Przepraszam, że nie pisałem przez miesiąc. Byłem bardzo zajęty, a w telewizji pokazują dużo piłki nożnej. […] Stres?! O kurwa! Stres siedzi w mojej głowie, więc dobrze go znam! Właśnie tam mieszka pierdolony stres! Lekarz mówi, że z moją głową jest wszystko w porządku, pierdolona pizda!
ROZKUTY, JEDNONOGI MORDERCA I PORYWACZ MICHAEL SAMS, GDY STRACIŁ PANOWANIE NAD SOBĄ W CZASIE ROZMOWY Z AUTOREM W WIĘZIENIU FULL SUTTON W WIELKIEJ BRYTANII
Niniejsza książka prowadzi Czytelnika „drogą śmierci” do mrocznego, opustoszałego skrzyżowania, gdzie dochodzi do krwawej zbrodni, często w nocy. Bohaterami są niewinni ludzie, którzy leżą martwi w płytkich, zapadających się grobach, a także ludzkie bestie, które aresztowano, osądzono i skazano; niektórzy zginęli na krześle elektrycznym, inni otrzymali śmiertelny zastrzyk, a jeszcze inni zawiśli na szubienicy.
Przeprowadziłem wywiady z ponad trzydziestoma maniakalnymi zabójcami, którzy dusili ofiary, zarzynali, podpalali, masakrowali, wstrzykiwali żrące substancje; stosowali prawie wszystkie metody zadawania śmierci. W publikacji tej próbuję pokazać Czytelnikom bramy piekła – leżą one bardzo daleko od bram nieba. Nie jest to lektura dla ludzi o słabych nerwach i nie nadaje się do czytania do poduszki, ponieważ staram się uświadomić Czytelnikom, jak funkcjonuje psychika ludzi będących wcieleniem czystego zła.
Moi lojalni Czytelnicy wiedzą, że nie przebieram w słowach – nie okraszam swoich książek bełkotem psychologicznym, jakim posługują się psychiatrzy, którzy wymądrzają się na temat seryjnych zabójców, choć nigdy nie rozmawiali z przestępcą i ich jedyny związek z kryminologią to prowadzenie zajęć uniwersyteckich w tweedowych marynarkach, spodniach z diagonalu i podniszczonych półbutach.
Mówię prawdę. Przemawiam w imieniu ofiar torturowanych przez bezlitosne bestie. Przemawiam w imieniu najbliższych krewnych, którzy stracili bliskich. Przemawiam w imieniu policjantów, którzy muszą badać budzące litość, zmasakrowane ciała wyrzucone jak śmieci gdzieś na odludziu.
Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać. Możecie wybaczyć mordercy seksualnemu, który porwie na ulicy waszą żonę, partnerkę albo dziecko, zgwałci, zabije i wyrzuci do przydrożnego rowu. Niewątpliwie kiedyś zapomnicie o smutku, może nawet zaczniecie się modlić za duszę bestii. Jednak większość reaguje inaczej i pragnie, by potwór jak najszybciej poniósł śmierć.
A zatem zaczynajmy. Zaprowadzę Was łagodnie na skraj przepaści i zepchnę w dół, żebyście mogli porozmawiać z seryjnymi mordercami. Ale najpierw udamy się na tropikalne Filipiny.
Uciec i siedzieć spokojnie na plaży – tak wyobrażam sobie raj.
EMILIA WICKSTEAD, NOWOZELANDZKA PROJEKTANTKA MODY
Każdy projekt, każda książka, każdy rysunek, każdy wiersz i prawie wszystko, co robimy, zaczyna się od pustej stronicy. Ta książka nie jest wyjątkiem. W tej chwili siedzę na leżaku na oświetlonej słońcem werandzie domu w moim ulubionym kurorcie na Filipinach – obok stoi duża szklaneczka lodowatego ginu z tonikiem i leży grube cygaro. Biały piasek parzy stopy nawet w cieniu palm kokosowych. To raj, zupełnie inny niż zatłoczona Manila, ale nawet tutaj wszędzie widać uzbrojonych policjantów. Patrolują kurort przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku… Kilkaset metrów od brzegu na wodzie spokojnego morza Sulu leniwie kołysze się policyjna motorówka. Łagodne fale lśnią jak brylanty, za wyspami i wapiennymi klifami zachodzi słońce. Są tu rafy koralowe, zaciszne laguny, a w wodzie roi się od ryb. Palawan to raj na Ziemi.
Zapomnijcie o prawach człowieka. Jeśli zostanę prezydentem, będę robił to samo, co robiłem jako burmistrz. Dilerzy narkotyków, bandyci i lenie, lepiej się wynoście! Zabiję was i rzucę do Zatoki Manilskiej rekinom na pożarcie!
RODRIGO DUTERTE W CZASIE KAMPANII PREZYDENCKIEJ W 2016 ROKU, OSTRZEŻENIE WOBEC BARONÓW NARKOTYKOWYCH
Rodrigo „Rody” Roa Duterte dotrzymał słowa. Zabójcy i handlarze narkotyków są traktowani na Filipinach naprawdę bardzo surowo.
Cudzoziemscy kryminaliści działający na Dalekim Wschodzie i w Azji Południowo-Wschodniej nie powinni myśleć, że im się upiecze, bo pochodzą z Zachodu…
Pieprzę to, nie będę prosił o łaskę. Nie powieszą mnie. Jestem Brytyjczykiem.
JOHN SCRIPPS W WIĘZIENIU CHANGI W SINGAPURZE NA CZTERY DNI PRZED EGZEKUCJĄ PRZEPROWADZONĄ 19 KWIETNIA 1996 ROKU
John Martin Scripps, znany jako „Turysta z Piekła”, urodził się w Wielkiej Brytanii. Dokładnie opisałem jego zbrodnie w książce Rozmowy z seryjnymi mordercami. Był zabójcą i handlarzem narkotyków działającym z pobudek materialnych; w piątek 19 kwietnia 1996 roku powieszono go w Singapurze między dwoma tajlandzkimi bandytami. Byłem w Singapurze w czasie jego egzekucji i kremacji. Nie pozwolił się zważyć przed egzekucją, co spowodowało, że kiedy go powieszono, głowa prawie oderwała się od ciała.
Oczywiście Scripps doskonale zdawał sobie sprawę, że może zostać powieszony za przestępstwa narkotykowe popełnione w Singapurze i brutalne poćwiartowanie południowoafrykańskiego biznesmena Geralda Lowe’a w singapurskim hotelu Riverview. W Phuket w Tajlandii zamordował Sheilę i Darina Damude’ów, matkę i syna, za co zgodnie z miejscowym prawem mógłby zostać rozstrzelany. Mimo to popełniał zbrodnie, nie przejmując się grożącymi mu konsekwencjami.
Cóż, moim zdaniem zasługiwał na swój los, ponieważ już wcześniej popełnił kilka morderstw w innych krajach. Nadinspektor Gerald Lim, prowadzący śledztwo w jego sprawie, powiedział mi: „W Singapurze wszędzie wiszą ostrzeżenia, że jeśli ktoś złamie nasze prawa dotyczące narkotyków albo dokona zabójstwa, zostanie skazany na śmierć niezależnie od wieku, płci, rasy, pochodzenia i wyznania”. W gruncie rzeczy Scripps sam się powiesił. Władze Singapuru po prostu dostarczyły linę!
W Wielkiej Brytanii jesteśmy bardziej wyrozumiali wobec seryjnych morderców. Nowoczesne zakłady karne, wszelkie wygody, dobre wyżywienie, opieka zdrowotna, telewizja, internet, swobodny dostęp do narkotyków, które w więzieniu łatwo zdobyć – a jednak osadzeni nieustannie się skarżą.
Weźmy na przykład Joanne Dennehy, której poświęciłem książkę A Love of Blood. W ciągu kilku dni zasztyletowała trzech mężczyzn; lały się przy tym potoki krwi. Nie wystarczyło jej to: zaatakowała w biały dzień dwóch następnych mężczyzn – przypadkowe osoby wyprowadzające psy na spacer. Jedna z ofiar odniosła przeszło czterdzieści ran, przeżyła kilka lat, po czym zmarła. A co się teraz dzieje z Dennehy?
Panna Dennehy korzysta z wszelkich luksusów w brytyjskim więzieniu Bronzefield, prowadzonym przez prywatną firmę. Po trafieniu za kratki dwukrotnie podejmowała próby ucieczki, usiłowała zamordować inną osadzoną i planowała odciąć palec strażniczce. Spędziła wiele miesięcy w pojedynczej celi, za co bez powodzenia próbowała pozwać na koszt podatników rząd brytyjski za łamanie Europejskiej konwencji praw człowieka. W chwili pisania niniejszej książki ubiega się o zapomogę w wysokości 7000 funtów – znowu na koszt podatników – by poślubić swoją lesbijską partnerkę z więzienia.
Cóż,