Interesom każdej branży przemysłu lub firmy mogą sprzyjać najróżniejsze przywileje przyznawane im przez rząd. Jeśli jednak przywileje zostaną rozdzielone równo między wszystkie gałęzie i firmy, to każdy człowiek interesu – nie tylko jako konsument, lecz także jako nabywca surowców, półproduktów, maszyn i innego wyposażenia – straci tyle samo, ile zyska. Egoistyczne interesy grupowe mogą kogoś skłonić do ubiegania się o ochronę celną dla własnej gałęzi produkcji lub własnego przedsiębiorstwa. Nigdy jednak nie staną się one dla tej osoby motywacją do żądania powszechnej ochrony dla wszystkich branż i firm, o ile nie oznacza to większej ochrony dla niej samej niż dla pozostałych branż lub przedsiębiorstw.
Brytyjscy przemysłowcy nie byli też – z punktu widzenia ich celów klasowych – bardziej zainteresowani zniesieniem ustaw zbożowych niż pozostali obywatele brytyjscy. Właściciele ziemscy sprzeciwiali się zniesieniu tych praw, ponieważ obniżenie cen produktów rolnych zmniejszało ich rentę gruntową. Partykularny interes grupowy przemysłowców można zrozumieć tylko wtedy, gdy się uwzględni dawno już zarzucone spiżowe prawo płacy oraz równie błędną doktrynę mówiącą, że zysk powstaje w wyniku wyzysku robotników.
W świecie, którego organizacja opiera się na podziale pracy, każda zmiana musi w jakiś sposób wpływać na krótkookresowe interesy wielu grup. Bez trudu więc można oskarżać każdą doktrynę opowiadającą się za zmianą istniejących warunków o to, że stanowi „ideologiczną” maskę skrywającą egoistyczne interesy wybranej grupy ludzi. Wielu współczesnych autorów zajmuje się przede wszystkim demaskowaniem takich ideologii. To nie Marks wymyślił tę demaskatorską procedurę; była ona znana na długo przed nim. Oddawano się temu już znacznie wcześniej. Najbardziej kuriozalnym przykładem są tu podejmowane przez osiemnastowiecznych pisarzy próby ukazania wierzeń religijnych jako podstępnego zabiegu stosowanego przez duchownych w celu zagarnięcia władzy i bogactwa dla siebie i swoich sprzymierzeńców, wyzyskiwaczy. Taki pogląd głosili marksiści, którzy określali religię jako „opium dla mas”55. Zwolennicy tego poglądu nie zauważyli, że tam gdzie istnieją egoistyczne interesy, muszą się pojawić również egoistyczne interesy o charakterze przeciwstawnym. Wyjaśnienie jakiegoś zdarzenia polegające na wskazaniu, że było ono korzystne dla określonej klasy, z pewnością nie jest wyjaśnieniem zadowalającym. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego reszta społeczeństwa, którego interesy ucierpiały w wyniku tego zdarzenia, nie udaremniła wysiłków tych, którzy na nim skorzystali.
Każda firma i każda gałąź gospodarki w krótkim okresie dąży do zwiększenia sprzedaży swoich produktów. Jednakże w dłuższym okresie zyski z różnych rodzajów produkcji stają się podobne. Gdy popyt na produkty wytwarzane przez jakąś branżę wzrasta i rosną zyski tej gałęzi przemysłu, to napływa do niej więcej kapitału; zwiększona konkurencja powoduje zmniejszenie zysków. Zyski ze sprzedaży produktów szkodliwych dla społeczeństwa nie są wcale większe od zysków ze sprzedaży artykułów pożytecznych dla niego. Jeśli zakazuje się jakiegoś rodzaju produkcji i osoby działające w tej branży muszą się liczyć z ryzykiem, że będą ścigane, poniosą karę, zostaną uwięzione, to ich zysk brutto musi być na tyle wysoki, by skompensować niebezpieczeństwa związane z taką produkcją. Nie wpływa to jednak na zysk netto.
Bogaci, właściciele dobrze prosperujących fabryk, nie mają szczególnego interesu klasowego, który skłaniałby ich do utrzymywania wolnej konkurencji. Sprzeciwiają się konfiskowaniu i odbieraniu im fortun, ale w ich żywotnym interesie jest raczej niedopuszczenie do pojawienia się na rynku nowych konkurentów, którzy mogliby zagrozić ich pozycji. Jeśli ktoś walczy o wolny rynek i wolną konkurencję, nie staje w obronie tych, którzy są już bogaci, lecz zabiega o swobodę działania dla anonimowych ludzi, którzy niebawem zostaną przedsiębiorcami, a ich pomysłowość sprawi, że życie przyszłych pokoleń stanie się lżejsze. Chce, żeby droga dla dalszego rozwoju gospodarczego pozostawała otwarta. Jest rzecznikiem postępu materialnego.
Sukces, jaki w XIX wieku odniosły idee wolnego handlu, był owocem teorematów klasycznej ekonomii. Idee te cieszyły się tak dużym uznaniem, że ci, których klasowe interesy ucierpiały, nie byli w stanie przeszkodzić ich powszechnej akceptacji ani temu, by znalazły one swój wyraz w ustawodawstwie. To idee tworzą historię, a nie historia idee.
Prowadzenie sporu z mistykami i jasnowidzami nie ma sensu. Swoje twierdzenia opierają oni na intuicji i nie zamierzają poddawać ich racjonalnej analizie. Marksiści stwarzają pozory, jakoby przemawiał przez nich głos historii. Jeśli inni ludzie nie słyszą tego głosu, oznacza to tylko, że nie są wybrańcami. Byłoby bezczelnością, gdyby błądzący w ciemnościach ośmielali się sprzeciwiać ludziom natchnionym. Przez wzgląd na przyzwoitość powinni skulić się w kącie i nie zabierać głosu.
Jednakże nauka nie może uchylać się od myślenia, nawet jeśli jest oczywiste, że nigdy nie przekona tych, którzy kwestionują wyższość rozumu. Nauka musi kłaść nacisk na to, że powołanie się na intuicję nie może rozstrzygać, która z kilku sprzecznych doktryn jest prawdziwa, a które są fałszywe. Oczywiście w naszych czasach oprócz marksizmu istnieją i rozwijają się inne „ideologie”. Marksiści twierdzą, że wcielenie ich w życie zaszkodziłoby interesom większości. Jednocześnie zwolennicy tych doktryn mówią dokładnie to samo o marksizmie.
Naturalnie marksiści uważają doktrynę za fałszywą, jeśli jej autor nie ma pochodzenia robotniczego. Kto jednak jest robotnikiem? Doktor Marks, fabrykant i „wyzyskiwacz” Engels, potomek szlacheckiej rodziny rosyjskiej Lenin z pewnością nie należeli do klasy robotniczej. Jednak Hitler i Mussolini byli prawdziwymi proletariuszami, a w dzieciństwie cierpieli niedostatek. Konfliktu między bolszewikami a mienszewikami, między Stalinem a Trockim nie można uznać za konflikt klasowy. Były to konflikty różnych sekt fanatyków, którzy oskarżali się wzajemnie o zdradę.
Istota filozofii marksizmu jest następująca: mamy rację, ponieważ jesteśmy rzecznikami rosnącej w potęgę klasy robotniczej. Dyskursywne rozumowanie nie może unieważnić naszych teorii, ponieważ są one inspirowane wyższą siłą, która decyduje o losie ludzkości. Nasi przeciwnicy są w błędzie, gdyż nie mają intuicji, która kieruje naszymi umysłami. Oczywiście nie są oni winni temu, że z powodu swojej przynależności klasowej nie posługują się prawdziwie proletariacką logiką i są zaślepieni ideologią. Niezgłębione wyroki historii wybrały nas, a ich skazały na potępienie. Przyszłość należy do nas.
4. Polilogizm rasowy
Marksistowski polilogizm to bezowocna próba ocalenia niemożliwych do utrzymania idei socjalizmu. Dążenie marksistów do zastąpienia racjonalnego rozumowania intuicją odwołuje się do powszechnie panujących przesądów. Właśnie dlatego marksistowski polilogizm i jego pochodna, tzw. socjologia wiedzy, nie dają się pogodzić z nauką i rozumem.
Inaczej jest w wypadku polilogizmu rasistów. Ten rodzaj polilogizmu jest zgodny z modnymi, chociaż błędnymi prądami we współczesnym empiryzmie. Nie da się zaprzeczyć, że ludzkość dzieli się na różne rasy. Poszczególne rasy charakteryzują się odmienną budową ciała. Filozofowie materialistyczni utrzymują, że myśli są wydzieliną mózgu, tak jak żółć jest wydzieliną woreczka żółciowego. Wykazaliby się brakiem konsekwencji, gdyby z góry odrzucili