Antybrat. Tijan Meyer. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Tijan Meyer
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-65740-83-0
Скачать книгу
poszukać Kevina, przy okazji unikając Cadena. Mój przybrany brat pewnie już się upijał. Albo wymknął się z budynku, żeby poszukać tamtej dziewczyny. Tak czy inaczej, musiałam się z nim zobaczyć. Ale teraz już z innego powodu. Nie chodziło o nas. Chciałam go zapytać, czy naprawdę mam zadzwonić do ojca.

      A przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam.

      Wkradłam się tymi samymi drzwiami, którymi wcześniej Caden radził mi się ulotnić, i gdy tylko zrobiło się pusto, ruszyłam prosto do sutereny. Nie spodziewałam się, że znajdę tam Kevina. Chciałam się dostać do jego pokoju, a potem powiadomić go esemesem, że jestem u niego. Wtedy musiałby zejść na dół, żeby ze mną pogadać. Zależałoby mu na tym, abym sobie poszła. Bałby się, że Caden mnie znajdzie i znowu zacznie przesłuchiwać.

      Wyszło jednak trochę inaczej.

      Drzwi do pokoju Kevina były lekko uchylone. Przez szparę widziałam, jak siedzi na łóżku z telefonem przyciśniętym do ucha. Stanęłam tuż przy wejściu.

      – Dotarłaś do domu? – spytał. Chwila ciszy. – To dobrze. Tak, był wkurzony. Nie, nic mi nie zrobił. Wiem. – Znowu cisza, tym razem dłuższa. – Tak, wiem. Coś wymyślimy. Obiecuję. Co? – Jęknął. – Nie, ta dziewczyna to moja przybrana siostra. – W słuchawce rozbrzmiał głośny śmiech. Kevin też zachichotał. – Wiem, wiem. Nie wygada się. Kryła nas. Tak. Dobra z niej dziewczyna.

      Zacisnęłam palce na futrynie.

      – Nie martw się. Serio, Maggie. Nikomu nie powie. Kocha mnie. Nie, nie w taki sposób. Jesteśmy rodziną. – Szeptem dodał: – Ja też cię kocham. Naprawdę. Wszystko będzie dobrze. Ochronię cię. Przysięgam.

      Wbiłam paznokcie w drewno.

      – Dobrze. Tak. Muszę już tam wracać. Sprawdzę, co u Summer. Tak ma na imię. Od razu do niej napiszę. Kocham cię. Pa.

      Usłyszałam sygnał kończący rozmowę. Po chwili mój telefon zaczął wibrować. Trzymałam go w kieszeni, jak zwykle z wyłączonym dźwiękiem. Zanim go wyciągnęłam, spróbowałam się uspokoić.

      Ale z niego dupek. Tym razem nie miałam na myśli Cadena. Kevin przespał się ze mną trzy miesiące temu, a potem kazał mi wierzyć, że nie spotyka się z nikim na poważnie. Myślałam, że teraz będziemy mogli być razem, skoro mieliśmy się uczyć w tym samym college’u, ale on był zakochany w innej dziewczynie. W dziewczynie, z którą spotykał się inny chłopak.

      Coś ścisnęło mnie za gardło. Zamrugałam szybko, żeby odpędzić łzy.

      Nie chciałam płakać. Nie z powodu Kevina.

      Uzyskałam już odpowiedź, po którą tutaj przyszłam.

      Odsunęłam się od drzwi, nie wyciągając komórki z kieszeni. Nawet na nią nie zerknęłam. Weszłam po schodach na parter. Kiedy skręcałam w korytarzu w stronę bocznych drzwi, nagle usłyszałam za plecami znajomy głos.

      – Twój brat to złamas.

      Odwróciłam się. Caden nie wyglądał na zaskoczonego. Wpatrywał się we mnie twardym wzrokiem. Był z jakąś dziewczyną, która wtulała się w niego i oplatała go ręką w pasie.

      Czekał na odpowiedź. Może się spodziewał, że zaprzeczę? Ja jednak powiedziałam:

      – Całkowicie się z tobą zgadzam.

      Jego oczy się rozszerzyły, błysnęło w nich zdumienie, ale ja chciałam już tylko stąd uciec.

      Wymknęłam się bocznymi drzwiami.

      Byłam taką idiotką.

      ROZDZIAŁ 3

      Wczoraj wieczorem przyjechałam do North River University. Przed tatą i Sheilą.

      Zjawiłam się też wcześniej niż reszta studentów, więc powiedziałam rodzicom, że przenocuję u koleżanki, a następnego dnia zacznę się wprowadzać do akademika. Nawet nie pytali, o kogo dokładnie chodzi. Tą „koleżanką” miał być Kevin, ale to nie wypaliło, więc spędziłam noc w hotelu.

      Teraz siedziałam na kanapie w holu akademika, w nie za bardzo świetnym nastroju, i czekałam, aż tato i Sheila przyjadą tu swoim SUV-em. Planowali zobaczyć się również z Kevinem, ale miałam nadzieję, że zrobią to już po tym, jak moje rzeczy zostaną wniesione.

      – Summer.

      Miałam jednak pecha.

      Podniosłam wzrok. W sekundę moje serce zamarło, a motyle w brzuchu podleciały mi do gardła. Kevin wyglądał tak cholernie dobrze. Miał włosy wilgotne po prysznicu, był ubrany w obcisłą koszulę wypuszczoną na dżinsy, a oczy zakryte okularami. Moje serce zrobiło salto.

      Nienawidziłam go.

      Nie, to nieprawda. Jedynie chciałam go nienawidzić.

      Uśmiechnął się, błyskając idealnie białymi zębami. Zbliżył się do mnie, niosąc dwie kawy. Jedną wyciągnął w moją stronę.

      – Twoja ulubiona. Bez cukru, prawda?

      Wzięłam od niego kawę. Objęłam ciepły kubek obiema dłońmi i westchnęłam pod nosem. Już czułam zdradziecki uśmiech, który próbował zawładnąć moimi ustami. W obecności Kevina traciłam nad sobą kontrolę. Miałam nadzieję, że to nie będzie się zdarzało za każdym razem.

      – Tak. – Uniosłam kubek, jakbym chciała się za nim schować, a potem rozejrzałam się dookoła. – Gdzie są nasi rodzice? Dzwonili już do ciebie?

      Kevin stał w bezruchu. Miałam wrażenie, że patrzy na mnie, ale przez ciemne szkła nie widziałam jego oczu. Powoli pokiwał głową.

      – Tak. Dzwonili, jak mieli jeszcze pół godziny jazdy przed sobą. – Teraz on się rozglądnął.

      Parę dziewczyn stało przy recepcji, zerkając ukradkowo w jego stronę. W holu nie było zresztą nikogo innego. Specjalnie usadowiłam się w samym rogu kanapy. Kevin usiadł blisko mnie, choć nie było to konieczne. Odchrząknął, a ja cała się spięłam.

      – Yy… więc… jeśli chodzi o wczorajszy wieczór…

      Machnęłam ręką.

      – Nie ma sprawy.

      Zmarszczył czoło.

      – Ale…

      Uciekłam wzrokiem w bok.

      – Nie. Serio. Przyjechałam tu wcześniej i chciałam do ciebie wpaść, żeby się przywitać. To wszystko. Byłeś zajęty, więc… wyszłam.

      „Zmień temat. Błagam, zmień temat” – modliłam się w duchu.

      Po chwili odkaszlnął i poruszył się na sofie.

      – No dobra. W takim razie… dzięki.

      Z trudem skinęłam głową. Miałam sztywną szyję.

      – No. Nie ma problemu.

      – Summer, jesteś pewna?

      – Och, tak. – Znowu pokiwałam głową, kurczowo ściskając kubek, jakby chciał mi wyskoczyć z rąk. A potem, chyba w odpowiedzi na moje modlitwy, pod budynkiem zatrzymał się samochód naszych rodziców. – Popatrz, przyjechali – rzuciłam z ulgą, której nie zdołałam ukryć.

      Wstałam, żeby wyjść im na powitanie. Kątem oka dostrzegłam, jak Kevin spogląda przez okno, a następnie znowu odwraca się w moją stronę. Ja jednak już szłam do rodziców, uciekając od tej niezręcznej sytuacji.

      – Mamo. Tato. – Pomachałam do nich, gdy wysiedli z samochodu i ruszyli w naszym kierunku.

      Postawiłam kubek z kawą na ławce,