– On nie chce powiedzieć. Cały czas twierdzi, że nie chciał nikomu zrobić krzywdy, nie wie, dlaczego jechał tak szybko, a pojawił się tutaj z tęsknoty za dziećmi, bo bardzo chciał się spotkać.
– Może to prawda – uznała Agata, a obie dziewczyny spojrzały na nią ze zdumieniem. – Co chcecie? – dodała. – Ludzie zachowują się czasem nieracjonalnie. Może tak się wstydził, że nie wiedział, jak zorganizować to pierwsze spotkanie, i liczył na to, że wszystko samo się jakoś ułoży?
– No, musisz przyznać, że akurat to rozwiązanie nie było zbyt mądre – zauważyła Daniela.
– Ja nie twierdzę przecież, że on planował kogoś przejechać, po prostu facet stracił kompletnie rozeznanie w tym, co robi. Nie wykluczam, że ktoś go rozpoznał, spłoszył, Damian się zdenerwował, wpadł w panikę lub coś głupiego strzeliło mu do głowy i stąd ta reakcja. Nie tłumaczę go oczywiście, ale próbuję zracjonalizować tę sytuację…
Monika pokiwała głową i spojrzała na nią z wdzięcznością.
– Nie masz pojęcia, jak mi to pomaga. Strasznie się obwiniam. Ciągle myślę, że gdyby nie ja i moje małżeństwo, to nie doszłoby do tego wszystkiego. A teraz jeszcze te plotki… Mama się zamartwia Jakubem i jego chorobą, a dodatkowo dręczy się tym, jak obmawiają nas ludzie.
– Myślę, że każda podobna historia budzi sensację i staje się źródłem pogłosek. Za chwilę ludzie się tym znudzą, bo nie będzie już o czym gadać – wzruszyła ramionami Daniela. – Zaręczam ci, że jak na tapetę wejdzie sprawa hotelu Trzmielowej, to wszyscy zapomną o tym wypadku i twoim mężu.
Agata była tego samego zdania. Plotka w małym miasteczku żyła intensywnie, to prawda, ale tylko dopóty, dopóki nie pojawiało się inne, bardziej sensacyjne wydarzenie. Pewnie jak wszędzie zresztą, ale tutaj było to po prostu bardziej widoczne i dotkliwe.
– Kiedy pojedziecie, chcę się spotkać z Tomaszem – powiedziała Niemirska do Danieli, gdy Monika wróciła do obsługi gości.
– Żartujesz! Nie rób tego sama, chcę przy tym być – zaprotestowała siostra.
– Nie. Wolę to załatwić osobiście. Najwyżej poproszę Lucynę i Julię o dyskretną obserwację z ogrodu.
– O podsłuchiwanie? – domyślnie powiedziała Daniela. Odkąd Julia przeniosła się ze swoją pracownią do sadu, każdego dnia uczestniczyła w życiu herbaciarni, jego blaskach i cieniach. Przysłuchiwała się rozmowom, nie wtrącając się, zawsze uważna i taktowna. Agata liczyła, że jeśli będzie obecna przy jej spotkaniu z Tomaszem, potem będzie mogła powiedzieć jej, co o tym wszystkim sądzi.
Danieli się to nie podobało. Nie zamierzała zostawiać Agaty. Halicki nie budził jej zaufania ani tym bardziej sympatii, obawiała się, że będzie chciał zabrać Tosię, nie przebierając w środkach, żeby dopiąć celu. Tacy ludzie, jak on, nie mają skrupułów.
– Nie martw się o mnie. Dam sobie radę – uspokoiła ją Agata. – Odpowiadam za Tosię i nie dam zrobić jej krzywdy, ale nie mogę chować głowy w piasek. Muszę się spotkać z Tomaszem i wybadać, co zamierza zrobić. On nie będzie czekał wiecznie na wiadomość ode mnie, a nie chcę go niepotrzebnie drażnić.
– Masz rację. Unikanie problemu byłoby dziecinnie – pokiwała głową Daniela. – Mimo wszystko jednak uważam, że nie powinnaś stawiać mu czoła sama.
– Poradzę sobie. Nie z takimi osobnikami miałam już do czynienia. Mam wrażenie, że za bardzo zastanawiam się nad złymi scenariuszami i snuję domysły, co niekorzystnego się wydarzy. A może ta rozmowa nie potoczy się wcale w złym kierunku? Tomasz Halicki wygląda na człowieka łatwo ulegającego emocjom, może po kilku dnia spędzonych w Cieplicach znudził się już całą tą sytuacją?
– Kto wie. Na mnie zrobił wrażenie raczej przekonanego do swoich racji i niezamierzającego z nich rezygnować, ale może masz słuszność. Póki z nim nie pogadasz, nie dowiesz się.
Zjadły obiad w średnich nastrojach. Agata zatelefonowała do Halickiego i umówiła się z nim na popołudnie. Tomasz nie wydawał się być zaskoczony, że się z nim skontaktowała właśnie teraz. Obiecał przyjechać na kawę i szybko się rozłączył, nie wdając się w dłuższe dyskusje.
Agata pomyślała, że przeprawa z nim wcale nie będzie łatwa, poszła więc do sąsiadki poprosić ją o dyskretne wsparcie. Ku jej zaskoczeniu Julii nie było ani w pracowni, ani w domu. Niemirska domyśliła się, że mogła wybrać się z wizytą do Lucyny, do pensjonatu „Pod Kasztanami”, ale nie chciała tam zaglądać i przeszkadzać nowym przyjaciółkom. Panie najwyraźniej przypadły sobie do gustu, a Agatę bardzo to cieszyło, bo miała wrażenie, że Julia od pewnego czasu czuła się samotna. Być może to się zaczęło już po śmierci Ady, z którą Węgierka była bardzo związana. Agata nie znała jej wtedy, ale teraz widziała, jak z tygodnia na tydzień sąsiadka staje się coraz bardziej przybita i traci pogodę ducha. Pojawienie się Lucyny było naprawdę szczęśliwym zrządzeniem losu. Pani Kovacs zyskała towarzyszkę, a może nawet bratnią duszę.
– Kiedy pojawi się nasz przeciwnik? – zapytała bezceremonialnie Daniela, widząc, że Agata wraca ze spaceru do domu Julii.
– Niedługo. Zaprosiłam go na kawę.
– Możesz go poczęstować ciastem. Nie dosypałam żadnej trucizny, pan Halicki może się nie obawiać.
– Wierzę – roześmiała się Agata. – Spróbujmy jednak nie traktować go jak wroga, dobrze?
– A jak? – zainteresowała się Daniela. – Naszym przyjacielem raczej nie jest, trudno też mówić o tym, by chciał nim zostać.
– Może jak potencjalnego kandydata do przekonania – uśmiechnęła się Agata.
Sama nie wierzyła w swoje słowa, ale bardzo nie chciała się uprzedzać do Tomasza. Wiedziała, że siadanie do rozmowy z przygotowaną tezą niczemu nie służy, a na pewno utrudnia porozumienie. Postanowiła być otwarta na tyle, na ile można, bez ustępowania w najważniejszych kwestiach.
– Może właśnie tobie uda się z nim dogadać, kto wie – stwierdziła niespodziewanie Daniela, sięgając po torebkę. – Muszę już iść, jeśli mam się zabrać z aptekarzem i z paniami Borkowskimi. Powiedz mi jeszcze raz, że dasz sobie radę!
– Zapewniam cię, że tak. Naprawdę się nie martw. To tylko rozmowa – Agata starała się ją uspokoić.
– Julia z Lucyną są już na posterunku w ogrodzie? – upewniała się Daniela.
Agata pokręciła głową.
– Byłam u Julii, ale nie zastałam jej. Myślę, że poszła właśnie do Lucyny, do pensjonatu. Nie chcę im przeszkadzać, doskonale sama sobie poradzę.
Daniela zmarszczyła nos. Nie podobało się jej to w najmniejszym stopniu. Liczyła na to, że siostra będzie miała wsparcie sąsiadek. Nie żeby Tomasz Halicki wyglądał na jakiegoś nieobliczalnego szaleńca. Tak naprawdę nie sądziła, że mógłby coś zrobić Agacie, czy też – nie daj Boże – porwać Tosię. Zawsze jednak byłoby lepiej, gdyby podczas tego spotkania siostrze towarzyszył ktoś życzliwy, kto mógłby wkroczyć w jakimś niewygodnym momencie.
– W razie czego dzwoń – powiedziała więc.
– Oczywiście. Pozdrów ode mnie Jakuba i spróbuj go jakoś podnieść na duchu – doradziła jej Agata.
Daniela kiwnęła głową i z pewnym ociąganiem ruszyła do furtki. Zanim wyszła na ulicę, obejrzała się kilka razy, ale potem Agata usłyszała jej oddalające się kroki.
W herbaciarni