Kołysanka. Leila Slimani. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Leila Slimani
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-245-2
Скачать книгу
największych cudów dokonuje w kuchni. Myriam przyznała jej się, że nie umie gotować i nie ma do tego zamiłowania. Niania przygotowuje potrawy, które Paul uważa za niesamowite, a dzieci pochłaniają je bez słowa protestu i nigdy nie trzeba ich zmuszać, żeby zjadły wszystko, co mają na talerzu. Myriam i Paul znowu zaczynają zapraszać przyjaciół, którzy delektują się gulaszem cielęcym, sztuką mięsa w rosole, golonką z szałwią czy chrupiącymi warzywami upichconymi przez Louise. Gratulują Myriam, obsypują ją komplementami, ale ona zawsze wyznaje: „Wszystko ugotowała nasza niania”.

      Gdy Mila jest w przedszkolu, Louise nosi Adama w wielkiej chuście. Lubi czuć na brzuchu tłuściutkie uda dziecka, ślinę spływającą jej po szyi, gdy dzidziuś zasypia. Przez cały dzień śpiewa niemowlęciu, zachwycając się jego lenistwem. Masuje Adama, jest dumna z jego wałeczków i różowych okrągłych policzków. Rano dziecko wita ją gaworzeniem, wyciągając do niej tłuste rączki. Gdy pojawiła się Louise, Adam w ciągu kilku tygodni nauczył się chodzić. Przedtem płakał całymi nocami, a teraz śpi spokojnie aż do rana.

      Mila natomiast nie jest taka pokorna. To krucha dziewczynka o postawie baletnicy. Louise czesze ją w tak ciasny kok, że dziewczynce robią się od niego skośne oczy, które wydłużają się na skronie. Przypomina wtedy jedną z tych średniowiecznych bohaterek o szerokim czole i arystokratycznym zimnym wzroku. Mila jest trudnym i męczącym dzieckiem. Na wszystkie przeciwności reaguje wrzaskiem. Rzuca się na ziemię na środku ulicy, tupie, pozwala się ciągnąć po chodniku, by upokorzyć Louise. Kiedy niania kuca i próbuje z nią rozmawiać, Mila odwraca wzrok. Liczy głośno motyle na tapecie. Obserwuje się w lustrze, gdy płacze. To dziecko ma obsesję własnego odbicia. Na ulicy nie odrywa wzroku od szyb wystawowych. Kilka razy wpadła na słup albo potknęła się na jakiejś nierówności na chodniku, bo była pochłonięta podziwianiem siebie.

      Mila jest sprytna. Wie, że tłum czuwa i że Louise wstydzi się przedstawień na ulicy. Niania ustępuje szybciej, gdy mają publiczność. Na ulicy Louise musi omijać szerokim łukiem sklepy z zabawkami, przed którymi dziecko przenikliwie krzyczy. W drodze do przedszkola Mila wlecze się noga za nogą. Kradnie malinę ze stoiska z nowalijkami. Wspina się na wystawy, chowa się w bramach kamienic i ucieka ile sił w nogach. Louise próbuje biec za nią z wózkiem, głośno woła małą, która zatrzymuje się dopiero na skraju chodnika. Nieraz Mila żałuje. Niepokoi ją bladość Louise i przerażenie, jakie w niej wywołała. Wraca pełna miłości, słodka, stara się zyskać przebaczenie. Czepia się nóg niani. Płacze i domaga się czułości.

      Powoli Louise oswaja dziecko. Codziennie opowiada jej historyjki, w których zawsze pojawiają się te same postaci. Sierotki, małe zagubione dziewczynki, uwięzione księżniczki i opuszczone zamki strasznych olbrzymów. Pejzaże Louise zamieszkuje dziwna fauna: ptaki z wykrzywionymi dziobami, jednonogie niedźwiedzie i melancholijne jednorożce. Dziewczynka milknie. Nie odstępuje niani, jest uważna, niecierpliwa. Domaga się powrotu bohaterów. Skąd biorą się te historie? Emanują z Louise, płyną nieprzerwanym strumieniem, nie musi nawet myśleć ani wysilać pamięci czy wyobraźni. W jakim czarnym jeziorze, w jakim głębokim lesie wyszukała te okrutne baśnie, w których dobrzy na końcu umierają, choć wcześniej ocalili świat?

      Myriam jest zawsze rozczarowana, gdy słyszy, że otwierają się drzwi kancelarii adwokackiej, w której pracuje. Jej koledzy zjawiają się koło wpół do dziesiątej. Robią sobie kawę, rozdzwaniają się telefony, parkiet skrzypi, kończy się spokój.

      Ona przychodzi do biura przed ósmą. Zawsze jest pierwsza. Zapala tylko małą lampkę na biurku. W kręgu światła w piwnicznej ciszy odnajduje koncentrację z lat studenckich. Zapomina o wszystkim i z rozkoszą pogrąża się w analizowaniu akt. Czasem idzie ciemnym korytarzem z jakimś dokumentem w ręce i mówi do siebie. Pali papierosa na balkonie, pijąc kawę.

      W dniu, w którym Myriam miała wrócić do pracy, obudziła się o świcie pełna dziecinnego podniecenia. Włożyła nową spódnicę, buty na obcasie, aż Louise wykrzyknęła:

      – Pięknie pani wygląda. – Stojąc na progu z Adamem na rękach, niania wypchnęła swoją pracodawczynię z domu. – Niech się pani o nas nie martwi – powtórzyła – tu wszystko będzie w porządku.

      Pascal ciepło przyjął Myriam. Dał jej pokój obok swojego. Dzielą ich tylko drzwi, które często zostawiają uchylone. Po zaledwie dwóch lub trzech tygodniach pracy Pascal powierzył jej obowiązki, których nigdy wcześniej nie cedował na swoich starzejących się współpracowników. Z biegiem czasu Myriam sama zaczyna prowadzić sprawy kilkunastu klientów. Pascal zachęca ją, by się uczyła i wykorzystywała swój olbrzymi zapał do pracy. Myriam nigdy nie protestuje. Nie odmawia przyjęcia żadnej ze spraw, które daje jej Pascal, nigdy się nie skarży, że pracuje do późna. Pascal często jej powtarza: „Jesteś doskonała”. Przez długie miesiące Myriam tonie w nawale banalnych spraw. Broni drobnych dilerów, kretynów, ekshibicjonisty, kiepskich włamywaczy, pijanych kierowców. Zajmuje się przypadkami niewypłacalnych dłużników, oszustw przy użyciu kart bankowych, przywłaszczania sobie cudzej tożsamości.

      Pascal liczy, że znajdzie nowych klientów, i zachęca, by poświęciła trochę czasu na pomoc prawną. Dwa razy w miesiącu Myriam udaje się do sądu w Bobigny i do godziny dwudziestej pierwszej czeka na korytarzu wpatrzona w zegarek, a czas jej się dłuży. Nieraz się denerwuje, ostro odpowiada zdezorientowanym klientom. Ale stara się, jak może, i osiąga tyle, ile się da. Pascal bez przerwy jej powtarza: „Musisz znać każdą sprawę na pamięć”. A ona robi w tym kierunku wszystko. Czyta aż do późnej nocy protokoły. Wyławia nawet najmniej istotną nieścisłość, wychwytuje najmniejszy błąd proceduralny. Robi to z maniackim uporem, który w końcu zaczyna przynosić owoce. Dawni klienci polecają ją przyjaciołom, jej nazwisko krąży wśród zatrzymanych. Młody człowiek, który dzięki niej uniknął więzienia, obiecuje, że się jej zrewanżuje. „Wyciągnęłaś mnie z tego. Nie zapomnę o tym”.

      Kiedyś została wezwana w środku nocy, by uczestniczyć w przesłuchaniu. Jej dawny klient trafił do aresztu za przemoc domową. A przecież zaklinał się, że nie byłby w stanie uderzyć kobiety. Po cichu ubrała się w ciemności o drugiej w nocy i pochyliła się nad Paulem, żeby go pocałować. Zamruczał coś i się odwrócił.

      Mąż powtarza jej często, że za dużo pracuje, i to doprowadza ją do wściekłości. A jego irytuje jej reakcja, udaje zatroskanego. Utrzymuje, że martwi się o jej zdrowie i niepokoi, czy aby Pascal jej nie wykorzystuje. Ona stara się nie myśleć o dzieciach, nie dać się wpędzić w poczucie winy. Nieraz wyobraża sobie nawet, iż wszyscy sprzysięgli się przeciw niej. Teściowa, która próbuje ją przekonać, że „Mila tak często choruje, bo czuje się samotna”. Koledzy, którzy nigdy jej nie zapraszają, by poszła z nimi na drinka po pracy, i dziwią się, że siedzi do późna w biurze. „Chyba masz dzieci?” Nawet wychowawczyni, która kiedyś wezwała ją na rozmowę w sprawie idiotycznego zajścia z udziałem Mili i koleżanki z grupy. Gdy Myriam przeprosiła, że nie było jej na ostatnich zebraniach i w zastępstwie wysyłała Louise, siwowłosa wychowawczyni machnęła ręką. „Gdyby pani wiedziała! To choroba naszych czasów. Wszystkie te biedne dzieci pozostawia się na pastwę losu, a oboje rodziców zżera ta sama ambicja. Cały czas są w biegu. Czy pani wie, jakie zdanie z ust rodziców dzieci słyszą najczęściej? «Pospiesz się!». I oczywiście później wszystko spada na nas. To nam dzieci każą płacić za swoje lęki i poczucie, że zostały porzucone”.

      Myriam miała wielką ochotę pokazać przedszkolance, gdzie jej miejsce, ale nie była w stanie tego zrobić. Czy powodem było niewygodne krzesełko, na którym siedziała w sali pachnącej farbą i plasteliną? Wystrój sali, głos przedszkolanki wtłaczał ją siłą z powrotem w dzieciństwo, w wiek posłuszeństwa i przymusu. Uśmiechnęła się. Głupio podziękowała i obiecała,