W 1949 roku Nagroda Nobla w dziedzinie medycyny została przyznana wynalazcy lobotomii, okrutnej interwencji chirurgicznej polegającej na oddzieleniu płatów czołowych od reszty mózgu. W zamierzeniu pomyślana jako metoda leczenia poważnych zaburzeń psychicznych, operacja doprowadziła u tysięcy pacjentów do trwałych uszkodzeń mózgu. Procedura nie miała dopracowanych podstaw naukowych, a mimo to stała się popularna, ponieważ ci, którzy chcieli, żeby działała, nie zadawali krytycznych pytań. Tendencyjność emocjonalna (w tym przypadku: pragnienie leczenia ludzi z poważnymi zaburzeniami psychicznymi) sprzyjała ślepej wierze w miejsce trzeźwej kontroli.
Współczesnego przykładu szkodliwych skutków pseudopsychologii dostarcza szeroko rozpowszechniony pogląd, że pozytywne myślenie może wyleczyć choroby somatyczne w rodzaju raka. Co może być „nie tak” z tą ideą? Pierwsza rzecz – istniejące obecnie dowody nie potwierdzają poglądu, że stan umysłu danej osoby wpływa na jej szanse wyzdrowienia z ciężkiej fizycznej choroby (Cassileth i in., 1985; Coyne i in., 2007). Ponadto przekonanie „właściwa-postawa-może-cię-uzdrowić” prowadzi do „obwiniania ofiar” lub zakładania, że nastawienie pacjentów, u których nie następuje poprawa stanu zdrowia, nie jest wystarczająco optymistyczne (Angell, 1985). I wreszcie, dla pacjentów cierpiących z powodu ciężkiej choroby „wabik” pozytywnego myślenia z pewnością prezentuje się jako mniej bolesne i traumatyczne rozwiązanie niż operacja, chemioterapia lub inne procedury medyczne. Dlatego ich strach przed bólem i cierpieniem związanymi z udowodnionymi procedurami medycznymi może ich skłonić do uwierzenia w pozytywne myślenie zamiast w bardziej uzasadniony naukowo tok leczenia.
WŁĄCZ MYŚLENIE KRYTYCZNE>
CZY SZCZEPIENIE DZIECI ZWIĘKSZA RYZYKO AUTYZMU?
Zaburzenia ze spektrum autyzmu – zwykle nazywane autyzmem – należą do zaburzeń rozwojowych prowadzących do poważnych nieprawidłowości w zakresie funkcjonowania społecznego i komunikowania się z otoczeniem. Ocenia się, że to diagnozowane zwykle w kilku pierwszych latach życia zaburzenie dotyka około 1% populacji – ale częstość jego występowania może się nasilać. Wraz z rosnącą świadomością natury i objawów tego schorzenia, rodzice i badacze coraz mocniej koncentrują się na jego przyczynach i możliwości zapobiegania. Ostatnio wysiłki badawcze ogniskowały się na dziecięcych szczepionkach jako na potencjalnej przyczynie. W efekcie więcej niż 1 na 10 rodziców odmawia szczepienia dzieci lub je opóźnia względem rekomendacji wydanej przez U.S. Centers for Disease Control (CDC) i American Medical Association (DeStefano i in., 2013). Ale czy decyzje tych rodziców są racjonalne, czy wynikają ze strachu? Co mówią badania naukowe o wpływie szczepionek na ryzyko autyzmu?
W CZYM LEŻY PROBLEM?
Jest oczywiste, że wszyscy rodzice chcą, aby ich dzieci były zdrowe i wiodły produktywne, spełnione życie. Dlatego myśl, że u dziecka rozwija się choroba, która poważnie ogranicza jego zdolność do tworzenia i podtrzymywania tradycyjnie rozumianych związków, jest przerażająca. Ale czy odmowa szczepienia dzieci jest rzeczywistym sposobem na uniknięcie ryzyka autyzmu? Jakie pytania z zakresu krytycznego myślenia powinniśmy zadać, żeby odpowiedzieć na to ważne pytanie?
JAKA JEST PRZYCZYNA?
W ciągu ostatnich 10 lat wiele popularnych mediów opisywało domniemany związek między szczepionkami dla dzieci a autyzmem. Jak jednak wiadomo, popularne media nie zawsze są źródłem rzetelnym. W tym przypadku często powoływały się na lekarza, który opublikował książkę zawierającą rekomendacje dotyczące szczepień jako alternatywy dla CDC. Innym głównym rzecznikiem rozpowszechniającym twierdzenia dotyczące ryzyka związanego ze szczepieniem była aktorka Jenny McCarthy. Tym źródłom brakowało zatem rzeczywistej wiarygodności.
JAKIE SĄ DOWODY?
W 1998 roku Lancet opublikował doniesienie z badań wskazujące na związek między szczepionką MMR (measles, mumps, rubella – przeciwko odrze, śwince i różyczce) a autyzmem. Materiał trafił do programów informacyjnych. W efekcie lekarze zaczęli donosić o tym, że aż do 50% rodziców zastanawia się nad szczepieniem swoich dzieci. Jednak to badanie z 1998 roku okazało się sfałszowane. Andrew Wakefield, autor badania, przyjął setki tysięcy dolarów od prawników chcących udowodnić, że szczepionki stanowią zagrożenie. Co więcej, następnie British Medical Journal odkrył, że Wakefield w rzeczywistości sfabrykował swoje dane (Offit i Moser, 2009)! Za to i różne inne naruszenia zasad etycznych Wakefield, były chirurg, stracił licencję medyczną, oryginalny artykuł został zaś przez Lancet wycofany. Od tego czasu w wielu dużych badaniach intensywnie poszukiwano związków między szczepionkami dla dzieci a autyzmem. Bezskutecznie jednak – liczne rzetelne badania nad tym zagadnieniem zakończyły się niepowodzeniem (Taylor i in., 2014). Międzynarodowa społeczność medyczna przyjęła, że szczepienie dzieci nie naraża ich na autyzm. Ten przypadek pokazuje także znaczenie replikacji jako czwartego kroku metody naukowej.
CZY WNIOSKI MOGĄ BYĆ ZNIEKSZTAŁCONE PRZEZ TENDENCYJNOŚĆ W MYŚLENIU?
Można się założyć, że tak. W micie autyzm/szczepienia ujawniły się co najmniej trzy różne typy tendencyjności. Tendencyjność emocjonalna wyjaśnia większość z tego, w jaki sposób wyniki jednego badania napędziły irracjonalną panikę, która nawet dziś sprawia, że niektórzy rodzice odmawiają szczepienia swoich dzieci. Strach przed niekontrolowaną chorobą w połączeniu z prostym rozwiązaniem – nie szczepić – okazały się potężną kombinacją, której wielu nie potrafi się oprzeć.
Po drugie, swoją rolę odegrał tu efekt potwierdzania. Po opublikowaniu oryginalnego badania w 1998 roku, media zostały zbombardowane przez historie rodziców dzieci autystycznych opowiadających o tym, że ich dzieci faktycznie były szczepione. W momencie gdy rodzice nabrali przekonania o istnieniu tego związku (co ułatwiła tendencyjność emocjonalna), pamiętanie takich historii stało się łatwe, podczas gdy nie do przypomnienia okazały się historie wielu zdrowych dzieci, które też zostały zaszczepione i u których nie rozwinął się autyzm.
Efekt korelacji–przyczynowości także się tu dołożył. Zwolennicy ruchu antyszczepionkowego wskazywali, że wskaźniki autyzmu rosły wraz z rozpowszechnianiem szczepień u dzieci. A zatem, mówili, te dwa zjawiska muszą być powiązane. Osoba myśląca krytycznie zauważyłaby, że korelacja nie oznacza przyczynowości. W tym przypadku ułatwiony dostęp do opieki zdrowotnej mógł wyjaśnić zarówno to, dlaczego więcej dzieci zaczęło otrzymywać wczesne szczepionki, jak i to, dlaczego częściej diagnozowano autyzm.
CZY ZAGADNIENIE WYMAGA UJĘCIA Z WIELU PERSPEKTYW JEDNOCZEŚNIE?
W przypadku każdej choroby lub zaburzenia rozpoznanie przyczyn wymaga przyjrzenia się zarówno naturze, jak i wychowaniu – biologii i środowisku. Rzadko zdarza się, by jednostka medyczna lub psychologiczna była skutkiem tylko jednego z tych czynników. Jeszcze rzadziej występują sytuacje, gdy jeden prosty warunek z zakresu środowiska (taki jak szczepionka) wywoływał złożone zaburzenie, takie jak autyzm. W rzeczywistości zapoznanie się ze statystykami dotyczącymi osób z autyzmem wskazuje na istnienie kilku genetycznych i wrodzonych czynników ryzyka (Jiang i in., 2013).
JAKIE PŁYNĄ STĄD WNIOSKI?
Ten przykład pokazuje bezspornie, jak ważne jest myślenie krytyczne. Co gorsza, niepotrzebna i irracjonalna publiczna panika dotycząca domniemanego związku między szczepieniem a autyzmem wykreowała nowe zagrożenie dla zdrowia publicznego. Gdy coraz więcej rodziców odmawiało szczepienia swoich dzieci, wzrosła częstość występowania chorób, którym szczepionki miały zapobiegać. Odra, oficjalnie uznana w USA i Wielkiej Brytanii za „wyeliminowaną”