Salomon rozważał odpowiedź. Wreszcie rzekł:
– W prawie Mojżesza jest napisane: „Jeżeli się okaże, że miał on uczciwe zamiary, włos nie spadnie mu z głowy, lecz jeśli udowodnią mu winę, będzie musiał umrzeć”!
– Królu, mówisz zagadką. – Abiatar rozumiał słowa króla doskonale, jednak liczył, że Salomon mimo wszystko okaże łaskę dla zdrajcy.
– Niech Adoniasz czym prędzej stanie przede mną. – Salomon dał mu znak, że czas dany na posłuchanie minął, po czym skinął na Benajasza, dowódcę żołnierzy. – Doprowadzić tu Adoniasza. Natychmiast!
Benajasz ruszył, by wykonać rozkaz, a w sali rozgorzała dyskusja. Zebrani nie zważali na obecność starego i nowego króla. Najpierw cicho, a po chwili coraz głośniej, zastanawiali się, jaka kara powinna spotkać samozwańca.
Szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać, wrócił Benajasz. Nie był sam. Wzrok zebranych skupił się na Adoniaszu. Z czterech stron otaczali go żołnierze. W niczym nie przypominał człowieka, który rankiem samowolnie ogłosił się królem. Zgarbiony, wyglądał na skruszonego. Nie odrywał wzroku od podłogi.
– Adoniaszu? – przywitał go Salomon, gdy ten stanął przed tronem.
Dopiero wówczas winowajca odważył się podnieść wzrok. Najwyraźniej odczytał w oczach Salomona coś, co dało mu nadzieję, bo się wyprostował.
– Jeśli prawdą jest to, o czym się dowiedzieliśmy i jeśli rozumiesz, jak wielki ciąży na tobie grzech wobec Boga, powinieneś natychmiast się ukorzyć.
Zapadła cisza. Nawet powietrze nie drżało. Czas płynął, a Adoniasz stał niewzruszony. Napięcie rosło. Wreszcie chyba dotarło do niego znaczenie tego, co usłyszał, bo upadł na kolana i pochylił głowę. Wśród obecnych dało się słyszeć westchnienie ulgi.
Jednak Salomonowi gest Adoniasza nie wystarczył. Wciąż patrzył na niego wyczekująco. Klęczący podniósł nieznacznie wzrok, żeby napotkać utkwione w nim oczy króla. Zrozumiał, że powinien ukorzyć się bardziej. Zebrani, widząc co się dzieje, ponownie zamarli w oczekiwaniu.
Adoniasz zamknął oczy i pochylił głowę tak, że jego czoło dotknęło kamiennej posadzki.
Zebrani patrzyli na Salomona. Uzurpator dostał szansę i ją wykorzystał.
„Co w tej sytuacji zrobi teraz król?”, zastanawiali się.
A on odczekał wystarczająco długo, by Adoniasz uświadomił sobie, w jakiej tak naprawdę sytuacji się znajduje. Chciał też, żeby obecni uznali, że ceremoniałowi stało się zadość i oto mają przed sobą króla surowego, ale wyrozumiałego w swej mądrości.
– Adoniaszu – odezwał się Salomon. – Sześciu rzeczy nie znosi Pan, siedem budzi u niego obrazę: wzrok wyniosły, język fałszywy, ręce krwią niewinną splamione, serce kryjące w sobie złe plany, nogi za złem goniące, fałszywe świadectwo, w którym samo kłamstwo, oraz wszczynanie kłótni między braćmi9. Pamiętaj o tym, przestrzegam cię. Od teraz żyj w prawości, a nie spadnie ci włos z głowy. Pan bowiem czyni zadość pragnieniom prawych, a zawsze odtrąca żądze bezbożników. Ufaj Panu i jego decyzjom. To Jahwe posadził mnie na tronie. I to on mną kieruje. Z ust króla pochodzą wyroki Boskie, nie mylą się jego usta, gdy je wydaje. Szanuj moje decyzje, a będziesz żyć.
Gdy Dawid poznał decyzję nowego króla, uśmiechnął się z dumą. Miał pewność, że Jahwe i tym razem wiedział, co robi, sadzając Salomona na tronie Izraela.
– A teraz wracaj do swego domu i nie waż się zrobić niczego, co rozgniewałoby moje serce! – zakończył nowy władca.
Jako król, Salomon wydał pierwszy wyrok. Był on symboliczny: darował życie największemu wrogowi, jednak zrobił to publicznie i pod głośno obwieszczonym warunkiem, że ten nigdy nie wystąpi przeciw niemu. I tak właśnie zrozumieli wyrok zebrani. Podziwiali mądrość syna Dawida i z uznaniem kiwali głowami nad przemyślnością kary. Cieszyli się, że następcą Dawida został właśnie Salomon.
Minęło kilka dni. Siły, które Bóg dał Dawidowi, by dokończył swego ziemskiego dzieła, zaczęły zanikać. Stary król czuł, że zbliża się czas odejścia do Szeolu, wiecznego domu wszystkich żyjących.
Żeby w zgodzie ze światem, bez pozostawiania niezałatwionych spraw i po królewsku odejść, wezwał syna do siebie i bez świadków przekazał mu swoją ostatnią wolę.
– Jak wiesz, każdy rządzący ma niezliczone rzesze przyjaciół. Ma jednak też wielu wrogów. Tych najbardziej zagorzałych i nieustępliwych rozsądny król powinien ze swojej drogi usunąć. Bowiem zawsze będą oni knuć i zrobią wszystko, by pozbawić go tronu.
– Wiem, ojcze. Władca ma wiele różnych powinności. Każdą musi wykonywać w głębokiej wierze i dla dobra ogółu.
Oblicze Dawida rozjaśnił mądry uśmiech odchodzącego człowieka.
– Będziesz dobrym królem…
– Chciałbym być dobry i mądry, ojcze.
– Dumą rodziców są ich dzieci. Cieszę się, że dożyłem momentu, gdy zasiadłeś na tronie – westchnął na wspomnienie zdarzeń ostatnich dni. – Dobrze, że poradziłeś sobie z Adoniaszem, ale nie licz, że to sprawa skończona. Możesz mieć z nim jeszcze dużo problemów. Trudno będzie mu się podporządkować, jest zawiedziony i rozgoryczony. Gdy odejdę, być może ponownie spróbuje przejąć koronę.
– Będę mu się przyglądał.
– Uważaj też na kapłana Abiatara. To on stoi za pomysłami Adoniasza.
– Ojcze, przez lata obserwowałem twoje rządy, znam mechanizmy władzy.
– Bóg da ci siły i wszystko, czego potrzebujesz. – Król wyprostował się na łożu. – Zostawiam tu na ziemi kilka niedokończonych spraw. Przejmij je, proszę, i zakończ dzieło, koniecznie do roku od mojej śmierci. W tym czasie oczyść sobie pole, tak robią mądrzy władcy. Później przyjdzie czas na budowanie.
– Dokończę to, czego ty nie zdążyłeś, obiecuję.
– Wiesz, co uczynił mi Joab, syn Serui? Co uczynił dwóm dowódcom oddziałów wojskowych Izraela, jak ich pozabijał, przelewając krew w czasie pokoju, jak gdyby to było w czasie wojny? Będziesz się kierował w działaniu własną roztropnością i nie dopuścisz, żebym niepomszczony odszedł w zaświaty. Usuń ich.
Dawid był twardy. A Salomon okazał się jego nieodrodnym synem. Z odpowiedzią nie wahał się ani chwili.
– Pomszczę cię, ojcze.
– Natomiast synom Barzillaja Giladejczyka okażesz wiele łaskawości i zaliczysz ich do tych, którzy będą zasiadać z tobą do wspólnego stołu. Oni bowiem okazali mi życzliwość, gdy uciekałem przed wojną. Wsparli mnie. My odwdzięczymy się tym samym.
– Tak się stanie – uradował ojca kolejną odpowiedzią.
– Jest tu blisko ciebie Szimei z Bachurim. Obrzucał mnie on ohydnymi wyzwiskami, kiedy byłem w drodze do Mchanaim. Ponieważ wyszedł mi jednak na spotkanie aż do Jordanu, przysiągłem mu na Jahwe, że nie zginie od mojego miecza. Ale ty nie musisz go oszczędzać. Jesteś rozsądny i będziesz wiedział, jak z nim postąpić. Niech jego bielejąca głowa zaczerwieni się krwią w dniu jego śmierci10.
– Ojcze, stanie się zgodnie z twoją wolą.
Salomon był posłusznym synem.
Wkrótce