Kołysanka. Leila Slimani. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Leila Slimani
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-8110-245-2
Скачать книгу
czony znakiem wodnym

      Tytuł oryginału: 978-83-8110-245-2

      CHANSON DOUCE

      Copyright © Éditions Gallimard, 2016.

      Copyright © 2017 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

      Copyright © 2017 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga

      Projekt graficzny okładki: Mariusz Banachowicz

      Zdjęcie autorki: C. Hélie © Editions Gallimard

      Redakcja: Bożena Sęk

      Korekta: Aleksandra Mól, Magdalena Bargłowska

      ISBN: 978-83-8110-245-2

      Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.

      Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo!Polska Izba KsiążkiWięcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl

      WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o. o.

      Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice

      tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

      e-mail: [email protected]

      www.soniadraga.pl

      www.facebook.com/wydawnictwoSoniaDraga

      E-wydanie 2017

      Skład wersji elektronicznej:

      konwersja.virtualo.pl

      Dla Émile’a

      „Panna Vezzis przybyła spoza linii granicznej, aby zająć się opieką nad dziećmi pewnej pani (…). Owa pani wyrażała się o pannie Vezzis niezbyt pochlebnie, nazywając ją kiepską niańką, brudasem i gapą. Nigdy jej przy tym do głowy nie przyszło, że panna Vezzis miała też własne sprawy i kłopoty życiowe i że te kłopoty były dla panny Vezzis rzeczą najważniejszą w świecie”.

Rudyard Kipling, Gawędy spod Himalajów,przeł. J. Birkenmajer

      „Czy pan rozumie, czy pan rozumie, panie szanowny, co to znaczy, gdy już nie ma dokąd pójść? – przypomniało mu się znienacka wczorajsze pytanie Marmieładowa. – Albowiem trzeba, żeby każdy człowiek miał jakiekolwiek miejsce, dokąd by mógł pójść…”

F. Dostojewski, Zbrodnia i kara,przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski

      Kolyska

      Młodsze dziecko nie żyje. Wystarczyło kilka sekund. Lekarz zapewniał, że nie cierpiało. Położono je w szarym pokrowcu i zasunięto zamek błyskawiczny nad bezwładnym ciałkiem, które spoczywało pośród zabawek. Natomiast dziewczynka jeszcze żyła, kiedy przyjechało pogotowie. Walczyła jak lew. Znaleziono ślady walki, kawałki skóry pod jej miękkimi paznokciami. W karetce, która wiozła ją do szpitala, była pobudzona, wstrząsały nią konwulsje. Wytrzeszczała oczy, jakby starała się złapać powietrze. Jej gardło wypełniła krew. Miała przedziurawione płuca i mocno uderzyła głową w niebieską komodę.

      Scenę zbrodni obfotografowano. Policja zdjęła odciski, zmierzyła pokój dziecięcy i łazienkę. Leżący na podłodze dywan księżniczki nasiąknął krwią. Stół do przewijania był przechylony. Zabawki włożono do przezroczystych toreb i opieczętowano. Nawet niebieska komoda zostanie wykorzystana w trakcie procesu.

      Matka była w szoku. Tak mówili strażacy, tak powtarzali policjanci, tak pisali dziennikarze. Gdy weszła do pokoju, w którym leżały dzieci, krzyknęła, to był krzyk z samych trzewi, wycie lwicy. Zadrżały od niego ściany. W środku majowego dnia zapadła ciemność. Wymiotowała i tak zastała ją policja, gdy w brudnych ubraniach kucała w pokoju, wstrząsana czkawką, jak oszalała. Wyła tak, aż zdawało się, że wypluje płuca. Sanitariusz dał dyskretny znak głową, podnieśli ją, mimo że stawiała opór i kopała. Podnieśli ją powoli i młoda stażystka z pogotowia podała jej coś na uspokojenie. To był pierwszy miesiąc jej stażu.

      Tamtą też trzeba było ratować. Z takim samym profesjonalizmem i obiektywizmem. Nie potrafiła umrzeć. Umiała tylko zadać śmierć. Nacięła sobie nadgarstki i wbiła nóż w gardło. Straciła przytomność koło dziecięcego łóżeczka. Podnieśli ją, zbadali jej puls i ciśnienie. Położyli ją na noszach, a młoda stażystka przyciskała jej szyję ręką.

      Pod domem zebrali się sąsiedzi. Głównie kobiety. Niedługo trzeba pójść po dzieci do szkoły. Oczami pełnymi łez patrzą na karetkę. Płaczą i chcą wiedzieć, co się stało. Stają na palcach. Próbują dostrzec, co się dzieje za kordonem policji, w karetce, która rusza z wyciem syreny. Szeptem przekazują sobie informacje. Już rozeszła się pogłoska. Coś złego przytrafiło się dzieciom.

      To elegancka kamienica przy rue d’Hauteville w dziesiątej dzielnicy. Kamienica, w której sąsiedzi mówią sobie z sympatią dzień dobry, mimo że się nie znają. Państwo Massé mieszkają na piątym piętrze. To najmniejsze mieszkanie w budynku. Gdy urodziło się im drugie dziecko, Paul i Myriam przedzielili salon ścianką działową. Śpią w wąskim pokoiku, między kuchnią a oknem wychodzącym na ulicę. Myriam lubi meble znalezione na targach staroci i berberyjskie dywany. Na ścianach powiesiła grafiki japońskie.

      Dziś wróciła do domu wcześniej. Skróciła spotkanie i postanowiła, że zapozna się z aktami jutro. Siedząc na rozkładanym siedzeniu w metrze linii 7, myślała o tym, że zrobi dzieciom niespodziankę. Gdy wysiadła, wstąpiła do piekarni, gdzie kupiła bagietkę, deser dla dzieci i ciasto pomarańczowe dla niani. Jej ulubione.

      Miała zamiar zabrać je na karuzelę. Potem zrobią razem zakupy na kolację. Mila pewnie będzie chciała, żeby kupić jej zabawkę, Adam będzie ssał kawałek bagietki w wózku.

      Adam nie żyje. Mila wkrótce umrze.

      – Tylko żeby papiery miała w porządku, zgoda? Nie mam nic przeciwko nielegalnym imigrantom, gdy chodzi o sprzątanie lub malowanie. Muszą mieć jakąś pracę, ale w przypadku opieki nad dziećmi to zbyt ryzykowne. Nie chcę zatrudniać kogoś, kto będzie się bał zadzwonić na policję albo jechać do szpitala, gdyby coś się stało. Poza tym żeby nie była za stara, nie chodziła w chuście i nie paliła. Najważniejsze, żeby była inteligentna i dyspozycyjna. Żeby pracowała, żebyśmy też mogli pracować. – Paul wszystko przygotował. Zrobił listę pytań i zaplanował po pół godziny na każdą rozmowę. Zarezerwowali sobie całe sobotnie popołudnie, żeby znaleźć nianię dla swoich dzieci.

      Gdy Myriam kilka dni wcześniej rozmawiała o poszukiwaniach niani z Emmą, przyjaciółka skarżyła się na swoją opiekunkę. „Ma tu dwóch synów, więc nigdy nie może zostać dłużej ani popilnować moich chłopców wieczorem. To naprawdę kłopot. Pamiętaj o tym, gdy będziesz z nimi rozmawiała. Jeśli ma dzieci, lepiej, żeby były za granicą, u niej w kraju”. Myriam podziękowała za radę, ale nie spodobało jej się to, co powiedziała Emma. Gdyby jakiś pracodawca mówił o niej albo o którejś z koleżanek w ten sposób, oburzałyby się, że to dyskryminacja. Uznała, że straszne jest pozbawianie szans kogoś dlatego, że ma dzieci. Wolała nie poruszać tej kwestii z Paulem. Jej mąż jest taki jak Emma. To pragmatyk, który na pierwszym miejscu stawia rodzinę i karierę.

      Tego