Wydaje się, że Agnieszka za najważniejszą wartość w życiu uważała miłość. Jej związek z Marcinem, zbudowany na obustronnym gwałtownym uczuciu, różni się od relacji między Bogumiłem i Barbarą. Pisarce udało się ukazać tak jasne, jak i ciemne strony młodzieńczej miłości – naiwność i desperackie oddanie Agnieszki i gwałtowność uczuć, ale też egocentryzm i zakłamanie Marcina. Historia tej miłości była próbą opowiedzenia trudnego związku pisarki z Marianem Dąbrowskim. Przełożenie prawdy własnego życia na konwencję literacką narzuciło pisarce ograniczenia, które spowodowały spłycenie opowieści o miłości Niechcicówny i Śniadowskiego. Przykładając dużą wagę do wykreowania Marcina jako postaci pięknej i intrygującej, wygładzając chropowatość osobowości Mariana Dąbrowskiego, pisarka nie była w stanie stworzyć bohatera równie dramatycznego i frapującego jak postać Barbary. Kreacja Marcina budziła liczne kontrowersje. Bodaj najbardziej krytycznie wypowiadał się Fryde, sugerując, że pisarka świadomie skarykaturowała Śniadowskiego: „Jako niedołęga życiowy Marcin jest żałosny, jako tchórz – odrażający, jako pozer – śmieszny. Wiadomo, ośmieszanie jest bronią straszliwą. Dąbrowska umie z niej korzystać”[155]. Ale jednocześnie – porównując wątek miłosny w Ludziach bezdomnych Żeromskiego i w Nocach i dniach – sposób przedstawienia związku Marcina i Agnieszki krytyk nazwał „rewelacją historyczno-obyczajową” i nowym etapem walki o sprawiedliwość dla kobiet, mając na myśli m.in. kompromitację postawy Judyma i ukazanie „cichej wielkości” postaci takich, jak Joasia i Agnieszka[156]. Odpowiadając w 1935 r. na list czytelnika, Władysława Śniadowskiego, zaintrygowanego zbieżnością swojego nazwiska z nazwiskiem bohatera Miłości, Dąbrowska dała charakterystykę Marcina Śniadowskiego:
Marcin jest niewątpliwie „irytujący”, jak irytujący jest każdy rewolucjonista dla ludzi stojących z zewnątrz tych spraw, jest być może nie całkiem wykończony artystycznie jako charakter, ale w żadnym razie nie jest pusty i bezmyślny, przeciwnie – jego gorycz wynika raczej z nadmiaru, jak na „człowieka czynu”, nurtujących go myśli i zagadnień. W Marcinie chciałam przedstawić rewolucjonistę od strony psychologicznej, wewnętrznej, nadto rewolucjonistę po przegranej sprawie, więc rozbitego duchowo, „całego w siniakach” [….]. Marcin przechodzi oprócz tego ostry kryzys przekształcania się socjalisty w żołnierza sprawy narodowej – przechodzi go bez pewności, czy to jest ucieczka od idei, czy droga do jej ucieleśnienia[157].
Cechy psychiki Marcina Śniadowskiego, które krytycy uznali za zgoła odrażające, Dąbrowska tłumaczyła jego niezgodą na życie, właściwą także Barbarze. Pisała: „[…] w Marcinie Agnieszka znajdzie osobiście swoją Barbarę. Gdyż Barbary bywają także męskiego rodzaju”[158].
Niewątpliwą wartością powieści są znakomite portrety dzieci, o ileż doskonalsze niż w Uśmiechu dzieciństwa. Pisarka odeszła tu od pozytywistycznego modelu obrazu dzieciństwa arkadyjskiego i sielskiego, czy też, przeciwnie – spędzonego „w piwnicznej izbie”. „Dziecko było jednym z najulubieńszych motywów pozytywizmu – pisał Hutnikiewicz – a w literaturze międzywojennej przyszła nawet epidemiczna wprost moda na wspomnienia z lat szkolnych, na powieści o dojrzewaniu, o mniej lub więcej zakamuflowanym podłożu autobiograficznym”[159]. Wcześniej, także w publicystyce Dąbrowskiej problematyka dziecięca zajmowała sporo miejsca; na tezy artykułów pisarki dotyczących wychowania dziecka mogły mieć wpływ jej kontakty w latach 1910–18 z Józefą Joteyko, Kazimierzem Praussem i Stefanią Sempołowską, a także jej doświadczenia osobiste (wizytacje szkół w kraju i za granicą, współpraca z organizacjami oświatowymi) czy też doświadczenia siostry pisarki, Jadwigi Szumskiej, znakomitej nauczycielki. Wczesne poglądy Dąbrowskiej na zagadnienia pedagogiki i edukację dzieci i młodzieży wyrażane w licznych artykułach bliskie były koncepcjom Janusza Korczaka i Edwarda Abramowskiego, zwłaszcza w kwestiach wychowania moralnego i społecznego, świeckości systemu szkolnego, uspołeczniania młodzieży i uczynienia bardziej praktycznym systemu nauczania, a także wprowadzania systemu spółdzielczości szkolnej[160]. Wszystko zaczęło się jednak od Uśmiechu dzieciństwa, o którym pisano, że to książka o dzieciach, ale nie dla dzieci. W Uśmiechu, pozostającym stylistycznie pod wpływem Białego dworu Hermana Banga[161], autorka przywróciła do życia czasy, istniejące już tylko we wspomnieniu. Pisarka wskazywała na tematyczne pokrewieństwa opowiadań Uśmiechu dzieciństwa i powieści, nazywając je „wiosennymi preludiami na tematy rozwinięte potem w Nocach i dniach”[162]. Ale koncepcja postaci dzieci w Nocach i dniach jest odmienna, tu bowiem perspektywa sentymentalnego wspomnienia ustępuje miejsca rzetelnej i często dramatycznej relacji o życiu i psychice dziecka. Dąbrowska wyrażała przekonanie, że dzieciństwo jest tym