. Jednak może pan się nie orientuje, że Oscar Rieder został zamordowany dlatego, że o tym wiedział. Że zadzwonił do mnie z rezydencji, kiedy się w niej zamknął dla własnego bezpieczeństwa, i że poprosił swojego ojca o pomoc, ale jej nie dostał. Dlatego, że eksport broni zapewnia odznaczenia, awanse i odpowiedni status. No i oczywiście brudne pieniądze na śmierdzących kontach.

      Kjellberg nie wiedział, co ma zrobić. Stał jak zaczarowany z telefonem przyciśniętym do ucha.

      – I jeszcze jedno – ciągnęła dziennikarka. – Wiem dosłownie wszystko o eksporcie broni ze Szwecji, począwszy od dział z siedemnastaego wieku odlewanych w Åkers Styckebruks i kończąc na dronach ze Swedish Aerospace. Oraz wszystko o każdym skandalu: o Robocie 70 przeszmuglowanym przez Singapur do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, o aferze Boforsa i dwustu sześćdziesięciu milionach łapówki…

      – Przepraszam, ale dzwoni pani w samym środku naszego dorocznego letniego przyjęcia. Pan minister…

      – Może poczekać. Politycy i urzędnicy państwowi zawsze odwracali się do przemysłu zbrojeniowego plecami, a ja dobrze panu radzę, żeby pan tego błędu nie popełniał. Bo kiedy wszystko wyjdzie na jaw, wyciągną