– A to co? – zdziwił się Bill, wskazując na złożony kawałek papieru wystający z kieszeni kurtki ofiary.
Riley wyjęła kartkę papieru. Napisane było na niej:
„Koń jest uwiązany na łańcuchu o długości 24 stóp i zjada jabłko oddalone o 26 stóp. W jaki sposób koń dostał się do jabłka?”.
Riley zesztywniała. Nic dziwnego, że Shane Hatcher zostawił po sobie zagadkę. Podała papier Billowi. Bill przeczytał notatkę, a potem spojrzał na Riley ze zdziwieniem.
– Łańcuch nie jest do niczego przyczepiony – odgadła Riley.
Bill przytaknął. Riley wiedziała, że zrozumiał znaczenie zagadki.
Shane był teraz spuszczony z łańcucha.
Właśnie zaczynał się cieszyć wolnością.
Rozdział 8
Siedząca z Billem w hotelowym barze Riley nie mogła wyrzucić z głowy obrazu okaleczonego mężczyzny. Ani ona, ani Bill nie byli w stanie zrozumieć, co się stało. Nie mogła uwierzyć, że Shane Hatcher wyrwał się z Sing Sing tylko po to, by zabić Smokey Morana. Nie było jednak wątpliwości, że to on zabił tego człowieka.
Świąteczne lampki w barze wydawały się bardziej jaskrawe niż oznaki świętowania.
Podała pustą szklankę przechodzącemu barmanowi.
– Poproszę jeszcze jedną – powiedziała, podając mu szklankę.
Zauważyła, że Bill spojrzał na nią z niepokojem. Zrozumiała dlaczego. To był jej drugi burbon z lodem. Bill wiedział, że Riley miała niezbyt ładną historię z alkoholem.
– Nie martw się – powiedziała. – To będzie moja ostatnia na dziś wieczór.
Nie miała ochoty się upijać tego wieczora. Chciała tylko trochę się zrelaksować. Pierwsza szklanka jej nie pomogła i wątpiła, czy druga pomoże.
Riley i Bill spędzili resztę dnia, zajmując się następstwami morderstwa Smokey Morana. Podczas gdy ona i Bill pracowali z lokalnymi gliniarzami i zespołem lekarzy sądowych na miejscu zbrodni, agenci McGill i Newton zostali wysłani z powrotem do bloku, w którym mieszkał Moran. Mieli porozmawiać z młodymi gangsterami, którzy stali na straży w holu. Jednak chłopaków nigdzie nie było. Mieszkanie Morana pozostało otwarte i niezabezpieczone.
W momencie, gdy barman postawił nowego drinka przed Riley, ta przypomniała sobie, co powiedzieli gangsterzy w holu:
– Smokey mówił, że spodziewał się, że przyjdziesz.
– Powiedział nam, żebyśmy przekazali ci wiadomość.
Następnie wyjawili, gdzie znaleźć Smokey Morana.
Riley potrząsnęła głową, odtwarzając w myślach tamtą chwilę.
– Powinniśmy byli porozmawiać z tymi punkami, kiedy była ku temu okazja – rzekła do Billa. – Powinniśmy byli zadać im trochę pytań.
Bill wzruszył ramionami.
– Pytań o co? – zdziwił się. – Co mogli nam powiedzieć?
Riley nie odpowiedziała. Prawda była taka, że nie miała pojęcia. Wszystko to wydawało się dziwne. Przypomniała sobie miny gangsterów – surowe, ponure, a nawet smutne. To było prawie tak, jakby zrozumieli, że ich przywódca poszedł na śmierć i już go opłakiwali. Fakt, że teraz opuścili swoje stanowiska, najwyraźniej na dobre, wydawał się to potwierdzać.
Co więc powiedział im Moran, zanim wyszedł? Że nie wróci? Riley była zaskoczona taką możliwością. Dlaczego bystry, zahartowany zawodowy zbir taki jak Moran nie miałby uniknąć niebezpieczeństwa? Dlaczego w ogóle poszedł do tego magazynu, skoro miał pojęcie, co go tam czekało?
Przerywając myśli Riley, Bill zapytał:
– Jak sądzisz, jaki będzie następny ruch Hatchera?
– Nie wiem – odrzekła Riley.
Trudno było się do tego przyznać, ale to była prawda. Doświadczeni agenci FBI pilnowali teraz domu Kelsey Sprigge na wypadek, gdyby była kolejnym celem Hatchera. Riley jednak nie sądziła, że tak będzie. Kelsey miała rację. Hatcher nie zabiłby kobiety tylko dlatego, że wykonała swoją pracę wiele lat temu, zwłaszcza że tak naprawdę uratowała mu życie.
– Czy myślisz, że on może przyjść po ciebie w następnej kolejności? – zapytał Bill.
– Chciałabym, żeby to zrobił – wyznała Riley.
Bill wyglądał na lekko zszokowanego.
– Nie masz tego na myśli – powiedział.
– Mam właśnie to na myśli – odrzekła Riley. – Gdyby tylko się pokazał, może mogłabym coś zrobić. To jest jak gra w szachy z zawiązanymi oczami. Jak mogę wykonać własny ruch, jeśli nie znam jego ruchów?
Bill i Riley przez kilka chwil w milczeniu popijali drinki.
– Ty też go poznałeś, Bill – ciągnęła Riley. – Co o nim sądzisz?
Bill westchnął przeciągle.
– Cóż, on najwyraźniej szybko rozgryzł mnie, to pewne – przypomniał sobie. – Powiedział mi, żebym zapomniał o naprawianiu relacji z Maggie. Nie miałem pojęcia, jak bardzo miał rację.
– Jak tam ostatnio sprawy z Maggie? – spytała Riley.
Bill potrząsnął lodem w swojej szklance.
– Słabo – powiedział. – Czuję się, jakbym osiadł na mieliźnie. Sześć miesięcy separacji, brak szans na powrót do tego, co było, ale sześć miesięcy przed uprawomocnieniem się rozwodu. Mam wrażenie, że moje życie stoi w miejscu. Przynajmniej przyhamowała, jeśli chodzi o opiekę nad chłopcami. Pozwala im spędzać ze mną czas.
– To dobrze – ucieszyła się Riley.
Zauważyła, że Bill patrzył na nią tęsknie.
To niedobrze, pomyślała.
Ona i Bill przez lata walczyli ze swoim wzajemnym pociągiem, czasami bardzo niezdarnie. Riley wciąż się krzywiła, gdy przypomniała sobie, jak kiedyś zadzwoniła do niego po pijaku i zaproponowała romans. Ich przyjaźń i relacja zawodowa ledwo przetrwały ten nieszczęsny epizod.
Nie chciała znowu ruszyć tą drogą, zwłaszcza teraz, gdy sprawy były tak zagmatwane z Ryanem i Blaine’em. Wypiła resztę swojego drinka.
– Chyba czas iść spać – stwierdziła.
– Tak, ja też tak sądzę – powiedział Bill z nutą niechęci w głosie.
Zapłacili rachunek i wyszli z baru. Bill skierował się prosto do swojego pokoju hotelowego. Przez cały dzień chaosu Riley nie przyniosła jeszcze własnej torby podróżnej i rzeczy osobistych z samochodu. Zeszła klatką schodową i przeszła przez drzwi, które prowadziły bezpośrednio do hotelowego garażu podziemnego.
Gdy weszła w betonową przestrzeń garażu, mocno ją uderzył zimny podmuch powietrza. Nie było tam widać żywego ducha.
Ruszyła prosto w stronę pożyczonego SUV-a FBI po drugiej stronie garażu. W chwili, gdy tam dotarła i sięgnęła do klamki, kątem oka dostrzegła błysk ruchu gdzieś po swojej lewej stronie.
Odwróciła głowę, żeby spojrzeć. Nie widziała nic poza zaparkowanymi samochodami, chociaż wydawało jej się, że jej uszy wykryły echo ruchu. Była pewna, że jej wzrok nie spłatał jej figla. W garażu był ktoś jeszcze.
– Halo