W procesach, które tu opisujemy, najbardziej rewolucyjna okazuje się jednak jej dostępność.
Zaledwie 10 lat temu sztuczna inteligencja była wyłączną domeną wielkich korporacji i potężnych rządów. Dzisiaj natomiast jest dostępna dla wszystkich. Większość najlepszych programów została już udostępniona na licencji open source. W smartfonach wyprodukowanych po 2018 roku zostały wbudowane chipy sztucznej inteligencji oparte na sieciach neuronowych, dzięki czemu są one gotowe, żeby sprostać wymaganiom oprogramowania. Jak go zatem napędzić? Amazon, Microsoft i Google starają się o to, żeby chmury obliczeniowe oparte na sztucznej inteligencji stały się kolejnym rynkowym przebojem.
Co to wszystko znaczy? Zacznijmy od JARVIS-a. Dla wielu osób JARVIS z filmu Iron Man jest najlepszą sztuczną inteligencją, jaką kiedykolwiek widzieli. Tony Stark może z nim rozmawiać tak, jakby rozmawiał z człowiekiem. Opisuje mu swoje pomysły, po czym razem pracują nad szczegółowymi projektami i ich wykonaniem. JARVIS jest dla Starka przyjaznym interfejsem dającym dostęp do dziesiątków szybko rozwijających się technologii i rakietowym paliwem napędowym. Z chwilą gdy faktycznie wypracujemy takie rozwiązanie, określenie turboprzyspieszenie nie będzie się nawet umywać do rzeczywistości.
Już dzisiaj jesteśmy blisko takiego świata. Sztuczna inteligencja w chmurze dostarcza wystarczającej mocy obliczeniowej, żeby działanie takich asystentów jak JARVIS było możliwe. Połączenie przyjaznych konwersacji, z jakich znana jest Xiaoice, i dokładności w podejmowaniu decyzji przez AlphaGo Zero pozwala pójść jeszcze o krok dalej. Dodajmy do tego najnowsze osiągnięcia w głębokim uczeniu maszynowym i będziemy mieli system, który zaczyna być zdolny do samodzielnego myślenia. Czy to już JARVIS? Jeszcze nie. To na razie jego prostsza wersja – i kolejna przyczyna, dla której technologiczne przyspieszenie przyspiesza samo siebie.
Sieci
Sieci są środkami transportu. To dzięki nim towary, usługi oraz – co ważniejsze – informacje i innowacyjność przenoszą się z punktu A do punktu B. Najstarsze sieci na świecie pochodzą z epoki kamienia, sprzed ponad 10 tysięcy lat, kiedy wyżłobione koleiny utworzyły pierwsze drogi.
Powstanie sieci dróg było czymś niezwykłym. Proces wymiany idei i innowacji nie był już hamowany przez ograniczenia wynikające z konieczności ostrożnego posuwania się noga za nogą po otwartym i niebezpiecznym terenie. Raptem fakty i liczby mogły przemieszczać się z zawrotną prędkością wozu zaprzężonego w woły sięgającą niemal 5 kilometrów na godzinę.
Potem przez bardzo długi czas niewiele się zmieniało. Przez następne 12 tysięcy lat – z wyjątkiem zastąpienia wołów przez konie i wynalezienia żagla umożliwiającego zamorskie podróże – prędkość rozchodzenia się informacji pozostawała na mniej więcej stałym poziomie.
Zmiana nadeszła dopiero 24 maja 1844 roku, kiedy Samuel Morse za pomocą telegrafu przesłał cztery słowa: „To, co Bóg uczynił”. Ta transmisja to z jednej strony kwestia na lata, z drugiej – początek nowej epoki, epoki sieci. Morse przesłał te słowa za pośrednictwem eksperymentalnej linii telegraficznej rozciągniętej między Waszyngtonem a Baltimore będącej dwuwęzłowym zarysem pierwszej światowej sieci informacyjnej.
Alexander Graham Bell 32 lata później podbił stawkę w rozwoju sieci o dokładnie 5 słów. W marcu 1876 roku Bell odbył pierwszą w historii rozmowę telefoniczną polegającą na przekazaniu składającego się z 9 słów polecenia: „Panie Watson, proszę przyjść do mnie. Chcę pana zobaczyć”. Równocześnie jednak rozszerzył możliwości tych sieci – i to miało znacznie poważniejsze konsekwencje.
Wynalazek Bella nie zwiększył prędkości transmisji danych. Prąd elektryczny płynący przewodami to wciąż prąd elektryczny płynący przewodami, ale ogromnie zwiększył zarówno ilość przesyłanych informacji, jak i ich jakość. Co więcej, telefon oferował łatwy w użyciu interfejs. Nie trzeba się już było latami uczyć nadawania kresek i kropek, wystarczyło wziąć do ręki słuchawkę i wykręcić numer.
Wraz z tym pierwszym przyjaznym dla użytkowników interfejsem w procesie rozwoju sieci zakończył się okres decepcji i rozpoczął etap dysrupcji. W 1919 roku w Stanach Zjednoczonych niecałe 10 procent gospodarstw domowych miało telefon. Ktoś chciałby przeprowadzić trzyminutową rozmowę z jednego końca kraju na drugi? Nie ma oczywiście problemu. Potrzebujemy jedynie małej fortuny – wówczas 20 dolarów, czyli prawie 400 według dzisiejszej wartości pieniądza. Już jednak w latach 60. ubiegłego wieku minuta rozmowy telefonicznej ze Stanów Zjednoczonych do Indii kosztowała tylko 10 dolarów. Dzisiaj jest to kwota około 28 centów (według stawki w podstawowym abonamencie w sieci Verizon).
Jednak ten tysiąckrotny spadek cen i towarzyszący mu wzrost jakości był jedynie przygrywką. W ciągu ostatnich 50 lat w rozwoju sieci zakończyła się faza dysrupcji i od tej pory trudno znaleźć miejsce, gdzie ich nie ma. Okablowaliśmy już niemal każdy metr kwadratowy na Ziemi – kable światłowodowe, sieci bezprzewodowe, sieci szkieletowe internetu, stacje przekaźnikowe, konstelacje satelitów i wiele innych. Internet jest największą siecią na Ziemi. W 2010 roku jedna czwarta ludności świata, czyli niemal 1,8 miliarda osób, miała do niego dostęp. W 2017 roku penetracja internetu wyniosła 3,8 miliarda, czyli około połowy osób żyjących na Ziemi. W ciągu najbliższych 5 lat sieć połączeń obejmie nas wszystkich, masy ludzi dzisiaj będące poza siecią, całą ludzkość. Z gigabitowymi prędkościami i bardzo niskimi kosztami kolejne 4,2 miliarda osób włączy się w globalny dialog. A stanie się to tak.
5G, balony i satelity
Kiedy naukowcy rozmawiają o ewolucji sieci, „G” jest od zawsze tematem dnia. Pochodzi ono od słowa generacja. W 1940 roku, kiedy zaczynały się rozrastać pierwsze sieci telefoniczne, mieliśmy 0G. Byliśmy wówczas w fazie decepcji. Pokonanie dystansu dzielącego nas od 1G zajęło 40 lat. Dokonaliśmy tego w latach 80. ubiegłego wieku, kiedy pojawiły się pierwsze telefony komórkowe. Nastąpiło wówczas przejście z fazy decepcji do dysrupcji.
W latach 90. ubiegłego wieku, gdy pojawił się internet, na scenie zadebiutowało 2G. Nie utrzymało się jednak na niej zbyt długo. Dekadę później erę akceleracji zapoczątkowało 3G, a koszty szerokopasmowego dostępu zaczęły spadać w zdumiewającym tempie – 35 procent rocznie. Smartfony, bankowość mobilna i handel internetowy w 2010 roku wymusiły powstanie 4G. Od 2019 roku zastrzykiem nowej energii jest 5G, dostarczając połączeń o stukrotnie wyższej prędkości w umiarkowanych cenach.
Jak szybkie jest 5G? Kiedy mamy 3G, pobranie filmu wysokiej rozdzielczości zajmuje nam około 45 minut. 4G skraca ten czas do 21 sekund. A 5G? Dłużej niż pobranie filmu będzie trwało przeczytanie tego zdania.
Sieci komórkowe oplatają całą ziemię. W tym samym czasie inne sieci zapuszczają się w obszar wysoko ponad naszymi głowami. Alphabet realizuje teraz Project Loon, który kiedyś musiał wydawać się szaleństwem. Narodził się on 10 lat temu w Google X, samodzielnym oddziale internetowego giganta. Polegał na tym, żeby zastąpić maszty telefonii komórkowej umieszczonymi w stratosferze balonami. Dzisiaj ten pomysł obleka się w realne kształty.
Balony Google’a o wymiarach 15 na 12 metrów,