Mieć mniej. Tisha Morris. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Tisha Morris
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Учебная литература
Год издания: 0
isbn: 978-83-66074-46-0
Скачать книгу
wa" target="_blank" rel="nofollow" href="#i000000030000.jpg"/>

      Dedykuję tę książkę mamie i tacie. Jestem wam dozgonnie wdzięczna za to, że pomogliście mi odkryć, czym jest dla mnie dom. Towarzyszycie mi wszędzie, dokądkolwiek idę, i dzięki temu zawsze jestem w domu.

      Wprowadzenie

      W 2010 roku wydałam swoją pierwszą książkę Feng Shui Your Life: The Quick Guide to Decluttering Your Home and Renewing Your Life, dotyczącą przede wszystkim praktycznych aspektów pozbywania się zbędnych rzeczy. Po tym, jak w trakcie własnego procesu oczyszczania przestrzeni uwolniłam się od dawnych relacji, zrozumiałam i doceniłam moc odpuszczania przeszłości. W rezultacie zapragnęłam podzielić się z innymi korzyściami, jakie przynosi ten proces. W swoich kolejnych książkach – Umysł, ciało, dom. Sekret harmonijnego życia oraz Decorating With the Five Elements of Feng Shui – zagłębiłam się w różne aspekty feng shui i energii w naszej przestrzeni. Potem przez jakiś czas cieszyłam się z przerwy w nauczaniu oraz pisaniu na ten temat i szczerze mówiąc, nie zamierzałam już do tego wracać. Do stycznia 2016 roku, kiedy nagle zmarła moja mama.

      Dorastałam w schludnym i uporządkowanym domu. To od mojej mamy nauczyłam się organizacji oraz dekorowania przestrzeni. Dom zawsze był naszą chlubą. Byliśmy dumni z jego wystroju i chwaliliśmy się nim przyjaciołom. Często zastanawiałam się, dlaczego porządki stały się głównym tematem w mojej pracy. Na każdym prowadzonym przeze mnie warsztacie feng shui nieuchronnie pojawiają się pytania dotyczące pozbywania się zbędnych przedmiotów. Zawsze bardzo dbałam o swoje rzeczy i co jakiś czas przekazywałam niepotrzebne przedmioty organizacjom dobroczynnym. Zazwyczaj uczysz innych tego, w czym sam najbardziej potrzebujesz się doskonalić. Na czym więc polegała moja nauka?

      Moja mama zmarła w wieku siedemdziesięciu sześciu lat, zaledwie trzy tygodnie po zdiagnozowaniu agresywnej postaci białaczki. Razem z siostrą musiałyśmy sobie wtedy poradzić nie tylko z szokiem i smutkiem, ale także z jej codziennymi zadaniami, do których należała między innymi opieka nad naszym schorowanym ojcem. Czułyśmy się przytłoczone kwestiami organizacyjnymi, podobnie jak większość osób, którym zmarli rodzice.

      Przejmując obowiązki domowe naszej świetnie zorganizowanej mamy, z zaskoczeniem ujrzałam nasz dom rodzinny z zupełnie nowej perspektywy. Widziałam go już wcześniej oczami dziecka, osoby dorosłej, a także specjalistki od feng shui. Mama zaprojektowała dom zgodnie z zasadami feng shui, nie zdając sobie z tego sprawy. Po przeczytaniu moich książek zachwyciła się tym, że od zawsze intuicyjnie stosowała te zasady. Ale za zamkniętymi drzwiami kryło się coś jeszcze.

      Otworzywszy szafę, do której zaglądałam wcześniej setki razy, nagle uświadomiłam sobie, że należała do osoby, która zasłaniała swoje życie warstwami różnych rzeczy. Co pod nimi ukrywała? Gdyby była moją klientką, zaleciłabym jej natychmiastowe i gruntowne porządki. Wszystkie szafy były wypełnione po brzegi. Za świetnymi umiejętnościami organizacyjnymi skrywał się bałagan.

Nadmiar rzeczy przesłania nam zarówno nasz ból, jak i prawdę, uniemożliwiając konfrontację z własnym cieniem i zatrzymując w zaprzeczeniu

      To jeszcze nie koniec. Gdy zabrakło mojej mamy i jej sprzątania, na światło dzienne wyszło prawdziwe oblicze mojego ojca. Wszędzie dookoła piętrzyły się stosy papierów, co przypomniało mi dawne czasy, gdy mama nie miała wstępu do zagraconego gabinetu taty. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę dorastałam w iluzji porządku, żyjąc z dwiema osobami z tendencją do zbieractwa. Oczywiście ja również nie byłam bez winy. Po tym, jak sprzedałam swój dobytek i przeprowadziłam się na drugi koniec kraju, szczyciłam się tym, że nie mam żadnych niepotrzebnych rzeczy. Tymczasem w szafie w swoim pokoju z dzieciństwa z zaskoczeniem odkryłam ślady swoich dawnych tożsamości. Tak oto rozwiały się wszelkie moje złudzenia, że miałam normalną, dobrze funkcjonującą rodzinę. Prawda przebiła mydlaną bańkę iluzji.

Zagracona przestrzeń to najlepszy dowód na istnienie „martwych punktów”. Oznacza to, że trzymamy się przeszłości – z wygodnictwa lub strachu. Zbędne rzeczy pokazują nam, do jakich aspektów naszej tożsamości wciąż jesteśmy przywiązani, chociaż nie są już częścią naszego obecnego życia ani nie pasują do pożądanej przez nas przyszłości

      Uświadomiłam sobie dobitnie, że zbędne rzeczy wcale nie prowadzą do stagnacji, iluzji, przemęczenia ani choroby – one tylko zasłaniają coś głębszego. Ukrywają nasze słabe punkty. Tak oto zaczynamy gromadzić przedmioty, które zatrzymują nas w miejscu.

      Nadmiar rzeczy przesłania nam zarówno nasz ból, jak i prawdę, uniemożliwiając konfrontację z własnym cieniem i zatrzymując w zaprzeczeniu. Dopóki żyjemy w zaprzeczeniu, nie mamy kontaktu z prawdą i nie możemy się rozwijać. Wszystko, co znajduje się w naszym domu, jest fizycznym przedłużeniem nas samych i pokazuje nam, co przechowujemy w swoim niewidzialnym świecie emocjonalnym i mentalnym. Zagracona przestrzeń to najlepszy dowód na istnienie „martwych punktów”. Oznacza to, że trzymamy się przeszłości – z wygodnictwa lub strachu. Zbędne rzeczy pokazują nam, do jakich aspektów naszej tożsamości wciąż jesteśmy przywiązani, chociaż nie są już częścią naszego obecnego życia ani nie pasują do pożądanej przez nas przyszłości.

      Gdy odkrywamy, dlaczego tak naprawdę się czegoś trzymamy, łatwiej jest nam to sobie odpuścić. Rezygnując z jakiejś zbędnej rzeczy, uwalniamy się jednocześnie od związanych z nią emocji. Oto magia oczyszczania przestrzeni i główne przesłanie tej książki. Większa świadomość otworzy cię na przemianę, dzięki której wreszcie zaczniesz żyć tak, jak naprawdę pragniesz, w najbardziej autentyczny dla siebie sposób. Mam nadzieję, że Mieć mniej ci w tym pomoże.

      Przeciętny amerykański dom zwiększył się trzykrotnie w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat i przechowuje obecnie około 300 000 przedmiotów1. Jakby tego było mało, dodatkowe przestrzenie magazynowe należą do najczęściej kupowanych nieruchomości2. Myślę, że nie muszę nikogo przekonywać, że nadmiar rzeczy stał się dla nas poważnym problemem. Najprawdopodobniej właśnie dlatego czytasz tę książkę, być może jednak nie zdajesz sobie do końca sprawy, dlaczego przechowujesz akurat takie rzeczy, a nie inne. Kiedy to odkryjesz, łatwiej będzie ci zrezygnować z tego, czego już nie potrzebujesz.

      Pozbycie się niepotrzebnych rzeczy przypomina utratę zbędnych kilogramów. Istnieje wiele poradników na temat najlepszych diet, ale żeby osiągnąć swój cel, musisz dotrzeć do źródła problemu, czyli odkryć, dlaczego „trzymasz się” swojej nadwagi – w tym wypadku zbędnych przedmiotów. Każdy wie, co trzeba zrobić, żeby schudnąć: należy mniej jeść i więcej ćwiczyć. Każdy też wie, jak pozbyć się bałaganu: wkładasz rzeczy, których nie lubisz lub których nie używasz, do worka na śmierci i oddajesz potrzebującym. Jak to się zatem dzieje, że nie potrafimy wykonać tych prostych kroków?

      Jako konsultantka feng shui od wielu lat pomagam ludziom w porządkowaniu zagraconej przestrzeni i słyszałam już chyba wszystkie możliwe wymówki, jakie tylko można sobie wyobrazić, mające na celu przekonanie samego siebie, że warto zatrzymać pewne zbędne przedmioty. Zauważyłam, że większość ludzi ma silne pragnienie pozbycia się niepotrzebnych gratów, gdyż ten proces zawsze naturalnie poprawia nam samopoczucie. A jednak pewne rzeczy wiążą się z ukrytymi emocjami – wystarczy, że w trakcie sprzątania natkniemy się na jeden lub dwa takie przedmioty, a już się zniechęcamy. Skutecznie powstrzymuje nas to przed otwarciem kolejnej szuflady lub szafy i ostatecznie rezygnujemy z gruntownych porządków, wmawiając sobie, że wcale ich nie potrzebujemy lub nie mamy na nie czasu. W rezultacie wciąż przechowujemy przedmioty, które nas blokują.

      Gdy przerywamy naturalny proces oczyszczania przestrzeni, nasz problem z pozbywaniem się niepotrzebnych rzeczy przekłada się na inne obszary. Wkrótce zaczynamy odczuwać, że utknęliśmy w miejscu – zarówno we własnym domu, jak i w życiu. Oznacza to, że nie żyjemy tak, jak byśmy chcieli. Nasz dom i dobytek odzwierciedlają nasze wnętrze. Gdy mamy poczucie, że utknęliśmy pod stertą własnych rzeczy, doświadczamy też innych blokad, zwłaszcza w obszarach reprezentowanych przez te przedmioty (wyjaśnię te zależności w kolejnych rozdziałach). Pozbywając się rzeczy, które nas blokują, wpuszczamy nową energię do tych obszarów.

      Ale najpierw spróbujmy odpowiedzieć na pytanie:


<p>1</p>

Mary MacVean, For Many People, Gathering Possesions Is Just the Staff of Life, „Los Angeles Times”, 21 marca 2014.

<p>2</p>

John Mooallem, Self-Storage Self, „The New York Times Magazine”, 2 września 2009.