Królowa Saby. Ewa Kassala. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Ewa Kassala
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Эзотерика
Год издания: 0
isbn: 978-83-7835-744-5
Скачать книгу
– Kapłanie. – Pokłonił się również Abiatarowi, który był jego ojcem, ale od dziecka uczył go, by w sytuacjach oficjalnych tytułował go kapłanem.

      Adoniasz poczuł, że za chwilę usłyszy o czymś, co na pewno mu się nie spodoba. Przecież syn kapłana, który przed chwilą namaszczał go na władcę, powinien nazywać go królem, a jednak nie tak się do niego zwrócił. Dlaczego? „Co takiego wydarzyło się w mieście?”, myślał i bardzo się niepokoił, ale starał się nie pokazywać po sobie strachu, który nagle z wielką siłą pojawił się w jego sercu.

      – Mów! – rozkazał chłopcu.

      – Nasz pan i król, Dawid, ustanowił władcą Salomona. Kapłan Sadok i prorok Natan namaścili go w Gichonie. Odeszli stamtąd, radując się tak, że całe miasto zadrżało od śpiewów, muzyki i radosnych okrzyków. Stąd te odgłosy dochodzące aż do was. Salomon jest już w pałacu i siedzi na królewskim tronie. Byłem przy tym, jak król Dawid przemówił. Powiedział: „Niech będzie błogosławiony Jahwe, Bóg Izraela, za to, że mi dziś ustanowił następcę na moim tronie, abym go mógł oglądać własnymi oczyma”.

      Słowa Jonatana usłyszeli niemal wszyscy obecni wokół stołu Adoniasza. Do tych, którzy biesiadowali dalej, dotarły też niemal od razu, bo były natychmiast przekazywane z ust do ust.

      Po chwili na placu nie było prawie nikogo. Ludzie, gdy tylko zrozumieli, że padli ofiarą oszustwa Adoniasza, w ciszy, ale i wielkim pośpiechu, udali się do miasta, by oddać cześć prawowitemu królowi. W dolinie został jedynie Adoniasz z Joabem, Abiatar i kilku żołnierzy.

      – Co radzicie? – Adoniasz wiedział, jaką karę wymierzyłby on sam komuś, kto zachowałby się tak jak on. Był zdenerwowany i nie próbował tego ukrywać.

      – Trzeba uciekać! – Joab też nie miał wątpliwości, jaki los czeka tego, który samowolnie obwołał się królem, oraz jego wspólników. – Uciekać. I to jak najszybciej! Zaraz będą tu żołnierze Salomona. Wtedy będzie po nas! Nie darują nam!

      – Bez paniki – próbował uspokoić go kapłan. – Nie uczyniliśmy niczego, co wymagałoby wymierzenia najsurowszej kary.

      – To nie panika, ale rozsądek. Wiesz tak jak ja, że jesteśmy winni zdrady. – Joab nie miał wątpliwości. – Adoniasz zostanie natychmiast stracony za to, co zrobił, a my razem z nim. Król byłby głupcem, gdyby postąpił inaczej. Uciekajmy, póki czas!

      Gdy żaden z nich nie ruszył z miejsca ani o krok, Joab skłonił przed nimi głowę, odwrócił się i szybkim krokiem podszedł do konia, którego uzdę podał mu służący.

      – Róbcie co chcecie. Może spotkamy się w lepszych czasach. – Spiął boki zwierzęcia.

      W milczeniu patrzyli na szybko oddalającego się jeźdźca.

      – Panie, świątynia zagwarantuje ci bezpieczeństwo – poradził Adoniaszowi kapłan Abiatar, gdy Joab zniknął za pierwszą skałą. – Uchwyć się rogów ołtarza. Odwieczne prawo mówi, że ci, którzy nie postąpili właściwie, ale nie kierowali się złymi zamiarami, są chronieni. Nikt nie odważy się zbezcześcić świętego prawa azylu.

      – Masz pewność? – Adoniasz szukał nadziei w jego słowach. – A co, jeśli Salomon nie uszanuje tego prawa?

      – Uszanuje, jest mądry – zapewnił go Abiatar.

      – Oby! – Uchwycił się jego słów jak ratunku. – Obiecaj mi, w imię naszej przyjaźni, że pojedziesz teraz do Salomona i poprosisz go, by przyrzekł, że nie każe mnie zabić. Tylko śmierci się boję – dodał ciszej. – Zrobisz to? – Podszedł do kapłana na odległość oddechu i złapał go za poły jego długiego płaszcza. – Przyrzeknij!

      Abiatar zadrżał. Nigdy jeszcze nie widział takiego przerażenia w oczach tego, który chwilę wcześniej ogłosił się królem. Strach Adoniasza udzielił się i jemu.

      Królestwo Saby, Mariba. W tym samym czasie

      – Ten, któremu jestem przeznaczona, wkrótce zasiądzie na tronie. – Makeda przeciągnęła się tuż po obudzeniu.

      Była zadowolona i szczęśliwa. Leżała w wielkim łożu, które król niedawno rozkazał zbudować z najlepszego, libańskiego drewna cedrowego. Nikal rozpieszczał córkę bez umiaru. Uważałam, że starał się w ten sposób wynagrodzić jej nieobecność matki, ale nie widziałam w tym niczego niestosownego.

      – Zasiądzie na tronie? Miałaś sen? – zapytałam, siadając koło niej.

      Objęła mnie małymi rączkami i zgodnie z umową, jaką zawarłyśmy, że o widzeniach, zawsze będzie szeptała mi prosto do ucha, by nikt więcej nie mógł usłyszeć, powiedziała:

      – Szedł w stronę wielkiego tronu. Patrzyłam na jego plecy. Był już na stopniach, ale coś go powstrzymało przed wejściem wyżej. Zatrzymał się. Tak, jakby się zastanawiał. Miałam nadzieję, że się odwróci i zobaczę jego twarz, ale zniknął.

      – Coś jeszcze? – zapytałam.

      – Tam, gdzie był, świeciło słońce.

      – Byli z nim jacyś ludzie?

      – Poza nim nie widziałam nikogo…

      Królestwo Izraela. W tym samym czasie

      – Niech będzie błogosławiony Bóg Izraela za to, że dziś ustanowił następcę na moim tronie8. – Król Dawid, nieoczekiwanie dla wszystkich, miał bardzo mocny głos.

      Koronacja syna dodała mu sił. Błyszczały mu oczy, czuł dumę i był przekonany, że Salomon będzie doskonałym władcą.

      – Bądź odważny jak przystało na mężczyznę – dodał, zwracając się bezpośrednio do niego. – Pamiętaj, służ Bogu, chodząc jego drogami, przestrzegając jego praw, przykazań i zarządzeń, poleceń, tak jak to jest napisane w prawie Mojżesza, aby ci się wiodło we wszystkim, co będziesz czynił i dokąd tylko się udasz. W ten sposób wypełnią się słowa wypowiedziane do mnie przez Jahwe: „Jeżeli twoi synowie będą mi wierni z całego swojego serca i z całej swojej duszy, nigdy nie zabraknie ci potomka zasiadającego na tronie izraelskim”.

      Salomon ukląkł.

      – Tak się stanie. Wypełnię wolę Boga, ojcze.

      Nie zdążył jeszcze powstać, gdy do sali tronowej wbiegł goniec. Zdyszany, nisko się pokłonił, po czym kierując wzrok to na Dawida, to na Salomona i łapczywie łykając powietrze, wydyszał:

      – Panie, wokół Adoniasza nie ma już nikogo. Opuścili go wszyscy. Ludzie biegną teraz do miasta złożyć pokłon prawowitemu królowi. Zaraz będzie tu kapłan Abiatar. Adoniasz uprosił go, by błagał cię o łaskę dla niego.

      Oczy zebranych skupiły się na Salomonie, bo to do niego goniec skierował ostatnie słowa. Także Dawid wyczekująco spojrzał na syna. Ale on milczał.

      „Co mam zrobić?”, zastanawiał się. „Jeśli każę go zabić, będzie to moja pierwsza decyzja jako króla. Nie chcę zaczynać rządów od skazywania. Jeśli puszczę go wolno, lud uzna to za słabość lub bojaźń. Wiem, że Adoniasz zawsze będzie uważał, że on sam jako król, byłby stokroć lepszy ode mnie. Przy pierwszej nadarzającej się okazji będzie chciał mnie usunąć”.

      Jego rozmyślania przerwało wejście kapłana Abiatara.

      – Królu, pragnę złożyć ci hołd – rozpoczął, kłaniając się.

      Dawid uśmiechnął się do swoich myśli. Był pewny, że Abiatar właśnie tak się zachowa: pokłoni się nisko i będzie


<p>8</p>

ST, 1 Krl (pozostałe słowa króla, które tu wypowiada, są także cytatem z tej części Biblii – przypis aut.).