Oczywiście, to jest ich matka. Simon doszedł do wniosku, że trzeba wziąć na to poprawkę.
– Jeśli pójdę wybawić Daphne – wyjaśnił Anthony – mogę wpaść w szpony matki, a wtedy będę zgubiony.
Simon omal nie parsknął śmiechem. Oczami wyobraźni widział, jak lady Bridgerton ciągnie swego pierworodnego syna wokół sali od jednej niezamężnej damy do drugiej.
– Rozumiesz teraz, dlaczego unikam takich miejsc jak zarazy – powiedział z kwaśną miną Anthony. – Jestem pod obstrzałem z obu stron. Jak nie odnajdą mnie debiutantki i ich matki, już moja własna przypilnuje, żebym na nie trafił.
– Wiesz co! – wykrzyknął Benedict. – A może ty ją wybawisz, Hastings?
Simon zerknął na lady Bridgerton (która w tym momencie ujęła mocno pod ramię Macclesfielda) i doszedł do wniosku, że woli raczej zostać uznanym za skończonego tchórza.
– Nie byliśmy sobie przedstawieni, więc jestem przekonany, że byłoby to pod każdym względem niestosowne – wymyślił na poczekaniu.
– A ja jestem przekonany, że nie byłoby – odparł Anthony. – Jesteś księciem.
– No to co?
– No to co? – powtórzył przyjaciel. – Matka wybaczy każdą niestosowność, jeśli dzięki temu Daphne będzie zauważona w towarzystwie księcia.
– Posłuchajcie – rzekł z zapałem Simon – nie jestem jakimś barankiem ofiarnym, żeby zarzynać mnie na ołtarzu waszej matki.
– Spędziłeś mnóstwo czasu w Afryce, nieprawdaż? – wtrącił Colin.
Hastings udał, że tego nie usłyszał.
– Poza tym wasza siostra powiedziała…
Wszyscy trzej Bridgertonowie gwałtownie odwrócili głowy w jego stronę. Simon w jednej chwili zrozumiał, że się zdradził. A to pech.
– Poznałeś Daphne? – spytał Anthony, a nadmierna uprzejmość w jego głosie zaniepokoiła Simona.
Zanim jednak zdążył odpowiedzieć bodaj jednym słówkiem, Benedict przysunął się bliżej i zapytał:
– Czemu o tym nie wspomniałeś?
– Tak – dodał Colin, a jego usta po raz pierwszy tego wieczoru miały poważny wyraz. – Czemu?
Simon przenosił wzrok z brata na brata i nagle zrozumiał, dlaczego Daphne jest jeszcze panną. To wojownicze trio odstraszało wszystkich, może poza tymi najbardziej zdesperowanymi – albo głupimi – kandydatami do jej ręki.
Co by chyba wyjaśniało przypadek Nigela Berbrooke’a.
– Właściwie – powiedział – wpadłem na nią na korytarzu, kiedy szedłem do sali balowej. Rzucało się w oczy… – urwał, patrząc ironicznie na Bridgertonów – że należy do waszej rodziny, więc się przedstawiłem.
Anthony zwrócił się do Benedicta:
– To musiało być wtedy, kiedy uciekała przed Berbrookiem.
Benedict zwrócił się do Colina.
– Co się stało z Berbrookiem? Nie wiesz czasem?
Colin wzruszył ramionami.
– Nie mam zielonego pojęcia. Pewnie poszedł gdzieś leczyć złamane serce.
Albo pękniętą czaszkę, pomyślał złośliwie Simon.
– No to wszystko już mamy wyjaśnione – oznajmił Anthony, porzucając wyniosłą minę starszego brata i przypominając ponownie towarzysza rozpusty i dobrego przyjaciela.
– Z wyjątkiem jednego – stwierdził podejrzliwym tonem Benedict. – Dlaczego Hastings o tym nie wspomniał?
– Bo nie miałem okazji – odciął się Simon ze złością. – Na wypadek gdybyś nie zauważył, Anthony, masz mnóstwo rodzeństwa i trzeba mnóstwa czasu, żeby zostać przedstawionym każdemu z was po kolei.
– Jest nas tutaj tylko dwóch – zwrócił uwagę Colin.
– Idę do domu – oświadczył Simon. – Wszyscy trzej zbzikowaliście.
Benedict, który sprawiał dotąd wrażenie najbardziej troskliwego z braci, zrobił groźną minę.
– Ty nie masz siostry, co?
– Nie, uchowaj Boże.
– Jeśli kiedyś będziesz miał córkę, to zrozumiesz.
Simon dałby głowę, że nigdy nie będzie miał córki, ale się nie odezwał.
– Mogą być kłopoty – oznajmił Anthony.
– Chociaż Daff jest lepsza od większości dziewcząt – wtrącił Benedict. – Właściwie nie ma tak wielu konkurentów do jej ręki.
Simon nie mógł zrozumieć dlaczego.
– Ja tego nie pojmuję – zamyślił się Anthony. – Moim zdaniem to świetna i miła dziewczyna.
Nie czas wspominać, uznał Simon, że mało brakowało, a oparłby ją o ścianę, przylgnął do niej swoimi biodrami i całował jej usta do utraty tchu. Gdyby nie odkrył, że jest panną Bridgerton, to szczerze mówiąc, pewnie właśnie tak by postąpił.
– Daff jest najlepsza – przyznał Benedict.
– Pierwszorzędna dziewczyna. – Colin skinął głową. – Chodząca doskonałość.
Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał Simon:
– No cóż, doskonałość czy nie, nie pójdę tam, żeby ją wybawić, ponieważ wyraźnie mi powiedziała, że wasza matka zabroniła jej pokazywać się w moim towarzystwie.
– Matka to powiedziała? – zdziwił się Colin. – Musisz mieć reputację łotra spod ciemnej gwiazdy.
– W dużej części niezasłużoną – wymamrotał Simon, nie rozumiejąc, dlaczego niby się broni.
– Wielka szkoda – mruknął Colin. – Miałem nadzieję, że zabierzesz mnie tu i tam.
Simon wywróżył chłopakowi długą i strasznie rozwiązłą przyszłość.
Pięść Anthony’ego utorowała sobie drogę do pleców Simona i najstarszy z Bridgertonów zaczął popychać przyjaciela do przodu.
– Matka na pewno zmieni zdanie, trzeba ją tylko odpowiednio zachęcić. Chodźmy.
Simonowi nie pozostawało nic innego, jak tylko pójść w stronę Daphne. W przeciwnym razie musiałby urządzić burzliwą scenę, a już od dawna wiedział, że nie jest w tym dobry. Poza tym na miejscu Anthony’ego postąpiłby dokładnie tak samo.
A po wieczorze wśród sióstr Featherington i im podobnych spotkanie z Daphne nie wydawało się wcale tak okropne.
– Mamo! – zawołał radośnie Anthony, kiedy podeszli do wicehrabiny. – Nie widziałem cię przez cały wieczór.
Simon zauważył, że niebieskie oczy lady Bridgerton rozjaśniły się na widok syna. Ambitna czy nie, lady Bridgerton była kochającą matką.
– Anthony! – również zawołała. – Jak miło cię widzieć.Daphne i ja gawędzimy właśnie z lordem Macclesfield.
Anthony spojrzał na lorda Macclesfielda litościwie.
– Tak, widzę.
Simon na krótką chwilę przykuł uwagę Daphne i najdelikatniej jak tylko mógł, skinął głową. Odwzajemniła się jeszcze delikatniejszym