Tymczasem inżynier wie wszystko, co jest niezbędne do znalezienia satysfakcjonującego rozwiązania jego problemu, a mianowicie do zbudowania maszyny. Jeśli jest w stanie zapanować nad istniejącymi obszarami niepewności, próbuje je wyeliminować, ustalając pewien margines bezpieczeństwa. Inżynier zna wyłącznie problemy dające się rozwiązać oraz problemy, których nie można rozwiązać przy obecnym stanie wiedzy. Niepowodzenia mogą mu niekiedy uprzytomnić, że jego wiedza jest mniej doskonała niż przypuszczał oraz że nie wziął pod uwagę czynnika nieokreśloności występującego w pewnych zjawiskach, nad którymi zamierzał zapanować. Wówczas będzie dążył do uzupełnienia wiedzy. Oczywiście nigdy nie wyeliminuje elementu hazardu obecnego w ludzkim życiu. Będzie się jednak kierował zasadą, żeby działać wyłącznie w obszarze pewności. Jego celem jest całkowite zapanowanie nad elementami swojego działania.
Ostatnio często się mówi o „inżynierii społecznej”. Termin ten, podobnie jak „planowanie”, jest synonimem dyktatury i totalitarnej tyranii. Koncepcja inżynierii społecznej opiera się na przeświadczeniu, że ludzi można traktować w taki sam sposób, w jaki inżynier traktuje budulec do konstruowania mostów, dróg i maszyn. Wola inżyniera społecznego ma zastąpić wolę poszczególnych ludzi, których planuje on użyć do budowania swojej utopii. Ludzkość należy podzielić na dwie klasy: wszechmocnego dyktatora oraz poddanych, których sprowadza się do roli pionków w jego planach i trybików w sterowanej przez niego maszynerii. Gdyby taki plan był możliwy do zrealizowania, to oczywiście inżynier społeczny nie musiałby się troszczyć o to, by rozumieć działania innych ludzi. Mógłby postępować z innymi tak, jak technik postępuje z drewnem czy żelazem.
W rzeczywistym świecie działający człowiek ma do czynienia z innymi ludźmi, którzy działają samodzielnie, tak jak on sam. Konieczność dostosowania swoich działań do działań innych ludzi zmusza go do spekulowania, a jego sukces lub porażka zależy od większej lub mniejszej umiejętności zrozumienia przyszłości. Każde działanie jest spekulacją. Życiu człowieka brak jest stałości, a więc również bezpieczeństwa.
5. Liczbowe przedstawienie prawdopodobieństwa zdarzeń jednostkowych
Prawdopodobieństwa zdarzeń jednostkowych nie da się wyrazić liczbowo. To, co powszechnie uważa się za takie przedstawienie, w rzeczywistości nim nie jest, o czym można się przekonać po dokładniejszej analizie.
W przeddzień wyborów prezydenckich w 1944 roku ludzie mogli powiedzieć:
a) Gotów jestem postawić trzy dolary przeciwko jednemu na to, że zwycięży Roosevelt.
b) Przypuszczam, że 45 milionów ludzi spośród wszystkich wyborców skorzysta ze swojego prawa do głosowania, a 25 milionów z nich odda głos na Roosevelta.
c) Szanse Roosevelta oceniam na 9 do 1.
d) Jestem pewien, że zwycięży Roosevelt.
Wypowiedź d) jest oczywiście nieprecyzyjna. Gdyby jej autora zapytać pod przysięgą, czy wygranej Roosevelta jest tak pewien, jak tego, że bryła lodu stopi się w temperaturze 65°C, człowiek ten zaprzeczyłby. Skorygowałby swoje oświadczenie, mówiąc: „Osobiście jestem przekonany, że Roosevelt zostanie prezydentem na kolejną kadencję. Taka jest moja opinia, ale nie ma ona charakteru pewnika; wyraża tylko mój sposób rozumienia zaistniałej sytuacji”.
Stwierdzenie b) to ocena rezultatu zdarzenia, które ma nastąpić. Zawarte w nim liczby nie odnoszą się do większego lub mniejszego prawdopodobieństwa, lecz do oczekiwanego wyniku wyborów. Taka opinia może się opierać na solidnym badaniu, takim jak sondaże Gallupa, lub po prostu na ocenie szacunkowej.
W wypadku c) mamy do czynienia z odmienną sytuacją. Jest to wypowiedź na temat spodziewanego rezultatu wyrażona za pomocą symboli arytmetycznych. Nie oznacza ona oczywiście, że z dziesięciu zdarzeń tego samego typu dziewięć będzie oznaczało wygraną Roosevelta, a jedno jego przegraną. Nie ma ona nic wspólnego z prawdopodobieństwem klas. W takim razie co ona oznacza?
Jest to przenośnia. Większość używanych na co dzień metafor polega na tym, że pewien abstrakcyjny obiekt utożsamiamy w wyobraźni z innym obiektem, którego można doświadczać w sposób bezpośredni za pomocą zmysłów. Nie jest to jednak konieczna właściwość języka metaforycznego, lecz jedynie konsekwencja tego, że rzeczy konkretne są z zasady lepiej nam znane niż obiekty abstrakcyjne. Celem metafory jest wyjaśnienie czegoś, co słabiej znamy, przez coś, co znamy lepiej, toteż najczęściej utożsamia ona pewien abstrakt z lepiej znanym konkretem. Specyfika omawianego przypadku polega na tym, że mamy tu do czynienia z próbą wyjaśnienia skomplikowanej sytuacji przez odwołanie się do analogii zapożyczonej z jednego z działów wyższej matematyki, a mianowicie rachunku prawdopodobieństwa. Tak się składa, że rachunek prawdopodobieństwa cieszy się większą popularnością niż analiza epistemologicznej natury rozumienia.
Nie ma sensu posługiwanie się kryteriami logiki w krytyce języka metaforycznego. Analogie i metafory są zawsze niedoskonałe i niezadowalające z logicznego punktu widzenia. Zazwyczaj poszukuje się znajdującego się u podstawy metafory tertium comparationis. Jednakże nawet tego nie wolno nam zrobić w wypadku metafory, którą się zajmujemy, ponieważ opiera się ona na rozumowaniu błędnym z punktu widzenia rachunku prawdopodobieństwa, a mianowicie na złudzeniu hazardzisty. Stwierdzenie, że szanse Roosevelta są jak 9 do 1, zawiera myśl, iż Roosevelt znajduje się w przeddzień wyborów w sytuacji analogicznej do kogoś, kto wszedł w posiadanie 90 procent wszystkich losów na loterii. Istnieje domniemanie, że ów stosunek 9 do 1 mówi nam coś istotnego na temat rezultatu wyjątkowego wypadku, którym się zajmujemy. Nie ma potrzeby powtarzać, że jest to pogląd błędny.
Niedopuszczalne jest również posługiwanie się rachunkiem prawdopodobieństwa przy ocenie hipotez w naukach przyrodniczych. Hipotezy są tymczasowo przyjętymi wyjaśnieniami, którym brak zadowalającej podstawy logicznej. Na ich temat można sformułować jedynie następujące twierdzenie: hipoteza jest lub nie jest sprzeczna z prawami logiki albo faktami ustalonymi drogą eksperymentu i uznanymi za prawdziwe. W pierwszym wypadku hipoteza jest nie do utrzymania, w drugim natomiast – w danym stanie wiedzy eksperymentalnej – da się ją utrzymać. (Stopień osobistego przekonania jest czysto subiektywny). Ani prawdopodobieństwo częstości, ani rozumienie historyczne nie mają związku z tym zagadnieniem.
Użycie terminu „hipoteza” na określenie różnych sposobów rozumienia zdarzeń historycznych jest niewłaściwe. Jeśli historyk twierdzi, że w upadku dynastii Romanowów istotną rolę odegrało jej niemieckie pochodzenie, to nie wysuwa hipotezy. Fakty, na których opiera swoją hipotezę, są bezsporne. W Rosji panowała powszechna niechęć do Niemców, a ród Romanowów, który dzierżył rządy, od dwustu lat wchodził w związki małżeńskie wyłącznie z potomkami rodzin o korzeniach niemieckich, toteż Rosjanie uważali go za rodzinę zgermanizowaną, nawet ci, którzy byli przekonani, że car Paweł nie był synem Piotra III. Pozostaje jednak pytanie, jaką rolę odegrały te czynniki w łańcuchu wydarzeń, które doprowadziły do detronizacji tej dynastii. Tego rodzaju zagadnień nie da się wyjaśnić w żaden inny sposób, jak tylko z pomocą rozumienia.
6. Zakład, hazard, gra
Zakład to zobowiązanie do przekazania komuś pieniędzy lub innych dóbr w związku z rezultatem zdarzenia, o którym mamy tylko taką wiedzę, jaką można zdobyć na podstawie rozumienia. Można więc zakładać się o wynik wyborów lub meczu tenisowego albo o to, czyje twierdzenie dotyczące pewnych faktów jest prawdziwe, a czyje fałszywe.
Hazard