Dotarcie do tego miejsca wymagało jednak nieco czasu.
Pierwsze drukarki 3D pojawiły się już w latach 80. XX wieku. Były jednak kiepskiej jakości, działały wolno, trudno je było zaprogramować, a łatwo uszkodzić, drukowały tylko w plastiku. Dzisiaj te urządzenia skolonizowały już większość pozycji w układzie okresowym. Możemy drukować z setek różnych materiałów, w pełnej gamie kolorystycznej – z metalu, gumy, plastiku, szkła, betonu, a nawet z materiałów organicznych, takich jak komórki, skóra czy czekolada. Lista rzeczy, które jesteśmy w stanie wydrukować, z dnia na dzień robi coraz większe wrażenie. Od silników odrzutowych po kompleksy mieszkaniowe, od układów elektronicznych po protezy kończyn – drukarki 3D wytwarzają niebywale skomplikowane urządzenia w coraz krótszym czasie.
Ma to ogromne znaczenie dla przemysłu. Istota druku 3D, polegająca na produkcji na żądanie, eliminuje potrzebę posiadania zapasów i wszystkiego, co się z nimi wiąże. Ta technologia pozbywa się wszelkich łańcuchów dostaw, sieci logistycznych, pomieszczeń składowych, magazynów i całej reszty, z wyjątkiem oczywiście miejsca przeznaczonego na surowce do produkcji i samą drukarkę. To jedno osiągnięcie, ta jedna wykładnicza technologia zagraża całemu sektorowi wytwórczemu wartemu 12 bilionów dolarów.
I gna coraz prędzej.
Do początku pierwszej dekady naszego wieku drukarki 3D były wyjątkowo drogimi urządzeniami – ich cena wynosiła około 100 tysięcy dolarów. Dzisiaj można je kupić za mniej niż 1000 dolarów. W miarę jak malały ceny, rosła wydajność drukarek i zaczęły pojawiać się rozmaite konwergencje – dzięki czemu mogły one szerzej wejść na rynki.
Na przykład kilka lat temu izraelska firma Nano Dimension dokonała konwergencji druku 3D i techniki obliczeniowej, dzięki czemu wprowadziła na rynek pierwszą komercyjną drukarkę wytwarzającą obwody drukowane i umożliwiła projektantom prototypowanie nowych produktów w czasie liczonym w godzinach, a nie jak wcześniej w miesiącach. Kolejnym przykładem konwergencji jest druk 3D i energetyka, gdzie korzysta się z technologii do wytwarzania akumulatorów, turbin wiatrowych i paneli słonecznych, czyli 3 najdroższych i najistotniejszych komponentów napędzających rewolucję energii odnawialnej. Podobne zmiany zachodzą również w transporcie. Silniki były jednymi z najbardziej skomplikowanych maszyn na Ziemi. Produkowany przez General Electric zaawansowany silnik turbośmigłowy składał się kiedyś z 855 indywidualnie obrabianych komponentów. Dzisiaj, w czasach druku 3D, ma ich 12. Lepiej? Tak, redukcja masy o 50 kilogramów i 20-procentowy spadek zużycia paliwa.
W innym miejscu przecinają się druk 3D i biotechnologia. Pierwsze drukowane w 3D protezy pojawiły się w 2010 roku. Dzisiaj szpitale produkują je na dużą skalę. W 2018 roku szpital w Jordanii wdrożył program, w którego ramach jest w stanie w ciągu 24 godzin dopasować i wyprodukować protezę dla osoby po amputacji, a koszt całej operacji nie przekracza 20 dolarów. Drukarki 3D są teraz w stanie drukować również układy elektroniczne, dzięki czemu firmy, takie jak Unlimited Tomorrow i Open Bionics, sprzedają wyprodukowane w technologii druku 3D zaawansowane protezy bioniczne w cenie zwykłych protez.
Wśród zapasowych części ciała pojawią się niedługo zapasowe organy. W 2002 roku naukowiec z Uniwersytetu Wake Forest wydrukował w technologii 3D pierwszą tkankę nerkową zdolną do filtrowania krwi i wytwarzania moczu. W 2010 roku Organovo, firma badawcza z siedzibą w San Diego specjalizująca się w biodruku, stworzyła pierwsze naczynie krwionośne. Dzisiaj firma Prellis Biologics bije rekordy w szybkości druku naczyń włosowatych, a Iviva Medical osiąga podobne wyniki w druku 3D nerek. Przewiduje się, że drukowane na drukarkach 3D organy trafią na rynek już w 2023 roku.
Wpływ druku 3D na branżę budowlaną da o sobie znać jeszcze szybciej. W 2014 roku chińska firma WinSun wydrukowała w 3D dziesięć domów jednorodzinnych w ciągu niecałych 24 godzin, a koszt jednego domu nie przekroczył 5 tysięcy dolarów. Kilka miesięcy później wydrukowali 5-piętrowy kompleks mieszkalny w ciągu weekendu. W 2017 roku inna chińska firma połączyła druk 3D z technologią budynków modułowych i wzniosła 57-piętrowy drapacz chmur w ciągu 19 dni. W 2019 roku firma Mighty Buildings działająca w Kalifornii połączyła osiągnięcia druku 3D z robotyką i badaniami materiałowymi w celu zrobienia czegoś, co nikomu wcześniej się nie udało – wydrukowania domów jednorodzinnych w pełni zgodnych z przepisami amerykańskiego kodeksu budowlanego, ograniczając równocześnie do jednej dziesiątej koszty pracy, a cenę finalnego produktu – do jednej trzeciej branżowego standardu.
Historia, która jest najlepszym przykładem zmieniającej świat potęgi druku 3D, opowiada o pewnym mężczyźnie nazywającym się Brett Hagler. Kilka lat po trzęsieniu ziemi, które miało miejsce na Haiti w 2010 roku, wybrał się on tam na wycieczkę. Kiedy zobaczył, że pomimo dość długiego czasu, jaki upłynął od katastrofy, dziesiątki tysięcy ludzi wciąż mieszkają w namiotach, nie mógł uwierzyć własnym oczom. Postanowił znaleźć sposób na zapewnienie stałego schronienia ludziom, którzy go najbardziej potrzebowali, i wykorzystanie w tym celu nowo powstałych rozwiązań technologicznych. Powołał do życia organizację non profit nazwaną New Story, pozyskał kapitał na prowadzenie badań od grupy inwestorów nazywającej się The Builders (Budowniczowie) i stworzył zasilaną energią słoneczną drukarkę 3D, która może działać nawet w najbardziej niekorzystnych warunkach. Skonstruowana przez niego maszyna może w ciągu 48 godzin wydrukować dom o powierzchni od niemal 40 m2 do około 75 m2. Koszt tej operacji mieści się w zakresie od 6 do 10 tysięcy dolarów (w zależności od lokalizacji domu i kosztu surowców użytych do jego produkcji). Nie wygląda on przy tym jak bunkier, wprost przeciwnie – to elegancki i nowocześnie zaprojektowany dom z biegnącą dookoła werandą.
Jesienią 2019 roku w Meksyku New Story rozpoczęło budowę pierwszej na świecie wspólnoty mieszkaniowej wydrukowanej na drukarce 3D – 50 domów, które zostaną rozdane albo sprzedane osobom, które są obecnie bezdomne (dla wszystkich chętnych dostępna jest opcja kredytu bez odsetek z mikroratami). „Dane mówią same za siebie” – wyjaśnił Hagler. „Dach nad głową to podstawowa potrzeba. Jeżeli będziemy ją w stanie zaspokoić, wszystkie inne sprawy też się poprawią – zdrowie, kondycja, dochód, poziom edukacji dzieci. Druk 3D to niesamowite narzędzie służące walce z niedostatkiem. Od nas zależy, czy będziemy go używać”.
Łańcuch bloków
W krótkim okresie funkcjonowania łańcuch bloków zyskał kilka cudownie barwnych określeń. Był nazywany wykładniczą technologią prowadzenia rejestru, najbardziej seksownym rozwiązaniem rozliczeniowym w historii świata i odrzuceniem władzy sprawowanej nad nami przez państwo. Mówiąc prościej, łańcuch bloków to technologia tworząca odpowiednie warunki – powstała, żeby umożliwić funkcjonowanie walut cyfrowych.
Cyfrowa waluta, czyli koncepcja mówiąca, że zamiast pieniędzy będziemy używać zer i jedynek, została zaproponowana po raz pierwszy w 1983 roku. Ten pomysł został jednak zablokowany przez pozornie nierozwiązywalny „problem podwójnego wydatkowania”. W skrócie wygląda to tak. Jeśli ktoś ma 1 dolara i da go koledze, wtedy jego kolega ma 1 dolara. Jeśli ktoś ma 1 cyfrowego dolara i ma go dać koledze, co miałoby go powstrzymać przed daniem temu koledze kopii 1 dolara i zatrzymaniem oryginału dla siebie – podstawą tej waluty są przecież jedynie zera i jedynki. W ten sposób funkcjonują zresztą wszystkie inne systemy udostępniania danych cyfrowych. Kiedy wysyłamy e-mail, nasz komputer zapisuje jego oryginał i wysyła kopię. To dobre rozwiązanie, jeśli mamy wymieniać listy, ale nie nadaje się ono zupełnie